Miasto, które samo w sobie jest sztuką
Na Majorce jest kilka miejsc, o których piszą wszystkie przewodniki, które jako pierwsze wyskakują w wyszukiwarce Google, to zdjęcia z tych miejsc pojawiają się najczęściej czy to Internecie, czy w gazetach, przewodnikach. Wszyscy twierdzą, że trzeba koniecznie tam pojechać. Często mam obawy przed takimi miejscami, czy aby nie są przereklamowane i raczej omijam je szerokim łukiem. Ale tym razem mowa była o malowniczych górskich miejscowościach. No jakżebym mogła sobie odmówić taką wycieczkę?
Valldemossa, Deià i Soller to chyba najbardziej znane miasteczka w górach Serra de Tramuntana. Leżą niedaleko siebie, więc jeśli wybierasz się do jednego z nich, to warto zahaczyć o pozostałe dwa. Nie ma mowy o tym, żeby ktoś się nimi zawiódł. Powtórzę więc to, co mówi wielu - będąc na Majorce, trzeba tam pojechać.
Valldemossę pokazywałam ostatnio, dzisiaj natomiast czas na Deię. Po raz pierwszy zetknęłam się z nią na blogu Moniki. Zakochałam się w tym miasteczku od pierwszego wejrzenia, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek zobaczę je na własne oczy. Ale skoro już się nadarzyła okazja, nie mogłam jej przepuścić.
Z Valldemossy do Deii jedzie się krętą górską drogą. Raczej marne szanse na to, żeby zawrócić lub żeby wyprzedzić kogokolwiek. Na szczęście ruch był znikomy i spokojnie mogłyśmy się toczyć naszą białą Pandą podziwiając krajobrazy. Kiedy dojechałyśmy do miasteczka, zaraz z niego wyjechałyśmy nie znalazłszy miejsca parkingowego przy głównej drodze. Ale korzystając z pustej drogi, zawróciłyśmy i przy drugim podejściu już było jedno wolne miejsce. A wtedy pojawił się kolejny problem. Parkomat przyjmuje tylko monety, a my nie mamy wystarczającej ilości. Na szczęście po drugiej stronie ulicy był sklepik, poszłam więc rozmienić banknot. Co się okazało, sprzedawczyni nie mogła mi inaczej pomóc, niż rozmienić te 5 euro na dziesięciocentówki. Cóż, lepsze to niż nic. Miła pani policzyła do 50, zaczęła po hiszpańsku, ale w połowie się poddała i dokończyła po katalońsku. Wracam z tą garścią monet do parkomatu i wrzucamy po jednej monecie, aż jesteśmy w stanie wydrukować bilecik.
Powoli zagłębiamy się w uliczki miasteczka. Nie spotykamy żywej duszy poza kotami i Niemką, która zabłądziła w poszukiwaniu hotelu. Dopiero gdy dochodzimy do kościółka, napotykamy na kilku turystów. Kościół oczywiście zamknięty, ale na cmentarz można wejść. Widoki stamtąd cudowne. Góry i morze. A na niższym piętrze (cmentarz był usytuowany na wzniesieniu, zresztą jak całe miasteczko) pasły się osiołki.
Deià słynie z artystycznego klimatu tworzonego przez wielu zagranicznych artystów, którzy upodobali sobie to miasteczko. Mają tutaj swoje letnie rezydencje i mnóstwo inspiracji. Wcale mnie nie dziwi, że wybrali właśnie to miejsce. Tutaj obrazy same się malują, a historie same się piszą.
Powoli zagłębiamy się w uliczki miasteczka. Nie spotykamy żywej duszy poza kotami i Niemką, która zabłądziła w poszukiwaniu hotelu. Dopiero gdy dochodzimy do kościółka, napotykamy na kilku turystów. Kościół oczywiście zamknięty, ale na cmentarz można wejść. Widoki stamtąd cudowne. Góry i morze. A na niższym piętrze (cmentarz był usytuowany na wzniesieniu, zresztą jak całe miasteczko) pasły się osiołki.
Deià słynie z artystycznego klimatu tworzonego przez wielu zagranicznych artystów, którzy upodobali sobie to miasteczko. Mają tutaj swoje letnie rezydencje i mnóstwo inspiracji. Wcale mnie nie dziwi, że wybrali właśnie to miejsce. Tutaj obrazy same się malują, a historie same się piszą.
O 'moja' Deia:) Uwielbiam. Zeszlas lub zjechalas moze do Playa Deia?
OdpowiedzUsuńNiestety było już trochę późno, a chciałyśmy się jeszcze powłóczyć po Soller. Może następnym razem ;)
UsuńGdybym nie wiedziała, pomyliłabym z Italią :-) Mam nadzieję, że w przyszłości również kupię sobie letnią rezydencję w podobnym miejscu.
OdpowiedzUsuńOj, byłoby wspaniale mieć jakąś letnią rezydencję :)
UsuńMejsce warte życia tam, choć ja chyba wolę nasze polskie błota, ale tam chciał bym pojechać i pobyć, powędrować tamtejszymi górami.
OdpowiedzUsuńWszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :D
UsuńJulia 5 euro na 10 centówki to 50 :D i czemu nigdzie na Twoim blogu nie znalazłam mojego zdjęcia z kozą :( foch!!!
OdpowiedzUsuńRozpędziłam się z tymi zerami :D
UsuńNie znalazłaś, bo nie mam w zwyczaju publikować zdjęć przedstawiających ludzi. Poza tym, jeszcze nie pisałam o tamtym miejscu.
Jest Twoje zdjęcie na moście...
Usuńfoch!!! wiecej z Tobą nie jade, zresztą i tak mnie nie będziesz chciała wziąć pewnie :P
Ja ostatnio postanowiłem odpocząć odpocząć od podróży zagranicznych i miast dlatego wybrałem się na agroturystykę w Bory Tucholskie niesamowite miejsce takiej ciszy i spokoju już dawno nie doświadczyłem idealne miejsce żeby naładować życiowe baterie. Wszystkich nas ciągnie do zwiedzania świata a omijamy miejsca, które mamy pod nosem.
OdpowiedzUsuńPo Polsce też już trochę jeździłam i wiem, że mamy się czym chwalić, bo nasz kraj jest przepiękny. A zagraniczne podróże, to również okazja do promocji Polski :)
UsuńUrokliwe miejsce i wygląda na bardzo spokojne. Na Majorce nie byłam ale głównie co słyszę o wyspie to że gwar i dużo ludzi. Przypuszczam, że tak piszą ci co spędzają czas tylko na wybrzeżu.
OdpowiedzUsuńJa też tak słyszałam, ale gwar to głównie w sezonie. Ale zimą, jesienią, czy nawet wiosną jest luźniej. Warto polecieć, zobaczyć, bo jest co podziwiać.
UsuńDeià nas zachwyciła. Niestety, nie mieliśmy słońca chociaż był już kwiecień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
My też nie widziałyśmy zbyt dużo słońca i jeszcze dosyć chłodno było, ale nic dziwnego, to był luty.
Usuń