"Chałupy welcome to" czyli nudystów ani śladu

Tym razem relacja prawie na żywo. Bośnia musi na razie poczekać. Wracamy do Polski, nad Bałtyk, gdzie pogoda już nie taka słoneczna i ciepła, ale narzekać nie będę. 


Po powrocie z wakacji na Bałkanach, miałam zaledwie kilka dni, żeby się rozpakować, zrobić pranie i ponownie spakować. Właściwie już od końca czerwca cały czas na walizkach. A to kolonie, wakacje, a teraz praca. 

Grafik w tegoroczne lato miałam wypełniony niemalże po brzegi jeszcze na początku roku. Musiałam odbyć praktyki. W międzyczasie pojechałam jako wolontariusz na kolonie z dzieciakami. Wyjazd do Bośni też był zaplanowany od dawna. Sierpień natomiast chciałam przeznaczyć na pracę sezonową. Był to wielki znak zapytania. Nie mogłam jej zaklepać wcześniej, bo przeważnie pracodawcy chcą mieć pracownika od początku do końca sezonu. Ze względu na inne zobowiązania, nie mogłam się takiej pracy podjąć. To, że znajdę coś pod koniec lipca graniczyło prawie z cudem. Aż tu nagle cud ten się zdarzył. Okazało się, że koleżanka ze względu na swoje praktyki musi z pracy zrezygnować i szuka kogoś na zastępstwo. I w ten oto sposób znalazłam się w Chałupach.

Wbrew pozorom to nie jest czarno-białe zdjęcia. To tutejszy klimat :D

Ta niewielka wieś kaszubska, położona prawie na najwęższym kawałku Półwyspu Helskiego, słynie z dwóch rzeczy: nudyści i surferzy. Plaża nudystów znajduje się po jednej stronie mierzei i jest nieco oddalona od samej wioski. Surferzy zaś przebywają głównie nad Zatoką Pucką.

Nudystów nie spotykam. Za to widok wind- i kitesurferów stał się dla mnie czymś normalnym. Pracuję bowiem w pensjonacie nad samą zatoką. Z pracy mam widok na wodę. Nie taki piękny jak w Neum, ale Polska też ma się czym pochwalić.

W tle widać kuter wracający z połowu.

Czasami po pracy wychodzę na spacer wzdłuż zatoki lub idę poczytać książkę na brzegu morza, ale powiem Wam szczerze, że pogoda jest po prostu fatalna. Amatorzy desek nie narzekają, bo wieje. Jednak jest zimno i nie ma słońca. Poza tym co jakiś czas pada. I czasami po prostu wracam do swojego pokoju i nie mam najmniejszej ochoty, żeby wyściubić nos poza cztery ściany.

To ja, czytająca książkę. Wyglądam trochę jak otyły smok :D

Plaża w Chałupach (ale nie ta dla nudystów) jest szeroka i prawie bezludna. Pojęcie parawaningu tutaj nie istnieje.

Wczoraj myślałam, że zrobię sobie fajny spacer. Popadało trochę, ale zaraz potem wyświeciło słońce i temperatura była całkiem przyjemna. Zabrałam aparat i wyszłam. Przeszłam może 20 metrów i niestety musiałam zawrócić. Zaczęło lać jak z cebra. Udało się zrobić kilka zdjęć, ale co to za zdjęcia. Ponure takie. Polskie wybrzeże. Choć może jednak ktoś się skusi?

Mam nadzieję, że za jakiś czas pogoda się nieco poprawi, to może uda mi się wrzucić jakieś słoneczne zdjęcia. I w większej ilości. Choć, co tu dużo fotografować. Właściwie gdyby nie surferzy, Chałupy świeciłyby pustkami. I takie też pewnie są poza sezonem.

W takiej pogodzie surferów nie było na wodzie, tylko zacumowane łodzie rybackie. 

W następnym poście wracam ze słonecznymi kadrami.
Pozdrawiam z Chałup. Rybak też pozdrawia :)

Komentarze

  1. O widzisz, znaczy że masz oko na mego przyjaciela który tam regularnie ćwiczy kitesurfing :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy tak regularnie to nie wiem, bo pogoda nie zawsze sprzyja.

      Usuń
  2. Takie uroki Bałtyku. Ważne że plany się realizują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby to był urlop a nie praca, to pewnie byłabym wściekła na tę pogodę, a tak to nie narzekam aż tak bardzo.

      Usuń
  3. No cóż, pogoda w Polsce zmienna jest.
    Julo, Twoje zdjęcia mimo niepogody są bardzo ładne.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już tak to bywa z tą pogodą, że jest kapryśna. Fajny klimat na zdjęciach!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram