Podsumowanie roku 2017
Kolejny rok za nami. Jesteśmy rok starsi, ale też bogatsi o nowe wspomnienia i doświadczenia. Życzę Wam by i 2018 przyniósł wiele radości, żeby obfitował w dalekie i bliskie podróże, żeby był taki jak sobie wymarzycie. Ale pamiętajcie, że marzeniom też trzeba czasem pomóc ;) A teraz zapraszam na krótkie podsumowanie starego roku.
Rok 2017 mnie nie zawiódł. Do 7 grudnia był najlepszym, który do tej pory przeżyłam. Niestety nic na tym świecie nie jest idealne, więc i rok nie mógł być do końca szczęśliwy. Zawsze jest coś, co odbiera nam radość. Ale nie ma co płakać, trzeba cieszyć się z tego, co było i iść dalej.
2017 w liczbach. 36 opublikowanych postów z 323 komentarzami. Trochę mniej niż ubiegłymi laty, ale mniej więcej trzymam poziom :D Tak przynajmniej mi się wydaje. Ponad 72 tysiące wyświetleń od początku istnienia bloga. Mogłoby być więcej, ale nie narzekam :)
Najchętniej czytanymi postami okazały się: opis moich studiów oraz relacja z Rygi. Najwięcej komentarzy zebrał wpis z Schonbrunnu. Natomiast najmniejsze zainteresowanie przypadło latarni morskiej w Czołpinie.
Co się działo w 2017 roku?
STYCZEŃ
Rok rozpoczęłam w Rydze. Spotkanie Taizé było jednym z lepszych doświadczeń w moim życiu. I chociaż teraz nie pojechałam do Bazylei, jeszcze kiedyś powtórzę tę przygodę.
Na blogu pojawiły się wówczas moje wrażenia z Łotwy.
LUTY
Czas, który spędziłam z nosem w książkach, a na blogu kolejne ryskie wpisy. Poza tym to wówczas zaczęłam swoje przygotowania do Erasmusa.
MARZEC
W marcu odwiedziłam nowo powstałe muzeum II wojny światowej w Gdańsku. Polecam każdemu. Poza tym trochę ponarzekałam i pokazałam, jak naprawdę wyglądają studia o przyciągającej nazwie Krajoznawstwo i turystyka historyczna.
KWIECIEŃ
Miałam jechać na wycieczkę ze studiów, ale rodzina jest dla mnie ważniejsza, więc w tym miesiącu nigdzie nie pojechałam. A miejsca, do których pojechali moi koledzy i tak odwiedziłam, zupełnie niespodziewanie. Na blogu więc pojawiły się wpisy z dawnych wojaży po Polsce: Błędne Skały, Wodospad Wilczki, Zatoka Pucka.
MAJ
Maj to moja porażka. Tylko jeden wpis. Wstyd. Nie wiem, jak to się stało...
CZERWIEC
Pogoda nieco lepsza, więc można było trochę pospacerować po Kaszubach. Ale też po raz kolejny spędziłam cudowny weekend ze wspaniałymi osobami w ukochanym Toruniu.
LIPIEC
Najbardziej aktywny turystycznie czas. Mnóstwo odwiedzonych miejsc. Trochę Kaszub, trochę Słowińskiego Parku Narodowego i wreszcie Mazury. Nawet na blogu coś tam opublikowałam z tych wyjazdów: Strysza Buda, Wieżyca, Wdzydze, Kluki. A pod koniec miesiąca wybrałam się na spacer z przewodnikiem po rodzinnym mieście, z czego relacja pojawiła się w sierpniu.
SIERPIEŃ
To przede wszystkim czas przygotowań do wyjazdu do Czech. Ale też odpoczynku. I w tym czasie uświadomiłam sobie, że nicnierobienie męczy dużo bardziej niż aktywność.
WRZESIEŃ
Przeprowadzka do Czech, chyba najważniejsze wydarzenie w tym miesiącu. A kiedy już się zaaklimatyzowałam, rozpoczęłam odkrywanie Brna, które wciąż skrywa przede mną wiele tajemnic.
PAŹDZIERNIK
Choć powinnam się uczyć, wolałam podróżować i odkrywać nowe miejsca. I tak dotarłam do Wiednia. Ale też doświadczyłam hikigu na morawskiej ziemi. I zupełnie innymi oczami spojrzałam na Kraków (ale o tym jeszcze nic nie pisałam na blogu).
LISTOPAD
Na blogu niewiele się działo. Napisałam zaległe relacje z Giżycka, Tucholi oraz ze wspomnianego wyżej hikingu na Babi Lom. Ale to nie tak, że nic nie robiłam. Odwiedziłam kilka pięknych czeskich miasteczek. Będę musiała wreszcie coś o nich napisać.
GRUDZIEŃ
Zaczął się całkiem przyjemnie, bo weekendem w Budapeszcie. Pojawiły się również relacje z Moraw Południowych. Było też mnóstwo planów na spędzenie tego przedświątecznego okresu, ale śmierć dziadka zmusiła mnie do wcześniejszego powrotu do Polski i potem jakoś tak... czas leciał swoim tempem.
Ale żeby nie było tak smutno, na 2018 rok mam już mnóstwo podróżniczych planów. Już niedługo wracam do Brna. Następnie trochę cieplejszy kierunek, a potem pewnie będzie trzeba się wreszcie przyłożyć do nauki.
Na zakończenie jeszcze raz życzę Wam wielu pięknych podróży w 2018 roku! I przypominam o możliwości śledzenia mojego bloga poprzez bloggera, Google+ oraz zapraszam na Instagrama. Trochę autoreklamy też musi być :D
Ja Budapeszt odwiedziłam w tamtego Sylwestra :) Szczęśliwego Nowego Roku :)!
OdpowiedzUsuńOby kolejny rok przyniósł tylko dobro. Dużo szczęścia i jeszcze więcej podróży!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńHappy Birthday, 2018!
A New Year and Happy I Want You!
Pięknie się u Ciebie działo. Życzę oby 2018 rok był równie bogaty we wrażenia. Szczęśliwego Nowego Roku i wspaniałości na każdy nadchodzący dzień.
OdpowiedzUsuńOby 2018 rok był lepszy niż miniony, pełen cudownych podróży :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nosiło nas w podobne miejsca :) U mnie też były grane Góry Stołowe i Giżycko i Czechy... Czekam z niecierpliwością co przyniesie Nowy Rok. Pozdrawiam i życzę kolejnych podróży :)
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim za życzenia :)
OdpowiedzUsuńGran recordatorio de pasado año. Seguiremos compartiendo uno más😊
OdpowiedzUsuńTe deseo un buen 2018 amiga.
Feliz 🎅❄⛄🥂 Año Nuevo Jula.
Besos🙅〰〰💕
Przykro mi z powodu śmierci Dziadka, domyślam się, że to właśnie do dnia Jego odejścia wszystko było fajnie a później to już wiadomo...Aktywnie spędziłaś rok i myślę, że fajnie wykorzystałaś większość dni. Podróżniczo dużo się u Ciebie działo i w wielu miejscach zostawiłaś ślady stóp. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, niech będzie taki jaki byś chciała żeby był. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo niesamowitych podróży w 2018 r. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAktywny miałaś rok, a tu już kolejny się wygodnie rozsiadł :-) Wielu podróży i odkrycia interesujących miejsc.
OdpowiedzUsuńBardzo bogaty był Twój 2017 rok. Mam nadzieję, że obecny również będzie taki interesujący i piekny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)