Portugalia dzień 4: wino porto
Porto jest drugim co do wielkości miastem Portugalii, a mimo to mam wrażenie, że wygrywa w starciu z Lizboną pod względem popularności. Chyba każdy o Porto słyszał. Albo ze względu na jego walory turystyczne albo ze względu na wino, które stamtąd pochodzi. I oczywiście będąc w Porto nie mogłyśmy tak po prostu odpuścić sobie degustacji porto.
Po drugiej stronie rzeki Duero, w mieście Gaia jest mnóstwo winiarni z możliwością degustacji. Nie ma żadnego problemu, żeby prywatnie zafundować sobie taką atrakcję. Wystarczy wybrać miejsce, wejść i zapytać o możliwość degustacji. W zależności od popularności miejsca, zdarza się, że trzeba wcześniej zarezerwować taką wizytę, ale wiele winiarni oferuje degustacje od ręki, niekiedy połączone z krótką prezentacją. My nie bardzo byłyśmy obeznane z czym to porto się je, więc trudno nam było się zdecydować na jedno konkretne miejsce. Trzeba zaznaczyć, że taka atrakcja do najtańszych nie należy, więc jeśli ktoś podróżuje niskobudżetowo będzie miał twardy orzech do zgryzienia przy wyborze jednej winiarni. Na szczęście nasz hostel (Wine hostel) pośredniczył w sprzedaży wycieczek i grupowych degustacji porto i właśnie z takiej opcji skorzystałyśmy. Ale to dopiero po południu.
Tamtego dnia oczywiście też padało już od samego rana. Cieszyłyśmy się, że już pierwszego dnia udało nam się zobaczyć większą część miasta, bo inaczej w tym deszczu byłoby ciężko. Teraz zafundowałyśmy sobie tylko krótki spacer po ścisłym centrum. Niestety deszcz był na tyle uciążliwy, że wciąż się chowałyśmy w jakichś sklepikach, toteż z tamtego dnia nie mam zbyt wielu zdjęć. Pozostały za to fajne wspomnienia. I to chyba jest najważniejsze. Nie liczą się tysiące zdjęć pięknych obiektów architektonicznych, ale właśnie te małe chwile, które najbardziej zapadają nam w pamięć i są po prostu bezcenne. Dla mnie taka właśnie była cała ta podróż po Portugalii. Mnóstwo wyjątkowych miejsc, ale jeszcze więcej niezapomnianych chwil, na wspomnienie których uśmiech sam pojawia się na mojej twarzy.
Nasza wycieczka z przewodnikiem miała się rozpocząć o 15:00 przy moście Luisa I. W cenie była opieka przewodnika oraz degustacja wina porto. Nie było jednak żadnych przekąsek, a wiadomo, że lepiej z pustym żołądkiem za dużo nie pić, bo różnie może się to skończyć. Kupiłyśmy więc sobie drobne przekąski i zafundowałyśmy sobie jeszcze obiad. Skusiłyśmy się na posiłek w niewielkiej, ale bardzo obleganej restauracyjce Porto Escondido. Nazwa idealna, bo miejscówka rzeczywiście była ukryta przed okiem niewprawionego turysty. Dzięki temu panował tam bardzo swojski klimat. Ceny bardzo przystępne. A jedzonko przepyszne. Niestety tym razem z mojej strony nie było żadnych typowych lokalnych przysmaków, gdyż nie chciałam wystawiać swojego żołądka na niepotrzebny stres :D Zupa warzywna i tosty z pomidorem były idealnym wyborem, bo już dawno żadnym jedzeniem tak się nie rozkoszowałam. Jednak najprostsze jest najlepsze.
A po obiadku idziemy na miejsce zbiórki. Inni uczestnicy też powoli się zbierają. Zostaliśmy podzieleni na trzy grupy z trzema różnymi przewodnikami. Nam się trafiła Victoria, bardzo miła dziewczyna świetnie mówiąca w trzech językach (angielski, hiszpański i portugalski) i zabawnie opowiadająca. Od samego początku udało jej się stworzyć w naszej grupie bardzo przyjazną atmosferę. Razem przechodzimy mostem na drugą stronę rzeki i potem już całość wycieczki odbywa się właśnie w Gai.
Historia wina porto
Chyba każdy słyszał o dość mocnym winie porto i każdemu się wydaje, że pochodzi ono właśnie z portugalskiego Porto. Cóż, nic bardziej mylnego. Tak naprawdę z Porto ma niewiele wspólnego. Wino jest wytwarzane w winnicach doliny rzeki Duero. Następnie transportowane w drewnianych beczkach charakterystycznymi łodziami rabelos rzeką (obecnie już drogą lądową) do miasta Gaia, gdzie dojrzewa i jest butelkowane. A Porto tylko się temu wszystkiemu przygląda. Skąd więc nazwa? Otóż Porto od zawsze było znaczącym miastem i to tam mieszkali najbogatsi. Natomiast Gaia była miasteczkiem robotniczym i to po tej stronie rzeki znajdowały się magazyny, poza tym znacznie łatwiej było wyładować ogromne beczki wypełnione winem w Gai niż toczyć je w górę Porto. Ale to mieszkańcy Porto mieli pieniądze i władzę, więc nietrudno im było przypisać sobie wszystkie zasługi. Niemniej wino porto nie zyskałoby na popularności ani w ogóle by nie powstało, gdyby nie Brytyjczycy.
W dolinie rzeki Duero od stuleci uprawiało się winorośle i produkowało wino. Kiedy w XVII wieku Wielka Brytania i Francja toczyły wojnę, na wyspach zaczęło brakować wina. Jako że Brytyjczycy nie mogli już go importować z Francji, zaczęli szukać gdzie indziej i padło na Portugalię. Zaczęto transportować lokalne portugalskie wina na wyspy, jednak długa podróż drogą morską sprawiała, że wino traciło na jakości i bardzo często ulegało zepsuciu. Aby podtrzymać jego walory, Brytyjczycy wpadli na pomysł, żeby dolać do wina nieco mocniejszego alkoholu, dzięki czemu wino się nie psuło. Co więcej zyskiwało bardziej wyrazisty smak i aromat.
Druga legenda mówi, że pewien jegomość z Liverpoolu podpatrzył u portugalskich mnichów, jak to oni wytwarzali bardzo dobre i słodkie wina. Do tych tradycyjnych zaczęto dolewać brandy i tym oto sposobem powstało wzmacniane wino porto o słodkawym posmaku. Bez względu na to, która teoria jest prawdziwa, faktem jest, że wino porto jest niesamowicie mocnym i słodkim trunkiem.
Rodzaje wina porto
Nasza przewodniczka wprowadza nas w klimat XVII-wiecznej Portugalii, odkrywa przed nami historię tego najsłynniejszego portugalskiego trunku, a potem zaprasza nas do jednej z najstarszych winiarni Ramos Pinto. W tejże winiarni poza piwniczką i salami degustacyjnymi utworzono też niewielkie muzeum, które zwiedzamy i jednocześnie dowiadujemy się, że porto ma niejedno oblicze.
Ruby
Najtańsze, najpopularniejsze i teoretycznie najgorsze jakościowo młode wino o czerwonym zabarwieniu. Bardzo często powstaje w wyniku zmieszania różnych roczników, a więc jest to troszkę takie wino eksperymentalne.
Ale nawet wśród win ruby zdarzają się bardziej doceniane przez koneserów trunki i te noszą miano ruby reserva.
Porto ruby ma intensywnie bordowy kolor, niemalże czarny, nie prześwituje przez nie światło. Przez bardzo krótki okres jest przechowywane w dębowych beczkach (zaledwie 2 lata), a potem butelkowane i dalej leżakujące.
Tawny
Podstawową różnicą pomiędzy winem ruby a tawny jest sposób starzenia. W przypadku tego drugiego wino przez większość czasu trzymane jest w dębowych beczkach (od 5 do 40 lat) i dopiero potem butelkowane. Traci przez to na kolorze i jego barwa przechodzi od krystalicznie czerwonej po słodko bursztynową. Jeśli podstawimy kieliszek z winem tawny pod światło, wiązka będzie przez nie przechodziła, a kolor wina wydaje się wówczas przejrzysty.
Białe porto
Jak sama nazwa wskazuje jest to porto o jasnym złotym kolorze i kwiatowym aromacie. Istnieje bardzo wiele rodzajów białego wina, niektóre bardziej wytrawne, inne słodsze, więc każdy znajdzie coś dla siebie.
Różowe porto
To stosunkowo nowa odmiana wytworzona ze względu na modę i nowe potrzeby konsumentów. Na rynku pojawiło się dopiero w 2008 roku. W rzeczywistości zalicza się je do kategorii win ruby a wytwarza się je bardzo podobnie do standardowych win różowych. Wyciska się sok z winogron, ale przed rozpoczęciem procesu fermentacji usuwa się wszystkie skórki winogron, dzięki czemu do alkoholu przedostaje się mniejsza ilość barwnika i wino jest jaśniejsze, różowe.
Oczywiście tych kategorii win porto jest znacznie więcej. Przedstawiłam wam tą najbardziej podstawową klasyfikację, bo nie chcę się tutaj zagłębiać w szczegóły, gdyż nie jestem specjalistką. A jeśli kogoś ten temat bardziej interesuje, to zawsze można na własną rękę się w niego zagłębić, do czego zachęcam. Nigdy dość nowej wiedzy.
Ramos Pinto
Po wizycie w muzeum winiarni Ramos Pinto przechodzimy do sali degustacyjnej. Dostajemy dwie lampki: wino białe i czerwone tawny. Zdziwiłam się, bo dużo bardziej smakowało mi tawny, a ja raczej preferuję wina białe. Niestety oba trunki były okropnie słodkie. Wino porto jest z reguły winem deserowym, więc nie ma się czemu dziwić, jednak nie są to moje smaki.
Quevedo
Następnie udajemy się do winiarni Quevedo. Tutaj nie mamy żadnego wykładu na temat wina, nie ma muzeum. Jest tylko degustacja wina ruby i czas na rozmowy z innymi uczestnikami wycieczki.
Ta przygoda to była moja druga w życiu degustacja win i uważam, że jest to świetne urozmaicenie każdej podroży, bez względu na to, gdzie jesteście. Nowe znajomości tworzą się same. Wystarczy jedna lampka wina i wszyscy stają się bardziej rozmowni :D
Porto Cruz
Na zakończenie idziemy do dość nowoczesnej winiarni Espaço Porto Cruz. Przechodzimy do sali kinowej, gdzie zostajemy poczęstowani winem różowym. Popijamy je podczas projekcji filmu o dawnym transporcie wodnym beczek z winem z doliny rzeki Duero do Gai. Przy okazji wspomnę, że te słynne łódeczki - gondole, które widać na tak wielu zdjęciach z Porto, to właśnie tradycyjne łodzie służące niegdyś do transportu wina. Nazywane są rabelos i obecnie są tylko dekoracją na Duero.
Po tym niedługim filmie przechodzimy do sali degustacyjnej. Była to duża sala z długim stołem przygotowanym specjalnie pod profesjonalne degustacje, tj. każde miejsce było wyposażone w specjalną lampkę oraz ukryty zlew.
Lampka umocowana na blacie służy temu, by móc podświetlić wino od spodu i sprawdzić jego przejrzystość. Wyżej już wspomniałam, że poziom przejrzystości porto czerwonego jest jedną z podstawowych różnic pomiędzy ruby i tawny.
Natomiast zlew pełni bardzo prozaiczną funkcję. Kiedy już wino znajdzie się w ustach i dotrze do wszystkich kubków smakowych, po prostu je wypluwamy do tego zlewu. Degustujemy a nie się upijamy. My jednak dostaliśmy od naszej przewodniczki zakaz wypluwania. Szkoda by było, żeby tak dobre wino miało się zmarnować. Niemniej tutaj w Porto Cruz poza tym winem różowym na powitanie dostaliśmy też lampkę wina białego, lampkę ruby i lampkę tawny, aby móc je wszystkie ze sobą porównać.
Wino różowe było dla mnie za słodkie. Białe było ok. Jednak tym razem najbardziej smakowało mi porto ruby. Natomiast tawny zupełnie nie przypadło mi do gustu. Jak widać wszystko zależy od perspektywy, a przede wszystkim od rodzaju wina, jego wieku itp. itd.
Niezmiernie podobało mi się to doświadczenie, ale fanką wina porto nie zostanę. Jak dla mnie zdecydowanie za słodkie i przede wszystkim za mocne. Ale co kto lubi.
Po zakończonej degustacji weszliśmy jeszcze razem z całą grupą na taras widokowy w budynku winiarni. Rozciągał się stamtąd widok na rzekę i górzyste Porto. Tutaj się pożegnaliśmy i każdy w szampańskim, albo raczej winnym nastroju poszedł w swoją stronę.
Cała wycieczka trwała 5 godzin i przy takiej ilości atrakcji i wina nawet nie wiem, kiedy ten czas się zleciał i nagle zrobiła się 20:00. Jednak dla nas to wciąż nie był koniec dnia. Pospacerowałyśmy jeszcze trochę po Gai, a potem górnym piętrem mostu udałyśmy się do Porto. Ponieważ pora kolacji zbliżała się wielkimi krokami skusiłyśmy się na kebab, bo czemu nie? Nareszcie przestało padać a wieczór był naprawdę przyjemny. Nie dziwcie się więc, że wcale nie spieszyło nam się do hostelu. A że tego dnia nie miałyśmy zbyt wielu aktywności, dzień zakończyłyśmy w iście imprezowych nastrojach. Trzeba się było nacieszyć ostatnimi godzinami w Porto, bo następnego dnia czekały na nas kolejne zakątki Portugalii do odkrycia.
Jeśli jeszcze nie czytaliście, to zapraszam Was do poprzednich wpisów o Porto
Oglądam od jakiegoś czasu na kanale PLANETE+ świetną serię "Świat z góry" i niedawno było właśnie o porto i Porto. Pokazywany był tamten winny rejon. Winnice w dolinie rzeki są położone niezwykle urokliwie i widowiskowo. Świat widziany z góry jest fascynujący! Twoja wyprawa po winiarniach też była super. I dzięki za winne doedukowanie. Bardzo ciekawy temat Juleczko!
OdpowiedzUsuńW dolinę Douoro też Was niedługo zabiorę, bo po wizycie w Porto właśnie w tamte rejony się udałyśmy. Świat z lotu ptaka rzeczywiście jest niezwykły. Chyba dlatego, że nie codziennie mamy możliwość oglądania go z tej perspektywy ;)
UsuńSama też się troszeczkę doedukowałam, ale jak wspomniałam, to tylko mały wycinek tego, co by można o winie opowiedzieć :)
Pozdrawiam
PS. Jak ty to robisz, że zawsze jesteś tutaj pierwsza? Ja jeszcze nie zdążę porządnie odetchnąć po pisaniu, a już widzę Twój komentarz :D
Po prostu tęsknię za Twoimi wpisami!!! No i prawie codziennie jestem na moim blogu, gdzie widzę nowe wpisy, a że jestem na emeryturze...
UsuńPo urlopie w Portugalii też polubiłam porto, najbardziej takie ciemnoczerwone, na lotnisku w sklepie wolnocłowym kupiliśmy sobie kilka butelek Porto Cruz, które podejrzanie szybko zniknęło z naszych zapasów 🙂. Przez długi czas porto było naszym ulubionym alkoholem a ja muszę Ci się przyznać, że podczas lockdownu mały kieliszek porto pomagał mi nie zwariować.
OdpowiedzUsuńAaa, i jeszcze chciałam wspomnieć, że Porto lubię chyba trochę bardziej niż Lizbonę. Chociaż w obu miastach było super to chyba z Porto mam więcej pięknych wspomnień bo tam się zaczęła i skończyła nasza portugalska przygoda.
Fajnego weekendu.
Przyznam, że i mnie Porto jakoś bardziej się podobało i mam stamtąd fajniejsze wspomnienia niż z Lizbony, pomimo tego, że pogoda w Porto było sto razy gorsza niż w stolicy. Może to przez to porto? Hahaha
UsuńPozdrawiam
Może być 🙂
UsuńJak pokażę mojemu mężowi Twój wpis to pewnie będę nissan zmienić nasze jesienne plany i kupić bilety do Portugalii :) my wiemy z czego słynie Porto ale nie wiedzieliśmy ze tego wina jest tam tak dużo ;) A my uwielbiamy wino, uwielbiamy spędzać wieczory na roowach z lampką wina. Super relacja Julcia, bardzo pomocny wpis :)
OdpowiedzUsuńWino tam się leje strumieniami. I to nie tylko w samym Porto. Naprawdę warto też sobie zrobić objazd po dolinie rzeki Duero ;) W Portugalii jest co zwiedzać.
UsuńPozdrawiam
Czytając takie wiadomościami ochotę od razu się tam wybrać :) no ale Portugalia musi jeszcze poczekać
OdpowiedzUsuńPortugalia nie ucieknie ;)
Usuń