.jpg)
Niedługo minie rok od mojej podróży po krajach północno-wschodniej Europy. Miesiąc w drodze, a na blogu opublikowałam dopiero relację z zaledwie tygodnia. Cóż, narzekać na brak tematów nie mogę. Ale pozwolę sobie nieco ponarzekać na brak czasu na pisanie. Wielokrotnie po pracy mam już tylko ochotę na to, żeby się wreszcie położyć i spać. Ale mój mózg mi nie pozwala na odpoczynek i zaczyna planować kolejny dzień pracy i kolejny… A kiedy wreszcie padam na twarz, bo nogi już nie dają rady utrzymać mnie w pionie, i chciałabym wreszcie zamknąć oczy i spać, z zewnątrz dobiegają mnie odgłosy muzyki, bo życie w turystycznych rejonach Majorki zaczyna się po 21... Taka oto właśnie moja rzeczywistość. Więc wybaczcie mi tę 2-miesięczną ciszę na blogu. Myślę, że powoli wracam do żywych. Przepracowywanie się nie ma sensu. Każdy potrzebuje trochę oddechu, a moim oddechem jest właśnie pisanie. Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba, która czekała na mój powrót :) A teraz do rzeczy, czyli relacja z 9. dnia naszej podróży.