Bałkany z drogi

Ostatni post w tym roku. Ostatni post z Bałkanów. Nie będzie długiego wywodu. Zamiast tego pokażę jeszcze trochę słonecznych zdjęć z drogi. Nawet sobie nie wyobrażacie jak się zachwycałam widokami widzianymi zza szyby autokaru. Co nieco udało się uwiecznić. 

City break ~ spacerkiem po Krakowie

Dzisiaj wspomnienie ostatniego dnia wakacyjnego wyjazdu w Bieszczady. Powrót do domu, który trwał całą dobę. Niemało się działo. Ale o tym, jak to wyglądało zanim dotarłyśmy do Krakowa, pisałam już tutaj. A teraz zatrzymam się na samym Krakowie, w którym zrobiłyśmy sobie prawie całodzienny postój. Zapraszam na spacer po dawnej stolicy Polski.

Z plecakiem w Bieszczadach ~ Cisna

Ostatni dzień na bieszczadzkim szlaku. Chciałabym powiedzieć, że był lepszy niż dwa poprzednie, niestety rzeczywistość jest bardziej okrutna. Co prawda pogoda bardzo się polepszyła, jednak w ogólnym rozrachunku nie mogę stwierdzić, że był to plus tego dnia. Dowodem na to, że ten odcinek był dla mnie naprawdę trudny, jest praktycznie brak zdjęć.

Z plecakiem w Bieszczadach ~ połonina otulona mgłą

Po całym dniu spędzonym w schronisku, organizm nieco się zregenerował. Odpoczynek pomógł głównie kolanom, które nieźle dostały w chrząstki. Ale nie na długo wystarczyła ta przerwa. Już przy kolejnym zejściu przesilenie stawów dało się we znaki. Ale do dopiero później.


Z plecakiem w Bieszczadach ~ Połonina Caryńska

Drugi dzień na szlaku miał być niezbyt wymagający. Trasa do przejścia niezbyt długa, także można było pospać trochę dłużej. Widoki też miały być ciekawe. Pogoda miała tylko dodać temu wszystkiemu uroku. A jak było naprawdę?

Z plecakiem w Bieszczadach ~ bieszczadzkie Machu Picchu

Po wielu perypetiach związanych z szukaniem noclegu w Ustrzykach Górnych i chłodnej nocy spędzonej w całkiem przyzwoitych warunkach, wreszcie możemy zacząć to, po co w Bieszczady przyjechałyśmy. Górskie wędrówki. Swoją drogą trochę to smutne, że praktycznie całą dobę straciłyśmy na dojazd z Pomorza na drugi koniec Polski. Ale takie uroki mieszkania na północy - w góry kawał drogi trzeba przejechać. Plan na pierwszy dzień był dosyć prosty. Robimy pętlę przez Tarnicę i wracamy z powrotem na nocleg do Ustrzyk.

Mapka stworzona dzięki mapa-turystyczna.pl

Z plecakiem w Bieszczadach ~ druga szansa

Trzy lata temu po raz pierwszy wybrałam się wraz z koleżanką na wyprawę po górach. Bez konkretnego planu. Z całym dobytkiem na plecach. Wiedziałyśmy tylko skąd wyruszamy i dokąd zmierzamy. Reszta miała wykalkulować się po drodze. Rok później wybrałyśmy się po raz drugi. Poszło znacznie lepiej, choć nie obyło się bez problemów. W 2015 z racji, że obie byłyśmy trochę zajęte studiami, jakoś nie znalazłyśmy czasu na góry. Ale w tym roku ponownie pojechałyśmy na południe Polski, by włóczyć się górskimi szlakami. Po raz drugi w Bieszczady. 

Stonehange na Słowiańszczyźnie

Zbliża się listopad i czas wspominek o zmarłych, więc zamieszczam post z cyklu cmentarze i nie tylko. W zeszłym roku pokazywałam całkiem zapomniany zabytek archeologiczny, jakim jest zespół kurhanów w Uniradzach. Dzisiaj również kurhany, ale jedynie jako dodatek do kamiennych kręgów, które wcale nie są takie nieznane. 


Neum w świetle księżyca

Lato odeszło już bezpowrotnie. Przynajmniej w tym roku. Nie jest to jednak przeszkodą, by trochę powspominać i rozgrzać się oglądając zdjęcia z wakacji.

Križevac ~ Góra Krzyżowa

Niemalże wszyscy zachwycamy się zachodami słońca. Szczególnie tymi nad morzem. Czerwone niebo i słońce powoli znikające w granatowej wodzie. Ale jeszcze piękniejsze są wschody. Złote słońce wita nowy dzień. Jeszcze nie wiemy co nas czeka. Ale po takim miłym początku dnia, już nic nie będzie nam straszne. Wschody słońca są często niedoceniane ze względu ich wczesnej pory. Mało komu chce się tak wcześnie wychodzić z łóżka, by doświadczyć jednego z piękniejszych momentów dnia. A naprawdę warto. 

Podbrdo ~ Góra Objawień

Przed każdym wyjazdem spada na nas ten nieprzyjemny obowiązek pakowania się. Jednym wychodzi to lepiej, innym gorzej. Ja już chyba tę czynność opanowałam do perfekcji, ale dzisiaj nie o tym. Zawsze przygotowuję listę rzeczy, jakie muszę spakować. Tak było i w przypadku wyjazdu do Međugorja. I tutaj pojawił się problem. Wiedziałam, że będziemy wchodzić na dwie góry. I jak to w przypadku gór mam zwyczaj robić, potraktowałam je bardzo poważnie. Bez odpowiedniego obuwia na szlak bym nie wyszła. Tylko, że međugorskie góry są nietypowe. Do tego dochodzi śródziemnomorska pogoda i pojawia się spory problem. Przeszukałam Internet wzdłuż i wszerz w nadziei, że znajdę jakieś podpowiedzi, jak wyglądają te wzniesienia i jak się przygotować do ich zdobycia. Brakowało mi konkretów. Dlatego sama chciałam teraz stworzyć skondensowaną notę, jak od technicznej strony wyglądają góry w Međugorju. 

Jedziemy do Franka

– Jakie plany na dzisiaj?
– Jedziemy do Franka.
– A co to za Franek?
– Zaraz go poznacie.

Frank to nie kto inny jak miejscowość, której główną atrakcją jest park miniatur. Ale to taki nietypowy park. Bo miniaturowe są ogrody. W jednym miejscu możemy obejrzeć aż 16 ogrodów z różnych epok.

Međugorje czyli między górami

Nie mogłam się doczekać, kiedy opowiem Wam o tym miejscu, a teraz... nie wiem, co napisać.

Jednego jestem pewna. Wrócę tam. Nie wiem dlaczego, ale tam czułam się jak w domu. W ogóle nie chciałam stamtąd wyjeżdżać. Coś jest w tym miejscu wyjątkowego.

Kravice na orzeźwienie

Planując wyjazd do Chorwacji, najczęściej plan układa się w taki sposób, by zahaczyć o Dubrownik oraz Jeziora Plitwickie. Są to dwa najpopularniejsze miejsca. Tłumy, nie tłumy, dla Dubrownika chyba nie znajdziemy zamiennika. Natomiast dla Plitwic jest pewna alternatywa. Właściwie to nie jedna. Ci, którzy chcieliby wydać mniej i pospacerować w mniej oblężonym zakątku, wybierają się do Parku Narodowego Krka. Ale istnieje miejsce jeszcze dziksze a o podobnym krajobrazie. Aczkolwiek bezludne już pewnie od dawna nie jest.

Zapach pergaminu #16 Podróże łamią stereotypy

O Brazylii ostatnio było głośno. Głównie za sprawą Igrzysk Olimpijskich. Ale zanim kraj samby zaczął się przygotowywać do Olimpiady, przedtem gościł u siebie również światowej klasy piłkarzy. W 2014 roku odbyły się tam Mistrzostwa Świata w piłce nożnej. Na to wydarzenie postanowił dotrzeć Tony Kososki. Swoją drogę do celu i przeżycia opisał w książce Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę, która łamie stereotypy o mieszkańcach Brazylii i innych państw Ameryki Łacińskiej. Zapraszam do przeczytania mojej opinii.


Władysławowo w kolorze moro

Mam tyle zdjęć do pokazania, tyle wrażeń do opisania... A jeszcze więcej przybędzie. Więc trochę tak na przemian publikuję relacje na blogu. Raz z wakacji na Bałkanach, a raz z wycieczek nad Bałtykiem. Wody będzie pod dostatkiem :D Choć dzisiaj trochę mniej, a właściwie na fotografiach wcale. Bo choć byłam we Władysławowie, to na plażę tam nie dotarłam. Dlaczego? O tym w dalszej części.

Perła Dalmacji

Kto był choć raz w Chorwacji, na pewno też odwiedził słynny Dubrownik. Każdy o nim słyszał, bo to przecież najbardziej znane chorwackie miasto i najczęściej odwiedzane przez turystów. Ale, o dziwo, aż takich tłumów tam nie było. Myślę, że jest to zasługą w miarę dobrej organizacji ruchu na starym mieście. Albo po prostu miałam szczęście lub nastawiłam się na większość ilość ludzi. Lecz nie o turystach, a o samym mieście chciałabym więcej napisać.


"Chałupy welcome to" czyli nudystów ani śladu

Tym razem relacja prawie na żywo. Bośnia musi na razie poczekać. Wracamy do Polski, nad Bałtyk, gdzie pogoda już nie taka słoneczna i ciepła, ale narzekać nie będę. 

Pokój z widokiem, czyli słoneczne Neum

Morze. Co w nim jest takiego niezwykłego? Przecież to tylko bezkresna połać wody. A jednak robi wrażenie. Każdy chciałby je choć raz w życiu zobaczyć. Przypominam sobie reakcję Betty, bohaterki kolumbijskiej telenoweli, kiedy po raz pierwszy wyjechała z Bogoty do Cartageny i zobaczyła morze. Na myśl przychodzi mi podróżniczy zapał mojego dziadka, który zabrał starszą sąsiadkę nad Bałtyk. Widziała go wtedy pierwszy raz. Wspominam swoje wakacje nad morzem, kiedy pogoda nie dopisywała, ale dzięki temu byłam świadkiem sztormu. Ale morze przywodzi na myśl nie tylko miłe chwile. A te wszystkie wojny o dostęp do morza? Niektórym się udało. Inni natomiast przegrali tę walkę. Ale są i tacy, którzy po prostu muszą obejść się smakiem i korzystać z dobrodziejstw innych.

Morawy Południowe zachęcają, czyli wieczór w Hodonínie

Hodonín jest niewielkim miastem położonym niemalże na samej granicy czesko-słowackiej. Należy do kraju połoudniowomorawskiego. Swoją drogą jest to bardzo piękny region Czech. Nie poznałam go zbyt dobrze. Właściwie nie poznałam wcale. Ale to, co widziałam zza szyb autokaru, skłania mnie, by kiedyś poświęcić trochę więcej czasu Morawom Południowym. 

Dzisiaj jednak trochę więcej o samym Hodonínie, który był naszą bazą przystankową w drodze do Bośni. 

Jeszcze tam wrócę ~ wrażenia z wyjazdu

Wczoraj wieczorem wróciłam z ponad tygodniowego wyjazdu na Bałkany. Była to wycieczka zorganizowana, a właściwie pielgrzymka połączona z wypoczynkiem. Wyjazd autokarowy, grupowy, więc nawet w drodze sporo się działo. W tym poście chcę Wam opowiedzieć o wrażeniach z samej podróży do celu i z powrotem, a także podzielić się ogólnymi przemyśleniami po wakacjach. Będzie trochę zdjęć, ale więcej gadania. A już niedługo pojawią się kolejne posty o konkretnych miejscach, do których zawitałam w ostatnim tygodniu. Do pokazania mam również jeszcze kilka miejsc z Polski, więc wreszcie będzie się działo na blogu. Byle tylko czas pozwolił wszystko pokazać.

City break ~ Gdańsk detalicznie

Z kim rozmawiam, każdy twierdzi, że Gdańsk jest jednym z piękniejszych miast w Polsce. Być może. Mnie trudno to ocenić, bo po prostu Gdańsk znam od zawsze i prawdopodobnie nie będę obiektywna. W tej chwili mogę powiedzieć, że to miasto zaczęło mnie nudzić. Przez ostatnie miesiące spędzałam tam większość czasu. Teraz nie mam najmniejszej ochoty tam wracać, choć od czasu do czasu muszę. Pozostało tam jeszcze sporo do odkrycia. Jest kilka miejsc, do których bym chciała dotrzeć, ale jakoś mi do nich nie po drodze. Za to na początku czerwca ponownie trafił mi się krajoznawczy spacer po starówce. 

Leniwa niedziela nad rzeką

Po ciężkim tygodniu w pracy na koloniach nadszedł czas na odpoczynek. Ale nie w domu. Choć cały tydzień spędziłam z dala od rodzinnych stron, po powrocie czułam, że siedząc na kanapie we własnym pokoju i tak nie odpocznę. Musiałam znów wyruszyć w świat. Jednak najlepiej odpoczywa mi się w drodze. Tym razem w ciszy i spokoju, na łonie natury.

Spędź choć jeden dzień z dala od miasta

Brak ciszy. Nawet w nocy słychać stukot tramwajów. Zawsze jasno. Nocnego nieba nigdy nie widać, bo jest rozświetlone pomarańczową łuną latarni. Spaliny. O czystym powietrzu nie ma mowy. Ciągły pośpiech. Trąbią klaksony, samochody przejeżdżają na czerwonym, na przejściu ludzie się przepychają, w autobusach duszno i ciasno. Ale miasta mają też wiele zalet. Mogą pochwalić się pięknymi zabytkami, restauracyjkami, w których warto zostać na obiad, czy chociażby dużym rynkiem pracy, jeśli już mam być bardziej praktyczna. Mimo wszystko wieś stale przyciąga. Szczególnie w okresie wakacyjnych urlopów. Byle jak najdalej od zgiełku miasta. Byle tylko zaczerpnąć oddechu, zwolnić, nacieszyć się przyrodą. A potem z nowymi siłami, ponownie zmierzyć się z miejską rzeczywistością.

Gdzie doszukiwać się początków państwa polskiego?

Na dysku mam mnóstwo zdjęć z wycieczek z ubiegłych lat, jeszcze sprzed powstania bloga. Chciałabym Wam pokazać choć niektóre. Tak sobie je więc przeglądałam (co zajęło mi cały wieczór, ale to był miły wieczór) i nie mogłam się zdecydować od czego zacząć. I w końcu mam. Najlepiej jak zacznę od początku. Czyli od początków państwa polskiego.

Zapach pergaminu #15 Podróżowanie nie jest takie trudne

Brak czasu? Brak pieniędzy? Brak pomysłu? A może po prostu brak odwagi, by spróbować czegoś nowego? Każda wymówka jest dobra, by nie ruszać się z domu. Ale potem po prostu żałujemy, że czegoś nie zrobiliśmy. Prawda jest taka, że lepiej żałować czynów, niż braku działania. Więc do dzieła! A na każdą wymówkę jest jakiś sposób.

lubimyczytac.pl

Rowerem po Półwyspie Helskim

Półwysep, a raczej Mierzeja Helska jest znana wszystkim turystom, a przynajmniej polskim. Toczą się o nią spory. Czy jest początkiem, czy może końcem Polski. Dla mnie początkiem, bo wywodzę się z Pomorza i końcem Polski od zawsze były dla mnie góry. Cóż, trzeba przyznać, że obszar ten budzi duże emocje. Szczególnie latem, kiedy rzesze turystów jadą na urlop do któregoś z kurortów położonych na tym wąskim pasie ziemi. Korki tworzą się ogromne. Przez co, dla niektórych Hel okazuje się znienawidzoną destynacją turystyczną. Jest jednak na to rada. Warto się tam wybrać pociągiem. Przynajmniej bez korków. Albo bardziej niezależnie - rowerem. Dwa kółka były tym razem i moim wyborem. Zapraszam zatem na relację i garść informacji praktycznych, jak taki wyjazd bez bólu zorganizować.

Podróżująca świątynia

Gdy opisywałam wędrówkę po Karkonoszach, wspomniałam o Kościółku Wang - tutaj. Nawet jakieś zdjęcia pokazałam. Ale potraktowałam ten obiekt trochę po macoszemu, a skupiłam się bardziej na górskich szlakach. Teraz wracam wspomnieniami do tego miejsca i nieco szerzej przedstawię Wam jego historię.

Spotkanie z fokami szarymi

Chcecie poznać kolejne miejsce, które jest jedyne w swoim rodzaju? Ostatnio pokazywałam Wam największą w Polsce hodowlę kaktusów - Kaktusiarnię w Rumi. Dzisiaj natomiast chciałabym zaprosić do helskiego fokarium. Choć w Polsce powstało kilka podobnych obiektów, ten jest wyjątkowy, ponieważ nie jest zwykłym ogrodem zoologicznym, a raczej czymś w rodzaju sanatorium dla fok.


Kaktusiarnia

Przy okazji szukania widoków z Kaszubskiego Oka, natrafiłam na zdjęcia z miejsca dość nietypowego. Do atrakcji turystycznych zaliczane są najczęściej zabytki architektoniczne, miejsca związane z historią, czy różnego typu obiekty rekreacyjno-sportowe. Ale hodowla, w dodatku kaktusów? 

Gniewino raz jeszcze

Prawie na samym początku istnienia bloga zabrałam Was do Gniewina i pokazałam wieżę widokową Kaszubskie Oko. Zabrakło jednak widoków rozciągających się ze szczytu. Nadrabiam więc zaległości. Zdjęcia co prawda archiwalne, ale chyba niewiele się zmieniło. Przy okazji tego posta zobaczycie również jak szybko może zmienić się pogoda.

Wesołych Świąt Wielkanocnych

Życzę Wam wszystkiego dobrego. Niech wiosna na dobre zagości w Waszych sercach. Niech Wasze twarze zawsze promienieją radością. Niech choroba nigdy nie dopada. Niech każda chwila będzie niezapomniana. 
A poza tym smacznego śniadania wielkanocnego. I mokrego dyngusa. 


Twierdza w Kłodzku

W ostatnim czasie nie udało mi się nigdzie wyjechać, żeby przywieźć jakieś nowe zdjęcia. Wszystko z braku wystarczającej ilości wolnego czasu. Dlatego zadowalam się wspomnieniami, którymi zamierzam się z Wami podzielić. Zapraszam na spacer po słonecznym Kłodzku. 

Zabytki Dolnego Śląska w miniaturze

Przy okazji spaceru szlakiem polskich latarni morskich, obiecałam, że napiszę też o parku miniatur w Kowarach. To tam po raz pierwszy spotkałam się z pomysłem pokazywania znanych obiektów w miniaturze. Bardzo dobrze pamiętam tamtą wizytę, choć było to kilka dobrych lat temu. Park zrobił na mnie ogromne wrażenie, mimo że nie widziałam tam ani Sfinksa, ani Statuy Wolności w pomniejszeniu. Myślę, że to nawet było na plus. Mogłam natomiast zobaczyć obiekty, które widziałam już na żywo lub dopiero miałam je zobaczyć, bowiem założyciele zdecydowali się na przedstawienie jedynie zabytków Dolnego Śląska.

Zgubić się pośród grabów

Za oknem wciąż jest szaro. Powietrze jest zimne. A w nocy niewielkie przymrozki. Ale dni robią się coraz dłuższe. Słońce niekiedy wyjrzy zza chmury. Mam nadzieję, że wiosna jest już coraz bliżej. W każdym razie na moim blogu zawitała chyba już na dobre. 

Tęskniąc za latem przywołuję barwne wspomnienia z ubiegłych wakacji. Ostało się jeszcze kilka zdjęć, których Wam wcześniej nie pokazywałam. Miejsce, które przedstawiają też zagości tutaj po raz pierwszy. Dzisiaj zapraszam więc na spacer po przepięknym ogrodzie i labiryncie. 


Zapach pergaminu #14 Skazany na Dożywocie

Anioł stróż o wdzięcznym imieniu Licho, który od śnieżek wolał lepić bałwanki, bo nie wpadały tak za kołnierz. Nieszczęsny poeta Szczęsny - dwukrotny samobójca, który w wolnych chwilach zaszywa się w bibliotece i dzierga na drutach. Kucharz - Krakers o ośmiu mackach, który potrafi oswoić Yorka. Cztery utopce zamieszkujące łazienkę na piętrze. Kotka Zmora. I różowy królik. A to wszystko, wraz z gotycką willą, Konrad otrzymał w spadku od krewnego, o którego istnieniu nie miał najmniejszego pojęcia.

lubimyczytac.pl

Rowerem po Kaszubach ~ słodkie malëne

Za oknem jakby wiosna, więc i na blogu niech zagości trochę słoneczka. Otóż przeglądając ostatnio zasoby zdjęć, znalazłam kilka z miejsca, w którym byłam w zeszłym roku przy okazji krótkiej rowerowej wycieczki po Kaszubach i jakimś cudem jeszcze Wam o tym miejscu nie pisałam.

Na Dolnym Śląsku mają Srebrną Górę, a na Pojezierzu Kaszubskim możemy się pochwalić Złotą Górą. 

Nieodkryty Kwidzyn część 2

Jeszcze przed świętami pokazywałam Wam Kwidzyn, który mimo tego, że ma przepiękny zamek, jest jakoś pomijany przez turystów. Pragnę Was zachęcić byście tam pojechali i zobaczyli, że w zamkowych komnatach można naprawdę fajnie spędzić czas. Tak więc dzisiaj trochę o wystawach, jakie przygotowało dla zwiedzających muzeum. 

Podsumowanie roku 2015

Z racji, że wkroczyliśmy w nowy rok kalendarzowy, chciałabym Wam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Życzę Wam 366 radosnych dni. Spełnienia marzeń zaczynając od małych, a kończąc na tych największych. Mnóstwa podróży, które nie będą służyć jedynie odhaczeniu kolejnego miejsca na liście "must see", ale staną się częścią pięknych wspomnień. I, może to oklepane, ale bardzo ważne, życzę Wam zdrowia, bo bez niego ani rusz. Bądźcie szczęśliwi.
Pamiętajcie jednak, że za wyjątkiem ostatniej cyfry w dacie, nic się samo nie zmieni. Jeśli więc macie nadzieję, że rok 2016 okaże się przełomowy w Waszym życiu, musicie coś w tym kierunku zrobić. 2016 ma być lepszy niż jego poprzednik? Więc takim go uczyńcie!



A w dalszej części posta zapraszam na szybkie podsumowanie 2015 na blogu.

instagram