Dzień 20: Jūrmala ~ łotewski Sopot

Pamiętacie, jak pisałam o najpopularniejszym kurorcie nadmorskim w Estonii? Takim estońskim Sopocie? Otóż Łotwa też ma taki swój prywatny Sopot. I szczerze mówiąc, tak jak Łotwa okazała się raczej rozczarowaniem w porównaniu do Estonii, tak nadmorska Jūrmala wydała mi się dużo ładniejsza niż Pärnu. Nawet w strugach deszczu.

Dzień 19: w łotewskim więzieniu

Dzień zaczęłyśmy w więzieniu. Po ulewnej nocy i siąpiącym deszczu również o poranku, więzienie okazało się zbawieniem. Było w miarę ciepło i przede wszystkim sucho. A to, co nas doprowadziło do tego miejsca, to głównie uzależnienie od podróży. Po jakimś czasie zwyczajne atrakcje turystyczne stają się nudne. Plaże, trasy trekkingowe, wieże widokowe, średniowieczne zamki, to wszystko staje się chlebem powszednim i wtedy z pomocą przychodzi łotewskie więzienie wojskowe, które dostarcza mocnych wrażeń.

Dzień 18: najurokliwsze zakątki Łotwy

Jak człowiek ma zaspokojone potrzeby podstawowe, to świat wydaje się od razu piękniejszy. Wystarczyło, że przenocowałyśmy w ogrzewanym hotelu i Łotwa stała się nagle ładniejsza. Kolejny dzień na łotewskiej ziemi sprawił, że zaczęłam się przekonywać do tego kraju, choć do Estonii wciąż mu daleko. Kiedy zwiedzałyśmy Tallinn z przewodniczką, ta w swojej opowieści co i rusz wspominała o wyścigach między Łotwą i Estonią. W kategorii na ilość przepięknych miejsc, Estonia u mnie wygrywa. Nie znaczy to jednak, że Łotwa nie może się pochwalić perełkami. Dzisiaj właśnie trochę takich cudeniek Wam pokażę.

Dzień 17: z północy na południe

Nasza zła passa z ogrzewaniem wciąż nas nie opuszcza. Tym razem nocowałyśmy w nadmorskim pensjonacie. Nie było tam ogrzewania centralnego, ale w pokoju zostawiono na grzejnik elektryczny. Cieszyłyśmy się z niego bardziej, niż z czegokolwiek innego, co nam zapewniono na miejscu zakwaterowania. Niestety grzejnik był dość wiekowy i jak podłączyłyśmy go do prądu... Bum... Wysadziło korki. Zostałyśmy bez ogrzewania i bez światła w łazience. Wreszcie na coś się nam przydały nasze latarki czołówki.

Dzień 16: szlakiem łotewskich zamków

Zaraz po śniadaniu opuszczamy nasze nieogrzewane mieszkanko i jedziemy komunikacją miejską na lotnisko. Ale nie, nigdzie nie lecimy. Wypożyczamy natomiast samochód, który będzie nam towarzyszył przez kolejne dni podczas objazdu Łotwy.

Dzień 14 - 15: Ryga

Po niezapomnianej estońskiej przygodzie, rozpoczynamy kolejny etap podróży; przenosimy się na Łotwę. Za pomocą autobusu teleportujemy się z Tallina do Rygi. Spędzamy piękny słoneczny dzień zamknięte w metalowej puszce na kółkach. Aby sobie umilić czas, oglądam na małym monitorku film, który już dawno chciałam zobaczyć, a teraz nadarzyła się ku temu idealna okazja. Podłączam słuchawki, włączam Sprzymierzonych i miałam zamiar się odprężyć, ale okazało się, że film był po francusku, więc troszkę musiałam się wysilić, żeby zrozumieć chociażby połowę. Taka oto była moja podróż do Rygi. Do miasta, które kilka lat wcześniej miałam okazję odwiedzić i wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że jeszcze kiedyś tam wrócę...

Dzień 9 - estońskich zachwytów ciąg dalszy

Niedługo minie rok od mojej podróży po krajach północno-wschodniej Europy. Miesiąc w drodze, a na blogu opublikowałam dopiero relację z zaledwie tygodnia. Cóż, narzekać na brak tematów nie mogę. Ale pozwolę sobie nieco ponarzekać na brak czasu na pisanie. Wielokrotnie po pracy mam już tylko ochotę na to, żeby się wreszcie położyć i spać. Ale mój mózg mi nie pozwala na odpoczynek i zaczyna planować kolejny dzień pracy i kolejny… A kiedy wreszcie padam na twarz, bo nogi już nie dają rady utrzymać mnie w pionie, i chciałabym wreszcie zamknąć oczy i spać, z zewnątrz dobiegają mnie odgłosy muzyki, bo życie w turystycznych rejonach Majorki zaczyna się po 21... Taka oto właśnie moja rzeczywistość. Więc wybaczcie mi tę 2-miesięczną ciszę na blogu. Myślę, że powoli wracam do żywych. Przepracowywanie się nie ma sensu. Każdy potrzebuje trochę oddechu, a moim oddechem jest właśnie pisanie. Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba, która czekała na mój powrót :) A teraz do rzeczy, czyli relacja z 9. dnia naszej podróży.

Ryga kulinarno-kulturalna

Trochę mi zajęło zanim wzięłam się za ten post. Kultura jest pojęciem bardzo szerokim, a przecież trudno mówić o wszystkim. Po wielu próbach opisania cech charakterystycznych dla kultury łotewskiej, zdecydowałam się na kondensację i opisanie jedynie tych elementów, z którymi miałam styczność. Przy okazji , albo raczej głównie, przeczytacie o kuchni, ale raczej w tym temacie niczym nie zaskoczę. 

Bałtyk od innej strony czyli nad Zatoką Ryską

Uff... Nareszcie mogę odpocząć i już o niczym nie myśleć. Miałam plan, żeby tym razem napisać Wam coś o jedzonku i kulturze łotewskiej, ale nie jestem w stanie dokończyć tego postu. Przynajmniej na razie. Dlatego dzisiaj zaproszę Was na krótki spacer po wybrzeżu Zatoki Ryskiej. 

ESM Taizé 2016 ~ wrażenie powyjazdowe

Już w zeszłym roku chciałam pojechać na Europejskie Spotkanie Młodych Taizé, do Walencji. Oj, to by było spełnienie marzeń. Żałuję, że tak późno się wtedy obudziłam i już nie było miejsc w grupach z moich okolic. A teraz po Rydze żałuję jeszcze bardziej, że wcześniej nie zetknęłam się z tą niesamowitą atmosferą. Ale było, minęło. I tak, tym razem jeszcze w listopadzie zaczęłam się interesować wyjazdem. Dzięki temu udało się wszystko na spokojnie zorganizować. No prawie.

City break ~ miasto kotów i kogutów czyli Ryga moimi oczami

Święta i przełom roku to był zawsze taki rodzinny czas. Tym razem trochę się pozmieniało. Cóż, chyba nic nie trwa wiecznie. Z drugiej jednak strony nie była to jakaś ogromna zmiana. Boże Narodzenie spędziłam w domu z najbliższymi. Natomiast zaraz po świętach ruszyłam w drogę. I już sylwestra oraz Nowy Rok spędziłam prawie 800 km od domu. Ale nie sama. O tym jednak przy innej okazji. Dzisiaj o mieście, w którym przywitałam 2017 rok - Ryga.

instagram