Dolina Chrztu i Jaskinia Piekarza
Od kilku dni jestem z powrotem w Czechach, więc czas na kolejne morawskie wpisy. Po raz kolejny zaproszę was na spacer, albo raczej wędrówkę po czeskich lasach. Tym razem celem był klasztor i kaplica czaszek w Křtinach.
Křtiny to nieduże miasteczko słynące z barokowego sanktuarium pod wezwaniem Marii Dziewicy. Miejsce to jest uznawane za Perłę Moraw i nic w tym dziwnego. Choć osobiście za barokiem nie przepadam, idąc z góry w stronę świątyni, dech aż zapierało. Kościół jest położony w naprawdę malowniczym miejscu. Ponoć wnętrze też jest niczego sobie. Mimo, że byłam w środku, informacji tej nie mogę potwierdzić. Było tak ciemno, że niewiele dało się zobaczyć. Ale jeszcze na chwilę wrócę do samego miasteczka, bowiem jest to miejsce legendarne.
Křtiny, co na polski możemy przetłumaczyć jako chrzest, były niegdyś nazywane Doliną Chrztu. Nie bez powodu te nawiązania do chrztu. Uważa się bowiem, że to w tym miejscu, chrzest przyjęli Cyryl i Metody, misjonarze, którzy chrystianizowali słowiańską Europę w IX wieku, a dzisiaj są współpatronami naszego kontynentu. Być może właśnie w tej legendzie powinniśmy doszukiwać się prawdy o malowanych czaszkach.
W podziemiach sanktuarium w latach 90. XX wieku odkryto kryptę, w której odnaleziono 12 czaszek, które pokryto roślinnymi ornamentami. Natomiast na środku czoła dostrzeżemy coś na kształt litery T (a może to krzyż?). Niestety zagadka malowanych czaszek wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Aktualnie w krypcie utworzono kaplicę, której "ozdobą" są ludzkie szczątki. Kaplica jest udostępniona zwiedzającym po wcześniejszym uzgodnieniu tego z tamtejszym proboszczem. Warto. Takie miejsca zawsze robią ogromne wrażenie.
Właściwie to zaczęłam trochę od końca, bo křtińskie sanktuarium było naszym ostatnim przystankiem. I całe szczęście, bo właśnie zaczęło padać i zrobiło się tak potwornie zimno, że już nie miałam ochoty dalej wędrować, tylko wrócić do domu i wypić ciepłą herbatę.
Zanim więc zobaczyliśmy kaplicę czaszek, przemaszerowaliśmy jakieś 18km przez czeskie lasy. Zaczęło się przyjemnie. Słonko świeciło, droga utwardzona i tak szliśmy wzdłuż meandrów rzeki w dolinie Mariánské údolí. Są to tereny, gdzie odnaleziono wiele znaków na to, że niegdyś okolicę zamieszkiwali nasi przodkowie z ery kamienia. Najpierw weszliśmy na szczyt, na którym odnotowano pozostałości obozowiska (niestety nie mam stamtąd zdjęć, choć widoki były całkiem przyjemne). A następnie odwiedziliśmy jaskinię Pekárna.
Nazwę Pekárna jaskinia zawdzięcza swojemu kształtowi, który może się kojarzyć z piecem chlebowym. Ma ona 64 metry długości i jest dosyć wysoka, by swobodnie w niej stanąć. Samo wejście ma 6 metrów wysokości i jest szerokie na 23 metry, mimo tego wewnątrz jest dużo cieplej niż na otwartej przestrzeni. Ja byłam pod dużym wrażeniem. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że za kolejne 9 kilometrów będą pod jeszcze większym wrażeniem malowanych czaszek.
Z jaskini udaliśmy się "prosto" do Křtin, ale po drodze czekało na nas kilka przeszkód w postaci stromych zejść, śliskich liści i deszczu, który coraz bardziej się nasilał. Niemniej jednak lubię takie przygody i z chęcią powtórzyłabym ten wypad.
A pod tym linkiem: trasa macie całą przebytą trasę.
Křtiny, co na polski możemy przetłumaczyć jako chrzest, były niegdyś nazywane Doliną Chrztu. Nie bez powodu te nawiązania do chrztu. Uważa się bowiem, że to w tym miejscu, chrzest przyjęli Cyryl i Metody, misjonarze, którzy chrystianizowali słowiańską Europę w IX wieku, a dzisiaj są współpatronami naszego kontynentu. Być może właśnie w tej legendzie powinniśmy doszukiwać się prawdy o malowanych czaszkach.
W podziemiach sanktuarium w latach 90. XX wieku odkryto kryptę, w której odnaleziono 12 czaszek, które pokryto roślinnymi ornamentami. Natomiast na środku czoła dostrzeżemy coś na kształt litery T (a może to krzyż?). Niestety zagadka malowanych czaszek wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Aktualnie w krypcie utworzono kaplicę, której "ozdobą" są ludzkie szczątki. Kaplica jest udostępniona zwiedzającym po wcześniejszym uzgodnieniu tego z tamtejszym proboszczem. Warto. Takie miejsca zawsze robią ogromne wrażenie.
Właściwie to zaczęłam trochę od końca, bo křtińskie sanktuarium było naszym ostatnim przystankiem. I całe szczęście, bo właśnie zaczęło padać i zrobiło się tak potwornie zimno, że już nie miałam ochoty dalej wędrować, tylko wrócić do domu i wypić ciepłą herbatę.
Zanim więc zobaczyliśmy kaplicę czaszek, przemaszerowaliśmy jakieś 18km przez czeskie lasy. Zaczęło się przyjemnie. Słonko świeciło, droga utwardzona i tak szliśmy wzdłuż meandrów rzeki w dolinie Mariánské údolí. Są to tereny, gdzie odnaleziono wiele znaków na to, że niegdyś okolicę zamieszkiwali nasi przodkowie z ery kamienia. Najpierw weszliśmy na szczyt, na którym odnotowano pozostałości obozowiska (niestety nie mam stamtąd zdjęć, choć widoki były całkiem przyjemne). A następnie odwiedziliśmy jaskinię Pekárna.
Nazwę Pekárna jaskinia zawdzięcza swojemu kształtowi, który może się kojarzyć z piecem chlebowym. Ma ona 64 metry długości i jest dosyć wysoka, by swobodnie w niej stanąć. Samo wejście ma 6 metrów wysokości i jest szerokie na 23 metry, mimo tego wewnątrz jest dużo cieplej niż na otwartej przestrzeni. Ja byłam pod dużym wrażeniem. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że za kolejne 9 kilometrów będą pod jeszcze większym wrażeniem malowanych czaszek.
Z jaskini udaliśmy się "prosto" do Křtin, ale po drodze czekało na nas kilka przeszkód w postaci stromych zejść, śliskich liści i deszczu, który coraz bardziej się nasilał. Niemniej jednak lubię takie przygody i z chęcią powtórzyłabym ten wypad.
A pod tym linkiem: trasa macie całą przebytą trasę.
Szkoda, że nie przyłożyłam się do zdjęć. Większość wyszła tak źle, że musiałam się ich pozbyć, więc niestety nie zobaczyliście najciekawszych widoków na sanktuarium. Ale niech to będzie dodatkowa zachęta, by tam pojechać i zobaczyć te wszystkie miejsca na własne oczy.
Ja jakoś za miejscami, w ktorych eksponowane sa czaszki nie przepadam (np. Kaplica Czaszek w Kudowie-Zdroju), ale miejsce i historia bardzo ciekawe :)
OdpowiedzUsuńOch, Kudowa robi dużo większe wrażenie. Nie każdy musi lubić takie miejsca, ale warto wiedzieć, że w ogóle istnieją :)
UsuńŚwietna wędrówka. To szalenie bogate tereny.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Można by tak wędrować i wędrować.
UsuńSuper wyprawa. Czaszki mnie przerażają, ale pewnie warto odwiedzić takie miejsce, tak jak napisałaś. :) Czytam, oglądam i się cieszę. Kocham wyprawy, kocham odkrywać nowe miejsca. Dziękuję za fajną wędrówkę. :)
OdpowiedzUsuńTeż jakąś wielką fanką czaszek nie jestem, ale lubię miejsca nietypowe z dozą tajemniczości :)
UsuńPozdrawiam
Hello Jula,
OdpowiedzUsuńWonderful shots.
Impressive place. And so special to see Shot 4....brrrr....!!!
Greetings, Marco
Thank you, Marco. Nice to see you here :)
UsuńEspéndida ruta por la naturaleza Jula. Impresiona ver tanto craneo. Las fotos de los reflejos y la cueva me encantan.
OdpowiedzUsuńBuen jueves.
Besos.
Gracias, Laura. Es una pena que las fotos no sean tan bonitas como la realidad.
UsuńBesos
Czechy, tak blisko, a tak daleko... Póki co powędruję z Tobą. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńLubię poznawać takie miejsca. To przecież ludzka sprawa.
OdpowiedzUsuńKapitalna ta twoja wędrówka.
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Już by tam szedł na szlak. Morawy w sumie nie daleko, ale jakoś nieporęcznie. Niemniej jest tam naprawdę co zwiedzać:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
Warto, naprawdę warto na te Morawy pojechać :)
Usuń