Dlaczego wakacje na Majorce to nie jest dobry pomysł?

Zastanawiasz się, czy wybrać się na urlop na Majorkę? Koniecznie przeczytaj ten wpis i już nie będziesz mieć żadnych wątpliwości.

 

Prawdziwa miłość to nie ta głupia i ślepa, ale ta świadoma wszystkich zalet i wad, które akceptuje. Moja miłość do Majorki nie jest ślepa. Mieszkając tutaj zauważyłam, że wcale nie jest tak kolorowo, jak wygląda to na zdjęciach. Ale ja wcale się nie odkochałam. Moja miłość jeszcze bardziej się pogłębiła, bo zobaczyłam, że Majorka nie jest sztuczna i na pokaz. Jest po prostu sobą. Jest prawdziwa. 

Nie trudno zachwycić się tą wyspą przylatując tutaj na wakacje i odwiedzając tylko te najbardziej fotogeniczne miejsca, rajskie plaże czy urokliwe górskie miasteczka. Myślę, że nawet tłumy turystów nie są w stanie popsuć wrażenia, jakie wywołuje letnia słoneczna Majorka. I po takim tygodniu aktywnego zwiedzania wydaje nam się, że już wszystko widzieliśmy i tak mała wyspa nie może mieć nic więcej do zaoferowania. Ci, którzy śledzą tego bloga, wiedzą, że to nieprawda. Majorka jest studnią bez dna. Każdy region można eksplorować miesiącami i wciąż mieć jeszcze całą listę miejsc do odwiedzenia. Poza tym każda pora roku prezentuje nam zupełnie inne oblicze wyspy. Ja chyba nigdy się nie znudzę. Co więcej, co raz bardziej i bardziej się zakochuję.

Mieszkałam już w wakacyjnym kurorcie, w spokojnym nadmorskim miasteczku znanym tylko lokalnym, na majorkańskiej wsi i wreszcie w najbardziej majorkańskim miasteczku i jednocześnie najmniej turystycznym miejscu na całej wyspie. Choć mam ogromny sentyment do tego pierwszego i nieustannie tam wracam, chyba najlepiej się czuję w tej spokojnej wiejskiej okolicy. Ale może to dlatego, że ja po prostu wieśniara jestem :D 

Ale to nie tak, że Majorka jest piękna i idealna. Życie tutaj jest jak wszędzie indziej. Mam tu na myśli trudy codzienności. Wbrew pozorom nie tak łatwo znaleźć tutaj pracę. Ja sama wciąż się chwytałam takich prac - nie prac. Aupairing to bardziej wymiana kulturowa, niż praca zarobkowa. Byłam też na wolontariacie i sami możecie się domyślić, że do kieszeni nie wpadał ani grosz. Przez długi czas próbowałam wysyłać CV bez żadnego skutku, aż wreszcie los się do mnie uśmiechnął i póki co praca jest, ale dzisiaj nie o tym. Dzisiaj skupię się na ciemnych stronach Majorki.

Ceny

Życie tutaj to nie wieczne wakacje jak wydaje się wielu. Wszystko kosztuje. Ceny wcale nie są takie niskie. Życie na Majorce jest na pewno droższe niż w innych regionach Hiszpanii. Natomiast zarobki niezbyt wysokie. Ale tego mogliście się spodziewać, biorąc pod uwagę obecne realia. I oczywiście ceny i koszt życia na Majorce to rzecz względna. Jedni będę się chwytać za głowę, że nie da się tutaj żyć, a wakacje pochłoną wszystkie oszczędności. Natomiast inni narzekać nie będą wcale. Ale na pewno takim sporym minusem Majorki, który dotyka wszystkich w równym stopniu, to...

Temperatury

Wydawałoby się, że Majorka to wyspa wiecznego słońca. Owszem. Słońce jest praktycznie przez cały rok. Nie znaczy to jednak, że zimą temperatury nie są niskie. Tak szczerze, to na Majorce wielokrotnie zmarzłam bardziej niż w Polsce. Chociaż temperatury w dzień nie spadają poniżej zera, praktycznie przez całą zimę panuje tutaj dość wysoka wilgotność powietrza, a co za tym idzie, chłód jest dużo bardziej przeszywający. Majorkańczycy twierdzą, że ziąb wchodzi w kości na przełomie listopada i grudnia i powoli zaczyna z nich wychodzić dopiero w marcu. Jest w tym bardzo dużo prawdy, bo niestety zimą za bardzo nie ma gdzie się ugrzać. Większość domów nie ma centralnego ogrzewania. Ludzie posiłkują się elektrycznymi grzejnikami, kominkami, klimatyzatorami, które mają funkcje grzania (od czego mnie osobiście okropnie boli głowa) lub/i stołami pod którymi znajduje się mały grzejniczek, tzw. mesa camilla. I o ile udaje się ogrzać jedno pomieszczenie, w pokoju obok jest już zimno. Nikogo nie powinno więc dziwić, że Majorkańczycy po powrocie do domu nie ściągają kurtek. Są dni, że niekiedy na zewnątrz jest cieplej niż w mieszkaniach. Taka oto majorkańska zimowa rzeczywistość.  

Latem natomiast temperatury idą w drugą stronę. W zeszłym tygodniu przeszła przez wyspę fala upałów. Ponad 40 stopni. Teraz trochę się ochłodziło (czyt. tylko 35 stopni), ale wszystkie prognozy twierdzą, że te największe upały jeszcze przed nami. Aż się boję. Bo chociaż mieszkania są przygotowane na ciepło: klimatyzacja jest prawie w każdym mieszkaniu, a jeśli nie, to chociaż wiatrak. Poza tym kamienne ściany też dają spore wytchnienie. Jednak jak musisz iść do pracy, niekoniecznie w klimatyzowanym biurze, to szczerze współczuję. Ja generalnie narzekać nie mogę, ale czasami nawet krótkie przejście z samochodu do hotelu sprawia, że leje się ze mnie pot. I szczerze, to nie rozumiem tych wszystkich śmiałków, którzy wybierają się na urlop na Majorkę akurat w lipcu lub sierpniu. Zwiedzanie przy takich temperaturach jest praktycznie niemożliwe. Leżenie na plaży czy nawet nad basenem, też raczej nie są przyjemnością przy takich temperaturach powietrza. Mam wrażenie, że na takim urlopie zmęczymy się bardziej niż na co dzień w pracy.

Wilgoć

Wysokim temperaturom towarzyszy również wysoka wilgotność powietrza. I to jest chyba najgorsze z możliwych połączeń. Lepi się do Ciebie wszystko. Cały czas się pocisz. Plus jest taki, że nie trzeba prasować, bo przy takiej wilgoci, jak masz ubrania ładnie zawieszone na wieszaku, same się prostują. Tylko, że potem po powrocie z wakacji do Polski, wyjmujesz wszystkie ciuchy z walizki i wszystko jest pogniecione i oczywiście wilgotne. A zimą wcale nie jest lepiej. Przez wysoką wilgotność, odczuwalna temperatura jest niższa niż w rzeczywistości. I tak jak w Polsce ostatnio zaczęły być popularne nawilżacze powietrza, na Majorce prym wiodą odwilżacze. Nawet sobie nie wyobrażacie, ile wody się zbiera w takim odwilżaczu w ciągu godziny. 

Smród, brud i szczury

No a skoro o upałach mowa, to teraz sobie wyobraźcie jak te wysokie temperatury wpływają na otoczenie. W większych miasteczkach mieszkańcy wyrzucają śmieci do kontenerów rozstawionych na ulicach. Śmieciarki przejeżdżają każdej nocy, bo gdyby tylko zostawić śmieci na trochę dłużej, smród byłby nie do wytrzymania, wszystko tak szybko się rozkłada. Ale nawet tak częste wywożenie śmieci nie powstrzymuje śmietników przed wytwarzaniem okropnego smrodu. Od śmietników lepiej trzymajcie się z daleka. A już w szczególności wieczorową porą, kiedy szczury wychodzą na łowy. I to nie jest żart. Szczurów jest na wyspie całe mnóstwo. W ciągu dnia ich nie widać, ale jak tylko robi się trochę chłodniej, wybierają się na żer, najczęściej można się na nie natknąć właśnie przy śmietnikach. Ja już się nauczyłam, żeby nie wyrzucać śmieci po zmroku. I nie chadzać nieoświetlonymi uliczkami, bo nigdy nie wiadomo, co nam wejdzie pod nogi. Na przykład ogromne karaluchy. Latem łażą nocą po chodnikach i po ścianach. Zimą zaś lubią przesiadywać gdzieś w łazienkach.

Jaszczurki

Mniej obleśnymi zwierzątkami są jaszczurki, które również ujawniają się po zmroku i spacerują sobie po ścianach i sufitach. Nie ma w nich nic strasznego, ale mnie osobiście przejście pod taką jaszczurką zawieszoną u sufitu zawsze podnosiło poziom adrenaliny. 

Jedno wielkie śmietnisko

I jeszcze na chwilę wrócę do tematu śmieci i brudu. Są na Majorce miejsca piękne i zadbane, ale niestety wszędobylskie śmieci są dość dużym problemem na wyspie. Wystarczy odejść w nieco mniej turystyczne miejsce i już dokoła widzimy na ziemi papierki, puszki, plastikowe butelki. Na plażach, w mniejszych zatoczkach śmieci niestety pływają również w wodzie. Ostatnimi laty świadomość ekologiczna nieco się podniosła i można spotkać sporo osób, które podczas pobytu na plaży, wcale nie leżakują, a starają się nieco zmniejszyć ilość brudu. Ale jest to kropla w morzu potrzeb, bo niestety wciąż jest mnóstwo ludzi, którzy nawet swoich śmieci po sobie nie sprzątają. Dużym problemem są też jachty i stateczki, z których wyrzuca się śmieci do morza, a one potem sobie przypływają do brzegu. 

Kable pełzające po murach

Estetów mogą również zrazić wszędobylskie kable na widoku. Architektura w takim typowym majorkańskim miasteczku utrudnia ukrycie kabli pod ziemią, dlatego większość jest po prostu zawieszona na ścianach. Mnie już to przestało przeszkadzać. Szczerze mówiąc nigdy jakoś mnie to w oczy nie kuło. Co więcej, widzę w tym nawet pewien urok - taka właśnie jest Majorka. Ale wiem, że wiele osób jest troszeczkę tym zniesmaczona. A jak dołożymy do tego jeszcze obskurne fasady budynków, to już w ogóle tragedia. Większość domów to stare budownictwo. Domy kamienne, bez zadbanej elewacji. Już wielokrotnie spotkałam się z opinią, że ta majorkańska architektura jest po prostu brzydka. Mnie się akurat taki naturalizm podoba.

Tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy

Jeśli ktoś myśli o urlopie na Majorce w miesiącach wakacyjnych, to musi się poważnie zastanowić, czy nie będą mu przeszkadzać tłumy. Po pandemii Majorka zaczęła przeżywać turystyczny renesans. W zeszłym roku na wyspę przybyła rekordowa ilość turystów. I mam wrażenie, że i tym razem wszystko zmierza ku pobiciu tego rekordu. Trochę mnie to przeraża. Niektórych turystów też to bardzo zaskakuje. Bo okazuje się, że bezludnych plaż już prawie w ogóle nie ma. Wszędzie jest problem z parkowaniem. Ruch na drogach jest zatrważający. Korki na obwodnicy stolicy są w tych miesiącach letnich na porządku dziennym. No co tu wiele mówić? Jest bardzo dużo przyjezdnych. A wyspa jest jaka jest, ma swoje granice... Z utęsknieniem czekam na wrzesień. Liczę, że wtedy będzie już trochę spokojniej i mniej tłoczno. 

Dobrze wiecie, że ja Majorkę uwielbiam. Ale dostrzegam też mnóstwo jej wad. I nigdy bym się tutaj nie wybrała na wakacje latem. Bo latem Majorka jest nieznośna. Spędzam tu już piąte lato z kolei i wiem, o czym mówię. Mimo wszystko, nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne. 


Musicie mi wybaczyć tę ciszę na blogu, ale praca znów mnie pochłonęła. Planowanie, że będę krok po kroku coś tam pisać, na nic się zdało, bo albo nie miałam siły, albo ochoty, żeby dalej siedzieć przed komputerem. Chciałabym dokończyć relację z podróży po Portugalii, ale utknęłam w martwym punkcie, czyli w Lizbonie, do której jakoś nie mam natchnienia, więc postanowiłam zmienić temat na bardziej aktualny i popisać znowu trochę więcej o Majorce. Tak się wciągnęłam, że już powstaje kolejny wpis. Może wreszcie moja wena się odblokuje i będę w stanie wrócić również do Portugalii. Tymczasem życzę Wam udanego tygodnia. 

Komentarze

  1. Każdy kraj ma swoje dobre i złe strony. Chyba nie ma idealnych destynacji. Nie inaczej jest z Majorką. Przekonałam się podczas podróżowania, że lokalne klimaty mogą bywać różne, czasem dla nas dziwne. Pamiętam walkę z wielkim karaluchem w pokoju w Albanii albo przecudny widok w Grecji... przesłonięty pękiem poplątanych kabli. Ale nauczyłam się, tak jak Ty, widzieć te lepsze strony każdego miejsca, bo świat jest piękny, i Majorka jest piękna. Ale latem tam nie pojadę. Spodziewaj się mnie przed lub po sezonie!
    Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko ma swoje dobre i złe strony i to jest piękne. Gdyby świat był idealny, nie zachwycalibyśmy się nim aż tak bardzo. Poza tym dzięki tym wszystkim minusom chyba łatwiej nam przychodzić docenianie plusów ;)
      Czekam z niecierpliwością :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Cześć Julcia :) To prawda, że wiele miejsc wygląda pięknie na zdjęciach, ale życie na co dzień może być zupełnie inne. Ważne jest, żeby mieć realistyczne oczekiwania i akceptować zarówno dobre, jak i mniej dobre strony miejsca. Nas Majorka rozkochała w sobie i urzekła i to bardzo. Wiadomo że mieszkając tam jest zupełnie inaczej. Obiecaliśmy sobie ze szybko wrócimy na Majorkę ale jak to w życiu bywa na drodze stanie coś innego :) ale wrócimy, wrócimy to jest pewne. Jak wrócimy to napewno nie latem, bo latem nie dość że upały to i turystów miliony ;)

    Bedac ostatnio na Korfu bylismy w szoku ile śmieci znaleźliśmy i gdzie wjechalismy. Zrobilam zdjęcia i filmy tego miejsca i zastanawiam się gdzie to puścić 🙈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odnoszę wrażenie, że przez media społecznościowe zaczynamy idealizować świat i nasze wyobrażenia o nim, bo jakoś się tak przyjęło, żeby pokazywać tylko ładne miejsce i tylko te dobre strony. A przecież życie nie jest idealne. Miejsca brzydkie również istnieją. I nie ma w tym nic złego. Nie musimy i nie powinniśmy tego ukrywać. Nie ma też nadmiernej potrzeby, że wszystko wszędzie ulepszać i dążyć do ideału. Ja uważam, że różnorodność jest piękna. I bardzo często obdrapane mury, zniszczone obiekty tworzą niepowtarzalny klimat danego miejsca i przede wszystkim pokazują je w naturalnym świetle. Stworzyłam ten post głównie dlatego, żeby uświadomić, że Majorka to nie tylko te rajskie zatoczki, których zdjęcia oglądamy w internecie i w katalogach biur podróży. Majorka to wyspa, na której żyją normalni ludzie. To nie raj. To po prostu kolejne super miejsce, które również za uszami swoje ma... Jednocześnie tym wpisem chronię Was, którzy jeszcze tutaj nie byli, przed rozczarowaniem ;) Nie liczcie na same ochy i achy. Majorka, jak każde inne miejsce, ma swoje piękne oblicze, ale również i to mniej przyjemne. Mnie absolutnie to nie przeszkadza. Kocham tę wsypę taką jaką jest.

      Dlaczego nie stworzysz wpisu na bloga na temat Korfu? Pokaż tę wyspę taką jaką rzeczywiście jest. Jestem za promowaniem rzeczywistości, czasami brutalnej, ale jednak prawdziwej. Idealizowanie miejsc i w ogóle podróży nie przyniesie nam niczego dobrego.

      Ściskam :)

      Usuń
  3. Julcia sprawdz czy dostałaś mój komentarz pod tym wpisem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz jest. Wpadł do spamu. Czasami tak się zdarza. Ale kontroluję wszystko na bieżąco ;)

      Usuń
  4. Mnie tam nic nie zniechęci i to nie tylko dlatego, że już mam bilety :). Dla mnie to jest zrozumiałe, że patrzysz na Majorkę trzeźwym okiem mieszkańca bo turyści mają na to zbyt mało czasu. Co innego jest być gdzieś kilka dni a co innego żyć i doświadczać wszystkich trudów codzienności. Bo nas, przyjezdnych, otumania entuzjazm, inna kultura, jedzenie, ogrom wolnego czasu i oddech od obowiązków. Pracuję w centrum Hamburga i tłumy turystów też czasem mnie wkurzają bo np. droga na stację zajmuję mi prawie drugi raz tyle bo muszę lawirować między ludźmi, którzy nie dość, że idą powoli, to jeszcze co chwilę się zatrzymują, żeby zrobić zdjęcie. No ale Jula, jakby nie patrzeć, i tak większość z nas raczej Ci zazdrości niż współczuje :). Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na temat turystów nie będę się wypowiadać, bo jest sierpień i sama możesz sobie wyobrazić, jak w tym momencie wszyscy się tutaj czujemy :D Ale jak tylko sezon się skończy, ponownie wszyscy będą tęsknić za tym gwarem w nadmorskich miejscowościach.
      Też sobie zazdroszczę. Tak szczerze, to wciąż chyba jeszcze do mnie nie dotarło, że ja tutaj naprawdę mieszkam, pracuję... Gdyby ktoś 5 lat temu powiedział mi, że tak będzie wyglądać moje życie, to bym nie uwierzyła.
      Ściskam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram