Wycieczka nad zatokę Cala Bóquer

Na Majorce jest mnóstwo pięknych plaża, ale te najpiękniejsze to te, do których nie da się dojechać samochodem. Ukryte przed masową turystyką, z dala od największych kurortów. Jedną z nich jest Cala Bóquer. Choć to tylko kolejna z plaż, mnie wydała się inna i nawet pochmurna pogoda nie przeszkadzała by cieszyć się pięknymi widokami, jakie nam oferuje to miejsce. 


Cala Bóquer to jedna z tych, do których nie można dojechać samochodem, a co za tym idzie, jest znacznie mniej ludzi, a plaża wydaje się naprawdę dziewicza. Już sobie wyobrażam jak wygląda zimą... Poza tym nie tak łatwo ją znaleźć kierując się jedynie wskazówkami map Google. 



Zatoczka znajduje się po zachodniej stronie półwyspu Formentor i wskazywałoby, że trzeba najpierw dojechać samochodem gdzieś mniej więcej do połowy półwyspu, a stamtąd dalej już pieszo. Nic bardziej mylnego. Nasz spacer rozpoczynamy w Port de Pollença. Na przedostatnim rondzie na drodze prowadzącej na Formentor, zjeżdżamy na niepozorny, nieco dziki, parking. Spostrzegawczy dostrzegą drogowskaz informujący, że to właśnie tutaj rozpoczyna się szlak pieszy na plażę Bóquer. 



Trasa nie jest wymagająca. Dopiero ostatni odcinek jest nieco trudniejszy, gdyż czeka nas dość strome zejście a w drodze powrotnej - podejście. Ale przecież gdyby było zbyt łatwo, to plaża nie wydawałaby się taka piękna. Sam szlak również jest bardzo malowniczy. Inny niż dotychczas widziałam tutaj na Majorce. Skały niczym z innej planety. Niektóre odcinki były naprawdę baśniowe i mogłyby tworzyć tło dla niejednego filmu fantasy. 




Już niemalże na samym początku natrafiamy na przeszkodę w postaci bramy. strzegącej dostępu do zabudowań z XVII wieku - casas de Bóquer. Prawdopodobnie jest to własność prywatna. Było tam sporo materiałów budowlanych, które, jak mniemam, posłużą do restauracji obiektów i zobaczymy co się z nimi stanie...
Przechodzimy przez drugą bramkę, pamiętając o dokładnym jej zamknięciu. A stamtąd już bez większych przeszkód prosto na plażę. 




Początkowo idziemy szeroką ścieżką, więc zgubić się nie można. Dopiero później pojawia się kilkanaście innych możliwości w postaci wąskich ścieżynek. Nieważne, którą wybierzemy, każda doprowadzi nas do celu. My, na przykład, idąc do wybraliśmy jedną drogę, a wracając, przez przypadek, poszliśmy inną ścieżką, ale ostatecznie wszystkie się ze sobą łączą. Dzięki temu trasa nie była nudna. O ile w ogóle ktoś mógłby powiedzieć, że ten szlak jest nudny. Moim zdaniem jest przepiękny. 


Cala Bóquer jest plażą kamienistą. Trudno znaleźć tam wygodne miejsce do plażingu, chyba że na stosie alg. Trzeba jednak uważać, jeśli nie chce się stanąć twarzą twarz z kościotrupem jakiejś zaginionej kozy. Ja niechcący rozłożyłam ręcznik na mięciutkim miejscu tuż obok jakiejś kości. Nie chcę wiedzieć, co jeszcze mogło kryć się pod tymi algami. A będąc już przy temacie kóz, na tego typu plażach nie są one niczym nadzwyczajnym. Czatują na jakichś nieostrożnych plażowiczów, którzy zostawią swój plecak z jedzonkiem otwarty. Zupełnie nie boją się ludzi i mają czelność zakradać się znienacka, gdy nikt nie patrzy :)



Plaża kamienista, to i dno morskie jest pełne kamieni. Bez specjalnego obuwia się nie obejdzie. Kamienie są kuliste i śliskie, więc trudno po nich stąpać. My jednak nie spędziliśmy zbyt wiele czasu w wodzie z innego powodu - grasowała tam pewna meduza i niestety udało jej się upolować kilka ofiar. 



Fajnym elementem na plaży są prowizoryczne szałasy. Nie wiem, czy są tam przez cały czas, czy może my akurat trafiliśmy na taki dzień, że było ich tam kilka. Jednak obstawiam tę pierwszą opcję. Są idealnym schronieniem przed słońcem i jednocześnie zabezpieczają nasze rzeczy przed natrętnymi kozami. Nie sądzę, by ktokolwiek chciał je niszczyć z premedytacją. Tym bardziej, że są to naprawdę profesjonalne konstrukcje i bez problemu można by tam nawet przenocować. 




Kiedy rozpoczynaliśmy naszą wędrówkę, było upalnie i trochę się denerwowaliśmy, że zaczęliśmy marsz niemalże tuż przed południem, zamiast wyjść wcześniej. Jednak jak tylko doszliśmy do celu zachmurzyło się i zrobiło się nawet trochę chłodnawo. Mimo to słońce i tak miało moc i niektórzy zakończyli tę wycieczkę poparzeniem słonecznym. 

Niektórzy pewnie by to nazwali pechem, bo gdy już opuszczaliśmy plażę, słońce nieco się rozchmurzyło i zrobiło się cieplej. My jednak nie narzekaliśmy na brak słońca podczas naszego pobytu nad wodą. Przynajmniej nie zdychaliśmy. Co innego maszerując, wówczas słońce i upał nas nie oszczędzały. Ale z drugiej strony, godzina marszu w jedną stronę, to przecież nie tak dużo. 


Komentarze

  1. Jak można byłoby narzekać na schowanie się słońca w tak bajkowym miejscu... Cudowna droga do plaży, zachwycająca, no zakochać się można. hehe Masz rację, byłoby to idealne miejsce do jakiegoś filmu. No, a ile fajnych patyków widzę. haha Jako że robię makramy, to patyki mnie interesują, a ostatnio nie umiem znaleźć fajnych...co za męka. haha Zdjęcia zachwycające, miejsce jak z baśni, nie byłam jeszcze w takim. Miło się rozmarzyć. Pozdrawiam bardzo serdecznie. :))))) <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnych patyków było tam mnóstwo, sama sobie zabrałam jeden ;)

      Usuń
  2. Na pewno słyszałaś o jednej rajskiej wyspie na Bahamach, na której żyją świnie. Wygrzewają się na białym piasku i chłodzą w lazurowej wodzie. Często im zazdroszczę :). Od dzisiaj zazdroszczę też kozom mieszkającym na Majorce :).
    Piękne masz tereny do eksploracji, też uwielbiam bezludzia.
    Tak jak koleżanka z komentarza powyżej zwróciłam uwagę na ciekawe patyki do makram. Widzę jeszcze fajne kamienie, do pomalowania lub nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemalże na każdej tutejszej plaży można znaleźć takie fajne patyki i kamienie ;) Ale nie każda plaża jest bezludna. Chyba że zimą ;)

      Usuń
  3. Przecudne krajobrazy i kamieniste plaże. Zachwyciła mnie zieleń roślin i kolor wody.
    Julo, czy te kozy to dzikuski? nie robią na nie polowań?
    Slę Ci moc serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kozy są dzikie, ale przyzwyczajone do ludzi, przede wszystkim w takich miejscach, jak ta plaża. To raczej one polują na jedzonko, niż myśliwi na nie. Aczkolwiek wiem, że i polowania na kozy się zdarzają, ale nie wiem na jakiej zasadzie; wydaje mi się, że jest to jakoś prawnie uregulowane.
      Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  4. Jak patrze na kilka ujęć to mam wrażenie że to ujęcia z Norwegii :) mieisjca wręcz bliźniaczo podobne :) plaże, kamyki, wzniesienia i zieleń... pięknie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to tylko i aż północna Majorka ;) Teraz jeszcze lepiej mogę sobie wyobrazić, jak wygląda Norwegia :)
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram