La Trapa
Wędrówki po Tramuntanie to prawdziwe wyzwanie. Góry na Majorce nie są jakoś specjalnie wysokie, ale okazuje się, że nie są one dla każdego. Szlaków jest całe mnóstwo i o różnym poziomie trudności. Natomiast pomimo tego, że są to szlaki oficjalne, nie zawsze są one odpowiednio przystosowane. Bardzo często trasy są po prostu niebezpieczne, a więc głowa (w znaczeniu rozum) oraz respekt powinny być podstawowym wyposażeniem każdego wędrowca. I to oczywiście nie tylko na Majorce. Bo nagle może się okazać, że zamiast pięknych zdjęć i niesamowitych wspomnień, z wyprawy przywieziemy w najlepszym wypadku skręconą kostkę.
Nie, na szczęście nie jest to wstęp to historii ze smutnym zakończeniem. Moja wędrówka zakończyła się uśmiechem na twarzy i ogromną satysfakcją. Jednak muszę przyznać, że trasa, o której Wam dzisiaj opowiem, do najłatwiejszych nie należała. Co ja mówię? Dla mnie to była jedna z najtrudniejszych wypraw tutaj na Majorce. Co najmniej kilka razy miałam ochotę zawrócić. A gdy już zdobyłam szczyt, zastanawiałam się tylko jak ja stamtąd zlezę... Chyba zjeżdżając na tyłku... Mimo wszystko cieszę się, że nie zawróciłam i mogę odhaczyć kolejny szczyt, który notabene może się pochwalić przepięknymi panoramicznymi widokami.
Wrzesień to bardzo specyficzny miesiąc na Majorce. Z jednej strony lato nadal w pełni. Ale z drugiej strony dopada nas zmęczenie upałami i marzymy o chłodniejszych wieczorach i jesiennym powietrzu. Mieszkając w Polsce do głowy by mi nie przyszło, żeby zatęsknić za jesienią. Natomiast na Majorce z utęsknieniem wyglądamy chmur na niebie. Zeszłoroczny wrzesień jesieni nie przypominał w ogóle, nawet w jej majorkańskiej wersji. Było chyba nawet cieplej niż w czerwcu. Jednak lato tak się już dłużyło, że na siłę doszukujemy się jakichkolwiek oznak jesieni. I gdy temperatura spada do 26 stopni, to znak, że nareszcie można wyjść w góry. Zapomniało nam się tylko, że w słońcu temperatura jest o kilka stopni wyższa i wtedy górska wędrówka może się zmienić z przyjemności w prawdziwą walkę o przetrwanie. Tamtego dnia wszystkie prognozy pogody mówiły o niemalże całkowitym zachmurzeniu. Szkoda tylko, że zapomniałam, że na Majorce prognozy można sobie wsadzić gdzieś... Chmur na niebie nie było prawie żadnych. Ale plan na wycieczkę był już przygotowany, prowiant spakowany do plecaków, budziki nastawione, no więc jak tu teraz to wszystko odwołać? Ano nie odwoływać, tylko mieć nadzieję, że może jednak jakieś chmurki w końcu na niebie się pojawią i górska wspinaczka nie będzie taka męcząca.
No ale ja tu gadu gadu, a Wy przecież jesteście ciekawi, dokąd tym razem mnie poniosło. Otóż, na zupełnie dla mnie odległy koniec wyspy - do Sant Elm, gdzie miała swój początek nasza wędrówka na wzgórze La Trapa. A właściwie La Trapa to nie tylko wzgórze, ale prawie 80-hektarowy obszar rezerwatu przyrody.
Ciekawa jest historia tego miejsca. Jako pierwsi (i w sumie ostatni, ale do tego jeszcze dojdę) w tych okolicach osiedlili się francuscy zakonnicy uciekający z Francji na skutek rewolucji w XVIII wieku. Dokładniej mowa o trapistach z Zakonu Cystersów Ściślejszej Obserwacji. Nazwa hiszpańska tego zakonu to Orden de La Trapa i to właśnie stąd wzięła się nazwa miejsca, o którym dzisiaj wspominam. Trapiści po przybyciu na Majorkę otrzymali od kanonika Pere Roiga należące wówczas do niego ziemie w dolinie Valle de Sant Josep de s’Arracó. Wybudowali tam niewielki klasztor, obsiali pola i przez kolejnych 10 lat żyli tam sobie w spokoju i odosobnieniu zupełnie samowystarczalni. W 1824 roku trapiści definitywnie opuścili Majorkę. Przez kolejne lata ziemie przechodziły z rąk do rąk. Wybudowano tam kilka kolejnych budynków, jednak nadal miejsce to zachowało swój rolniczy charakter. W latach 50. XX wieku La Trapa została pozostawiona samej sobie i pola zaczęły zarastać, a budynki powoli niszczeć. Kilka lat później powstał plan rozparcelowania tego terenu celem stworzenia osiedla mieszkaniowego. Na szczęście lokalni ekolodzy i rzesza mieszkańców niepopierająca owego planu, sprzeciwili się urbanizacji La Trapy i ostatecznie w 1993 roku La Trapa przeszła w ręce grupy GOB zrzeszającej ekologów i ornitologów, która do dzisiaj dba o to miejsce zachowując jego dziewiczy charakter.
Do posiadłości można dotrzeć z różnych stron. My wybrałyśmy najkrótszy szlak ze względu na nieco ograniczony czas, a także dość ciepłą pogodę. Najkrótszy nie znaczy, że najłatwiejszy. Nie wiem jak wyglądają inne szlaki, ale na mapie ten, którym szłyśmy, prezentuje się jako najtrudniejszy.
Szlak ma swój początek w San Elm. Samochód zostawiamy jak najbliżej szlaku. Jego początek jest dość przyjemny, bo idziemy szeroką szutrową drogą pośród drzew. Aż nagle zaczyna nam się prawdziwa wspinaczka. Zbocze jest tak strome, że co chwilę robimy krótkie przerwy na złapanie oddechu. Duża wilgotność powietrza nie pomaga. Na szczęście drzewa okazują się bardzo pomocne, bo nie dość, że dają nam schronienie przed słońcem, to jeszcze są idealną podporą i trochę wciągarką :D
Z czasem wychodzimy na teren mniej zalesiony. Robi się też bardziej płasko. Natomiast przed nami maluje się wysoka góra, na którą wiemy, że za chwilę będziemy musiały wejść. Staramy się z oddali wypatrzeć szlak, którym będziemy się wspinać, ale praktycznie nie można go odróżnić od reszty krajobrazu. Dopiero gdy dostrzegamy piechurów schodzących z La Trapa, zdajemy sobie sprawę, że tamten leśny stromy odcinek to był pikuś w porównaniu z tym co jeszcze przed nami. Bo nie dość, że stromo, po skałach, praktycznie nad przepaścią, to jeszcze zero zacienienia. A chmury nadal się nie pojawiły na niebie.
Na kolejnym odcinku trzeba było uważać na każdy krok. Bo pod butami osuwały się drobne kamienie, co niekiedy prowadziło do potknięć i poślizgnięć. Widoki jednak dość mocno rozpraszały, bo były po prostu cudowne. Z tej wysokości możemy podziwiać klifowe wybrzeże, jak i wyspę sąsiadkę Sa Dragonerę, czyli kolejny rezerwat biosfery. Ale gdy dochodzimy do miejsca, w którym praktycznie trzeba się przeciskać pomiędzy skałami, całkowicie zapominamy o widokach i skupiamy się na każdym kroku. Powoli brniemy do przodu zastanawiając się po cichu, czy nie zawrócić; bo czy jesteśmy w stanie potem tą samą trasą zejść z powrotem do Sant Elm?
Po wielu trudach i wysiłkach wreszcie zdobywamy szczyt i docieramy do zabudowań La Trapa. Kryjemy się w cieniu muru i podziwiamy widoki oraz własną odwagę i wytrwałość. Niestety myśl o powrocie nie pozwala nam się w pełni cieszyć tym osiągnięciem. Pewnie dopiero jak zejdziemy z powrotem do Sant Elm, będziemy mogły powiedzieć, że się udało.
O dziwo na szczycie jest całkiem sporo ludzi. Większość z nich musiała tutaj dotrzeć od strony miasteczka S'Arracó i nawet sobie nie zdają sprawy jak trudny odcinek przed nimi, jeśli będą schodzić do Sant Elm. Początkowo nasz plan był podobny, żeby zrobić swego rodzaju pętlę, ale zrezygnowałyśmy z tego pomysłu z obawy, że się nie wyrobimy w czasie. Tamtego dnia rano musiałam troszkę popracować, więc nie mogłyśmy wyjść na szlak o świcie, a dopiero nieco przed południem, toteż zdecydowałyśmy się na najkrótszą z możliwych opcji.
Czy było warto? Zdecydowanie tak. La Trapa oferuje przepiękne widoki i mnóstwo ogromnych emocji na szlaku. Jest to chyba jeden z najciekawszych szlaków na Majorce. Nie polecam go jednak na pierwszy raz ani osobom z lękiem wysokości. Dzieci oczywiście też bym tam nie zabierała. A przynajmniej nie na ten szlak prowadzący z Sant Elm, bo tylko o nim mogę się tutaj wypowiedzieć. Być może jeszcze kiedyś tam wrócę i wypróbuję ten drugi szlak z S'Arracó, który prawdopodobnie jest nieco lżejszy nawet pomimo tego, że dłuższy.
I na dzisiaj to tyle. Nie wiem dlaczego tak długo zwlekałam z pisaniem o Majorce. To jest niesamowita wyspa i chociaż znam ją już od 7 lat, wciąż odkrywam ją na nowo i nadal tak samo mnie fascynuje. Pisząc o Majorce nie wiem, kiedy mija czas. Zatapiam się w historiach, które Wam opowiadam. Z uśmiechem na twarzy wracam do wspomnień z własnych wędrówek. A słowa same ze mnie wypływają.
Pozdrawiam
Komentarze
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)