W dolinie, którą upodobała sobie La Moreneta


Pewnego dnia mały pastuszek o imieniu Lluc jak zwykle wyszedł ze swoimi owieczkami na pastwisko. W południe, kiedy żar niemiłosiernie lał się z nieba, postanowił ochłodzić się w strumieniu. Wtedy nad brzegiem ujrzał czarną figurkę. Przedstawiała Najświętszą Panienkę. Wieczorem, gdy wracał do domu, zabrał ze sobą figurkę i zaniósł ją do pobliskiego kościoła w Escora. Jednak następnego dnia, figurka znów była nad brzegiem strumienia. Mieszkańcy więc uznali, że jest to znak, aby w tym miejscu wybudować kapliczkę.



Z Pollensy krętymi drogami przemierzamy Sierra de Tramuntana, by wreszcie dotrzeć do doliny, która jest najważniejszym miejscem pielgrzymkowym na Majorce. W Lluc znajduje się sanktuarium poświęcone patronce wyspy - Czarnej Madonnie. Pierwsze wzmianki o kapliczce pochodzą z XIII wieku. Jednak rozprzestrzeniający się kult La Morenety zmusił do wybudowania większego kościoła, który możemy obecnie podziwiać. Ponadto miejsce to wzbogacono o zabudowania klasztorne, ogród botaniczny oraz muzeum eksponujące pamiątki z Majorki, czy nawet z Półwyspu. Tak naprawdę Lluc to cały kompleks pielgrzymkowy, łączący to, co duchowe z tym, co materialne.




Podejrzewam, że w sezonie jest tam całkiem spory tłum. Przybywają tam pielgrzymi nie tylko z Majorki. Wśród nich liczną grupą muszą być Polacy, bowiem we wspomnianym muzeum zostały przygotowane informacje w języku polskim, z czym się już później nie spotkałam na Majorce. Możliwe, że jeszcze w Valldemossie coś by się znalazło, ale tak akurat nie zaglądałyśmy do muzeum. W Lluc natomiast zwiedzanie muzeum było w cenie biletu parkingowego, więc dlaczego by nie skorzystać? Co prawda nie miałyśmy zbyt dużo czasu, bo do Lluc dotarłyśmy jakieś pół godziny przed zamknięciem muzeum, ale wystarczyło to, aby zorientować się, czym Lluc może się poszczycić.



Mnie najbardziej urzekły przepiękne obrazy Guillema Gila przedstawiające krajobrazy z wyspy. Były ogromne i przedstawiały rzeczywistość tak, jakby były jej fotografiami.





Po szybkim spacerku po muzealnych salach, udałyśmy się do kościoła. Pamiętam, że w złotym wnętrzu unosił się przyjemny zapach, którego niestety nie udało się w żaden sposób uwiecznić. Mogę Wam za to pokazać figurkę Czarnej Madonny, która skryła się za ołtarzem. Zdjęcie nie jest zbyt dobrej jakości, ale lepsze takie niż żadne.




Wdrapałyśmy się też na wzniesienie, na którego szczycie postawiono krzyż. Prowadzi na nie kilka ścieżek, a przy jednej z nich ustawiono stacje drogi krzyżowej. Ponadto ze szczytu rozpościera się piękny widok na całą okolicę i góry Serra de Tramuntana. Ponoć Lluc jest dobrym miejscem, by wyruszyć na górską wędrówkę. Może kiedyś uda mi się o tym przekonać na własnej skórze. 






Na zakończenie chciałabym Wam złożyć wielkanocne życzenia. Smacznego jajka, rodzinnej atmosfery i słoneczka. Wesołego Alleluja!

Komentarze

  1. Super ciekawy wstęp. Obrazy rzeczywiście zachwycające, mają sobie to coś. Super relacja i zdjęcia. Tak tam spokojnie się wydaje. Dziękuję za życzenia. Kochana, niech te święta będą dla Ciebie i ludzi bliskich Twemu sercu, jak najpiękniejsze. Zdrówka, poczucia spełnienia. Niech miłość Was otacza, a serca niech przepełnia radość wielka. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe miejsce, na pewno warte poznania. Dzięki za pokazanie.
    Dużo Bozego Błogosławieństwa.

    OdpowiedzUsuń
  3. lubię takie opowieści :) w Polsce też zdarzyło się, że krzyż wrócił na swoje miejsce - np. w małej miejscowości Sidzina - Kościół Znalezienia Krzyża Świętego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnych historii jest więcej. Przykład z kaszubskiego podwórka: figurka Maryi w sianowskim sanktuarium.
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram