Portugalia dzień 5: ocean, Braga i Guimarães

Dzisiaj żegnamy się z Porto i jedziemy na podbój Portugalii północno-środkowej. Póki co dość nieśmiało poznajemy kolejne miejsca na mapie tego przepięknego kraju, więc tym razem będzie dość zwięźle, ale już teraz możecie się przygotować na naprawdę pełne wrażeń relacje z kolejnych dni. Tymczasem zapraszam Was na nasz pierwszy dzień objazdu po Portugalii.

Portugalia dzień 4: wino porto

Porto jest drugim co do wielkości miastem Portugalii, a mimo to mam wrażenie, że wygrywa w starciu z Lizboną pod względem popularności. Chyba każdy o Porto słyszał. Albo ze względu na jego walory turystyczne albo ze względu na wino, które stamtąd pochodzi. I oczywiście będąc w Porto nie mogłyśmy tak po prostu odpuścić sobie degustacji porto.

Z miłości do podróży

Nie jestem etatowym podróżnikiem, aczkolwiek kiedyś bardzo chciałam nim być. Zachwycałam się przygodami wielu backpackerów, którzy porzucili życie w korpo i wyruszyli w świat. Chociażby Przemek Skokowski, który był moim idolem. Też tak chciałam. Ale on był facetem, a facetom jakoś łatwiej na tym świecie. A potem poznałam BAnitę i już wiedziałam, że my, dziewczyny, też możemy robić szalone rzeczy. Tyle że ja wtedy nie pracowałam w korporacji. Nie miałam czego rzucać. Byłam sobie biedną początkującą studentką. Wydawało mi się, że brak mi wystarczającej odwagi, żeby tak po prostu spakować się w plecak i ruszyć w drogę po marzenia. Wydawało mi się (słusznie z resztą), że byłam jeszcze za młoda. Toteż jeździłam sobie nieśmiało po Polsce i próbowałam swoich sił w blogowaniu. Jak sobie przypomnę moje blogowe tutaj początki, to płonę ze wstydu. Od tamtego momentu przeszłam długą drogę i teraz wiem, że do niektórych rzeczy trzeba po prostu dorosnąć. Cieszę się niezmiernie, że wtedy jednak nie podążyłam za tamtym zauroczeniem. Cieszę się, że strach przed nieznanym zahamował moje podróżnicze zapędy i powolutku wkraczałam w to niebezpieczne aczkolwiek piękne uzależnienie, jakim są podróże. Moja wielka życiowa przygoda zaczęła się w idealnym dla mnie momencie.

Dzień 21: Wilno

Uwaga, uwaga. Przed Wami moje pierwsze spotkanie z Wilnem i jednocześnie ostatnia relacja z tamtej podróży. Dotrwaliście do końca. Należą się Wam gratulacje. Nie sądźcie jednak, że ten wpis będzie taką wisienką na podróżniczym torcie. Chciałabym napisać, że Wilno mnie zachwyciło. Ale Estonia postawiła poprzeczkę naprawdę wysoko i po tym, co doświadczyłam w tamtym kraju, ani Łotwa, ani Litwa nie były w stanie tego przebić. Niemniej mam nadzieję, że nie zniechęciłam Was zanadto do czytania i jak już przeszliście ze mną przez te wszystkie północne przygody, to i Wilno jeszcze razem przemierzymy.

instagram