Powrót do Madrytu ~ Narodowe Muzeum Archeologiczne

I znowu w drodze. Po niedługiej zimowej przerwie w Polsce lecę z powrotem do Hiszpanii. Celem jest oczywiście Majorka, ale już nie raz Wam się tutaj żaliłam na brak bezpośrednich połączeń lotniczych poza sezonem. Niemniej loty przesiadkowe to dla mnie świetna okazja, żeby sobie pozwiedzać. Tym razem postawiłam na powrót do Madrytu.

Bilet i plan na ten powrót miałam zrobione jeszcze w grudniu. Naprawdę nie sądziłam, że Madryt tak mnie sobą zauroczy, że wrócę tam po niespełna trzech miesiącach. A ja raczej nie jestem z tych, co to wracają do odwiedzonych już miejsc. No chyba, że w grę wchodzi Majorka. Niezmiernie się cieszyłam na kolejną wizytę w hiszpańskiej stolicy, ale im bliżej było wyjazdu, tym moje podekscytowanie malało. Bo czy za drugim razem Madryt mnie nie rozczaruje? Przecież nawet jeszcze nie zdążyłam zatęsknić. Jednak bilety i nocleg były już zabukowane, więc tak jakby nie było odwrotu.

Wstałam na długo przed wschodem słońca, bo czekała mnie długa podróż. Najpierw pociąg do Gdańska, skąd odjeżdżał autobus na lotnisko w Modlinie. Niby nie takie złe to połączenie, ale trochę się w tym Gdańsku naczekałam, a muszę zaznaczyć, że dworzec autobusowy jest paskudny; od czasów PRLu chyba nic się tam nie zmieniło. A najgorsze, że nawet nie ma gdzie usiąść, więc przez prawie półtorej godziny do odjazdu mojego autobusu musiałam stać w lodowatych murach dworca. Uważam, że ten dworzec przynosi Trójmiastu wstyd. Dworce kolejowe odremontowane, a ten autobusowy to... aż słów mi brak. Współczuję tym, którzy po raz pierwszy przyjeżdżają do Gdańska autobusem - pierwsze wrażenie nie może być zbyt pozytywne. Smutna rzeczywistość. Wracając jednak do meritum tego wpisu, autobus przyjechał punktualnie i podróż przebiegła szybko i sprawnie, a mnie nawet się udało przesłuchać całego audiobooka "Droga" C. McCarthy'ego. Polecam. Jednak na lotnisku w Modlinie czekało na mnie kolejne rozczarowanie. Ja wiedziałam, że jest to malutkie lotnisko, ale przy takiej ilości ludzi, jaka się tam przewija, chyba jednak powinni pomyśleć o rozbudowie. Pomijam już brak miejsc siedzących na terminalu, ale żeby nawet ze znalezieniem miejsca stojącego był problem... Ta podróż zdecydowanie do najlżejszych nie należała.

I oczywiście to jeszcze nie koniec przygód. Bo choć samolot wystartował punktualnie, na trasie trafiliśmy na spore turbulencje. Czegoś takiego to ja jeszcze nie przeżyłam. Lubię latać i przede wszystkim się nie boję, ale podczas tamtego lotu do Madrytu moje nastawienie do latania nieco się zmieniło, a w szczególności do zimowych lotów, bo te najgorzej wspominam. Nawet sobie nie wyobrażacie z jaką ulgą wychodziłam z samolotu w Madrycie. Potem jeszcze mnie czekało metro z kilkoma przesiadkami i wreszcie byłam na miejscu. Zakwaterowałam się w tym samym hostelu co ostatnio, więc po całym trudzie podróży, tam wreszcie mogłam się zrelaksować i odpocząć.

Byłam tak zmęczona, że nawet nie chciało mi się planować kolejnego dnia, więc zanim zasnęłam, postanowiłam, że spędzę go po prostu w Madrycie. Nieźle się zdziwiłam, gdy rano coś mnie naszło, żeby jednak pojechać nieco dalej, do Aranjuez, do którego ostatnio już się nie udało dotrzeć. O tym jednak napiszę w kolejnym poście, a dzisiaj po prostu przeskoczę do kolejnego dnia, który spędziłam w Madrycie.

Po pięknym słonecznym poprzednim dniu, teraz pogoda nieco się zepsuła, było pochmurnie i potwornie zimno, dlatego zdecydowałam się na wizytę w muzeum. Szybko sprawdziłam, czy mam jakieś zniżki, jako że jestem posiadaczką karty Euro26 i padło na muzeum archeologiczne.

Na początek przespacerowałam się do parku El Retiro, bo jakżeby można pominąć to miejsce, podczas wizyty w Madrycie? Pogoda jednak nie sprzyjała powolnym spacerom, toteż długo tam nie zabawiłam i ruszyłam w stronę muzeum. Niemniej, zszokowała mnie ilość ludzi w parku o tak wczesnej porze i przy takiej kiepskiej pogodzie. W muzeum natomiast było niemalże pusto.

Narodowe Muzeum Archeologiczne w Madrycie

Narodowe Muzeum Archeologiczne w Madrycie może się pochwalić najbogatszymi zbiorami archeologicznymi w całej Hiszpanii. Zostało ono założone w 1867 roku celem konserwacji i prezentacji zabytków gromadzonych przez hiszpańskich władców. Budynek muzeum podzielony jest na 34 sale, które poprzez różnorodne eksponaty prezentują historię Półwyspu Iberyjskiego. Ponadto w zbiorach znajdują się nieliczne zabytki z terenów azjatyckich oraz Ameryki Prekolumbijskiej, m.in. manuskrypty Majów.

Nabyłam darmowy bilet i ruszyłam na podbój muzeum. Jest ono ogromne, kilkupiętrowe, podzielone na okresy historyczne, więc jeżeli coś nas nie interesuje, to po prostu pomijamy i idziemy oglądać to, co nas ciekawi. Niestety część ekspozycji była zamknięta, więc nie dotarłam do wszystkich miejsc, ale zobaczyłam te eksponaty, które najbardziej mnie interesowały, czyli chociażby te z okresu al-Andalus oraz kilka rzeczy pochodzących z Majorki z okresu talajotycznego.

Dama z Elche 

Jedną z najpopularniejszych rzeźb, jakie możemy tam zobaczyć jest słynna Dama z Elche. Jestem ciekawa na ile kojarzycie tę postać, bo dla mnie jako absolwentki Wydziału Historycznego, jest to swego rodzaju ikona kultury iberyjskiej. 

Rzeźbę datuje się na okres 400 - 300 r. p.n.e. Przedstawia młodą arystokratkę z ozdobnym naszyjnikiem i bardzo bogatym nakryciem głowy. Z tyłu rzeźby znajduje się eliptyczny otwór. Jego przeznaczenie nie jest do końca znane, ale zdecydowanie został on wykonany intencjonalnie. Być może rzeźba miała być lub w rzeczywistości była urną tejże młodej kobiety.

Dama z Elche została znaleziona w 1897 roku na terenie miasta Elche, stąd też nazwa. Była ona ukryta w skrytce z kamiennych płyt - prawdopodobnie ktoś ją tam schował przed jakimś zagrożeniem. Po jej odkryciu Dama z Elche wyjechała do Luwru. Do Hiszpanii wróciła na stałe i 1941 roku i od tego momentu ubogaca zbiory Narodowego Muzeum Archeologicznego. Mówi się, że rzeźba ta jest jednym z najwybitniejszych dzieł sztuki iberyjskiego.

Ślady Majorki (pre)talajotycznej

Mnie osobiście bardzo zainteresowały eksponaty pochodzące z Majorki. Wśród nich znalazła się broń z okresu pretalajotycznego odnaleziona w okolicach Campanet, czy rzeźby łbów wołów, które prawdopodobnie zdobiły świątynie jednych z pierwszych osadników na wyspie. Kiedyś pisałam Wam o takim szlaku archeologicznym w centralnej części Majorki, gdzie możemy podziwiać ruiny prehistorycznej zabudowy. Natomiast część ozdób i utensyliów odnalezionych podczas wykopalisk, jest prezentowana właśnie w Madrycie.

Okres al-Andalus

Sporo też czasu spędziłam w salach poświęconych historii al-Andalus. Jest to okres w historii Hiszpanii, kiedy to na Półwyspie Iberyjskim panowali Arabowie i oczywiście spuścizna z tego okresu jest niezwykle bogata. Fascynujące jest jak różnorodna jest Hiszpania i że absolutnie się tego nie wstydzi, a wręcz się tym chwali i szczyci.

Wystawa czasowa Dolina Côa

Jakież było moje zdziwienie, kiedy na koniec zwiedzania muzeum dotarłam na wystawę czasową poświęconą malowidłom w Dolinie Côa. Nie wiem, czy pamiętacie, ale byłam w tamtym miejscu podczas mojej portugalskiej przygody i widziałam te malowidła na własne oczy. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, to zachęcam, bo tam też trochę więcej piszę na temat wyjątkowości tego zabytku. Natomiast wystawa w madryckim muzeum opierała się głównie o zdjęcia oryginalnych malowideł a jej celem było zwrócenie uwagi, jak ważnym zabytkiem archeologicznym są te nietypowe dla nas obrazy naskalne, ze względu na duże prawdopodobieństwo, że w tamtym okresie podobne malowidła na nieosłoniętych skałach były zapewne dużo popularniejsze niż tak bardzo przez nas hołubione te w jaskiniach.

Zasoby muzeum są niezwykle bogate. Ja byłam wręcz zachwycona, bo absolutnie nie spodziewałam się, że tak mi się tam spodoba. Tym lepsze wrażenie na mnie wywarła te ekspozycja, jako że wiele z zabytków pochodzi z czasów i miejsc, które w jakiś sposób leżą w kręgu moich zainteresowań. Ale wiecie, co najbardziej mnie zaskoczyło? W muzeum można zobaczyć znalezisko z terenów dzisiejszych Wysp Kanaryjskich, a jest nim zmumifikowane ciało... I szczerze mówiąc nie wiem, jaki mam stosunek do tego typu "spuścizny"... Osobiście nie chciałabym być w skórze tego osobnika.

Po wizycie w muzeum archeologicznym nasunęła mi się głównie jedna myśl: opowiadamy o historii dawnej i prehistorii, uczymy się o tym w szkołach, ale tak właściwie to my nic na ten temat nie wiemy... Badania badaniami, jednak prawda już na zawsze pozostanie dla nas zagadką. I podobnie będą o nas samych spekulować przyszłe pokolenia. Będą się zastanawiać do czego służyły dyskietki i płyty CD oczywiście nazywając je zupełnie inaczej. Będą się dziwić naszym prymitywnym wynalazkom, które to niby ułatwiają nam życie. I będą się śmiać z naszej głupoty, że dopuszczamy się do masowej produkcji wszechobecnych śmieci.

Jednak żeby zakończenie nie było zbyt poważne, wrzucę Wam jeszcze kilka kadrów z kolejnego dnia spędzonego w Madrycie. Oczywiście i na kolejny dzień miałam inny plan, bo chciałam pojechać do pałacu El Escorial, ale znacie mnie już trochę i wiecie, że plany u mnie zmieniają się jak w kalejdoskopie i po prostu zostałam w Madrycie, żeby chłonąć atmosferę tego miasta. Bo moje obawy były zupełnie nieuzasadnione. Pomimo tego, że w tak krótkim odstępie czasu wróciłam do Madrytu i nawet chodziłam w te same miejsca, to miasto ponownie mnie sobą zauroczyło i utwierdziło mnie w przekonaniu, że ma w sobie coś wyjątkowego.

Komentarze

  1. Do Madrytu mam stosunek dużo mniej entuzjastyczny jak Ty ale byłam tylko raz i w ogóle mi się nie podobało. I póki nastawienie mam takie, że nawet nie chce mi się dawać hiszpańskiej stolicy drugiej szansy. Ale bardzo bym chciała odwiedzić kilka muzeów co pewnie będzie świetną okazją ku temu żeby sprawdzić, czy Madryt jest tak nijaki jak to zapamiętałam.
    Zmumifikowany człowiek i przeraża, i fascynuje, a przynajmniej mnie. Ciekawe jakie miał życie, co robił, co widział? Rozmowa z nim z pewnością byłaby bardzo interesująca.
    Pozdrawiam Cię radośnie w ten słoneczny poniedziałek, mam nadzieję, że u Ciebie wszystko ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że w ostatnim czasie spotkałam się z bardzo pozytywnymi opiniami na temat Madrytu. Jasne, nie każdy lubi to samo, ale jak dla mnie Madryt ma w sobie to coś. I mówię to ja, przeciwniczka dużych miast. Ale do muzeów warto, nawet jeśli samo miasto Ci się nie podoba. Prado zachwyca. Muzeum archeologiczne też bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło.
      A o zmumifikowanym człowieku naprawdę nie wiem co mam myśleć. Fascynuje, przeraża, ale też w pewnym sensie smuci.
      U mnie ok, ale jak możesz się domyślać, jest sporo pracy...
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Historykiem nie jestem, ale doceniam muzea, które dbają o unikatowe i niezwykłe relikty naszej przeszłości, czasem nawet kontrowersyjne. Kiedy je oglądam zaczyna pracować moja wyobraźnia dotycząca życia współczesnych im ludzi. I czasem trudno je sobie wyobrazić, bo jak wspominasz większość to tylko przypuszczenia, a tak naprawdę to o przeszłości mało wiemy. O tym jak nas będą postrzegać przyszłe pokolenia nigdy nie myślałam, ale z humorem to podsumowałaś. I lepiej, że już nas nie będzie, bo strach pomyśleć jak nas ocenią.
    Dzięki Julka za spacer po Madrycie i muzeum. I za wszystko inne:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O przeszłości wiemy mało, o przyszłości jeszcze mniej. Pozostaje nam więc żyć teraźniejszością, bo tylko to jest nasze ;)
      Ściskam

      Usuń
  3. Madryd nigdy nie był w strefie moich marzeń, mam jednak w planach poświęcić mu jeden dzień, kiedy będę próbowała dostać się do La Mancha (w wiadomych celach) . W muzeach znajdziemy to, czego uczono nas na lekcjach historii a my nie staraliśmy się nawet zapamiętać. Będąc dorosłymi już jednostkami, możemy przerobić te lekcje jeszcze raz, dużo ciekawiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden dzień na Madryt to zdecydowanie za mało, ale rozumiem Twoje priorytety ;)
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram