Hiszpania dzień 31: pożegnanie z Barceloną

Miesiąc w podróży właśnie dobiega końca. Był to czas wielu niezapomnianych przygód. Odwiedziłam mnóstwo niesamowitych miejsc. Powróciłam również do tych już znanych i odkryłam je na nowo. Zawarłam nowe znajomości. Odpoczęłam. I jednocześnie też się zmęczyłam, bo jednak był to bardzo intensywny miesiąc; nigdzie nie zatrzymałyśmy się na dłużej niż 3 noce. Uwielbiam te emocje wywołane życiem w drodze. Ale doceniam również  spokój, stabilność i wygodę po powrocie do domu.

Hiszpania dzień 30: Barcelona poza turystycznym szlakiem

Skoro widziałyśmy już najważniejsze miejsca w centrum Barcelony, teraz czas na obrzeża, skąd możemy podziwiać panoramę całego miasta. W planie były dwie góry: Montjuic oraz Tibidabo. Do tej pierwszej miałam już podejście w 2019 roku. Na drugą nie było wtedy czasu i to właśnie od niej teraz zaczynamy.

Hiszpania dzień 29: Barcelona szlakiem Gaudiego

Końcówka naszej podróży i wreszcie zaczęłam się porządnie wysypiać i aż emanowałam niekończącymi się zasobami energii na zwiedzanie. I pomimo tego, że to nie było moje pierwsze spotkanie z Barceloną i wiele słynnych miejsc już widziałam, z dużym entuzjazmem podeszłam do powtórnego odkrywania tego miasta. Tego dnia skupiłyśmy się na centrum i najważniejszych, czyli tych najpopularniejszych miejscach, głównie związanych z artystyczną działalnością Gaudiego.

Hiszpania dzień 28: Barcelona ~ ostatni przystanek

Nareszcie budzę się wyspana i pełna energii. I gdyby nie fakt, że już miałyśmy zarezerwowany przejazd bla bla carem do Barcelony, być może wykorzystałybyśmy poranek na dokładniejsze poznanie Saragossy. Ale prawdopodobnie właśnie tak miało być, że tylko zahaczyłyśmy o to miasto w drodze do stolicy Gaudiego.

Hiszpania dzień 27: Zaragoza

Do Saragossy (czy też z hiszpańskiego Zaragozy) dojeżdżamy jeszcze przed 5:00 rano, nieco wcześniej niż wskazywał na to rozkład jazdy autobusów. Tym razem brak jakichkolwiek opóźnień na trasie był nam trochę nie w smak. Dworzec zamknięty na cztery spusty. Większość barów też będzie się otwierać nieco później. Tyłki ratuje nam niewielka poczekalnia. Niestety pomimo tego, że sala była zadaszona i miała cztery ściany, na przeszywający chłód nie dało się nic poradzić. Przeczekujemy tam do otwarcia dworca. Te kilkadziesiąt minut dłużyło się w nieskończoność. Nieprzespana noc, ja zakatarzona, chłód, zimne metalowe krzesełka... Nocne transfery wcale nie są takie fajne...

Spacer po magicznym lesie Miramar

1 marca świętowaliśmy na Majorce Dzień Balearów. Z tej okazji postanowiłam Wam przypomnieć o pięknie Majorki i jej różnorodności. Zabieram Was więc na krótką wycieczkę po Tramuntanie.

Hiszpania dzień 26: Segovia

Nauczone doświadczeniem bilety na pociąg do Segovii kupujemy dzień wcześniej, aby w dniu podróży nie było niespodzianek. Tym samym miałyśmy dodatkową motywację, by wcześniej wstać i wycisnąć z dnia wszystko co się da. Nasz pociąg odjeżdża ze znacznie większej stacji niż ten do Avili, więc tym bardziej potrzebowałyśmy niewielki zapas czasu, żeby się nie pogubić. Informacje były kiepskie, trudno nam się było zorientować skąd odjedzie nas pociąg. Na tablicach wszystko i nic. Postanowiłyśmy więc zapytać panią w okienku sprzedającą bilety, ta nam niestety poleciła spojrzeć na tablice, przed którymi stałyśmy już dobre kilkanaście minut i nic sensownego nie wyczytałyśmy. Wreszcie pytamy pana ochroniarza, bo wyglądał na bardziej zorientowanego niż sprzedawcy biletów, i okazało się, że informacja o peronie pojawi się na tablicy, ale dopiero na dwie minuty przed odjazdem. Koniec końców, na niewiele się zdało nasze wcześniejsze przybycie na dworzec. Ale żeby podawać numer peronu tak późno? Ja rozumiem, że nie wiadomo, gdzie pociąg będzie mógł się zatrzymać, a już w ogóle jeżeli jest to tak ogromny dworzec, ale dla podróżnych, szczególnie tych niewprawionych, jest to sytuacja dość stresująca. Na szczęście rzeczywiście na te dwie minuty przed odjazdem na tablicy pojawia się numer peronu i nagle wszyscy zaczynają biec w tę samą stronę, do pociągu. Kosmos. Ale się udało.

Visca Sant Antoni

Dlaczego na Majorkę warto przyjechać w styczniu? Ano dlatego, że to właśnie w połowie tego miesiąca dzieją się najfajniejsze rzeczy na wyspie. Mam tutaj na myśli najbardziej imponującą fiestę, w jakiej miałam okazję brać udział, czyli Sant Antoni.

Podsumowanie roku 2023

Jak co roku zabieram się do podsumowań ostatnich dwunastu miesięcy na tym blogu. Na pewno już wiecie, że nie jestem wielką entuzjastką podsumowań i postanowień noworocznych, bo uważam, że koniec roku jest tylko na papierze i nie jest to żaden przełomowy skok w nowe, ale już się tutaj na blogu utarło, że pierwszy post w styczniu, to właśnie taka podróż po wspomnieniach. Tym razem nie będzie inaczej, aczkolwiek podchodzę do tego trochę mniej entuzjastycznie. Mam jednak nadzieję, że gdy postawię ostatnią kropkę w tym tekście, uśmiech wróci mi na twarz, bo okaże się, że ten rok wcale nie był taki kiepski, jak mi się teraz wydaje. A więc, przekonajmy się.

instagram