Wolność


Mówi się, że pewne rzeczy zaczyna się doceniać, dopiero gdy się je straci. I choć chciałoby się nauczyć doceniać wszystko co się ma, niektóre rzeczy są tak normalne, że nawet się ich nie dostrzega, a co dopiero docenia. Wolność. Byliśmy tak przyzwyczajeni do możliwości wyjścia z domu, kiedy tylko nam się zachciało, że nie dostrzegaliśmy przywileju, jaki mieliśmy. Od kiedy zaczęła się ta cała kwarantanna, patrzymy na świat trochę inaczej. Widzimy, że niektórymi przywilejami nie powinniśmy byli gardzić. A teraz, gdy znów można wyjść, wolność przestała być czymś zwyczajnym, stała się najpiękniejszym z przywilejów.


Ograniczenia się zmniejszają i od wczoraj można wyjść na spacer dalej niż do supermarketu, ale nie dalej niż poza granice gminy i nadal nie można się poruszać samochodami tak jak wcześniej, więc spacer jest ograniczony do najbliższej okolicy. Poza tym ustalono pewien grafik godzinowy i nie można sobie wyjść ot tak, kiedy ma się na to ochotę. Ja musiałam czekać aż do 20:00. Mogłam też wyjść o poranku, ale z racji, że wreszcie mogłam się wyspać, nie skorzystałam z tej okazji i w sumie to nawet dobrze się stało, bo zachód słońca był niesamowity. Dzisiaj więc pokażę Wam dosyć monotonne, ale piękne zdjęcia.


Nie mogę narzekać, że przez tych prawie 50 dni byłam cały czas zamknięta, bez możliwości wyjścia. Jeśli śledzicie mnie na Instagramie, to na pewno wiecie, że zdarzało mi się chadzać do piekarni i za każdym razem mogłam się przejść kawałek promenadą nadmorską i pooddychać wolnością. Poza tym od zeszłej niedzieli również dzieci mogą wychodzić na spacery, więc w tym tygodniu kilka razy skorzystałam z okazji i towarzyszyłam moim podopiecznym. Dzieci potrzebowały tej wolności jak nikt inny. No a wczorajszy dzień, to był mój dzień i moja wolność.




Z tymi grafikami wyjść to też jest trochę śmieszne, bo o ile ma to sens w dużych miastach, w takich małych mieścinach jak Colonia de Sant Pere już niekoniecznie. Dorośli chcący pobiegać, pojeździć na rowerze lub po prostu pospacerować mogą wyjść w następujących godzinach: 6 - 10 oraz 20 - 23. Ale, jak się okazało, i tak wszyscy postanowili wyjść o tej samej godzinie, czyli o 20 i na trasie, na której zazwyczaj nikogo nie spotykałam, teraz były tłumy. Naprawdę, tylu ludzi jeszcze nigdy tam nie widziałam. Gdyby nie te ograniczenia czasowe, podejrzewam, że niektórzy wybraliby inną godzinę, np. ja, wyszłabym na spacer trochę wcześniej.



Pogoda była idealna. Ciepłe promienie słońca i orzeźwiający wiatr we włosach. Nogi same szły. Uśmiech malował się na twarzy bez najmniejszego wysiłku. Wolność. Przestrzeń. I ten piękny świat. And I think to myself, what a wonderful world - tak podpisałam wczorajsze zdjęcie na Instagramie i wówczas jeszcze nie zdawałam sobie sprawy, że wieczorem zobaczę jeszcze piękniejszy świat. Szłam tanecznym krokiem i co chwilę się zatrzymywałam, by napstrykać łącznie jakieś dziewięćdziesiąt zdjęć (oczywiście część będzie do usunięcia), ale i tak jestem pod wrażeniem wyniku, jak na zaledwie godzinny spacer po okolicy, którą już bardzo dobrze znam.






Chociaż ludzi było mnóstwo, wszelkie środki ostrożności były zachowywane, tj. odległość między ludźmi. Maseczek nie widziałam, ale w Hiszpanii nie ma obowiązku ich noszenia, za wyjątkiem transportu publicznego. Gdy trzeba było się z kimś wyminąć, robiło się duży łuk. Trochę to śmieszne a trochę smutne i dziwne, szczególnie tutaj w Hiszpanii, gdzie ludzie byli ze sobą bardzo blisko. Ale nie czuło się jakiejś takiej niechęci, czy strachu ze strony osób, z którymi się mijałam. Wszyscy byli uśmiechnięci, witali się ze sobą tradycyjnym hola i ogólnie radość unosiła się wszędzie.





Ten spacer mnie uratował. Odzyskałam wewnętrzną energię. Odzyskałam też wenę. W zeszłym tygodniu próbowałam coś napisać, ale skończyło się na tym, że skasowałam te kilka zdań, które z trudem skleciłam. Potem w tygodniu ponawiałam próby, ale nic z tego nie wyszło. Wczoraj również, ale dopiero wieczorny spacer obudził we mnie natchnienie i tak właśnie powstał ten spontaniczny post o niczym, ale myślę, że przynajmniej z ładnymi kadrami. W każdym razie ja byłam zachwycona widokami.





Kwarantanna to był ciężki czas, który tak naprawdę jeszcze się nie skończył. Ale wreszcie pozwolono nam pooddychać choć ułamkiem wolności. Wreszcie możemy wrócić do pewnej części dawnej normalności. Wreszcie wszyscy mamy szansę dostrzec szczęście płynące z małych przyjemności i cieszyć się kontaktem z naturą. Spacer o zachodzie słońca już nie jest czymś kiczowatym. Teraz staje się jednym z piękniejszych wspomnień zdobytych w ciągu ostatnich kilku tygodni. Straciliśmy pół marca i cały kwiecień, ale dano nam szansę, by spotkać się z majem. Przywrócono mi nadzieję na to, że jednak będziemy mogli wrócić do podróżowania. Małymi krokami i cierpliwie, ale w końcu znów będziemy mogli odkrywać dalekie zakątki świata. Póki co cieszmy się tym, co mamy w sąsiedztwie. Świat jest piękny wszędzie. 




Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to już niedługo będę mogła zbierać materiały na nowe posty na bloga. Mam mnóstwo energii i gdyby nie te wszystkie ograniczenia, już bym eksplorowała wyspę. Maj tutaj pięknie się rozpoczął. I choć wiem, że na razie i tak nie można ot tak wsiąść w samolot, więc raczej nie przylecicie, ale przynajmniej sobie pooglądacie zdjęcia i być może uda mi się Was zachęcić, by, gdy to wszystko już się skończy, wybrać się na urlop właśnie na Majorkę. 

Większa część PKB Majorki, to turystyka. Pandemia nie wywołała tutaj kryzysu sanitarnego, jak w przypadku innych części Hiszpanii, ale doprowadza do potwornego kryzysu ekonomicznego. Hotele, bary, restauracje są zamknięte. Wypożyczalnie samochodów również. Wyobraźcie sobie, ilu ludzi jest teraz bez pracy. I choć wielu narzekało na nawał turystów w okresie letnim, teraz dostrzega się, że bez turystyki sytuacja jest bardzo trudna. I nawet jeśli dojdziemy do momentu, w którym będzie można otworzyć hotele, dopóki granice się nie otworzą i turyści zagraniczni nie będą mogli przylecieć, dopóty kryzys będzie się pogłębiał. Prawdą jest, że turystyka ma negatywny wpływ na środowisko i potrafi być męcząca dla mieszkańców najbardziej turystycznych miejsc, ale bez niej wcale nie jest lepiej. Nie zamykajcie się więc w domach, kiedy można już wychodzić (oczywiście z zachowaniem wszelkich środków ostrożności) i pomóżcie odrodzić się turystyce. Najpierw lokalnej, potem zagranicznej. 


Komentarze

  1. Widzisz, mówiłam Ci, że wolność jest blisko :). Teraz pójdzie już z górki i z tego co widzę Hiszpania ma takie tempo wychodzenia z "zamknięcia", że zostawia w tyle inne kraje ( Niemcy np. ). Cieszę się, że odzyskałaś energię i chęci do życia i pisania. Ja akurat mam dołek, wszystko idzie nie tak jak powinno. Do tego stopnia mi źle, że właśnie nalałam sobie kieliszek porto pocieszając się myślą, że ten przywieziony z Portugalii trunek to też jakaś forma podróżowania :). I jak by było mało tych nieszczęść to właśnie przed chwilą dostałam maila, że koncert na którym miałam być pod koniec marca, a który został przeniesiony na wrzesień, został przeniesiony raz jeszcze...na czerwiec 2021. Gdybym przeklinała to dzisiaj pokazałabym na co mnie stać :).
    A wiesz, że jak ogłosili w Hiszpanii możliwość wychodzenia z domu to sobie o Tobie pomyślałam, jak radośnie wybiegasz z domu i dziesz przed siebie. Ograniczenia ograniczeniami ale masz piękny "spacerniak" więc korzystaj.
    Myślę, że docenianie własnej okolicy to może być jedna z zalet tego wirusa. Jak nie będzie dalekich wojaży to ludzie zobaczą w jakich fajnych miejscach żyją i będą z tego korzystać.
    Miłych spacerów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że już wyszłaś z tego dołka i teraz również rozpiera Cię mnóstwo energii ;) A że koncert został przeniesiony, to może i nawet lepiej? Wyobrażam sobie, że z niecierpliwością na niego czekałaś, a teraz wciąż odsuwają go w czasie, ale wierzę, że w końcu się odbędzie :) Głowa do góry.

      Tutaj faktycznie sytuacja z dnia na dzień jest co raz lepsza i miejmy nadzieję, że nic się nie popsuje w tych nadchodzących dniach. Od jutra wchodzimy w kolejną fazę, a to znaczy, że mój spacerniak nieco się powiększa :D

      Trzymaj się! Ściskam.

      Usuń
    2. Ten dołek był chwilowy. W dodatku dzień później okazało się, że koncert jednak się odbędzie, przeniesiony został tylko jeden z trasy koncertowej. Więc póki co jadę ale zdaję sobie sprawę, że do września jeszcze wiele może się zmienić w tym temacie. Będzie co ma być.
      Uściski i fajnych chwil na spacerach i nie tylko.
      Chciałabym być teraz na Majorce.
      Właśnie mi się przypomniało, że jutro miałam lecieć do Alicante na 10 dni...

      Usuń
  2. Precioso paseo aunque sea a través de tus fotos Jula. Como se extraña ahora es libertad que nos falta.
    Por aquí podemos salir una hora y cerca de casa. Menos mal que tenemos la Vía Verde nada más salir del garaje y allí vamos a respirar ese rato.
    Cuidate
    Un abrazo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne widoki.:)
    Byliśmy z M. dwa razy na Majorce. Jesteśmy nią oczarowani. Zwiedzaliśmy wyspę samochodem.
    Serdeczności majowe posyłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudny zachód.
    Spaceruję codziennie.
    Ale jakoś mi dziwnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne krajobrazy i jak zawsze wspaniała relacja. Chciałabym odświeżyć swoje wspomnienia i odwiedzić Majorkę.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram