Italia 2023: dobry wieczór, Bergamo

No to lecimy. Lot miałyśmy po południu, ale jeszcze jakoś trzeba się było dostać na lotnisku, więc poranek miałyśmy dość spokojny, bez pośpiechu. Nie planowałyśmy też nic na przedpołudnie, bo pogoda jakoś specjalnie nie zachęcała. Niestety padało całą noc i cały poranek. A jak już dotarłyśmy na lotnisko, nieco się wypogodziło i na niebie pojawiła się nawet tęcza.

Lot nie był długi. Lotnisko w Bergamo bardzo niewielkie. Miałyśmy tylko bagaże podręczne, więc szybko wyszłyśmy na zewnątrz i złapałyśmy pierwszy autobus do centrum. Trafiłyśmy chyba na godziny szczytu, bo trochę stałyśmy w korku, ale przecież nigdzie nam się nie spieszyło. Z dworca autobusowego w centrum Bergamo czekał nas jeszcze krótki spacer na miejsce zakwaterowania. Był już wieczór, więc w oczy rzuciły nam się liczne ozdoby bożonarodzeniowe. Dopiero połowa listopada, a we Włoszech było już czuć święta. Najpiękniejsza była niedługa alejka, której drzewa lśniły od złotych lampek. To miejsce tak bardzo przyciągało, że podczas naszego krótkiego pobytu w Bergamo byłyśmy tam z kilkanaście razy i za każdym razem zachwycałam się tak samo.

Ale to nie był koniec zachwytów na ten dzień. Jak tylko doszłyśmy pod drzwi naszego noclegu, wiedziałam, że to będzie miejsce wyjątkowe. Bo tak właściwie to nie stałyśmy przed zwykłymi drzwiami, a przed ogromnymi wrotami. A za nimi krył się urokliwy dziedziniec z krużgankami. Jeszcze nawet nie doszłyśmy pod drzwi naszego mieszkanka, a już robiłyśmy setki zdjęć temu miejsce. Naprawdę żałuję, że nie byłam w stanie oddać na fotografiach uroku tego miejsca. Pokój, który wynajęłyśmy mieścił się w starym budynku w mieszkaniu, a właściwie w kilku mieszkaniach połączonych w jedno. Miałyśmy wspólną kuchnię z innymi lokatorami i było kilka łazienek również wspólnych. Stare drewniane drzwi. Stara podłoga w piękne wzory. W naszym pokoju cegła na podłodze, której musiałam zrobić zdjęcie, bo uwielbiam takie klimaty. Gołe ściany, jedno proste łóżko, jakiś stolik, krzesełka, półeczka, stare lustro. Może nie brzmi to zachęcająco i nieco zimno, ale muszę przyznać, że miało to swój klimat. I wbrew pozorom w pokoju wcale nie było zimno. Wszystkie okna na całym piętrze były nowe, a więc szczelne i ciepło nie uciekało. Absolutnie nie spodziewałam się tego, że we Włoszech w połowie listopada będę mogła spać na krótkim rękawku. Ogrzewanie było włączone chyba na maksa.

Pomimo tego, że za oknem było już ciemno, postanowiłyśmy jeszcze wyjść na krótki spacer po okolicy i przy okazji zrobić niewielkie zakupy spożywcze. Bergamo wieczorową porą mieniło się kolorowymi światełkami. Naprawdę panował tam już świąteczny klimat. Co więcej było dość chłodno, no ale takie już uroki jesiennych podróży, nawet po południu Europy. Poza tym północnym Włochom chyba jednak bliżej do klimatu Europy środkowej i północnej niż południowej.

Nie nocowałyśmy w najbardziej turystycznej części Bergamo, czyli w dzielnicy na wzgórzu, tylko w części dolnej, dość spokojnej, jeśli chodzi o ruch turystyczny. Niemniej wcale nie było tam brzydko. Spacerując bez planu dotarłyśmy na urokliwe placyki i klimatyczne uliczki. I muszę powiedzieć, że już na samym początku Bergamo wywołało na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Później wcale nie było gorzej, a nawet lepiej, ale o tym napiszę już następnym razem. Następnego dnia wybrałyśmy się właśnie na podbój Citta Alta i tamten dzień był pełen zachwytów, co zostało przeze mnie uwiecznione na miliardzie zdjęć. Nie bójcie się jednak, nie pokażę wszystkich, bo bym nawet najwytrwalszych zanudziła.

Dzisiaj tak króciutko, bo 1) nie mam ostatnio zbyt wiele czasu na pisanie, 2) nie chciałam już łączyć w jednym wpisie relacji z dwóch dni, tym bardziej, że kolejny dzień był naprawdę intensywny. Dzisiaj też posprzątałam i ogarnęłam życie i zaraz siadam do planowania tego miesiąca na blogu. Nie będą to jakieś wielkie plany, ale widzę, że jak sobie coś zapiszę w kalendarzu, to potem łatwiej mi się zabrać do roboty i mam nadzieję, że tym sposobem nawet pomimo nawału pracy, będzie się tutaj na blogu trochę więcej działo. Mam Wam tak dużo do opowiedzenia i pokazania.

Komentarze

  1. Cieszę się, że Bergamo Ci się podobało. I na dodatek miałaś świąteczny klimat. Szkoda, że podczas mojej podróży nie miałam czasu na Dolne Miasto, bo już podczas przejazdu wyglądało apetycznie. Ale może kiedyś jeszcze... Podoba mi się też Twoja fotka z nóżkami, to ulubione kadry Moni:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My mieszkałyśmy w dolnej części, więc chcąc nie chcąc troszkę się tamtędy przechadzałyśmy. Dolne Miasto nie jest tak spektakularne jak Górne, ale też ma swój urok.

      Usuń
  2. Ja do Bergamo zawsze będę miała sentyment bo to właśnie tam odbyliśmy naszą pierwszą wspólną podróż. Miała być sprawdzianem, czy umiemy razem być bez chwili przerwy i czy jesteśmy w stanie razem podróżować 🙂. Przyszłość pokazała, że tak i Bergamo jest dla mnie takim amuletem. Byliśmy tam na Nowy Rok i miasto wyglądało przecudnie, na małych placykach ulokowano świąteczne jarmarki, na jednym z nich było lodowisko czynne całą noworoczną noc gdzie trochę po północy jeździłam na łyżwach.
    Nocleg miałyście fantastyczny i bardzo w moim klimacie ale może w Bergamo o fajny nocleg jest łatwo bo my też znaleźliśmy fajne i tanie lokum. Mieszkanie było przeogromne, podzielone na pokoje i bodajże dwie lub trzy łazienki. Kuchnia i ogromny salon były wspólne. Mieszkanie było dwupiętrowe a na dachu miało taras. My przylecieliśmy 31 grudnia i zostawaliśmy do 5 stycznia ale wszyscy nasi współlokatorzy wyjeżdżali 1 stycznia i przez pięć dni byliśmy sami w tym wielkim, dwupiętrowym pałacu 🙂. Nawet właściciel nam powiedział, że nie ma żadnych rezerwacji i żebyśmy się czuli jak u siebie.
    Jeśli o mnie chodzi to możesz opublikować miliard zdjęć z Bergamo, nigdy nie będę miała dość. Z utęsknieniem czekam na kolejną dawkę Twoich wspomnień.
    Pozdrawiam cieplutko w drodze do roboty 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rzeczywiście sporo jest tam takich fajnych noclegów. W końcu wszyscy zawsze ciągną do Mediolanu i Bergamo jakoś musi tych turystów przyciągać, chociażby niższymi cenami.
      Właśnie próbuję się zmobilizować do pisania, bo oczywiście ponownie miałam dość długą przerwę od blogowania. Chociaż jednak nie pisałam, sporo się działo i można rzecz, że zbierałam materiał na kolejne wpisy. Ja nie wiem, kiedy wyjdę z tych moich zaległości.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Droga Julo!
    Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszył mnie Twój komentarz. Bardzo Ci dziękuję. Jakiś czas temu utraciłam wszystkie adresy ulubionych blogów. Sukcesywnie je odzyskuję.
    A co do Bergamo? to miasto mnie również urzekło. Górne Miasto jest naprawdę warte odwiedzenia.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadłabym pewnie dużo wcześniej do Ciebie na bloga, ale miałam naprawdę intensywny sezon i w blogosferze nie byłam aż tak aktywna, ale mam nadzieję, że powoli wracam i będziemy się "widywać" częściej :)
      Bergamo niby takie niepozorne, a jednak potrafi w sobie rozkochać.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Już żałuję, że lecę do Mediolano przez Malpensę. To Bergamo planowałam od jakiegoś czasu, ale pokazały się loty na Malpensę, a to lotnisko jest dogodniejsze dla mojej rodzinki, aby ewentualnie mnie odwieźć w drodze powrotnej. Nie szkodzi kolejnym razem wybiorę Bergamo, o którym słyszałam wiele dobrego. Alejka ozdobiona światełkami wygląda przepięknie, a opis twojego pokoju przywodzi mi miłe obrazki na myśl, wcale nie zimnego i pustego, a klimatycznego pokoiku. Podróżowanie w listopadzie też ma swój urok, kiedy przedświąteczne dekoracje robią baśniowy nastrój i każde miejsce po zmroku wygląda idyllicznie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jaki masz plan, ale może uda Ci się wyrwać chociaż na jeden dzień do Bergamo? Bo naprawdę, naprawdę warto. Ja byłam i w Bergamo, i w Mediolanie, i Bergamo zdecydowanie wygrywa.
      Nie wrzuciłam zdjęcia pokoju, bo na zdjęciu wygląda słabo i chłodno właśnie, a wcale tak nie było.
      W tym momencie w moim przypadku tylko listopadowe i grudniowe zwiedzanie wchodzi w grę, no może jeszcze wiosenne. Ale nie narzekam. Przedświąteczny czas też ma swój urok, nawet mimo tego, że jest zazwyczaj paskudnie zimno, a ja jestem raczej ciepłolubna.
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram