Dwie twarze Santanyí


Na świecie jest tyle różnych pięknych zakątków, że rzadko się nam zdarza wracać w to samo miejsce. Może to i dobrze, bo bardzo często za drugim razem, miejsce, które wydało nam się bajkowe, potem okazuje się zwyczajne i nudne i niestety tracą na tym nasze piękne wspomnienia. Ale może też się okazać, że przy kolejnym podejściu odkryjemy zupełnie inną twarz danego miejsca, może ładniejszą, a może bardziej codzienną, ale na pewno inną. Takie dwie twarze udało mi się odkryć w Santanyí. Jesteście ciekawie jakie? Zapraszam do dalszej lektury.



Wyobraźcie sobie swoje pierwsze hiszpańskie wakacje. Specjalnie wybraliście termin po sezonie, żeby nie dostać udaru słonecznego i żeby ominąć największe tłumy. Coś tam wiedzieliście o tej Hiszpanii, że ciepło i że sjesta, ale doświadczyć tego na własnej skórze to zupełnie inna kwestia. Jak się okazuje hiszpańska sjesta to nie mit i daje się we znaki dużo bardziej w miesiącach niskich, kiedy przedsiębiorcy już się nie biją o nowych klientów, bo zarobili dostatecznie dużo w czasie wakacji. Oczywiście wszyscy przyjezdni mają gdzieś tam w tyle głowy, że w godzinach sjesty wszyscy śpią, ale przecież będąc na wakacjach przez tydzień prawdopodobnie chcemy z tego czasu wyciągnąć jak najwięcej i nie będziemy sobie urządzać sjesty tak jak Hiszpanie, skoro mamy jeszcze tyle do zobaczenia a tak mało czasu. I właśnie wtedy możecie zostać na przysłowiowym lodzie: jesteście gdzieś w niewielkim miasteczku, może niezbyt turystycznym, a przynajmniej poza sezonem bardzo cichym, z nieba leje się żar, bo październikowe słońce wbrew pozorom potrafi dać w kość i macie ochotę na łyk zimnej (bo ciepłą to macie w samochodzie) wody. Szukacie sklepu. Gdzie tam... Nawet jeśli jakiś znajdziecie, to drzwi są zamknięte, bo właściciel prawdopodobnie odpoczywa w zaciszu własnego mieszkania. Udajecie się więc do którejś z otwartych restauracji. Bez spoglądania w kartę, zamawiacie zimną wodę i kawę. Spokojnie odpoczywacie w cieniu parasola i planujecie, dokąd jeszcze musicie pojechać. Na koniec dostajecie rachunek i robicie wielkie oczy: woda dwa razy droższa niż kawa! Tak chyba już na zawsze Santanyí zapamiętają moi rodzice.


Oczywiście tego wszystkiego można uniknąć, ale gdyby nie takie przypadki, podróże nie byłyby potem tak fajnie wspominane. Od siebie dodam, że to nie jest tak, że woda jest zawsze droższa od kawy. Jeśli kupicie zwykłą wodę mineralną w supermarkecie, z półki, a nie z lodówki, to będzie was kosztowała centy. Natomiast ta schłodzona, a w restauracjach właśnie takie podają gościom, jest nieco droższa. Swoją drogą, Hiszpania i ogólnie kraje południowe, to nie jedyne, gdzie woda nie jest najtańszym napojem; w Czechach dużo ekonomiczniej wychodzi picie piwa ;) Poza tym raczej nie powinny nikogo dziwić ceny wody, która przecież w pewnym momencie może stać się produktem deficytowym na Ziemi, o ile już nim nie jest.

Wracając jednak do samego Santanyí, za pierwszym razem wydało mi się smutne i niezbyt ciekawe. Nie było tłumów, co akurat jest na plus, ale było po prostu smutno. Nie zachwyciła mnie również jakoś szczególnie architektura. Być może już mi się trochę przejadła? W tamtym momencie nawet nie planowałam przygotowywać żadnego postu na temat tego miasteczka, ale jako że trafiłam tam po raz drugi, moja opinia nieco się zmieniła i postanowiłam, że jednak Wam je przedstawię, tym bardziej, że Santanyí jest jednym z popularniejszych miejsc na Majorce i prawdopodobnie pojawia się w większości przewodników, w których ochrzczone jest mianem miasteczka artystycznego.



Słoneczna, ciepła pogoda. Przyjemny powiew wiatru we włosach. Wokół roznosi się zapach ensaimady. Z oddali dobiega dźwięk gitary. Na wąskich uliczkach rozstawiono różnobarwne kramy, gdzie można kupić i mydło, i powidło. Ubrania, tandetne pamiątki, jedzonko a przede wszystkim rękodzieło, biżuterię, rzeźby i obrazy. Taki klimat można odnaleźć w Santanyí w sobotni poranek, kiedy odbywa się tam cotygodniowy jarmark (mercado). Teraz niestety, z wiadomego powodu, wszystko odwołane, ale mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy, a Hiszpania znów będzie mogła oddychać swoją niepowtarzalną kulturą.

O Santanyí mówi się, że jest miasteczkiem artystycznym, bowiem chyba na każdej ulicy znajduje się jakiś warsztat czy galeria sztuki. Swoje prace wystawiają tam nie tylko artyści z Majorki, ale również z innych krajów Europy i świata. Mówiąc o artystach mam na myśli również muzyków, którzy mogą się zaprezentować podczas wieczornych koncertów w jednej z restauracji (Sa Cova). Niestety nie miałam możliwości uczestnictwa w takim kameralnym koncercie, ale za to byłam na jednym z najciekawszych mercado na całej Majorce. Prawie w każdym miasteczku organizuje się taki cotygodniowy jarmak, gdzie lokalni sprzedawcy mogą zaprezentować swoje produkty. Niektóre są niewielkie, gdzie jedynie można kupić pieczywo i inne wypieki oraz warzywa i owoce. Inne natomiast to kilkadziesiąt kramów oferujących najróżniejsze produkty. Jednym z większych mercado jest ten w Alcudii i robi wrażenie, ale zdecydowanie trzeba uważać na kieszonkowców. Natomiast ten w Santanyí jest bardziej kameralny i turystów też jest znacznie mniej, przez co jego klimat jest porównywalny z tymi z filmów, czy książek, gdzie wszystko wydaje się piękne i idealne.



Zupełnie się tego nie spodziewałam, ale druga wizyta w Santanyí sprawiła, że polubiłam to miasteczko i zatarła się moja wcześniejsza opinia na jego temat. Ciekawe, co by się stało, gdybym pojechała tam jeszcze raz? A nie wykluczam, że gdy to wszystko już się skończy, moja noga znowu stanie na jednej z tych wąskich uliczek wśród jarmarcznych kolorów i zjem sobie śniadanie z widokiem na rozweselony tłum szukający obrazu do nowego salonu, a w tle będą rozbrzmiewać radosne akordy gitary.

Miał być ładny tekst i fajne zdjęcia, ale skończyłam pisać i zabrałam się za przygotowanie zdjęć, okazało się, że mam ich stamtąd zaledwie kilka a przy drugiej wizycie nie zrobiłam ani jednego... Nie wiem, jak do tego doszło...

Komentarze

  1. Bardzo piękne zdjęcia, poczułam klimat tego miejsca. Będąc tam, poczułabym się jak w innej krainie, już zaczęłam się tak czuć, przyglądając się zdjęciom. :) Miałam też tak, że powiedzmy, za pierwszym razem zakochałam się w miejscu, a za drugim stało się takie jakieś bardziej zwyczajne. Było też odwrotnie. :)

    Pozdrawiam serdecznie, życzę zdrówka Tobie i Twoim bliskim. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie.
      Gdy za pierwszym razem podoba Ci się jakieś miejsce, lepiej tam nie wracać, żeby nie zepsuć ładnych wspomnień; a gdy pierwsze wrażenie jest nijakie, może warto dać temu miejscu drugą szansę? Ale są też takie miejsca, w których zakochujemy się za pierwszym razem, a z każdym następnym nasza miłość rośnie. Tak mam właśnie z Majorką, która zachwyca mnie każdego dnia.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Wsiąkasz w tą krainę! To już nie była, dziewczyno, relacja turystki, to był opis miejscowego rezydenta. Jeszcze ciut i zaczniesz pisać "u mnie"...
    I wiesz co? To naprawdę jest fajne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym miejsc :D Na Majorce czuję się jak w domu.

      Usuń
  3. O matko to wszystko teraz wygląda abstrakcyjnie...
    Jak przeczytałam o tej kawie przy stoliku, to aż mi się płakać chciało, bo zastanawiam się kiedy będzie nam to znowu dane?
    Piękne zdjęcia, teraz potrzeba nam takich widoków.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie to sobie możemy wypić kawę, czy co kto tam lubi, przy stoliku, ale na własnym balkonie/tarasie :D
      Miejmy nadzieję, że niedługo wrócimy do normalności.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Witaj :) cieszę się że tu do Ciebie trafiłam :) pięknie pokazane i opowiedziane. Hiszpania to piękny kraj z wieloma cudownymi miejscami.Mamy bilet na sierpień do Alicante ale chyba w tym roku nic z tego nie będzie patrząc na zaistniałą sytuację. Bardzo fajny spacer odbyłam, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ten sierpień to chyba jednak nie wypali, choć chciałabym się mylić. Alicante jest spokojne i w okolicy jest sporo fajnych miejsc. Mam nadzieję, że prędzej czy później, Wasz wyjazd dojdzie do skutku.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Volveremos a hacer todo esto amiga no lo dudes y seremos más conscientes al vivirlo. Pues cuando volvamos vamos a ver todo diferente y apreciaremos más las pqueñas cosas que nos hacen felices.
    Cuídate Jula.
    Desde casa te mando este abrazo 🙅

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram