Preludium Deszczowe w górach pod palmami
Jestem (...) między palmami, cedrami, kaktusami, oliwkami, pomarańczami, cytrynami, aloesami, figami, granatami itd. (...) Niebo jak turkus, morze jak lazur, góry jak szmaragd, powietrze jak w niebie. W dzień słońce, wszyscy letnio chodzą, i gorąco; w nocy gitary i śpiewy po całych godzinach. Balkony ogromne z winogronami nad głową; mauretańskie mury. Wszystko ku Afryce, tak jak i miasto, patrzy. Słowem, przecudne życie. (...) Mieszkać będę zapewne w przecudownym klasztorze, najpiękniejszej pozycji na świecie: morze, góry, palmy, cmentarz, kościół krzyżacki, ruiny moskietów, stare drzewa tysiącletnie oliwne. A, Moje Życie, żyję trochę więcej... Jestem blisko tego, co najpiękniejsze.
Nadszedł czas na jedną z tych bardziej znanych destynacji na Majorce, czyli Valldemossę, miejsce, w którym przez jakiś czas mieszkał Chopin wraz z George Sand i jej dziećmi. Z Majorki właśnie Chopin pisał powyższe słowa do swojego przyjaciela, zachwycając się wszystkim, co wyspa oferowała.
Początkowo kochankowie mieszkali w Palmie, później przenieśli się w góry, do Valldemossy i zamieszkali w klasztorze kartuzów. Sam klasztor Real Cartuja de Jesus de Nazaret mieścił się w budynku, który niegdyś był królewskim pałacem. Dzisiaj miejsce to nie pełni ani jednej, ani drugiej funkcji; znajduje się tam natomiast muzeum. Część z jego zasobów poświęcona jest Chopinowi. Do środka nie zaglądałyśmy, wolałyśmy rozkoszować się spacerem przepięknymi uliczkami tego górskiego miasteczka.
Najpierw jednak skierowałyśmy się w stronę niewielkiego parku tuż przy klasztorze. To tutaj znajduje się pomnik wielkiego kompozytora. Informacje na tabliczkach są w języku hiszpańskim i polskim:
Najpierw jednak skierowałyśmy się w stronę niewielkiego parku tuż przy klasztorze. To tutaj znajduje się pomnik wielkiego kompozytora. Informacje na tabliczkach są w języku hiszpańskim i polskim:
Fryderyk Chopin, polski kompozytor, tutaj przebywał 1838/39, rzeźba wykonana przez Zofię Wolską, dar polski 1996.
Przy takiej pogodzie nie chciało się stamtąd wyjeżdżać. Początkowo postraszyło nas trochę śniegiem, ale potem wyszło słońce i wszystko nabrało żywych kolorów. Najwięcej turystów było na głównej ulicy i przy klasztorze, a w innych miejscach zupełnie pusto, dzięki czemu udało się zrobić zdjęcia bez ludzi. Prawdopodobnie w sezonie byłoby to niewykonalne. Naprawdę zaczynam doceniać zimowe wyjazdy, mimo niepewnej aury.
Na co zwróciłam szczególną uwagę, to piękne tabliczki wmurowane przy wszystkich drzwiach z modlitwą do św. Cataliny. Była ona jedną z mieszkanek Valldemossy. W wieku 21 lat wstąpiła do zakonu Zgromadzenia Sióstr św. Augusta w Palmie. Tam też, w klasztorze św. Marii Magdaleny, znajduje się jej dobrze zachowane ciało. Św. Catalina Tomás jest patronką Valldemossy. Celebruje się to szczególnie 27 i 28 lipca, chociaż oficjalnym dniem poświęconym La Beatecie jest 5 kwietnia, dzień jej śmierci.
W rodzinnym domu Cataliny znajduje się niewielka kapliczka z jej figurą.
Sądziłam, że takie bardzo turystyczne miasteczko mnie nie zachwyci. Ale jakże się myliłam. W Valldemossie po prostu nie da się nie zakochać. A jej niesamowitego klimatu nie da się pokazać na zdjęciach. Tam trzeba pojechać. Pytanie tylko, czy w sezonie wygląda tak samo pięknie?
Uroczo. Fajnie tam po prostu być, nawet z wielkich planów turystycznych.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się, czy będzie tam tak ładnie jak na zdjęciach i nie zawiodłam się. Było nawet lepiej :)
UsuńCudnie. Chętnie bym się tam wybrała - nawet teraz:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Teraz pewnie wiosna tam jest w pełni. Musi być tam cudownie :)
Usuń