Majorka w jeden dzień - różne oblicza wyspy

Kto śledzi mojego bloga od dłuższego czasu, ten wie, że Majorka to nie tylko rajskie plaże z krystalicznie czystą wodą, dla których przylatuje tutaj większość turystów. Już wielokrotnie pokazywałam Wam różnorodne oblicza tej wyspy i udowadniałam, że nie można się tutaj nudzić. Każdy znajdzie coś dla siebie. Dzisiaj będzie trochę bardziej konwencjonalnie, czyli pokażę Wam kilka miejsc typowo turystycznych, ale mimo wszystko wartych odwiedzenia. Są to miejsca pojawiające się chyba we wszystkich przewodnikach (pewności nie mam, bo przewodników raczej nie czytuję) i mówi się o nich, że będąc na Majorce, po prostu nie wypada tam nie być. A co ja sądzę na ten temat? Zaraz się przekonacie.

Dzień 9 - estońskich zachwytów ciąg dalszy

Niedługo minie rok od mojej podróży po krajach północno-wschodniej Europy. Miesiąc w drodze, a na blogu opublikowałam dopiero relację z zaledwie tygodnia. Cóż, narzekać na brak tematów nie mogę. Ale pozwolę sobie nieco ponarzekać na brak czasu na pisanie. Wielokrotnie po pracy mam już tylko ochotę na to, żeby się wreszcie położyć i spać. Ale mój mózg mi nie pozwala na odpoczynek i zaczyna planować kolejny dzień pracy i kolejny… A kiedy wreszcie padam na twarz, bo nogi już nie dają rady utrzymać mnie w pionie, i chciałabym wreszcie zamknąć oczy i spać, z zewnątrz dobiegają mnie odgłosy muzyki, bo życie w turystycznych rejonach Majorki zaczyna się po 21... Taka oto właśnie moja rzeczywistość. Więc wybaczcie mi tę 2-miesięczną ciszę na blogu. Myślę, że powoli wracam do żywych. Przepracowywanie się nie ma sensu. Każdy potrzebuje trochę oddechu, a moim oddechem jest właśnie pisanie. Mam nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba, która czekała na mój powrót :) A teraz do rzeczy, czyli relacja z 9. dnia naszej podróży.

instagram