Na blogu królują głównie wpisy podróżnicze, które są moją subiektywną opinią dotyczącą miejsc, które udało mi się odwiedzić. Mam nadzieję, że w jakiś sposób udało mi się nimi Was zachęcić do podróżowania i odkrywania tych miejsc samemu. Bo każdy widzi świat inaczej :)
Ale dzisiejszy post będzie bardziej osobisty, aczkolwiek nadal trochę w temacie podróży, bo o ich skutkach, przede wszystkim tych związanych z Erasmusem. Bo to na tym doświadczeniu chciałabym się dzisiaj skupić najbardziej.
|
Uniwersytet Masaryka, Brno, Czechy |
Odkąd rozpoczęłam studia na Uniwersytecie Gdańskim, wyjazd na Erasmusa stał się moim marzeniem. Wyobrażałam sobie słoneczną Hiszpanię, najlepiej Andaluzję. Na śniadanie pan con tomate. Do kolacji wino tinto. I tak dalej, i tak dalej. A wylądowałam w Czechach, w Brnie, w którym przez większość mojego pobytu padało. Tak, nawet teraz pada. Ale w ogóle nie żałuję. To było najlepsze pół roku w moim życiu. Choć tak naprawdę przygoda z Erasmusem rozpoczęła się dużo wcześniej (rekrutacja, dokumenty, wszystkie przygotowania - pisałam o tym
tutaj) i tak naprawdę nigdy się nie skończy. Bo Erasmus to nie jest ten czas, który się spędza na zagranicznej uczelni. To znacznie więcej i właściwie trudno powiedzieć, co tak dokładnie. Chyba trzeba to przeżyć, żeby zrozumieć i zdać sobie sprawę, że Erasmus zmienia wszystko. Już nic nie jest takie samo, jak było przed wyjazdem. Nic.
|
Budapeszt, Węgry |
Siedzę w swoim pokoju i patrzę na tą walizkę i wiem, że kolejny etap tej przygody właśnie dobiega końca. Jutro wsiądę w autobus i już nie wrócę. Do Brna wrócę, tego jestem pewna, bo to miasto stało się moim drugim domem. Ale już nie wrócę do tego momentu. Bo to Brno z przyszłości nie będzie tym samym Brnem, z którym się teraz żegnam.
|
Mikulov, Czechy |
Idealnie pamiętam mój pierwszy dzień w Brnie. Byłam zmęczona podróżą, potwornie śpiąca i do tego tak bardzo zagubiona. Ale świeciło słońce i było tak przyjemnie ciepło, a ja się gotowałam w tej kurtce z polarem, bo oczywiście w Polsce, jak wyjeżdżałam, było zimno.
|
Brno, Czechy |
Pierwsze tygodnie to przede wszystkim poznawanie i akomodacja. Mnóstwo nowych ludzi, standardowe pytania: jak się nazywasz? skąd jesteś? co studiujesz? Ale teraz i tak się tego nie pamięta, tym bardziej, jeśli widziało się tych ludzi tylko raz. A potem spotykasz na swojej drodze osoby, które stają się naprawdę ważne. Wspólne podróże, rozmowy, posiłki i przede wszystkim mnóstwo pięknych wspomnień.
|
Šakvice, Czechy |
I nagle bach! Koniec. Nadszedł czas pożegnania. I to jest kolejny dzień, który będę bardzo dobrze pamiętać. Aczkolwiek w porównaniu z pierwszym dniem w Brnie, dzień pożegnania będzie należał do tych z kategorii smutnych wspomnień. Powiedzieć
do widzenia nie jest trudno, kiedy wiesz, że wrócisz, ale kiedy zdajesz sobie sprawę, że to naprawdę koniec... Już nic nie będzie takie samo...
|
Bratysława, Słowacja |
Będę tęsknić. Ale nie żałuję niczego. Erasmus to jest niesamowita przygoda i jestem niemalże pewna, że każdy kto tego doświadczył, może powiedzieć, że to była najlepsza decyzja w jego życiu.
Najważniejsza rzecz, że Ty jesteś z tego pobytu zadowolona i wniósł on do Twojego życia nowe znajomości i refleksje. Na pewno jesteś bogatsza w nowe doświadczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Tak naprawdę każda podróż/przygoda sprawia, że stajemy się bogatsi. Ale Erasmus to coś więcej. I chyba naprawdę trzeba to przeżyć, żeby to w pełni zrozumieć.
UsuńPozdrawiam
super, że Ci się podobało mimo tak znaczących róznić marzeń a rzeczywistosci (Hiszpania vs. Czechy) :)
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie już nie miało znaczenia czy Hiszpania, czy Czechy. Ja sobie coś wymarzyłam, ale życie przygotowało dla mnie coś innego, a ja jestem za to wdzięczna. Teraz nie potrafię sobie wyobrazić, jakby to było, gdybym pojechała do Hiszpanii... Cieszę się, że znalazłam się w tamtym miejscu, w tamtym momencie. Nie mogło być lepiej. Najlepsza przygoda życia.
UsuńPozdrawiam
Po to są takie programy jak Erasmus żeby potem już nic nie było takie samo...
OdpowiedzUsuńChyba masz rację. Tylko, że w momencie rekrutacji nikt o tym nie mówi i nawet się o tym nie myśli. Nawet w trakcie Erasmusa się tego nie czuje. Dopiero, gdy nadchodzi czas pożegnania, wówczas sobie uświadamiamy, jak bardzo to nas zmieniło.
UsuńPozdrawiam
Każde doświadczenie w życiu jest ważne, bo nas o prostu wzbogaca.
OdpowiedzUsuńA takie programy wzbogacają podwójnie.
Ja wiem jedno: wszystko dzieje się w najwłaściwszym dla nas czasie...
Wszelkiego dobra!
Zgadzam się, tak miało być. Cieszę się, że byłam akurat tam, akurat w tamtym momencie.
UsuńPozdrawiam
Nie byłam na Erasmusie i to jedna z tych rzeczy, których w swoim życiu żałuję. Byłam blisko złożenia dokumentów, ale zrezygnowałam w ostatniej chwili składania wniosków. Brno brzmi ciekawie, dobrze że Ci się tam podobało.
OdpowiedzUsuńPrzed wyjazdem, gdy trzeba było załatwić te wszystkie papierkowe sprawy, też mi się odechciewało, ale przetrwałam to i szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, co by było gdybym w którymś momencie się poddała... Na szczęście pojechałam i teraz mam mnóstwo wspaniałych wspomnień.
UsuńPozdrawiam