Muro

Mam tyle różnych miejsc do opisania, że spędziłam dobrą chwilę nad listą, by wybrać coś na ten ostatni wpis w tym nieszczęsnym 2020 roku. Mogłabym pisać chronologicznie, ale chronologię na tym blogu już dawno temu nagięłam. I padło na Muro, przez które tak wiele razy przejeżdżałam, tak wiele razy byłam w pobliżu, a nigdy nie zatrzymałam się na dłuższą chwilkę, by zobaczyć co też w sobie skrywa to niewielkie miasteczko. 

Ci, którzy spędzali kiedykolwiek wakacje na Majorce, być może kojarzą nazwę Muro. Być może nawet leżeli gdzieś na plaży w Muro. Ale jestem przekonana, że mimo to w Muro nie byli.

Boże Narodzenie pod palmami

X lat temu gdzieś w telewizji widziałam świąteczne obrazki z Australii, ludzie na plaży w strojach kąpielowych i czapeczkach mikołajowych. Wtedy miałam wrażenie, że to jakiś żart, no bo jak to tak święta bez śniegu, w dodatku na plaży? Później zrozumiałam, że nie wszędzie jest zimno na Boże Narodzenie i przecież nawet sam Jezus urodził się właśnie w ciepłych krajach pod palmami, ale nadal nie potrafiłam sobie wyobrazić, że to ja mogłabym spędzać święta gdzieś indziej niż w domku ze śniegiem (czy ostatnimi laty, szarugą) za oknem. Aż nadszedł rok 2020 i świat przewrócił się do góry nogami. Boże Narodzenie na plaży stało się rzeczywistością.

Kryjówka Piratów czyli Cova des Pirata

Wiedzieliście, że piraci to nie tylko z Karaibów? Na Morzu Śródziemnym również  grasowali. Stąd też tak wiele wież obronnych na wybrzeżach Majorki. Oczywiście  inni wrogowie też się pojawiali na horyzoncie, ale dzisiaj wspominam o piratach, bowiem na ich cześć nazwano jedną z wielu majorkańskich jaskiń, którą dzisiaj Wam pokażę. Wyobrażacie sobie, że mogła to być prawdziwa kryjówka dla piratów? Może ukryli tam jakiś skarb?

Trekking na urokliwą plażę Cala Deià

Z czym Wam się kojarzy Majorka? Bez względu na różnorodność odpowiedzi, każdemu przejdzie przez myśl obraz tych pięknych rajskich małych zatoczek z piękną plażą i turkusową wodą, czyli to co widzimy w katalogach biur podróży i przewodnikach. I wiecie co? Majorka faktycznie tak wygląda. Ma mnóstwo klimatycznych zatoczek. A jedną z tych najbardziej znanych jest Cala Deià, nad którą dzisiaj Was zapraszam. 

Cala Ratjada ~ trekking po wybrzeżu

Najtrudniejsze w pisaniu jest stworzenie wstępu zachęcającego do dalszej lektury, no i oczywiście chwytliwego tytułu. Jak na złość, po tylu latach blogowania i w ogóle pisania, wciąż mam z tym problem a wszystkie sekrety pozycjonowania i promowania bloga są dla mnie czarną magią. Nie miałabym nic przeciwko, żeby pominąć tytuł i wstęp, no ale jak to tak zaczynać od środka? Więc wstęp dzisiaj jest jaki jest, szczery po prostu; a tytuł nudny jak flaki z olejem, ale od główkowania mam już zawroty głowy, więc się poddaję. Mimo wszystko, mam nadzieję, że przeczytacie. Albo chociaż zdjęcia obejrzycie :)

Es Castellet ~ czyli zamko-wieża

Lubię łączyć trekking ze zwiedzaniem. Najczęściej tak planuję trasy, by po drodze lub u celu był jakiś zabytek architektoniczny. Tamtego dnia padło na niewielki półwysep - Sa Punta de n'Amer - który jest terenem niezamieszkanym, za to idealnym na spacery w otoczeniu zieleni i z morzem w zasięgu wzroku. A do tego niemalże na samym cypelku znajduje się Es Castellet - zameczek lub raczej wieża fortyfikacyjna. 

Świątynia bez dachu

Wybaczcie mi te ciągłe zachwyty nad Majorką. No ale jak tu się nie zachwycać, skoro odnajduję tu tak wiele pięknych miejsc? A przecież wyspa wcale nie jest taka duża. Mieszkam tu już od roku i praktycznie w każdy weekend wybieram się na jakąś wycieczkę odkrywając zupełnie dla mnie nowe miejsca. Jak to możliwe? Cóż, Majorka jest studnią pięknych miejsc bez dna. 

I jak tu nie polubić Llubí?

Duże miasta są fajne, bo jest w nich sporo atrakcji i raczej nie można się nudzić, jest sporo zabytków, muzeów, kafejek, restauracyjek, czyli wszystko to, czego potrzebuje turysta. Jednak duże miasta na dłuższą metę są męczące. Czasami aż zbyt wiele nam oferują i trudno się na coś zdecydować, a w konsekwencji zniechęcamy się i szybko stamtąd uciekamy. Co innego malutkie miasteczka, a już tym bardziej wieś. Niby nic tam nie ma. Jeden niewielki placyk przy kościele i jeden bar. Mieszkańcy trochę dziwnie na ciebie patrzą, bo od razu widać, że nietutejszy; przecież wszyscy się tam znają na wylot. Poza tym wspomnianym kościołem, zabytków nie ma żadnych. Innych atrakcji też nie uświadczysz. A mimo to, spędzisz tam spokojne, ciekawe popołudnie. 

Sineu ~ najstarsze miasteczko centralnej Majorki

Niedawno mieliśmy długi weekend w Hiszpanii i postanowiłam jakoś wykorzystać ten dodatkowy dzień wolny. Padło na niedługą i spokojną wycieczkę po centralnej części wyspy. A dokładniej, dotarłam do dwóch miasteczek i przy okazji zrobiłam sobie nieplanowany wcześniej trekking po obrzeżach jednego z nich. Jednak dzisiaj opowiem Wam jedynie o spacerze uliczkami Sineu. Chciałam opisać oba miejsca w jednym poście, ale ostatecznie je rozdzieliłam ze względu na zatrważającą ilość zdjęć...

Puig de Randa

Jesień już na dobre zadomowiła się na Majorce. Coraz częściej pada. Temperatury spadają. Jednym słowem, pogoda jest dość niepewna i trudno cokolwiek planować z dużym wyprzedzeniem. Ale dobre w tym wszystkim jest to, że wreszcie można wyruszyć na szlak bez obawy przed udarem słonecznym lub nagłym omdleniem na skutek zbyt wysokiej temperatury. Kurtkę przeciwdeszczową na wszelki wypadek można zapakować do plecaka, a w samochodzie zostawić jakieś ciuchy na zmianę, gdyby zaszła taka potrzeba. No i warto też pamiętać o butach, co mnie tym razem zupełnie wyleciało z głowy i koniec końców i tak musiałam wrócić wcześniej do domu, bo gdy zaczęło padać, w butach zrobiło mi się jezioro. Inna kwestia, że nie mam tutaj butów odpowiednich na takie deszczowe eskapady, toteż tak bardzo martwiłam się, żeby deszcz nie popsuł mi planów. Na szczęście główny punkt wycieczki udało się zrealizować jeszcze zanim ciemne chmury dotarły na południowy - zachód wyspy. 

Świat tak szybko się zmienia ~ Parque Natural de s'Albufera

Już dawno miałam napisać o tym miejscu, ale jakoś brakło mi do niego natchnienia. W międzyczasie udałam się tam po raz drugi, ale wciąż nie wiedziałam, jak pisać. Ale dzisiaj już nie mogę dłużej odkładać tego tematu. Wczoraj wydarzyła się tam tragedia - tragedia, która trwa na moich oczach - pożar w parku naturalnym s'Albufera.

Wycieczka nad zatokę Cala Bóquer

Na Majorce jest mnóstwo pięknych plaża, ale te najpiękniejsze to te, do których nie da się dojechać samochodem. Ukryte przed masową turystyką, z dala od największych kurortów. Jedną z nich jest Cala Bóquer. Choć to tylko kolejna z plaż, mnie wydała się inna i nawet pochmurna pogoda nie przeszkadzała by cieszyć się pięknymi widokami, jakie nam oferuje to miejsce. 

Złota zatoka

Lato powoli dobiega końca, ale sezon turystyczny na Majorce powinien jeszcze trwać przynajmniej do końca września. (Nie)stety już od co najmniej dwóch tygodni widać skutki ograniczeń. Mówiło się, że sezon 2020 miał być stracony. Potem nadeszła nadzieja, że może jednak da się coś uratować i tak, w lipcu był zauważalny naprawdę duży ruch na wyspie, początek sierpnia też jeszcze jakoś dawał radę, ale w tym momencie wyspa zasypia... Turystyka tego lata przechodzi potworny kryzys. A najgorsze jest to, że tak naprawdę trudno cokolwiek na to poradzić. Nie mówię, ma to swoje plusy. Sama zawsze pragnęłam zobaczyć letnią Majorkę bez tłumów (no i się udało). Lecz jest też spora ilość negatywnych skutków, co niestety widać nawet gołym okiem. Jednak nie będę się nad tym rozwodzić, bo temat jest bardziej niż przygnębiający. Natomiast jeszcze raz wrócę wspomnieniami do początku lata, kiedy to mieszkańcy wyspy, mieli jej uroki na wyłączność.

Puig de Santa Magdalena

Na Majorce chyba wszyscy święci mają swoje szczyty. Ostatnio była góra św. Łucji, natomiast dzisiaj zabieram Was na  górę św. Magdaleny. Puig de Santa Magdalena w Ince był ostatnim punktem naszej wycieczki po centralnej części wyspy, wtedy gdy byłyśmy w bajecznych jaskiniach w Campanecie. Jednak nieoczekiwane spotkania i dość upalna pogoda kazały nam zrezygnować wówczas z tej wspinaczki, ale wróciłyśmy tam już tydzień później i to właśnie od "spaceru" na górę św. Magdaleny rozpoczęłyśmy tamten dzień. O tym, jak to wszystko wyglądało, dowiecie się z tego posta. Zapraszam.


Ostatkiem sił na górę Santa Lucía

Czasami niektóre rzeczy wynikają nagle, zupełnie niespodziewanie i wówczas najczęściej trzeba działać spontanicznie. W dzisiejszych czasach trudno cokolwiek planować, albo przynajmniej trzeba mieć tych planów kilka na różne ewentualności, bo w ostatniej chwili wszystko może się zmienić, a w najgorszym przypadku, totalnie posypać. Zupełnie nie podoba mi się ta sytuacja, bo lubię mieć jakiś plan w zanadrzu, choćby ramowy, w tej chwili jednak wolę czekać do ostatniej chwili z decyzjami, by uchronić się przed potencjalnym zawodem... Co innego jeśli chodzi o podróże; lubię nieoczekiwane sytuacje, o ile oczywiście są one pozytywne, a tak właśnie było podczas wycieczki do Mancor del Vall, o której dzisiaj Wam opowiem. Zapraszam do dalszej lektury.

Koniec Polski końcem Unii Europejskiej

Urlop, urlop i po urlopie. Nie było mnie w tamtym czasie na blogu, ale byłam w Polsce! Głównie, by się spotkać z rodziną i odpocząć. Ale poza tym udało mi się również wybrać na niedługą wycieczkę krajoznawczą. Dotrzeć do granicy polsko-rosyjskiej już od dawna było na mojej liście, ale dopiero teraz udało się ten pomysł zrealizować i przed Wami jego owoce. 

Tajemnice Selvy


W teorii ruiny to nic ciekawego, po prostu kupa gruzu. Z drugiej strony ruiny to miejsca bardzo tajemnicze, pobudzające wyobraźnię, bo przecież za wszystkim kryje się jakaś historia... Czasami są to historie w duchu romantyzmu, innym razem tak zwyczajne, że aż nudne. A jaka historia kryje się za ruinami oratorium Crist Rei? Odpowiedź w dalszej części. 

Sant Miquel ~ najstarsza świątynia na Majorce

Wielu podróżujących osób lubi się zgubić gdzieś w gąszczu miejskich uliczek, czy też niechcący dotrzeć do jakiegoś nieznanego miejsca, by z zaskoczeniem odkryć jego uroki. Spacer bez mapy i bez konkretnego planu jest świetnym sposobem na poznawanie świata; odkrywamy miejsca, o których nie piszą przewodniki, miejsca, do których docierają nieliczni, miejsca, które zapadają w pamięć na bardzo długo...

Cud natury ~ Coves de Campanet


Zastanawialiście się kiedyś jak by to było przenieść się w czasie i doświadczyć życia jaskiniowca? Pierwsze wyobrażenie pewnie nie jest zbyt przyjemne, bo tamte czasy na pewno łatwe nie były, a mieszkanie w jaskini to raczej marna perspektywa. Zawsze sobie wyobrażałam, że taki statystyczny jaskiniowiec musiał mieszkać w jakiejś ciemnej i ponurej grocie. A co gdyby się okazało, że pierwsi ludzie pomieszkiwali sobie w takich dizajnerskich miejscówkach, jak  Coves de Campanet?

Kierunek Orient

Mogłoby się wydawać, że już tyle widziałam na Majorce, że teraz trudno mnie zaskoczyć, że wszystko wydaje mi się takie pospolite. Nic bardziej mylnego. Wyspa jest niesamowita i ma naprawdę wiele do zaoferowania. I im dłużej tutaj jestem, i im więcej miejsc odwiedzam, uświadamiam sobie, że w ciągu tygodnia trudno zobaczyć wszystkie piękne miejsca. W ciągu tygodnia nawet nie da się liznąć prawdziwego charakteru Majorki. Oczywiście są miejsca ładniejsze i brzydsze i te, które po prostu trzeba odwiedzić i takie, które można pominąć i wiadomo, że przyjeżdżając tutaj na wakacje, po prostu nie można mieć wszystkiego, ale jest to powód do powrotów. Gwarantuję, że warto tutaj wracać, bo za każdym razem można odkryć coś nowego. Tak ja, po tylu miesiącach na wyspie, dotarłam do jednego z najmniejszych miasteczek i jednocześnie do jednego z tych magicznych - do Orientu. 

Uciekając przed deszczem

Kiedy wsiadam do samochodu, zaczyna padać i grzmieć a granatowe niebo nie zwiastuje niczego dobrego, ale nie zostaję w domu, bo mam nadzieję, że tam, gdzie jadę, będzie świecić słońce. Nadzieja ta nieco niknie, kiedy zaczyna lać jak z cebra. Jadę centralnie pod chmurą. Zastanawiam się, czy nie zawrócić, ale przecież mam tylko jeden weekend w tygodniu, to szkoda go zmarnować... Gdy docieram do Petry, gdzie ustaliłyśmy nasz punkt startowy, nie pada i między chmurami widać nawet jakieś prześwity błękitnego nieba. Jednak kiedy mamy już wyruszyć w dalszą drogę, znowu zaczyna padać. Chmura mnie dogoniła. Ale nie poddajemy się i rozpoczynamy naszą ucieczkę przed deszczem. Jak widać na załączonym obrazku, udało się. 

Puig de Maria

Odkąd ograniczenia zostały poluźnione i można się swobodnie poruszać po wyspie, każdy wolny weekend staram się wykorzystać na odwiedzanie nowych miejsc, ale zdarzają się również powroty do miejsc znanych i wówczas wchodzę w rolę przewodnika, co nawet mi się podoba. Jednak na blogu na razie nie będzie powrotów, bo w kolejce do pokazania czeka zbyt wiele innych pięknych miejsc. Dzisiaj na przykład wejdziemy sobie na szczyt Puig de Maria w Pollençy.

Czas płynie a świat się zmienia


W Dzień Dziecka blog obchodził swoje siódme urodziny. Nie mam pojęcia, kiedy to się zleciało. Czas płynie jak szalony, a ja mam wrażenie, że stoję w miejscu i nic produktywnego nie robię. Jednak, gdy spojrzę wstecz na te siedem lat, dostrzegam sporo zmian. Zmian na blogu, zmian w sposobie opowiadania o miejscach i doświadczeniach, które w głównej mierze wynikają ze zmiany w sposobie postrzegania świata i jego odczuwania, a te z kolei są skutkiem zmian we mnie. Lub też na odwrót. W każdym razie, dzisiaj post nietypowy, bo nie o miejscach lecz o czasie. 

Ermita de Betlem


Kiedy planowałam spędzić cały rok na Majorce, cieszyłam się na myśl, że wiosenne miesiące będę mogła wykorzystać na górskie wycieczki, na które latem było zdecydowanie za ciepło. Niestety najlepszy czas musiałam przesiedzieć w czterech ścianach. W marcu jeszcze udało się zobaczyć wyspę, ale nadal nie mam pojęcia, jak Majorka wygląda w kwietniu. Na szczęście maj też jest ładny i wreszcie, po dwóch miesiącach bez przygód, umówiłyśmy się z koleżanką na trekking. Ostatecznie dołączyła do nas jeszcze jedna osoba, więc było całkiem wesoło i mam nadzieję, że jeszcze uda nam się gdzieś kiedyś wybrać w tym samym składzie. Póki co powspominam naszą niedzielną wycieczkę do górskiej świątyni zwanej Ermitą de Betlem.

Wolność


Mówi się, że pewne rzeczy zaczyna się doceniać, dopiero gdy się je straci. I choć chciałoby się nauczyć doceniać wszystko co się ma, niektóre rzeczy są tak normalne, że nawet się ich nie dostrzega, a co dopiero docenia. Wolność. Byliśmy tak przyzwyczajeni do możliwości wyjścia z domu, kiedy tylko nam się zachciało, że nie dostrzegaliśmy przywileju, jaki mieliśmy. Od kiedy zaczęła się ta cała kwarantanna, patrzymy na świat trochę inaczej. Widzimy, że niektórymi przywilejami nie powinniśmy byli gardzić. A teraz, gdy znów można wyjść, wolność przestała być czymś zwyczajnym, stała się najpiękniejszym z przywilejów.

Tajemniczy ogród


Czytaliście Tajemniczy Ogród Frances Hodgson Burnett? Pamiętam, że przez długi czas książka stała nietknięta na półce i wreszcie z braku innych lektur sięgnęłam po nią i okazała się jedną z lepszych książek, jakie czytałam. Sama wówczas zapragnęłam mieć taki tajemniczy ogród, ukryty przed światem. Takie miejsca pobudzają wyobraźnię, bo co też może się kryć za wysokim murem i piękną ornamentowaną bramą? Na pewno jakieś niesamowite miejsce.

To nie tak miało być ~ życie aupair w czasach zarazy

Siedzę sobie na tarasie ze szklaneczką zimnej wody z cytryną. Patrzę na morze i góry. Słoneczko świeci. Jest cieplutko. Pogoda dopisała na te święta, więc wyciągnęłam laptop na taras i sobie teraz piszę. Tylko co, ja mam Wam napisać, skoro to nie tak miało być?

Dwie twarze Santanyí


Na świecie jest tyle różnych pięknych zakątków, że rzadko się nam zdarza wracać w to samo miejsce. Może to i dobrze, bo bardzo często za drugim razem, miejsce, które wydało nam się bajkowe, potem okazuje się zwyczajne i nudne i niestety tracą na tym nasze piękne wspomnienia. Ale może też się okazać, że przy kolejnym podejściu odkryjemy zupełnie inną twarz danego miejsca, może ładniejszą, a może bardziej codzienną, ale na pewno inną. Takie dwie twarze udało mi się odkryć w Santanyí. Jesteście ciekawie jakie? Zapraszam do dalszej lektury.

Park naturalny Mondragó


Es Pontas, o którym pisałam w poprzednim poście, jest bardzo ciekawym obiektem sztuki naturalnej i warto go zobaczyć, ale wyobrażam sobie, że nie każdemu chce się jechać być może na drugi koniec wyspy, żeby zobaczyć jakiś tam kamienny most, więc dzisiaj zaproponuję, w jaki sposób można sobie przedłużyć tę wycieczkę.

Es Pontàs ~ sztuka naturalna

Sztuka jest czymś subiektywnym. Każdy ma prawo odbierać ją inaczej. I każdy ma prawo co innego nazywać sztuką. Dzieła znane na całym świecie są bardzo różne od siebie, bo i kanony na przestrzeni lat się zmieniały, ale jedno się nie zmienia: sztuka tworzona przez naturę zawsze zachwycała i chyba nigdy nie przestanie. Bez wątpienia istnieje niewiele osób, które potrafią przejść obojętnie wobec takich dzieł jak np. Es Pontàs. Natura jest największym i nieprzemijającym artystą.

Sa Rua ~ karnawał na Majorce


W ostatni dzień karnawału, kolejna notka o tym, jak bawią się w Hiszpanii. Wiadomo, jak karnawał, to Rio, ale na Majorce też nie można się nudzić. (Nie)stety nie byłam w Palmie na największej paradzie karnawałowej na wyspie, ale w tych mniejszych miejscowościach też można się świetnie bawić. A może nawet lepiej?

Sant Antoni

Hiszpania fiestą stoi! O Tomatinie chyba każdy słyszał, a andaluzyjska Semana Santa też na pewno nie jest Wam obca. W kraju Don Kichota jest wiele spektakularnych imprez znanych na całym świecie, na które zjeżdżają się ludzie z najróżniejszych zakątków. Są też mniej znane, lokalne, dziwne, niezrozumiałe a przez to bardzo dla nas ciekawe. Majorka również ma swoją oryginalną fiestę, ale czy o niej słyszeliście? Mówi Wam coś Sant Antoni? Jeśli nie, to zapraszam do dalszego czytania, bo jest to fiesta spektakularna.

Colònia de Sant Pere


Tak się ciągle zachwycam tą Majorką i piszę Wam jak tu jest fajnie - ogólnie same ochy i achy... Ale jakaś harmonia musi być zachowana. Uwaga! Na Majorce są też miejsca nudne i brzydkie. Przerażająco wąskie uliczki, w które strach się zapuszczać samochodem, bo prawie na pewno skończy się to obdrapaniem karoserii. Stare budynki z zaniedbanymi fasadami, a każdy zakątek takiego miasteczka wygląda tak samo nudno. Czy Colònia de Sant Pere się do nich zalicza? Oceńcie sami.

Kolista forteca

Nieważne jakim typem turysty/podróżnika jesteś, wszystkich zawsze przyciągają miejsca, które są pod jakimś względem NAJ: największy, najstarszy, najnowszy, najpiękniejszy, najbardziej znany, najmniej znany... Na Majorce też są takie miejsca i dzisiaj opowiem Wam o jednym z nich, mianowicie o NAJSTARSZYM w Europie zamku wybudowanym na planie koła.

Podsumowanie roku 2019

Witam w Nowym Roku i tradycyjnie życzę Wam wszystkie dobrego na te nadchodzące 366 dni. Niech każdy z nich będzie pełen radości. Życzę Wam wielu podróży małych i dużych. Spełnienia wszystkich Waszych marzeń oraz odwagi, zdrowia i energii, by im dopomóc, bo jak wiadomo marzenia same się nie spełniają, trzeba im czasem pomóc ;) Życzę Wam, byście żyli własnym upragnionym życiem, nie na pokaz, nie schematem, tylko tak, byście potem nie żałowali. Szczęśliwego Nowego Roku.


instagram