W odwiedzinach u Sisi

Niedawno o Wiedniu tylko czytałam na Waszych blogach. Stolica Austrii była w planach, ale niespecjalnie mi się spieszyło. Jednak, gdy nadarzyła się okazja, żeby tam pojechać, nie wahałam się ani przez chwilę.


Była to podróż jednodniowa. We Wiedniu spędziłam zaledwie 6 godzin, ale to w zupełności wystarczyło, aby zrobić porządny spacer po mieście. Nie wchodziłam do żadnych obiektów ze względu na ograniczony czas, ale też przez ceny, które we Wiedniu są bardzo wysokie. Po wizycie w tym mieście powiedziałam sobie, że wrócę tam, jeśli będę miała kiedyś za dużo pieniędzy. Ciekawe, czy taki moment w ogóle nastąpi. 



Bilety kupione za 7 euro w jedną stronę. Prognoza pogody bardzo pozytywna. Wreszcie słońce i temperatura też przyjemna. To miał dzień idealny. Tak przynajmniej myślałyśmy dopóki nie dotarłyśmy na dworzec autobusowy w Brnie. Naszego autobusu nie ma. Co prawda jest jeszcze 5 minut, ale ja już zaczęłam się denerwować, bo naprawdę miałam ochotę na Wiedeń tego dnia. Wreszcie pytamy kierowcę innego autobusu, który nas uspokaja i informuje, że autobus do Wiednia przyjedzie z opóźnieniem. Przyjechał po 20 minutach. I co się okazuje? Jest to nasz PolskiBus, który jedzie jako FlixBus. Kierowca więc jest polakiem, a ja czuję się jak w domu. Z resztą tutaj w Czechach nic nie wskazuje na to, że jestem za granicą. Nawet język podobny :)



Jedziemy. Uwielbiam ten moment podróży, kiedy cel jeszcze daleko, ale już wiem, że podążam w jego kierunku i wreszcie do niego dotrę. Po drodze mijamy Mikulov. Nie wiem, czy już kiedyś wspominałam o tym miasteczku, ale odkąd je pierwszy raz zobaczyłam, obiecałam sobie, że tam wrócę. Teraz mam ku temu najlepszą okazję, więc już nie mogę się doczekać. Po drodze zainteresowało mnie również jedno austriackie miasteczko, mocno związane z winem i być może i tam pojadę, tylko jeszcze nie wiem, czy istnieją jakiegoś dogodne połączenia z Brna.




Wreszcie, ok. 12:00 dojeżdżamy do austriackiej stolicy. Naszą wizytę we Wiedniu rozpoczynamy od pałacu Schönbrunn. Docieramy tam metrem. Stacja znajduje się przy samym pałacu, więc daleko nie musimy iść. Wita nas fleciarz (jeśli do tej pory nie było takiego słowa, to teraz już jest :)). Czułam się, jakbym przeniosła się w czasie. Ale to uczucie szybko ustąpiło, gdy przekroczyłam bramy Schönbrunnu i zobaczyłam ten tłum. Wrażenie było nieco rozmyte przez ogromny teren, na jakim wybudowano pałac, mimo to miejsce to cieszy się ogromną popularnością wśród turystów z całego świata.


Do środka nie wchodzimy, bo ceny trochę przerażają. Idziemy zatem na spacer po przypałacowym parku. Oczywiście do palmiarni i oranżerii też nie możemy wejść bez biletów. Niestety we Wiedniu za wszystko się płaci. Nawet informacja turystyczna nie jest darmowa (mówię tutaj o czymś takim jak infomaty). Poza tym, że bez pieniędzy trudno we Wiedniu cokolwiek zobaczyć, każdy obiekt, każda rzeźba, wszystko jest ogromne, więc też trudno objąć to wzrokiem.





Docieramy na wzgórze, gdzie wzniesiono Gloriettę (i chyba nie muszę mówić, że jest to wielkogabarytowy obiekt). Stamtąd możemy też podziwiać pałac Schönbrunn w całej jego okazałości oraz panoramę miasta. 

Powoli krętymi ścieżkami schodzimy pod fontannę Neptuna. Tutaj trudno zrobić zdjęcie ze względu na spory tłum więc główną aleją idziemy w stronę pałacu. Po drodze jeszcze raz podziwiamy Gloriettę na wzgórzu. Tym razem możemy zobaczyć ją całą. Zauważam również ogrodników pracujących przy rabatach. Ileż pracy trzeba włożyć w utrzymanie całego tego obiektu. A iluż ludzi musiało tu pracować za czasów Sisi. Pałac i jego otoczenie na pewno tętniły życiem. Dzisiaj również. Tylko że teraz już nikt tutaj nie mieszka. Jest to tylko budynek i ogrody. A niegdyś również ludzkie historie.







Wreszcie zostawiamy dzikie tłumy i podążamy w kierunku stacji metra, by stamtąd dostać się do centrum Wiednia. Ale o tym, co tam zobaczyłyśmy, co robiłyśmy, będę opowiadać w następnym poście. Jeszcze tak wiele mam Wam do pokazania... Muszę częściej pisać :)

Pozdrawiam cieplutko :)

Komentarze

  1. Schonbrunn mamy w planach. Może wiosną się uda.
    Piękny ten kompleks parkowo-pałacowy.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, jest co oglądać i sporo alejek do spacerowania :)

      Usuń
  2. W Schönbrunnie byłam w maju a potem grudniu ubiegłego roku. Pojechaliśmy na jarmark adwentowy.
    Byłam ciekawa jak wygląda palmiarnia i oranżeria o tej porze roku, Ty tym razem odpuściłaś sobie wizytę w tych miejscach. Przypuszczam, że latem i jesienią wiele roślin zdobi park.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwne... Widać jeszcze nie byłaś w drogim mieście albo Wiedeń tak horrendalnie podrożał. Mi zawsze kojarzył się i tak go zapamiętałem jako stolica dobrego smaku i ogromnej gracji (pomimo sporych gabarytów) wzniesionych tu budynków i "małej" architektury.
    A park przypalacowy jest za free i nie wszędzie tak jest, więc ten Wiedeń wcale nie traki skomercjalizowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, niewiele dużych miast odwiedziłam, bo jakoś wolę te spokojniejsze małe miasteczka, albo po prostu kontakt z naturą. Niestety Wiedeń mnie nie przekonał. Taki sztuczny, bez duszy mi się wydał.

      Usuń
  4. przez Wiedeń tylko raz przejeżdżaliśmy, ale tyle się o nim uczyłam, że chętnie tam wrócę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Urocze miejsce i bardzo zachęcające zdjęcia. Może wiosną się uda?
    Pozdrawiam i dziękuję za zachętę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja myślałam, że to niezbyt zachęcający post :D Ale cieszę się, że chcesz tam pojechać. Bo jednak najfajniej jest oglądać świat własnymi oczami :)

      Usuń
  6. O popatrz, a ja we Wiedniu byłam w kwietniu tego roku :)
    Wiedeń piękny, ale faktycznie drogi. Ceny w Lwowie nieporównywalne ;) No ale to wschód, nie zachód ;)
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak czytałam u Ciebie relację z Wiednia, to naprawdę nie sądziłam, że dotrę tam już we wrześniu :) Życie potrafi zaskakiwać.

      Usuń
  7. Od lat bezskutecznie próbuję wybrać się do Wiednia. O ile życie mnie nie zaskoczy to nie wiem czy z premedytacją uda mi się tam dotrzeć. Tak wytworne miasto, że nie wiem czy jestem na nie gotowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie planowałam, ale życie mnie zaskoczyło i dotarłam tam prędzej niż myślałam.

      Usuń
  8. Un horas muy bien aprovechadas Jula. Fantástico el recorrido que hicistes y las fotos bellísimas. Sus jardines y lagos me han recordado cuando fuimos a Versalles.
    Nunca digas No volveré, cuando un lugar nos gustamucho ...volvemos. Me ha encantado.
    Buen miércoles.
    Besos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gracias, Laura.
      Tienes razón, siempre hay posibilidad que vuelvas :)
      Besos

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram