Rajskie plaże na Majorce

Każda wyspa kojarzy nam się z plażami. A Majorka prawdopodobnie podwójnie, bo gdy mówimy Majorka, myślimy plaże. Ja starałam się zobaczyć przede wszystkim to drugie oblicze tej hiszpańskiej wyspy, które naprawdę istnieje i ma się dobrze, ale chyba zachowałabym się naprawdę głupio, gdybym nie zobaczyła przynajmniej jednej z tych osławionych majorkańskich plaż. Więc kiedy w niedzielę wyświeciło słońce, zmieniłyśmy nieco plany i zamiast zwiedzania stolicy, pojechałyśmy na wybrzeże, zobaczyć morze.


CAN PICAFORT - jeden z kurortów, który zimą świeci pustkami, a w okresie wakacyjnym pewnie jest przepełniony turystami z Niemiec, Wielkiej Brytanii i z innych państw Europy. 




Jest tam niewielka marina, skąd zaczynamy nasz spacer nadmorską promenadą. Naszą uwagę przyciągają nietypowe rzeźby wyglądające na jakieś antyczne pozostałości. W rzeczywistości jest to sztuka współczesna, stworzona przez Joana Bennàssara.



SON REAL - to miejsce znalazłyśmy przypadkiem. Po prostu postanowiłyśmy się zatrzymać na trasie z Can Picafort do Arty i trafiłyśmy do publicznej posiadłości wiejskiej. Son Real to cały kompleks słynący głównie z zabytków archeologicznych z czasów Fenicjan. Wjeżdżamy na teren posiadłości, samochód zostawiamy na parkingu i idziemy na spacer, aż docieramy do morza.




Son Real oferuje kilka tras o różnej długości. Podejrzewam, że każda z nich jest tak samo piękna. My wybieramy taką, by dotrzeć na plaże. O dziwo, całkiem sporo ludzi spotkałyśmy, jak na tak, wydawałoby się, opustoszałe miejsce.



Więcej na temat samej zabudowy i archeologii przeczytacie tutaj: Finca Pública de Son Real.



BETLEM - to niewielka mieścina, w której poza sezonem trudno spotkać żywą duszę. Ale jakże tam wówczas pięknie. We wakacje pewnie zupełnie zmienia swoje oblicze i staje się tętniącą życiem miejscowością letniskową. Już sama zabudowa może nam powiedzieć, jak Betlem wygląda latem.




PORTOCOLOM - jest to przede wszystkim wioska rybacka z własną zatoką. U bram tejże zatoki stoi niewielka, ale jakże malownicza latarnia morska, która niegdyś nawigowała statki handlowe z Francji przypływające do Portocolom po majorkańskie wino. Handel winem zakończył się w XIX wieku wraz z plagą filoksery, szkodnika winorośli.



Oprócz samego wybrzeża i portu, gdzie obejrzymy luksusowe jachty, jak i małe kutry rybackie, warto zajrzeć w głąb miasteczka, gdzie możemy podziwiać przepiękne domy w pastelowych kolorach. Równie kolorowe są garaże dla łodzi.

  


CALA FIGUERA - przygotowując kiedyś krótką prezentację na temat Majorki, natknęłam się na niezbyt pozytywne opinie na temat przylądka Formentor, że niby tam nic ciekawego nie ma i raczej nie warto jechać. Mimo to, pojechałyśmy na koniec Majorki i przy okazji odkryłyśmy bajeczną plażę.



Przy drodze widzimy wjazd na parking, tam zostawiamy samochód i wyruszamy w poszukiwaniu plaży. Zejście do niej jest wąskie i dosyć strome, ale widoki wynagradzają wszystkie trudy.


Plaża troszkę zaniedbana, ale przymykam na to oko, kiedy patrzę na niebiański kolor wody i góry dookoła.


PLATJA FORMENTOR - tego samego dnia, zatrzymałyśmy się również na większej plaży, która była idealnie przygotowana pod turystów. Duży parking, (poza sezonem bezpłatny), czysty piasek i cała ta kawiarniana otoczka. Zupełnie nie podobało mi się to miejsce.




Plaże i nadmorskie miejscowości, które Wam pokazałam to wcale nie te, z katalogów biur podróży. Nie szukałyśmy tego plażowego klimatu Majorki. Po prostu rozkoszowałyśmy się szumem wody i jej lazurowym kolorem. Mimo wszystko uważam, że udało nam się dotrzeć do naprawdę ciekawych miejsc. Gdybym miała wybrać jedno miejsce, które najbardziej mi się podobało, to byłabym w stanie jedynie powiedzieć, że Platja Formentor zupełnie do mnie nie przemówiła, ale pozostałe miejsca miały swój urok. 


Inne piękne plaże zobaczycie pod poniższymi linkami:

Komentarze

  1. Cudowne zdjęcia. Miejsce zachwycające, tam jest wszystko, co lubię. Jest woda, są kochane góry, nawet palmy. Niesamowite miejsce. Choć w ten sposób mogłam tam być, dzięki Twojej fotorelacji. :) Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądając te zdjęcia, przenoszę się tam wspomnieniami. Ale aż trudno mi uwierzyć, że tam naprawdę byłam :D
      Pozdrawiam i życzę udanej majówki ;)

      Usuń
  2. Cóż za piękne widoki! Bardzo ciekawa plaża z tymi rzeźbami :). Niecodzienny widok, zresztą jak wszystkie pozostałe uchwycone przez Ciebie na zdjęciach! Chciałoby się tam być :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne zdjęcia i zachęcające do odwiedzenia wyspy poza sezonem. Te rzeźby na plaży wyglądają jakby grupa osób wychodziła z morskiej kąpieli. A może artysta miał to na myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co autor miał na myśli, to nie wiem, ale udało mi się dojść do informacji, że na wybrzeżu w Can Picafort są 4 grupy takich rzeźb i każda grupa przedstawia coś innego: rządzę, rytuał, skarb i zranienie. Jeśli masz ochotę zapoznać się szerzej ze sztuką Bennàssara, to podrzucam link do oficjalnej strony: bennassar

      Usuń
  4. Trzeba by się w końcu przekonać samemu jak tam jest :)
    Wygląda super :))
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W większość z tych kadrów wskoczyłabym bez zastanowienia i tam już została :). Jestem zwolenniczką kurortów poza sezonem, tłumy turystów często przysłaniają to co dane miejsce ma do zaoferowania i co w nim najfajniejszego. A poza sezonem jest całkiem inaczej...lepiej chyba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy lepiej, to już każdy sam oceni, ale na pewno jest spokojniej :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram