Znojmo ~ czeskie miasto z francuskimi akcentami
Kiedy pojawiła się okazja zobaczenia nowego dla mnie morawskiego miasta, nie zastanawiałam się długo. Z okazji trzeba korzystać, żeby potem nie żałować. A ja na pewno nie żałowałam tej wycieczki, mimo tego, że potwornie wtedy zmarzłam, a nogi pod koniec dnia odmawiały mi posłuszeństwa. Ja po prostu uwielbiam takie wypady, kiedy mogę odkrywać coś nowego. A co takiego odkryłam? Kolejne piękne miasto na mapie Czech - Znojmo.
Według ciotki Wikipedii Znojmo jest jednym z najstarszych miast morawskich. Dowodzić jego wieku może średniowieczna Rotunda, która jest jednym z elementów pojawiających się na pocztówkach ze Znojma. Romańska rotunda słynie przede wszystkim z malowideł, które można oglądać na jej ścianach. Niestety z racji na ochronę tego zabytku, ilość odwiedzających jest ograniczona i aby na własne oczy zobaczyć freski przedstawiające czeskich władców, należy dużo wcześniej zarezerwować termin zwiedzania. Ja wewnątrz nie byłam. Nawet wielu mieszkańców Znojma nigdy nie widziało oryginalnych malowideł. Ale można je też podziwiać w innych miejscach, jak na przykład na zdjęciach w punkcie informacji turystycznej.
Cóż, zaczęłam trochę od środka, ale już wracam na początek. Godzina już nie taka wczesna, bo po ósmej i jadę tramwajem na dworzec główny, skąd razem z naszym opiekunem grupy, udamy się do Znojma. Standardowo, jak to w sobotę, w tramwaju kontrola biletów, a ja szybko nie mogę znaleźć swojej karty miejskiej, a zaraz będę musiała wysiadać. Na szczęście jakoś się udało i teraz już spokojnie mogłam czekać razem z resztą uczestników wycieczki przed budynkiem brneńskiego dworca PKP. Początek wycieczki, a ja już zmarzłam i żałowałam, że nie ubrałam innych butów, no cóż... Za to w autobusie, bo potem przeszliśmy na dworzec PKS, gorąco niesamowicie, do tego tłumnie. Nie sądziłam, że tylu ludzi podróżuje w soboty. Po jakiejś półtorej godziny wychodzimy na mróz w Znojmie. Trochę przesadzam z tym mrozem, ale tamtego dnia było mi naprawdę zimno.
Najpierw udajemy się w stronę pozostałości z murów obronnych, gdzie nasza przewodniczka opowiada nam krótko historię miasta. Wspomina o Napoelonie, który nocował w jednym z kamienic przy głównym placu, gdzie za chwilę się udajemy. Mówi także o aktualnych wydarzeniach kulturalnych. Najpopularniejszym jest festiwal wina - Znojemskie Winobranie, które odbywa się we wrześniu i przyciąga amatorów wina z całego kraju i nie tylko.
Kolejnym punktem wycieczki są dwa punkty widokowe, skąd rozpościera się widok na całą okolicę, w tym na zamek (niestety nie mam żadnego zdjęcia) oraz na rzekę Dyję, która jest częścią Parku Narodowego Podyje. Ale nie tylko z tego słynie rzeka, ale również z zabudowań, tj. tama oraz przepiękny most kolejowy zaprojektowany przez samego Gustave'a Eiffela. Niestety na zdjęciu powyżej most nie jest zbyt dobrze wyeksponowany. Musicie mi więc uwierzyć na słowo, że jest naprawdę ładny.
Mówiąc o architekturze, nie można też zapomnieć o kościele św. Mikołaja, który góruje nad całym miastem. W jego wnętrzu natkniemy się na szklaną trumnę z pięknie przyobleczonym szkieletem św. Bonifacego. Wygląda to dość nietypowo.
Mówiąc o architekturze, nie można też zapomnieć o kościele św. Mikołaja, który góruje nad całym miastem. W jego wnętrzu natkniemy się na szklaną trumnę z pięknie przyobleczonym szkieletem św. Bonifacego. Wygląda to dość nietypowo.
Ale nie tylko te najstarsze budowle przyciągają wzrok turystów. Ja ciągle zachwycam się wszystkimi pięknymi kamieniczkami czeskich miast. To one tworzą ich niepowtarzalny klimat. Z jednej strony Czechy są tak bardzo podobne do naszej Polski, to jednak mają w sobie coś wyjątkowego, własnego. Przyjemnie jest spacerować znojemskimi uliczkami, ale miasto zachwyca również, kiedy spojrzymy na nie z wieży, która jest jedyną pozostałością po ratuszu, który został zbombardowany w czasie II wojny światowej.
Wejście na wieże było nie lada wyzwaniem. Zaczęło się przyjemnie, bo od szerokich pięknych schodów. Ale im wyżej, tym trudniej. Kolejnym etapem były metalowe schody kręcone. I tak przez kilka pięter. Dla mnie ta wspinaczka była podwójnie trudna. Bo nie dość, że schody dosyć wąskie, to jeszcze szłam na przedzie, a za mną cała grupa, więc się denerwowałam, czy nie idę aby za szybko, albo za wolno. I czy w ogóle dobrze idę, bo jak już się skończyły schody metalowe, wyszłam na klatkę schodową, dosyć "zagraconą" różnymi belkami. Rozglądam się wokół, nie widzę więcej schodów i wtedy dostrzegłam drabinę. Czy to nią trzeba się wspiąć. Cóż, wchodzę. I faktycznie to była dobra droga. Ale wejście na to wieżę wydawało mi się trwać całe wieki. Na szczęście widoki wynagrodziły wszelkie trudy.
I na koniec wspomnę o największej atrakcji Znojma jaką jest labirynt podziemnych korytarzy. Ich łączna długość to 27 km. Są rozłożone na 4 piętrach. Istnieją od XIV wieku, wówczas pełniły funkcje magazynowe. Ale niekiedy były też schronieniem dla mieszkańców i stanowiły część systemu obronnego miasta. Dzisiaj są główną atrakcją turystyczną. Spacery odbywają się kilkoma trasami. Pierwsza, która została udostępniona, liczy tylko 800 metrów, ale czas zwiedzania to prawie godzina. Zapewniam, że nie można się tam nudzić, ale zgubić owszem. Są też trasy bardziej ekstremalne, gdzie dostajemy kaski oraz specjalny ubiór, bo raczej na pewno będziemy się czołgać w wodzie i błocie. Problemem jest jednak język. Zwiedzanie odbywa się tylko i wyłącznie z przewodnikiem. Jest możliwość zwiedzania w języku niemieckim i czeskim, niestety wówczas przewodnik tylko prowadzi wycieczkę i puszcza nagrania w języku obcym, sam nic nie mówi. Tak przynajmniej było w naszym przypadku. Jest to duży minus. Co prawda w kasie można zdobyć ulotki nawet w języku polskim, ale w podziemiach i tak nie będziemy w stanie ich przeczytać ze względu na bardzo słabe światło. Ale plusem jest, że w tych kamiennych korytarzach wcale nie jest tak zimno. Nawet cieplej niż na zewnątrz i to właśnie tam się wreszcie mogłam ugrzać :)
Na zakończenie naszej wycieczki, tradycyjnie wizyta w pubie i piwo. A ja do tej pory się do piwa nie mogę przekonać. Zdecydowanie bardziej smakuje mi morawskie wino, o czym też jeszcze wspomnę przy jakiejś okazji. Tym czasem trzeba wracać do Brna.
Jakiś dziwnym trafem zrobiłam tam mnóstwo zdjęć. Mam nadzieję, że nie przesadziłam z ich ilością w tym poście i nadal maci chęci odkryć to miasto osobiście. Może na przykład przy okazji winobrania? Chętnie poczytałabym jakąś relację z tego wydarzenia :)
ciekawe, że tyle km tuneli jest pod miasteczkiem :) ale chyba to nie dla mnie, padłabym ze strachu :D
OdpowiedzUsuńNie, nie padłabyś. Najłatwiejsza trasa jest dla każdego i wycieczka jest naprawdę przyjemna :)
UsuńBuen recorrido por la ciudad. No se ve mucha gente en ella Jula y si está muy limpia.
OdpowiedzUsuńRecorrer esos túneles no debe de ser muy agradable viendo esos huesosahí encerrados.
Buen domingo
Besos
Todas, o por lo menos mayoría de las ciudades checas están muy limpias.
UsuńA mí el recorrido por esos túneles me gustaba mucho; hacía más calor que fuera.
Besos
Tyle razy byłam w pobliżu tego miasteczka jednak nie miałam pojęcia, że jest takie interesujące. Julo, już wcześniej czytałam Twój post i przeglądałam informacje dot. tego miejsca. Już po cichu planujemy wyjazd do Znojmo.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Zachęcam :)
UsuńPodobnie jak Ty wychodzę z założenia, że trzeba korzystać z każdej szansy zobaczenia nowych miejsc. I nie mam na myśli tylko tych wyjazdów dalekich bo czasem fajne miejsca mamy na wyciągnięcie ręki a krótki jednodniowy wypad może dać nam wiele radości i satysfakcji. Św. Bonifacy wygląda trochę upiornie, nawet w tych bogatych szatach.
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam tę szklaną trumnę, to sobie nie zdawałam sprawy, że tam taki kościotrup jest, zauważyłam go dopiero, jak się lepiej przyjrzałam. Rzeczywiście, trochę to upiorne. Ale w Czechach już wiele razy spotkałam się z wyeksponowanymi szczątkami ludzkimi.
UsuńA kto mówi, że krótkie wyjazdy są złe? Niekiedy dają więcej radości niż te długie, zagraniczne wojaże.
Pozdrawiam
To jest naprawdę dziwne, bo nigdy tam nie byłam, a byłam naprawdę blisko.
OdpowiedzUsuńCzesi mają wiele takich uroczych miast i miasteczek. I w ogóle jest to urokliwy, malowniczy kraj.
Zaznaczyłam, żeby następnym razem odwiedzić.
Pozdrawiam.
Każde czeskie miasteczko jest wyjątkowe na swój sposób. A ja najbardziej podziwiam je za to, że są tak zadbane, nawet te najmniejsze.
UsuńPozdrawiam
Urocza miejscowość. Mama nadzieję odwiedzić ją w niedługim czasie. Jednak wybiorę cieplejszą porę roku. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńJa nie miałam zbyt dużego wyboru, co do pory roku, ale na pewno spacer w słoneczny dzień będzie dużo przyjemniejszy. A podziemny labirynt może się okazać dobrym miejscem, by się skryć przed skwarem.
UsuńPozdrawiam
Oj przyznaje, że nazwę tego miasta slysze po raz pierwszy. Ale tak to jest jak w Czechach zna sie tylko Pragę ;) Juz blizej mi do Slowacji, bo częsciej bywalam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aga z viva-elmundo ;)
A ja właśnie Czechy lepiej poznałam. Słowacji tak naprawdę posmakowałam dopiero wczoraj i przedwczoraj. I szczerze powiedziawszy mam stamtąd głównie nostalgiczne wspomnienia.
UsuńPozdrawiam
Piękna architektura. Jak daleko to jest od Polski? Jestem zauroczony :))))
OdpowiedzUsuńCzesie miasteczka mają klimat :)
Pozdrawiam :))))
Znojmo leży niemalże przy samej granicy czesko-austriackiej.
UsuńZgadzam się, czeskie miasta mają niepowtarzalny klimat.
Pozdrawiam