Italia 2023: Mediolan - europejska stolica mody

Kolejnego dnia powoli zaczęłyśmy się żegnać z Bergamo; czekał na nas wielki Mediolan. Po śniadaniu niespiesznie się spakowałyśmy i ruszyłyśmy na dworzec kolejowy, gdzie szybciutko kupiłyśmy bilety na pociąg do stolicy mody i długo nie czekając byłyśmy już w drodze na spotkanie z Mediolanem i naszą koleżanką, bo jednym z celów tej włoskiej wyprawy, było właśnie koleżeńskie spotkanie.


Mediolan jest ogromny. Nie, czekajcie, zacznę inaczej: Dworzec Centralny w Mediolanie jest ogromny. Stwierdziłyśmy, że spotkanie na dworcu będzie łatwe w realizacji. Jednak jak tylko wysiadłyśmy z pociągu, zaczęłyśmy mieć wątpliwości, czy uda nam się tutaj szybko odnaleźć naszą koleżankę, która już na nas czekała i której długo nie widziałyśmy, więc nie wiedziałyśmy też, czy uda nam się ją z łatwością rozpoznać. O, dziwo, nasze obawy szybko się rozwiały, bo odnalazłyśmy się w mgnieniu oka, pomimo tego, że dworzec był kilkupiętrowy. Od razu udałyśmy się do pizzerii, żeby na spokojnie (na spokojnie na tyle na ile było to możliwe) pogadać, bo od naszego ostatniego wspólnego spotkania minął chyba ponad rok.


Po lunchu udałyśmy się bezpośrednio na miejsce naszego zakwaterowania, aby zostawić bagaże i z lżejszymi plecakami wyjść potem na miasto. Wynajęłyśmy niewielki apartament, który, choć ładny i funkcjonalny, nie był niestety ogrzewany i już wiedziałyśmy, że będziemy starały się spędzić jak najwięcej czasu poza czterema ścianami. Aczkolwiek na zewnątrz też nie było zbyt przyjemnie; cieszyłam się jak nie wiem, że zabrałam ze sobą rękawiczki, bo bez nich cienko bym piszczała.

Nasz plan na popołudnie był prosty: zobaczyć katedrę - najważniejszy i najbardziej charakterystyczny obiekt w całym Mediolanie. Aby nie czekać w kolejce, wykupiłyśmy szybciutko bilety przez Internet jeszcze na ten sam dzień i przetransportowałyśmy się do centrum. Zdecydowałyśmy się na opcję zwiedzania katedry, muzeum oraz wejście na tarasy i to właśnie od tarasów zaczęłyśmy, bo miałyśmy nadzieję na ładny zachód słońca z góry.

Na tarasy katedralne można się dostać windą lub schodami. Nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie wybrały tańszej i jednocześnie nieco bardziej wymagającej opcji, czyli schody. Plus był taki, że nie musiałyśmy czekać w żadnej kolejce, bo chętnych na wejście schodami nie było aż tak dużo, jak tych, którzy zdecydowali się na windę. Na górze jednak ludzi było sporo i niekiedy trzeba było się przeciskać, bo jeden chciał zdjęcie tutaj, inny tam i trochę się ten ruch tamował. Niemniej było warto. Może nie tyle dla samych widoków na miasto, ale dla detali architektonicznych, których z dołu byśmy nie były w stanie dostrzec. Szkoda tylko, że niektóre z wieżyczek były akurat w remoncie i nie wszystko mogłyśmy dokładnie obejrzeć.

Na górze mogłyśmy spędzić tylko czasu, ile nam się podobało, więc na spokojnie delektowałyśmy się widokami na Mediolan i rozkoszowałyśmy się ostatnimi promieniami zachodzącego słońca. A potem powoli zaczęłyśmy schodzić w dół i do chłodnego wnętrza katedry.

Katedra Narodzin św. Marii w Mediolanie (Duomo St. Maria Nascente di Milano) jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych budowli sakralnych w całej Europie, o ile również nie na świecie. Jednocześnie należy do tych największych. Gotycka z elementami barokowymi i neogotyckimi. Jej budowę rozpoczęto w XIV wieku na zgliszczach wcześniejszych kościołów, ostatnia przebudowa miała miejsce w XIX wieku. Co ciekawe swoją cegiełkę do budowy Duomo miał również dołożyć sam Leonardo da Vinci - zaprojektował kilka wersji wieżyczki, przez którą miało wpadać światło do prezbiterium (jeśli ktoś zna oficjalną nazwę tej konstrukcji architektonicznej w języku polskim, to poproszę o komentarz) - jednak zaproponowane przez niego rozwiązania nie zostały zastosowane.

Robi wrażenie. Naprawdę katedra zachwyca, przede wszystkim, gdy zaczniemy się przyglądać poszczególnym elementom z bliska. Mnogość detali jest imponująca. I najłatwiej te detale dostrzec podczas wizyty w muzeum, bo tam wiele z nich jest ładnie wyeksponowana na fotografiach, czy prototypach i szczegółowo opisana. Ale muzeum zostawmy sobie na później, bo czeka nas jeszcze spacer po wnętrzu katedry.


Ilość ludzi odwiedzających to miejsce jest zatrważająca. I nawet w ogromnym wnętrzu kościoła nie dało się znaleźć zakątka, gdzie tych zwiedzających by nie było i można by na spokojnie zawiesić na czymś oko. Nie lubię kościołów, które zatraciły swoją spokojną atmosferę modlitwy i skupienia. Jednak architektonicznie Duomo jest niezwykła. Wysokie kolumny poustawiane jedna za drugą podtrzymujące misterne sklepienie. Dzieła sztuki zdobiące wewnętrzne mury. Wielobarwne witraże. Katedra zachwyca swoją architekturą bez dwóch zdań.

Kiedy wyszłyśmy na zewnątrz, w Mediolanie zapadła noc. Ale nie była to ciemna noc, bo rozświetlona setkami latarni. A Duomo przepięknie podświetlona i wyeksponowana. Przeszłyśmy się wówczas jeszcze wokół katedry, po przykatedralnym placu, gdzie nawet wieczorem nie było gdzie igły wcisnąć i oczywiście obowiązkowym punktem był również spacer po galerii Il Salotto.

Poza katedrą Duomo, pasaż Vittorio Emanuele jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych konstrukcji w Mediolanie. Po raz pierwszy zetknęłam się z tym miejscem na wykładach z architektury i stwierdziłam wówczas, że muszę to miejsce kiedyś zobaczyć na własne oczy. Galeria słynie nie tylko ze swojej architektury, ale również ze sklepów, jakie się znajdują pod tym niesamowitym szklanym dachem, bo można tam się natknąć na same największe modowe marki. I pomimo tego, że ceny w tych butikach do najniższych nie należą, galeria Il Salotto jest jednym z najbardziej obleganych miejsc w całym Mediolanie. Ja nie wiem, jak ludzie robią tam takie piękne zdjęcia. Przy takich tłumach nie było o tym mowy. Prawdopodobnie trzeba by wstać przed świtem, ale nie miałam aż tak dużej motywacji. Mediolan mnie nie zauroczył. Już od pierwszego spotkanie z tym miastem, zaczęła się we mnie tworzyć jakaś taka dziwna niechęć do tego miasta. Moje towarzyszki podzielały moją opinię i dlatego następnego dnia, czym prędzej z Mediolanu wyjechałyśmy.

Mogłoby się wydawać, że tłumy są tylko w tych najbardziej turystycznych miejscach, ale w Mediolanie ludzie są dosłownie wszędzie. Do naszego apartamentu postanowiłyśmy wrócić na pieszo, aby nieco się rozgrzać i jeszcze przez chwilę chłonąć atmosferę tego miasta. Przez całą drogę musiałyśmy kluczyć między innymi przechodniami... Nie potrafię w sobie znaleźć wystarczającego entuzjazmu, by więcej pisać o tym miejscu. Doceniam Mediolan ze względu na architekturę i jego spuściznę, ale zdecydowanie nie jest to moje miasto. I jeśli jeszcze kiedykolwiek miałabym tam wrócić, to chyba tylko po to, żeby zobaczyć Ostatnią wieczerzę Leonarda, bo tym razem nie udało nam się dostać biletów.

Komentarze

  1. Och Jula! tak bardzo Ci dziękuję za ten mediolański post. Kolejny raz oglądam Twoje zdjęcia i dzięki nim moje wspomnienia odżyły we mnie na nowo. Katedra fantastycznie prezentuje się w promieniach zachodzącego słońca. Od Twoich zdjęć nie można oderwać wzroku.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kidy patrzę na zdjęcia z dachu katedry to po raz kolejny biję się z myślami, czy może jednak nie wspiąć się nań, bo widok jest cudny. I nie chodzi tu o panoramę miasta widok na plac choć i ten jest boski, ale o te wszystkie detale oglądane z bliska. Byłam w tym roku w Mediolanie przez chwilę (pół dnia) i w zasadzie mam podobne zdanie, iż nie byłam zachwycona, choć oczywiście Katedra przepiękna, pasaż cudny, a Wieczerza Leonardo (mnie się udało ją obejrzeć) była kolejnym z moich marzeń, choć z dwójki wielkich geniuszy wolę Michała Anioła, to jednak Wieczerza jest wspaniała. Podobno teraz jest łatwiej o bilety - ja byłam 14 lutego (walentynki a zarazem środa popielcowa- świetne zestawienie dat). A dlaczego wracam do Mediolanu- bo nie zdążyłam zobaczyć Piety na Zamku Sforzów i Pinakoteki i chciałabym wrócić do Refektarza i samej świątyni którą widziałam przez dziesięć minut (przed zamknięciem). I chciałabym to zrobić na spokojnie, bez dzikiego pędu. Ale jak czytam o windzie na dach świątyni to chyba się skuszę. Zawsze marzył mi się wjazd na dach paryskiej katedry Notre Dame (choć tam nie było windy. Może po pożarze zainstalowano? Jeśli tak to byłabym pierwszą chętną pooglądać gargulce. Schody niestety w moim przypadku odpadają. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze trochę zazdroszczę osobom mieszkającym w Europie, że mają taką łatwość poruszania się po tym kontynencie i że mogą zobaczyć tak wiele przecudownych rzeczy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdziekolwiek natknę się na wpis z Mediolanu tam zawsze zostawiam komentarz, że mnie Mediolan podoba się średnio, chociaż tam nie byłam. Tobie też chciałam to napisać ale mnie ubiegłaś 🙂. W ogóle mnie do Mediolanu nie ciągnie, każdy kolejny wpis mnie w tym utwierdza a teraz utwierdził mnie Twój. Z trendami mody jestem na bakier, shopping nie jest moją ulubioną formą rozrywki, poza tym wyłączając katedrę nie ma w Mediolanie chyba nic ciekawego. Katedra jest przepiękna a spacer po dachu to na pewno niezapomniana uczta dla zmysłów, w dodatku Wy miałyście szczęście być tam na krótko przed zachodem słońca.
    Ciekawe czy mediolańskie tłumy można porównać do tłumów rzymskich? Jeśli tak to już w ogóle Mediolan mnie do siebie zniechęca.
    Aha, i jeszcze jakiś czas temu Marta od wiatraków była w Mediolanie i po powrocie przyznała mi rację, że to jest mało ciekawe miasto i średnio Jej się podobało.
    Serdeczności i uściski.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram