Zabawa piekło – niebo z Liczyrzepą
Nadal pozostaję w temacie dawnych wyjazdów. I wciąż góry. Chyba już mi tęskno do górskich wędrówek.
Ostatnio próbowaliśmy odnaleźć się w labiryncie Błędnych Skał, a dzisiaj zabawimy się w piekło/niebo na najwyższym szczycie Gór Stołowych.
Ostatnio próbowaliśmy odnaleźć się w labiryncie Błędnych Skał, a dzisiaj zabawimy się w piekło/niebo na najwyższym szczycie Gór Stołowych.
Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.) jest jednym ze szczytów należących do Korony Gór Polski. Jest też jedną z ciekawszych atrakcji Gór Stołowych. Nie jest typowym szczytem. Co prawda wspinasz się na niego, a potem schodzisz. Ale w międzyczasie schodzimy do piekła, a potem wznosimy się na wyżyny nieba.
Emocje murowane. Tym bardziej gdy na naszej drodze stanie ogromny małpolud. Stać i podziwiać, czy uciekać?
Czy przypadkiem Liczyrzepa się nie obrazi, jeśli zasiedzimy się na jego tronie, skąd rozpościerają się widoki na całe królestwo?
Góry Stołowe to nie tylko okazja do przyjemnych wędrówek dla początkujących (i nie tylko) górołazów. Góry Stołowe to też niesamowita zabawa. Przy odrobinie wyobraźni, możemy spędzić czas w bajkowej krainie. W towarzystwie walecznych rycerzy, pięknych księżniczek i smoków siejących postrach.
Pod ostatnim postem makroman zasugerował, żeby zamiast wspominać, zaplanować powrót w tamte strony. Na świecie, w samej Polsce jest tyle pięknych miejsc do odwiedzenia, że aż szkoda czasu na powroty. Poza tym trochę obawiam się powrotów. A nuż to miejsce nie będzie takie piękne, jak zapamiętałam? Mimo to, oglądając teraz te zdjęcia, przypominając sobie tamte chwile, ciągnie mnie, by wrócić. Góry Stołowe zapamiętałam jako (powtarzam już do znudzenia) niezwykłą, bajkową krainę. Miło by było ponownie przenieść się do tego świata. Ale co będzie, czas pokaże.
* Zdjęcia archiwalne z 2008.
W dzisiejszym rankingu zdecydowanie wygrywa małpolud. Ta skała rzeczywiście jest podobna do małpy:)
OdpowiedzUsuńPanta rhei, drugi raz do tej samej rzeki nie wejdziesz, nie zanurzysz się kolejny raz w tym samym nurcie uczuć... Ale właśnie przybywając w jakieś miejsce po latach, dowiesz się czy twoje zachwyty były prawdziwe, czy to tylko była młodzieńcza egzaltacja.
OdpowiedzUsuńTam samo z książkami, te do których nie chce się wracać nie były warte by je przeczytać nawet raz.
A Szczeliniec jest niesamowity, i jak wszystkie skały ile razy bym na nich nie był zawsze mam podobne mistyczne uczcia.
Pozdrawiam
Maciej.
Coś w tym rzeczywiście jest. Ale mimo wszystko, na razie nie planuję powrotu. Zbyt wiele obowiązków i zbyt wiele planów na kolejne miesiące. Może kiedyś, przy okazji... :)
UsuńRozpływam się na widok tych pięknych zdjęć... Ostatnio bardzo brakuje mi jakiegoś wyjazdu i obcowania z tak cudownymi miejscami. Brakuje mi słońca i ciepłej pogody - mamy maj, a mi pokazuje w telefonie na jutro śnieg z deszczem!!!
OdpowiedzUsuńJa lubię wracać do tych samych miejsc, może nie wszystkich, ale do tych, z którymi wiążę najwspanialsze wspomnienia.
Na szczęście śniegu już nie ma, ale nieźle postraszyło i dało w kość. Oby ta ładna, słoneczna pogoda utrzymała się aż do lata :)
UsuńJa raczej unikam powrotów, ale czasami się zdarza. W ogóle jeśli chodzi o miejsca w okolicy.
Nie no....fajnie to wygląda!
OdpowiedzUsuńmoże przyjdzie pora na powrót - w innym towarzystwie, w innym czasie, a nuż będzie lepiej? :)
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje tamtejsza okolica. Może kiedyś uda mi się tam pojechać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Piękne te formacje skalne :)
OdpowiedzUsuńJa też jakoś nie przepadam za powrotami w rejony, w których byłam. Choć są takie miejsca, do ktorych bym wróciła ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :) Już wprowadziliśmy się do nowego domku :)
Aga
Bardzo ciekawa relacja i miejsce :) Ja lubię wracać, ale tylko w uzasadnionych przypadkach ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Hmm, ja bardzo często wracam w ulubione miejsca.
OdpowiedzUsuńCzęsto słyszę, ileż razy można to oglądać? a ja lubię i nic na to nie poradzę.
Pozdrawiam:)