Sandomierz ~ miasto pełne legend
Jako, że dzisiaj jest dzień niepodległości i tak jakby urodziny Polski, postanowiłam opublikować coś z naszego polskiego podwórka. Padło na zaległy wpis z Sandomierza, który odwiedziłam już kilka dobrych lat temu i nie mam bladego pojęcia, dlaczego wcześniej nie napisałam o tym miejscu. Byłam tam w tym samym roku, kiedy wybrałam się na objazd po krajach nadbałtyckich, a to był bardzo intensywny w przygody czas, więc pewnie gdzieś ten Sandomierz się po prostu zapodział pośród innych wspomnień. Niemniej teraz z przyjemnością wracam do tamtych chwil. A te kolorowe jesienne zdjęcia na pewno rozjaśnią nam wszystkim tę polską szarość za oknem.
Swego czasu o Sandomierzu mówiło się, że jest to najniebezpieczniejsze miasto w Polsce, gdyż właściwie co tydzień dochodziło tam do jakiejś zbrodni, a lokalna policja z pomocą Ojca Mateusza rozwiązywała najtrudniejsze kryminalne zagadki. Myślę, że miasto zyskało sporo sławy za sprawą tego popularnego serialu a wystawa Świat Ojca Mateusza przedstawiająca plan filmowy serialu jest pewnie jednym z najczęściej odwiedzanych obiektów w tym mieście. Jednak również i sama architektura jak i historia same w sobie przyciągają sporo turystów.
Sandomierz od zawsze był ważnym ośrodkiem na mapie państwa polskiego. Za czasów pierwszego króla Bolesława Chrobrego, Sandomierz był uznawany za jedną z trzech siedzib Królestwa Polskiego i przez setki lat wciąż miasto to pojawiało się na kartach historii, aż w okresie rozbiorów straciło na znaczeniu, a na skutek I wojny światowej zostało kompletnie zniszczone. Nie przeszkodziło to jednak, by zaraz po odzyskaniu niepodległości, miasto odbiło się od dna i powolutku wracało do swojej dawnej świetności. Obecnie Sandomierz jest niezwykle urokliwym miasteczkiem z przepiękną, bardzo zadbaną starówką i licznymi magicznymi uliczkami.
Podczas naszej wizyty w Sandomierzu weszliśmy na wieżę Bramy Opatowskiej strzegącej dostęp do najstarszej części miasta. Mogliśmy stamtąd podziwiać nie tylko rynek, ale również całą okolicę. Niestety przejrzystość powietrza była raczej słaba, a płotki zabezpieczające były dość wysokie i tym samym utrudniały podziwianie widoków. Natomiast spacer brukowanymi uliczkami był niezwykle przyjemny i bardzo miło go wspominam, nawet pomimo tego, że byliśmy grupą zorganizowaną i sprint za przewodnikiem trochę mnie zniechęcał. Brakowało mi trochę takiej beztroski, możliwości zagubienia się gdzieś między kamieniczkami i oczywiście nie byłabym sobą, gdybym tego wolniejszego czasu nie przeznaczyła właśnie na włóczenie się poza utartym sandomierskim szlakiem, na tyle na ile było to możliwe. Ale wróćmy jeszcze na chwilę do zwiedzania najważniejszych atrakcji.
Poza wspomnianą wystawą Świat Ojca Mateusza, jednym z najciekawszych miejsc na mapie Sandomierza, jest Podziemna Trasa Turystyczna. W latach świetności Sandomierza, pod rynkiem wydrążono sieć tuneli i piwnic, które służyły wówczas za magazyny kupieckie do przechowywania wina, soli czy śledzi, a w czasach zagrożenia były schronieniem dla mieszkańców miasta. Podziemie było kilkukondygnacyjne i miało ponad 15 metrów głębokości. Gdy Sandomierz stracił na swoim znaczeniu, lochy popadły w zapomnienie. Nieużywane i niekonserwowane stały się przyczyną licznych katastrof budowlanych. Zostały jednak zabezpieczone, co prawda niektóre z korytarzy ze względów bezpieczeństwa trzeba było zasypać, i utworzono tam Podziemną Trasę Turystyczną rozciągającą się na długości prawie 500 metrów i sięgającą 12 metrów w głąb ziemi. Podziemia zwiedzamy z przewodnikiem, który podczas spaceru opowiada nie tylko historię użyteczności tuneli, ale ubarwia również tę historię wieloma ciekawymi legendami.
Jedną z nich jest opowieść o Halinie żyjącej w Sandomierzu w okresie średniowiecza w czasach licznych najazdów tatarskich na ziemie polskie. W dzieciństwie straciła ojca podczas najazdu Tatarów. W późniejszych latach owdowiała na skutek kolejnego tatarskiego ataku. Gdy Tatarzy postanowili zaatakować miasto po raz trzeci za życia Haliny, ta postanowiła się zemścić i tym samym uratować miasto. Udała się do obozu Tatarów i oznajmiła im, że chciałaby się zemścić na mieszkańcach Sandomierza za wyrządzone jej w dzieciństwie krzywdy, dlatego pomoże najeźdźcom dostać się niepostrzeżenie do miasta. Chan wysłał więc niewielki oddział na przedmieścia, aby Halina pokazała im tajne przejście. Następnego dnia wróciła tam cała tatarska armia, a Halina wprowadziła ich w wąskie korytarze rozprzestrzenione pod starówką. Wchodząc do lochów wypuściła białego gołębia, który miał być znakiem dla Sandomierzan, że wszyscy Tatarzy weszli do podziemi i wówczas mieszkańcy zasypali wejście do tuneli tym samym uniemożliwiając Tatarom i Halinie możliwość ucieczki. Gdy Tatarzy zorientowali się, że Halina wpędziła ich w pułapkę, chan przebił ją włócznią ratując tym samym dziewczynę przed powolną śmiercią głodową.
Sandomierz jest pełen legend i miejsc, które pobudzają wyobraźnię. Jednym z nich jest chociażby Ucho Igielne, czyli jedyna zachowana do dzisiaj furta w murach obronnych. Mówi się, że przez furtę komunikowali się ze sobą bracia zakonów dominikańskich, których klasztory były położone po przeciwnych stronach obwarowań sandomierskich, dlatego alternatywną nazwą dla Ucha Igielnego jest Furta Dominikańska. Przy furcie powieszono tabliczkę pamiątkową z cytatem z dzieła Wiesława Myśliwskiego "Ucho Igielne"
Ucho igielne (...) przepuszczało tylko dwie szczupłe osoby lub jedną tęgą. Miało to jednak tę zaletę, że w tak wąskim przejściu nawet całkiem obcy ludzie (...) zagadywali do siebie lub popadali w dłuższe rozmowy, bo kto wie, czy takie wąskie przejścia nie sprzyjają słowom.
Niesamowite ile tam zaułków, a każdy skrywa jakąś własną tajemnicę. Jeden dzień (i to jeszcze niepełny) w Sandomierzu to zdecydowanie za mało, żeby wczuć się w klimat tego miasta. Być może jeszcze kiedyś będzie mi dane tam wrócić i na spokojnie będę mogła dotrzeć wszędzie tam, gdzie tym razem się nie udało. A czy wy byliście już w Sandomierzu?
Teraz to ja powinnam napisać, że nabrałaś takiego tempa, że nie mogę za Tobą nadążyć i w końcu piszesz tak często jak należy 🙂.
OdpowiedzUsuńW Sandomierzu jeszcze nie byłam ale opinię o tym mieście mam jak najbardziej pozytywną i to nie za sprawą księdza Mateusza, bo tego serialu nie oglądałam. Liczne blogowe relacje pozwoliły mi nabrać pewności, że Sandomierz to miasteczko w moim guście a jego zakamarki i zaułki z pewnością mnie zauroczą. Podziemny spacer wydaje mi się mega ciekawy i jako atrakcja turystyczna z pewnością oryginalny i niezapomniany.
Z nadzieją, że niebawem znów pojawi się tutaj coś nowego, pozdrawiam Cię serdecznie i życzę fajnego pobytu w Polsce.
W ciągu tego dodatkowego tygodnia na Majorce coś tam sobie pisałam i jakoś się tak wciągnęłam, że teraz nie mogę przestać. Kolejny post już czeka na publikację ;)
UsuńZapewniam, że Sandomierz Cię nie zawiedzie. Sama się nie spodziewałam, że jest tam aż tak pięknie. Takie polskie miasteczko w nieco włoskim klimacie. I najważniejsze, zaplanuj tam sobie przynajmniej dwa spokojne dni, żeby bez pośpiechu chłonąć atmosferę miasta. Dla mnie ten jeden niepełny dzień to było zdecydowanie za mało.
Zaraz wpadnę do Ciebie, bo muszę się nasycić pozytywną energią. Od prawie tygodnia nie widziałam słońca i powoli zaczynam się rozsypywać.
Ściskam
Jula, dotknęłaś czułych strun 😉 Otóż przybyłaś w jedno z moich najukochańszych miejsc w Polsce! Mieszkam w odległości ok. 25 km od Sandomierza i przez wiele lat mieszkali tam moi krewni. Dlatego przepłynęłam statkiem po Wiśle oraz przedeptałam to królewskie miasto wzdłuż i w szerz! Kilka postów wciąż czeka na publikację... Lubię oglądać dobrze znane mi miejsca w obiektywie innych osób i piękna jest Twoja relacja. Sandomierz wart jest spokojnego, niespiesznego zwiedzania, bo tak wiele ma swym gościom do zaoferowania!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło w ten zimny, mglisty, świąteczny dzień!
Musisz koniecznie opublikować te zaległe posty. Ja z chęcią wrócę jeszcze do Sandomierza, chociażby wirtualnie, bo czuję mały niedosyt. Za krótko tam byłam.
UsuńCieszę się, że podoba Ci się również Sandomierz widziany moimi oczami.
Pozdrawiam cieplutko :)
Też mi się tam niezmiernie podobało. To po Krakowie i Toruniu moje ulubione polskie miasto z niezwykłą historią, wspaniałym położeniem i niezliczoną ilością przeróżnych turystycznych atrakcji. No i jadłam tam pyszne pierogi!
OdpowiedzUsuń