Dzień 13: pożegnanie z Estonią

Wschody słońca są magiczne. Gdy jesteśmy świadkami wschodu, dzień jest dłuższych i wydaje się przyjemniejszy. Ale kurczę, żeby wstać na taki wschód, no to trzeba być wariatem, albo być niezwykle zdyscyplinowaną i silną osobą. Lubię spać, nie cierpię wczesnych pobudek. Wolę dłużej posiedzieć z jakimś zajęciem w nocy, niż wstawać przed świtem, żeby coś dokończyć. I gdyby nie dziewczyny i wspólna mobilizacja, spałabym w ciepłym ogromnym łóżku, zamiast wciskać się w grube ciuchy i bez śniadania wychodzić do lodowate powietrze i maszerować kilometrami tylko po to, żeby zobaczyć jak słońce wyłania się zza horyzontu. Ale zwlekłam się z tego łóżka, przemarzłam, szłam niczym robot z zamykającymi się powiekami i nie żałuję. Nawet pomimo tego, że wschód wcale nie był taki spektakularny, jak sobie go wyobrażałyśmy. Tak właśnie zaczął się nasz kolejny dzień na wyspie Saaremaa.

Dzień 12: Saaremaa ~ wyspiarskie zauroczenie

Pamiętam jak dziś, że jeszcze całkiem niedawno nie potrafiłam sobie wyobrazić życia na wyspie. Zanim poleciałam po raz pierwszy na Majorkę, nie wierzyłam, że taka wyspa może być samowystarczalna. Wyspy kojarzyły mi się z więzieniami. A w tej chwili to właśnie wyspy skradają moje serce. I Saaremaa jest tego kolejnym przykładem. Największa estońska wyspa, którą będę się zachwycać tak bardzo jak chociażby Tallinem.

instagram