W kryjówce Wilka

Mazury. Zapach lasu, szum drzew. Cisza i spokój. Z dala od zadymionej cywilizacji. Atmosfera byłaby niemalże sielska, gdyby nie te kąsające komary. I w samym centrum tego zielonego miejsca powstało ukryte miasto, główna kwatera Hitlera znana jako Wilczy Szaniec, skąd wychodziły wszystkie najważniejsze rozkazy Führera.




Dzisiaj zapraszam na niedługą relację ze spaceru po zamaskowanym mieście wodza III Rzeszy. Wilczy Szaniec był głównym punktem naszej wycieczki na Mazury. Miejsce, które powinien odwiedzić każdy, kto choć trochę interesuje się historią II wojny światowej. Ja byłam bardzo zadowolona, choć może to słowo nie jest najodpowiedniejsze mówiąc o II wojnie. 

Na miejsce dotarliśmy dosyć wcześnie. Parking był niemalże pusty, a przewodnicy bezczynnie czekali na turystów. Opłaty za zwiedzanie dokonaliśmy jeszcze przed wjazdem na teren kwatery. Przy wjeździe stał strażnik lasu i pobierał stosowną opłatę za parking oraz bilety wstępu. Przewodnicy są opcją dodatkową, ale zalecaną. Przed wyjazdem czytałam opinie na temat Wilczego Szańca i każdy polecał zwiedzanie z przewodnikiem. My również zdecydowaliśmy się na taką opcję. Dzięki temu wycieczka jest bardziej wartościowa. Bo niestety bunkry nie są w żaden sposób opisane, więc samotny spacer po kwaterze jest trochę bez sensu. Oczywiście przed wejściem znajduje się informacja turystyczna, w której można nabyć jakiś przewodnik książkowy, ale to nie to samo.





Usługa przewodnicka to dodatkowe 50 zł od grupy. Jeśli grupa jest liczna, są to niemalże grosze. Ponieważ my byliśmy na miejscu bardzo wcześnie, nie było sensu czekać na kolejnych turystów, żeby stworzyć grupę, więc zdecydowaliśmy się na indywidualne zwiedzanie z przewodnikiem. Powiem Wam, że jeszcze nie miałam okazji mieć prywatnego przewodnika. Więc było to całkiem ciekawe doświadczenie. 

Są dwie trasy zwiedzania. Krótsza i dłuższa. Warto wybrać dłuższą, aby zobaczyć więcej obiektów a przy okazji pospacerować. Z przewodnikiem czas mija naprawdę szybko. Nawet się nie obejrzycie, a będziecie z powrotem na parkingu. 

Taka wycieczka pozwoli Wam wyobrazić sobie jakim nietypowym miejscem był Wilczy Szaniec. Momentami czułam się tak, jakbym przeniosła się w czasie i chodziła po tajnym mieście Hitlera. Razem z przewodnikiem wchodziliśmy do zrujnowanych bunkrów. Jeżeli lubicie takie atrakcje, koniecznie weźcie latarki.





Ruiny nie są w żaden sposób zabezpieczone, więc bez problemu można je eksplorować. Może i trochę na własną odpowiedzialność, ale już tyle ludzi się tam przewinęło, a chyba nikomu nic się nie stało. Poza tym sami przewodnicy proponują zwiedzanie wnętrz. Oczywiście przy niektórych obiektach wiszą tabliczki ostrzegające o zakazie wstępu i wtedy lepiej je respektować. Jest też jeden budynek, całkiem dobrze zachowany, ale tam nie zaleca się wchodzenia ze względu na obecność chemikaliów w przeszłości.





Nie będę przytaczać całej historii tego miejsca, bo te informacje znajdziecie bez problemu w Internecie lub po prostu odwiedzając Wilczy Szaniec, co szczerze polecam. Wspomnę tylko o kliku najważniejszych faktach. 

Nazwa Wilczego Szańca nie wzięła się znikąd. Pochodzi od pseudonimu partyjnego Hitlera - Wolf czyli wilk. 

Na terenie kwatery mieszkało ponad 2000 osób. Możecie więc sobie wyobrazić jak ogromny był to teren. Prawdziwe miasto.  2,5 km kwadratowych. 

Dokonano tam jednego z nieudanych zamachów na Hitlera. Potraficie sobie wyobrazić jak potoczyłaby się historia, gdyby Stauffenbergowi się udało?







Wilczy Szaniec został wysadzony przez Niemców w momencie, gdy Sowieci zajęli pobliskie Węgorzewo. Dzisiaj możemy oglądać pozostałości schronów, które zachowały się całkiem nieźle, przynajmniej niektóre z nich. Możecie sobie więc wyobrazić, jak dobrze umocnione było to miejsce, aczkolwiek fakt, że Niemcy w pośpiechu wysadzali Wilczy Szaniec na pewno przyczynił się do zachowania bunkrów w takim stanie, w jakim dzisiaj możemy je oglądać.

Moim zdaniem miejsce warte odwiedzenia. Ja byłam pod wrażeniem.

Na Mazurach jest wiele innych miejsc związanych z II wojną światową. W okolicy Gierłoży można zwiedzić Mamerki, które, z tego co słyszałam, są bardziej komercyjne niż Wilczy Szaniec. Z racji na ograniczony czas, zrezygnowaliśmy z tej atrakcji. Ale bardzo się cieszę, że udało nam się dotrzeć do Leśniewa. Tamtejsza niedokończona śluza była kolejnym punktem na mojej liście must see.


Aby dotrzeć do śluzy, musimy przejechać miejscowość Leśniewo (jadąc od strony Gierłoży w kierunku Węgorzewa) i dopiero za Leśniewem skręcamy na prawo i wjeżdżamy na łączkę, na której funkcjonuje prywatny parking. Cóż, trochę inaczej sobie to wyobrażałam. Myślałam, że będzie to miejsce zapomniane przez ludzkość, opustoszałe, a tu nas wita płatny parking, a przy samej śluzie mnóstwo ludzi, czekających w kolejce do parku linowego. Z jednej strony fajnie, że coś się tam dzieje, ale z drugiej strony ja miałam nadzieję, że będzie to miejsce tajemnicze, może trochę mroczne. Nic bardziej mylnego. Chociaż słynna śluza nie jest w żaden sposób zabezpieczona, a chodzenie po tamtejszym terenie jest na własną odpowiedzialność, Leśniewo cieszy się sporą popularnością (głównie ze względu na park linowy).




W Leśniewie możemy zobaczyć dwie śluzy. Śluza dolna nie robi zbyt dużego wrażenia. Za to śluza górna została ukończona w 80% i główną cechą, dla której przybywają tutaj turyści, jest otwór w kształcie słynnej niemieckiej gapy. Jest to chyba jedyny taki zabytek w Polsce. Wiem, że nie każdy lubi odwiedzać tego typu miejsca, ale ja naprawdę się cieszę, że mogłam to zobaczyć na własne oczy.

Oprócz Wilczego Szańca, Mamerek i Leśniewa, w okolicy można jeszcze wejść na teren kwatery Himmlera, ale ponoć nie robi takiego wrażenia jak Wolfsschanze. Jeśli jeszcze kiedyś będę na Mazurach i będę dysponować zbyt dużą ilością czasu, pewnie wstąpię i tam. Ogólnie na tych terenach jest mnóstwo ciekawych miejsc dla takich pasjonatów historii II wojny światowej jak ja.

Tym razem dosyć sporo napisałam. Jest też sporo zdjęć. Byłoby więcej, ale już nie chcę dalej Was zanudzać. Jeśli kogoś temat interesuje, to zachęcam do samodzielnego zagłębienia się w historię tych miejsc. Ja przy okazji powtarzania sobie informacji o Wilczym Szańcu, przeczytałam jeszcze naście innych artykułów dotyczących II wojny światowej. Jest to naprawdę interesujący temat. Poniżej jeszcze kadry z Wilczego Szańca. 











Jeszcze à propos wspomnianych na początku komarów, w Wilczym Szańcu nie było prawie żadnych. Prawdopodobnie jest to sprawka mieszkających tam nietoperzy. Ale też z ich powodu nie wolno wchodzić do niektórych obiektów.

Na dzisiaj to tyle. Z Mazur zapowiada się jeszcze jeden post, a potem to już tylko Brno (i okolice). Tym czasem zachęcam do śledzenia mojego konta na Instagramie, gdzie w miarę na bieżąco publikuję widokówki z Brna. 

Komentarze

  1. O jak miło wrócić do wspomnień. Całkiem niedawno również zwiedzałam Wilczy Szaniec i także byłam pod wielkim wrażeniem tego miejsca :) Szkoda, że nie wiedziałam o śluzie. Na zdjęciach wygląda super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro byłaś pod wrażeniem Wilczego Szańca, to podejrzewam, że śluza też by Cię nie zawiodła :)

      Usuń
  2. Miejsce trochę smutne i przygnębiające ale ważne historycznie więc z całą pewnością warte odwiedzenia. Centrum dowodzenia niemalże całą Europą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to miejsce tak przygnębiające jak obozy koncentracyjne, ale rzeczywiście dosyć istotne z historycznego punktu widzenia. Masz rację, to stamtąd wychodziły rozkazy dotyczące przebiegu wojny.

      Usuń
  3. Fakt, po wilczym szańcu himmlerowski Hohwald już takiego wrażenia nie robi, choć i tam betonowe ściany niesamowite.

    Gdyby Stauffenbergowi się udało, to generalicja wymordowała by wierchuszkę NSDAP, kilku wyższych stopniem SS i SA mannów. Następnie dążyła by do separatystycznego pokoju na zachodzie i prowadziła wojnę z ZSRS. Gdyby przegrali to Stalin po prostu zajął by całe Niemcy i nawet PRL by nie było tylko Polska Socjalistyczna Republika Sowiecka.

    Gdyby wygrali to władzy w Niemczech Prusacy nie oddali by tak szybko. Można się by było spodziewać że w okrojonym do rozmiarów Generalnej Guberni państewku polskim pozwolono by żyć Polakom na zasadzie rezerwuaru taniej siły roboczej (wszak Staufenberg i jego koledzy tak to sobie wyobrazali). Więc dobrze że Hitler przeżył i powywieszał szowinistów.

    Na Mazurach w ogóle mniej jest komarów niż np na suwalszczyźnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej nie wiedzieć co by było gdyby. Choć nie jest to przyjemny okres historyczny, cieszmy się, że skończyło się tak jak się skończyło. Zawsze mogło być gorzej.

      Ja byłam po prostu w szoku, że tak mało tam komarów. Woda wszędzie, lasy wszędzie, a komarów prawie żadnych. Nic tylko się cieszyć.

      Usuń
    2. Komarów mało bo wiele innych zwierząt na nie poluje.

      Usuń
  4. Jak ja lubię takie miejsca. Jeszcze mam tyle do zwiedzania..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wszystkiego nie da się zwiedzić, ale warto próbować ;)

      Usuń
  5. Koniecznie muszę tam dotrzeć.
    To kawał ciekawej historii.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przepadam za takimi miejscami.
    PoydrawiamŁ=

    OdpowiedzUsuń
  7. ja w podobnych miejscach czuję oddech historii na plecach. W Wilczym Szańcu byłam jakieś 10 lat temu. Na pewno warto odświeżyć wspomnienia. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że od tego czasu sporo się zmieniło. Zmienił się właściciel, więc pewnie wprowadza jakieś własne innowacje. Pewnym jest, że Wilczy Szaniec rozwija się turystycznie.
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram