Ryga kulinarno-kulturalna

Trochę mi zajęło zanim wzięłam się za ten post. Kultura jest pojęciem bardzo szerokim, a przecież trudno mówić o wszystkim. Po wielu próbach opisania cech charakterystycznych dla kultury łotewskiej, zdecydowałam się na kondensację i opisanie jedynie tych elementów, z którymi miałam styczność. Przy okazji , albo raczej głównie, przeczytacie o kuchni, ale raczej w tym temacie niczym nie zaskoczę. 



Z racji, że mój pobyt w Rydze przypadł na okres świąteczny, na starówce iście bożonarodzeniowy klimat. Tylko śniegu nie było. Ale nie zabrakło jarmarku pachnącego grzanym winem. I to niejednego. 

Ryska starówka pod względem architektonicznym jest nietypowa. Mamy przepiękne secesyjne budynki, klimatyczne uliczki i kilka placyków, a każdy ze swoimi świątecznymi straganami. Można tam było nabyć jakieś ozdoby, ciepłe szaliki, czapki, czy rękawiczki, albo po prostu najeść się do syta. 




To właśnie tam skosztowałam wyjątkowego, bo unikalnego niczym nasz oscypek, ciastka sklandrausis. Nie jest to nic wymyślnego. Ciasto z mąki zbożowej z nadzieniem ziemniaczano-marchewkowym. Niby wytrawne, ale nieco słodkie. Cóż, wcześniej takiego nie jadłam, więc była to dla mnie zupełna nowość. Ale raczej bez szału. 

Oprócz tradycyjnych przysmaków, na starówce można było zjeść jakieś grillowane mięska, słodkie ciasteczka, czy jabłka w karmelu. I oczywiście w powietrzu unosił się zapach grzanego wina. 




Gdy jednak wolimy spokojnie, albo chociaż pozornie spokojnie, usiąść w ciepłym kąciku restauracyjnym, w Rydze nie będzie z tym dużego problemu. Najpopularniejszą destynacją wszystkich smakoszy jest restauracja LIDO. A właściwie cała sieć restauracji. Serwują one typowo łotewskie potrawy, a przy okazji również inne popularne dania. Restauracje te są urządzone w formie bufetu. Można kłaść ile się zmieści na talerzu i w brzuchu, byle tylko potem się nie zdziwić, gdy dojdziemy do kasy. Ale muszę przyznać, że ceny nie są wcale wysokie. A jedzonko naprawdę smaczne, o czym świadczą długie, czasem aż zakręcone, kolejki. 



Ja skusiłam się na tradycyjnego łososia. Pycha. Ale to dlatego, że łososia uwielbiam w każdej postaci. Wypiłam również jakiś dziwny koktajl. Miał kolor żółty, a smakował truskawkami. Szkoda, że nie pamiętam jego nazwy. Zawsze sobie mówię, żeby zapisywać te nazwy, ale jak przychodzi moment jedzenia... Aż dziwne, że udało mi się zrobić zdjęcie łososia, czy sklandrausisa. O koktajlu jednak zapomniałam. 

Skoro już o jedzeniu mowa, przedstawię jeszcze jedno miejsce, w którym się stołowaliśmy. Naleśnikarnia Bad Boy Pancakes. Niby są wszędzie, ale chyba nie wszędzie podają naleśniki o smaku Oreo albo KinderBueno. Poza tym miła obsługa. A sama knajpka położona jest niedaleko Areny Riga, gdzie odbywała się większość naszych wieczorów skupienia.


Więcej restauracji nie odwiedzaliśmy, bo nawet nie było takiej potrzeby. Na brak jedzenia nie mogłam narzekać. Pod tym względem ESM bardzo dobrze zorganizowane. Dostawaliśmy tyle różności, że część jeszcze do domu przywiozłam, bo sama bym temu nie podołała. 

To teraz wracam do kultury, od której rozpoczęłam ten post. Jednego dnia wybraliśmy się na występy łotewskich zespołów ludowych. Posłuchaliśmy tradycyjnej muzyki łotewskiej, w tym brzmień kokli (starożytny instrument muzyczny) oraz obejrzeliśmy występy taneczne. Jeśli jakoś to ogarnę, to wstawię krótki filmik, raczej nie grzeszący jakością. 


W ramach spotkania z kulturą łotewską, była również możliwość wizyty w Muzeum Narodowym Sztuki Łotewskiej. Niestety nie tak łatwo zdobyć bilety, więc tym razem musiałam się obejść smakiem. Zamiast tego obejrzeliśmy niewielką wystawę obrazów w sklepie z pamiątkami Elkor Gift Shop, zaraz obok placu z Pomnikiem Wolności. Wizytę w tym sklepie bez dwóch zdań można potraktować jako wizytę w galerii sztuki pamiątkarskiej :) Jest co oglądać. Oczywiście oprócz samego kupowania, można też nabyć któryś z przedmiotów.





To już ostatni post z Rygi. Aż nie mogę uwierzyć, że minęły prawie dwa miesiące od mojej podróży. Jak ten czas szybko leci. A teraz zapowiada się, że będę miała mnóstwo pracy w związku ze studiami, więc prawdopodobnie nawet się nie obejrzę i kolejne wakacje...

Komentarze

  1. Smakowity,barwny i ciekawy wpis. Przyjemnie się czytało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mniam, mniam...jak patrzę na tego naleśnika to ślinka cieknie na coś słodkiego :) Lecę do kuchni ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe to ciastko, chetnie bym sprobowala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez szału, ale zawsze warto poznawać nowe smaki.

      Usuń
  4. Byłam tam sobie kiedyś latem.
    Teraz wróciłam z Trójmiasta i staram się
    wrócić do szarej codzienności.
    Powodzenia na sesji. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie w Trójmieście mam szarą codzienność :) Na szczęście niedługo zawita wiosna i pojawi się trochę koloru w życiu.
      Już po sesji. Było ciężko, ale jakoś się obyło bez poprawek.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Julio, co za fantastyczny post.
    Uwielbiam takie wielozmysłowe poznawanie świata.
    Bardzo żałuję, że nie dotarłam jeszcze do tego ciekawego kraju.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłaś w tak wielu miejscach, a jeszcze nie dotarłaś na Łotwę? Koniecznie musisz nadrobić zaległości :)

      Usuń
  6. Nie dotarłam na Łotwę. Jakoś nie ciągnie mnie na Północ.
    Mam wrażenie, że jest tam strasznie zimno. Wiem, że się mylę ale...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow! At last I got a webpage from where I can genuinely take helpful facts
    concerning my study and knowledge.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram