Brneńskie świątynie

Niektórzy już pewnie zaczęli świętować. Inni dopiero jutro będą mogli zapomnieć o obowiązkach zawodowych i spędzić trochę więcej czasu w rodzinnym gronie. Choć Boże Narodzenie jest świętem chrześcijańskim, nawet dla osób niezbyt religijnych jest to czas wyjątkowy. Wyjątkowy przede wszystkim dlatego, że w polskiej kulturze jest to czas rodzinny. Symbol pokoju i rodziny, a więc bez względu na to, czy ktoś jest wierzący, czy nie, wszyscy w jakiś sposób świętujemy. 

W Elche pod palmami

Kto choć raz w życiu był w ciepłych krajach, na pewno ma jakieś zdjęcie z palmą. Kiedyś to było coś, jak wujek wrócił z Tunezji i pokazywał zdjęcia i wszyscy zachwycali się pięknym kolorem wody i palmami i pytali: a te palmy to wszędzie tam tak rosną? Dzisiaj coraz częściej spędzamy wakacje gdzieś na południu, gdzie palmy to standard. Ale nadal pozowanie do zdjęcia z palmą, to obowiązkowy punkt wyjazdu. Ja się pytam dlaczego? Co w tych palmach takiego niezwykłego?

Villajoyosa ~ spacer tęczowym bulwarem

Przewodnik ze mnie taki, że zamiast do fabryki czekolady, dotarłyśmy do muzeum archeologicznego. Ale wiecie co? To było jedno z ciekawszych muzeów w jakich byłam. Zachęcam do zapoznania się z moją krótką historią na miarę turystyki odkrywkowej

Hiszpańskie powroty ~ Alicante

Odkąd wróciłam do Polski na stałe, minęło zaledwie 2,5 miesiąca (a mnie się wydaje, że cała wieczność), i w tym czasie zdążyłam się stęsknić za wakacjami i słońcem, wrócić do Hiszpanii i ponownie się stęsknić. A tęsknota wzmaga się tym bardziej, gdy za oknem mróz i wiatr. Najchętniej bym nie wychodziła z domu. Niestety uniwersytet nie rozumie problemu fatalnej pogody. Opatulam się więc tak, że tylko oczy widać i na pocieszenie oglądam zdjęcia z listopadowej Hiszpanii.


Co ma wspólnego samuraj z Czechami?

Dlaczego tak trudno piesze się o miejscu, w którym mieszkamy? Spędziłam w Brnie prawie pół roku, a do tej pory nie pojawił się żaden post pokazujący samo miasto. I szczerze mówiąc wcale się nie dziwię - nie mam praktycznie żadnych zdjęć. Tak więc dzisiaj będzie pewnie bardziej opisowo. Niemniej jednak mam nadzieję, że zachęcę Was do wyjazdu do Brna. Jak Czechy, to większość jedzie do Pragi, a Brno wcale nie jest gorsze.


Krótka historia Solidarności ~ wizyta w ECS

Czas leci bardzo szybko, a ja wciąż gdzieś w tyle za nim gonię i jak na razie nie zanosi się na to, bym miała go dorwać. Nie wiem, czy to ze mną coś nie tak, czy to ten czas jakiś taki pośpieszny się zrobił. Nie ważne. W każdym razie to właśnie czas jest powodem ciszy na blogu oraz zaległości na Waszych blogach. Nie mam pojęcia, kiedy wreszcie uda mi się to wszystko nadrobić. Mam nadzieję, że jeszcze w tym życiu :)

Alcudia ~ od kultury starożytnej po współczesną

Jesień już w pełni, więc żeby nie było tak całkiem smutno i ponuro, dzisiaj zabieram Was znowu na Majorkę. Do miejsca, o którym też już nieco pisałam na blogu. Nie będę się więc zbytnio rozpisywać, a pokażę więcej zdjęć.

Oby ta historia już nigdy się nie powtórzyła

Wieje, gwiżdże, pada, a w nocy nawet grzmi. Wkurzam się, że muszę w takiej pogodzie w ogóle wychodzić z domu. Przejście z samochodu do pociągu jest wyzwaniem jak wiatr wieje w twarz, krople deszczu osadzają się na okularach, a po wejściu do ciepłego pociągu, zachodzą parą i muszę je zdjąć, żeby znaleźć jakieś wolne miejsce, którego oczywiście nie ma. Cud, że tym razem udało mi się dostać dobre miejsce stojące. Niestety każdego dnia przytrafia się coś, co skłania nas do narzekania. Ja staram się tego unikać, ale już chyba taka ludzka natura. Nigdy nie będzie dobrze, zawsze jest jakieś "ale". Tylko, że tak naprawdę zawsze mogło być gorzej. Cofnijmy się niecałe 100 lat wstecz i pomyślmy o tych wszystkich ludziach, którzy cierpieli trudy wojny? Czy faktycznie takie złe to nasze życie teraz? Inne czasy, inne problemy, ale mimo wszystko mamy teraz lżej. Niestety dostrzegamy to dopiero, gdy na własne oczy zobaczymy ówczesne cierpienie. 

Dom na Majorce - Port d'Alcúdia


Życie zaskakuje na każdym kroku. Jeszcze jakiś czas temu nawet nie marzyłam o tym, żeby pojechać na Majorkę, a teraz... mogę powiedzieć, że stała się moim drugim domem. A kiedy byłam tam po raz pierwszy w lutym, jedną z pierwszych miejscowości, którą odwiedziłam był Port d'Alcúcia. Nie uwierzyłabym, gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że właśnie tam kiedyś zamieszkam. Nadal trudno mi uwierzyć, że to wszystko tak się potoczyło. 

Majorka od kuchni ~ czyli co i gdzie zjeść

Jedzenie jest czymś bez czego nie możemy się obejść. Nawet w trakcie podróży. A podróż to dobra okazja do spróbowania nowych smaków. W końcu jedzenie to też część kultury. Jako, że wakacje spędziłam w towarzystwie rodziny z Majorki, miałam do lokalnego jedzenia bardzo dobry dostęp. I dzisiaj zamierzam Wam przedstawić tę hiszpańską wyspę od kuchni. Powiem trochę o tradycyjnych potrawach i smakołykach, których powinniście skosztować będąc na Majorce.

Rajskie plaże na Majorce część 2

Spędzając całe wakacje na Majorce, nie można nie iść na plażę przynajmniej raz. A ze względu na to, że plażę miałam pod samym nosem i to w dodatku bardzo ładną, wieczorne spacerki brzegiem morza stały się swego rodzaju rutyną. I choć osobiście za leniuchowaniem i smażeniem się na plaży nie przepadam, muszę przyznać, że jednak na Majorce z przyjemnością moczyłam nóżki w rześkiej wodzie. Czasami kładłam się na piasku, a czasami siadałam na jakimś kamieniu. Zdarzało się i muszelki łowić :) Dzięki temu udało mi się stworzyć kolejne zestawienie plaż największej wyspy Balearów.

Urocze pueblos ~ Pina

Rok temu przeprowadzałam się do Brna, żeby dowiedzieć się, czym jest Erasmus (Ahoj czeska przygodo!). Wtedy nie miałam pojęcia, jak będzie wyglądać moje życie po tej półrocznej przygodzie, a tym bardziej nie wiedziałam, że rok później będę na innym końcu Europy i ponownie będę myśleć o przeprowadzce. Tym razem jest to jednak przeprowadzka kończąca inną przygodę - przygodę au pair. I całe szczęście, że mam inny temat do opracowania w tym poście, bo inaczej nie wiedziałabym, co Wam powiedzieć, bo życie to nie film i każdy end jest smutny.

Na szlaku oślego gówna

Majorka kojarzy nam się głównie z plażami. Ja natomiast ciągle powtarzam (i nie przestanę powtarzać), że wyspa ta ma do zaoferowania znacznie więcej niż piasek i słoną wodę. Między innymi jest to świetne miejsce dla kolarzy. Rowerzystów spotkamy tutaj na każdym kroku, jednak najwięcej jest ich w okolicach gór, o których dzisiaj troszkę więcej napiszę, bo zdecydowanie na to zasługują.

Rowerem po Kaszubach ~ niedokończone dzieło życia


Kto nigdy nie wyobrażał sobie życia na zamku? Piękna architektura, ogromna sala balowa, elegancka garderoba, wystawne posiłki... A kto próbował kiedyś urzeczywistnić to wyobrażenie? Noc spędzona w hotelu w zamku jest jakimś pomysłem, ale czy nie lepiej byłoby mieć swój własny zamek? Gdański artysta Piotr Kazimierczak stwierdził, że zrobi coś, o czym inni tylko marzą i rozpoczął budowę swojego własnego zamku. W niewielkiej wiosce na Kaszubach - Łapalicach. 

Smocze Jaskinie czyli koniecznie musisz to zobaczyć

Każdy kraj ma kilka o nawet kilkanaście miejsc, które po prostu trzeba zobaczyć. Wieża Eiffela, Big Ben, Machu Picchu i tak dalej. Majorka, choć niewielka, ma więcej niż jedno takie miejsce. Sóller, Valldemossa, Palma, które udało mi się zobaczyć w lutym, no i wreszcie Covas del Drach, które dołączyły do miejsc odwiedzonych w te wakacje.


Rowerem po Szwecji ~ Rowerowy Potop 2018

O potopie szwedzkim każdy słyszał. Ale czy wiecie czym jest Potop Rowerowy? Setki rowerów z Polski wyjeżdża jednego dnia na szwedzkie drogi. Impreza organizowana już od kilku lat, a wciąż cieszy się ogromną popularnością. Dlaczego? Przekonajcie się czytając ten post, a potem sami zaplanujcie wyjazd na dwóch kółkach do Szwecji.

Moja nowa rzeczywistość czyli skutki Erasmusa

Kto śledzi mojego bloga, wie, że przygoda z Erasmusem wiele zmieniła w moim życiu i teraz już nic nie jest takie samo jak przedtem, a już na pewno nie ja. Nie jest to zmiana widoczna gołym okiem, ale przeze mnie bardzo dobrze odczuwalna. Jestem bardziej otwarta na świat i ludzi i, co najważniejsze, nie boję się nowego i korzystam z życia na tyle na ile mogę, bez ograniczeń. Poza tym, nie potrafię usiedzieć w miejscu. Z jednej strony to fatalna cecha, bo gdy jestem w domu, aż mnie nosi i nie potrafię się skupić na nauce, chciałabym być ciągle gdzieś, a przecież nie zawsze można. Z drugiej strony jest to genialny bodziec do poszerzania własnych horyzontów i mapy odwiedzonych miejsc. Ale do czego zmierzam?

Rowerem po Kaszubach - Góra Sobótka


Najkrótsza noc w roku to dobra okazja do świętowania. Na Kaszubach palimy ogniska, pleciemy wianki i szukamy kwiatu paproci. O ogniskach, które nazywamy sobótkami, pisałam tutaj. Dzisiaj natomiast będzie krótka notka o wzgórzu na Kaszubach, które również nazywa się sobótką. Post miał się pojawić w sobótkową noc, ale byłam trochę zajęta pakowaniem, więc jest dopiero dzisiaj.

Cały świat w jednym miejscu

Wszystkim już w głowach lato, słońce i wakacje. Ale przypominam, że mamy jeszcze wiosnę i to w dodatku bardzo piękną. Sami spójrzcie na te kolorowe zdjęcia z ogrodu botanicznego w Gołubiu.


Cap de Formentor czyli tam gdzie wszystko się kończy i zaczyna


Wszystko ma swój koniec, tak mawiają. Ale koniec to też czegoś początek. I tak, ostatniego dnia naszego pobytu na Majorce, pojechałyśmy na koniec wyspy lub na jej początek, jak kto woli. Mowa o Przylądku Formentor, najbardziej wysuniętym na północ punkcie wyspy.

Urocze pueblos

Sądziłam, że tegoroczna wiosna nie będzie obfitować w zbyt wiele wyjazdów. Majorka miała być właściwie ostatnią wycieczką przed wakacjami. Jakże się myliłam. W ostatnim czasie odwiedziłam całkiem sporo miejsc, o których oczywiście, prędzej czy później, będzie można przeczytać na blogu. Na razie jednak chciałabym dokończyć Majorkę, tym bardziej, że już niedługo czeka mnie kolejne spotkanie z tą wyspą, ale ciii... :)


Na Majorce też czasami pada deszcz


Ostatnio było słonecznie, cieplutko i wakacyjnie, a że życie nie może być ciągle kolorowe, dzisiaj zaprezentuję Wam smutną, zimną i deszczową stolicę Majorki.

Rajskie plaże na Majorce

Każda wyspa kojarzy nam się z plażami. A Majorka prawdopodobnie podwójnie, bo gdy mówimy Majorka, myślimy plaże. Ja starałam się zobaczyć przede wszystkim to drugie oblicze tej hiszpańskiej wyspy, które naprawdę istnieje i ma się dobrze, ale chyba zachowałabym się naprawdę głupio, gdybym nie zobaczyła przynajmniej jednej z tych osławionych majorkańskich plaż. Więc kiedy w niedzielę wyświeciło słońce, zmieniłyśmy nieco plany i zamiast zwiedzania stolicy, pojechałyśmy na wybrzeże, zobaczyć morze.

Soczyste pomarańcze


Pochodzą z Chin, choć dla nas znane głównie ze śródziemnomorskich śniadań. Są źródłem witaminy C i witamin z grupy B. Mają działanie antydepresyjne oraz przeciwnowotworowe. A mowa, jak się możecie domyślić, o soczystych pomarańczach, z których słynie Sóller.

Miasto, które samo w sobie jest sztuką

Na Majorce jest kilka miejsc, o których piszą wszystkie przewodniki, które jako pierwsze wyskakują w wyszukiwarce Google, to zdjęcia z tych miejsc pojawiają się najczęściej czy to Internecie, czy w gazetach, przewodnikach. Wszyscy twierdzą, że trzeba koniecznie tam pojechać. Często mam obawy przed takimi miejscami, czy aby nie są przereklamowane i raczej omijam je szerokim łukiem. Ale tym razem mowa była o malowniczych górskich miejscowościach. No jakżebym mogła sobie odmówić taką wycieczkę?


Preludium Deszczowe w górach pod palmami


Jestem (...) między palmami, cedrami, kaktusami, oliwkami, pomarańczami, cytrynami, aloesami, figami, granatami itd. (...) Niebo jak turkus, morze jak lazur, góry jak szmaragd, powietrze jak w niebie. W dzień słońce, wszyscy letnio chodzą, i gorąco; w nocy gitary i śpiewy po całych godzinach. Balkony ogromne z winogronami nad głową; mauretańskie mury. Wszystko ku Afryce, tak jak i miasto, patrzy. Słowem, przecudne życie. (...) Mieszkać będę zapewne w przecudownym klasztorze, najpiękniejszej pozycji na świecie: morze, góry, palmy, cmentarz, kościół krzyżacki, ruiny moskietów, stare drzewa tysiącletnie oliwne. A, Moje Życie, żyję trochę więcej... Jestem blisko tego, co najpiękniejsze.

W dolinie, którą upodobała sobie La Moreneta


Pewnego dnia mały pastuszek o imieniu Lluc jak zwykle wyszedł ze swoimi owieczkami na pastwisko. W południe, kiedy żar niemiłosiernie lał się z nieba, postanowił ochłodzić się w strumieniu. Wtedy nad brzegiem ujrzał czarną figurkę. Przedstawiała Najświętszą Panienkę. Wieczorem, gdy wracał do domu, zabrał ze sobą figurkę i zaniósł ją do pobliskiego kościoła w Escora. Jednak następnego dnia, figurka znów była nad brzegiem strumienia. Mieszkańcy więc uznali, że jest to znak, aby w tym miejscu wybudować kapliczkę.

Pollença ~ 365 schodów do nieba

Nasz pierwszy dzień na Majorce zapowiadał, że pogoda będzie dopisywać. Niestety, kiedy otworzyłam oczy następnego dnia, okazało się, że niebo jest dosyć zachmurzone, a w nocy padało. Cóż, zderzenie z rzeczywistością. I było tak prawie codziennie. Ale miałyśmy duże szczęście, bo zawsze (oprócz jednego dnia), gdy wychodziłyśmy z mieszkania, przestawało padać i mogłyśmy spokojnie zwiedzać.


Moje pierwsze hiszpańskie wakacje

Powrót z Erasmusa nie należał do łatwych. Nagle (tak, mnie się wydawało, że to wszystko stało się nagle, czas tak niepostrzeżenie szybko upłynął) musiałam upchnąć do walizki całe swoje życie, piękne wspomnienia i wszystkie te doświadczenia, które mnie ukształtowały. Tamten dzień zaliczam do jednego z tych smutniejszych. Jedynym pocieszeniem była myśl o zbliżającym się wyjeździe. Dzieliło mnie od niego zaledwie kilka dni, więc musiałam się skupić na pakowaniu i innych kwestiach organizacyjnych. Dzięki temu nie myślałam aż tak dużo o zakończonej przygodzie z Erasmusem. Wyjazd na Majorkę okazał się lekarstwem na wszystkie smutki.

Pożegnanie z Budapesztem

Jakoś nie mogłam się zabrać za napisanie tego postu. Piszę, za chwilę wszystko kasuję i zaczynam od nowa. Ale ostatnio wszystko idzie mi jakoś opornie. Za co się nie zabiorę, to jestem zmuszona przebijać się przez kilkumetrowe zaspy przeszkód. Cóż, powoli zaczynam się do tego przyzwyczajać...

Czy Budapeszt zimową porą to na pewno dobry pomysł?

Kilka dni temu wróciłam na stałe do Polski i niestety bardzo ciężko mi się teraz ogarnąć ze wszystkim. Tym bardziej, że od razu musiałam wskoczyć na głęboką wodę. Dwa licencjaty do napisania, a postęp w tej kwestii wciąż równa się zeru, także czeka mnie naprawdę sporo pracy. Niemniej jednak nie zamierzam rezygnować z bloga. Bo nawet jeśli nie będę teraz miała czasu na wyjazdy, materiału na nowe posty mam całe mnóstwo i właściwie nie wiem od czego zacząć. Chciałabym już pisać o wyspie, na której spędziłam cudowny tydzień, ale wciąż pozostaje mi mnóstwo zdjęć do opublikowania z wojaży po Czechach i okolicach. Myślę więc, że jednak będę trzymać się chronologii i dokończę temat Budapesztu. A w międzyczasie i tak będę sobie spisywać najświeższe wspomnienia. Także dzisiaj zapraszam ponownie nad Dunaj.

Dlaczego zamiast do Wenecji pojechałam do Budapesztu?

Miałam nadzieję w miarę na bieżąco pisać o swoich wycieczkach, niestety się nie udało i mam naprawdę sporo zaległości, a materiału dosyć tyle, więc jeśli czas pozwoli, będę pisać i kolejno publikować wpisy wciąż związane z erasmusowymi wojażami. Może to i lepiej, że tak się stało. Dzięki temu nadal będę mogła żywo wspominać ten niesamowity czas.

Na pierwszy ogień, po powrocie do Polski, idzie grudniowy Budapeszt.


Już nic nie będzie takie samo

Na blogu królują głównie wpisy podróżnicze, które są moją subiektywną opinią dotyczącą miejsc, które udało mi się odwiedzić. Mam nadzieję, że w jakiś sposób udało mi się nimi Was zachęcić do podróżowania i odkrywania tych miejsc samemu. Bo każdy widzi świat inaczej :) 

Ale dzisiejszy post będzie bardziej osobisty, aczkolwiek nadal trochę w temacie podróży, bo o ich skutkach, przede wszystkim tych związanych z Erasmusem. Bo to na tym doświadczeniu chciałabym się dzisiaj skupić najbardziej.

Uniwersytet Masaryka, Brno, Czechy

Znojmo ~ czeskie miasto z francuskimi akcentami

Kiedy pojawiła się okazja zobaczenia nowego dla mnie morawskiego miasta, nie zastanawiałam się długo. Z okazji trzeba korzystać, żeby potem nie żałować. A ja na pewno nie żałowałam tej wycieczki, mimo tego, że potwornie wtedy zmarzłam, a nogi pod koniec dnia odmawiały mi posłuszeństwa. Ja po prostu uwielbiam takie wypady, kiedy mogę odkrywać coś nowego. A co takiego odkryłam? Kolejne piękne miasto na mapie Czech - Znojmo.


Erasmus krok po kroku

Zanim wyjechałam na Erasmusa, przeszłam przez małe papierologiczne piekło. Na początku była euforia. Ale fajnie, będę studiować za granicą! Jednak gdy zobaczyłam ile rożnych dokumentów należy stworzyć, zaczęło mi się odechciewać. Już sama rekrutacja wymagała nie lada koncentracji i dobrej organizacji własnej. Próbowałam ratować się wskazówkami innych erasmusowiczów, ale w sieci nie znalazłam tego, czego szukałam. I w pewnym momencie zrodził się pomysł, aby spisać wszystkie perypetie biurokratyczne i zostawić dla przyszłych erasmusowiczów tutaj na blogu. A nuż się komuś przyda. Nie jest to uniwersalna wersja krok po kroku, ale pisana z mojej własnej perspektywy i własnego doświadczenia. Nie znaczy to jednak, że bardzo będzie się różnic od Waszej drogi. Także zachęcam do zapoznania się. Przynajmniej będziecie mieli ogólny pogląd na całą sytuację i będziecie wiedzieć, czego można się spodziewać.

Post dedykowany przede wszystkim osobom, które planują wyjechać na Erasmusa. Zapraszam.


Dolina Chrztu i Jaskinia Piekarza

Od kilku dni jestem z powrotem w Czechach, więc czas na kolejne morawskie wpisy. Po raz kolejny zaproszę was na spacer, albo raczej wędrówkę po czeskich lasach. Tym razem celem był klasztor i kaplica czaszek w Křtinach.

Podsumowanie roku 2017

Kolejny rok za nami. Jesteśmy rok starsi, ale też bogatsi o nowe wspomnienia i doświadczenia. Życzę Wam by i 2018 przyniósł wiele radości, żeby obfitował w dalekie i bliskie podróże, żeby był taki jak sobie wymarzycie. Ale pamiętajcie, że marzeniom też trzeba czasem pomóc ;) A teraz zapraszam na krótkie podsumowanie starego roku.

instagram