Babi Lom czyli panorama okolic Brna
Każdej niedzieli grupa pasjonatów pieszych wędrówek organizuje spacery po okolicach Brna dla obcokrajowców. Jest to świetna okazja, żeby zażyć świeżego powietrza, a także poznać nowe miejsca i nowych ludzi z całego świata.
Nie uczestniczyłam we wszystkich wycieczkach, no ale przecież nie można być zawsze i wszędzie. Moim pierwszym hikingowym doświadczeniem w Czechach było wejście na Babi Lom (562 m n.p.m.) - najwyższe wzniesienie w okolicach Brna. A tutaj mapa naszej wędrówki --> MAPA
Właściwie cała trasa wiodła leśnymi ścieżkami. Raczej po płaskim terenie. Jedynym utrudnieniem mogło być podejście na szczyt, które należy raczej do tych z rodzaju stromych i wymagających.
Gdy już jesteśmy prawie na szczycie, zaczynają się skały. Nie jest to łatwa trasa, a jednak nie boją się takiego spaceru rodziny z małymi dziećmi. Byłam naprawdę w szoku, widząc te maluchy skaczące po skałkach, co nie było zbyt bezpieczne. W niektórych momentach nawet ja miałam problem z pokonaniem niektórych odcinków. No, ale dzieciakom nie straszne takie wyprawy. Ale bardziej zastanawiają mnie rodzice. Czy kieruje nimi odwaga i brawura, czy po prostu lekkomyślność?
Zanim jednak docieramy na wspomniany Babi Lom, najpierw zdobywamy więżę widokową liczącą 15 metrów wysokości. To właśnie stamtąd rozpościerają się najpiękniejsze widoku. Bo niestety z samego Babiego Lomu niewiele widać przez drzewa i krzaki.
Wieży niestety nie mam na swoich zdjęciach. W ogóle niewiele zdjęć zrobiłam tamtego dnia. Tak to już jest, jak się wędruje, to się nie myśli o aparacie. Ale wracając jeszcze do wieży. Jest otwarta przez cały rok, a wstęp jest darmowy, więc warto skorzystać w okazji.
Ze szczytu schodzimy stromym zboczem, co oczywiście dało się we znaki moim kolanom. Ach, jak ja nie lubię zejść :D A potem już tylko spokojny spacerek po liściastym dywanie.
Pogoda dopisała. Nie było aż tak zimno. Słoneczko świeciło. Dzięki temu, widoki ze szczytu naprawdę piękne.
Odbiegając od podróżniczych tematów, jestem w całkowitej rozsypce, jeśli chodzi o to, co dzieje się w blogosferze i na uczelni :D To chyba przez ten listopad. Przydałyby się już jakieś wakacje :) No, ale na to przyjdzie mi jeszcze trochę poczekać.
Bardzo przyjemna wyprawa.
OdpowiedzUsuńCzy ktoś tutaj marzy o wakacjach. Ja też chcę:)
Niestety musimy jeszcze trochę poczekać. Najpierw święta :)
UsuńPozdrawiam
Buena ruta Jula. Pasear por la naturaleza siempre tiene la recompensa de poder admirar la belleza de sus paisajes.
OdpowiedzUsuńPreciosas fotos.
Besos.
Gracias, Laura.
UsuńSí, a mí me encanta pasar el tiempo al aire libre aunque ahora no es tan agradable por el tiempo que hace.
Besos.
Ciekawa trasa i ładne widoki.
OdpowiedzUsuńUrokliwe miejsce.
OdpowiedzUsuńCo do rodziców i dzieci. Nie sposób chronić ich zawsze i wszędzie. Czasami muszą po prostu potłuc sobie tyłki, poobcierać kolana, poranić ręce. Bez tego nie nauczą się odpowiedzialności za samych siebie. Przerabiałem to na dwóch niezwykle ruchliwych młodzieńcach. Od rozwagi rodziców zależy by wypad nie przerodził się w dramat, ale takie wspólne wyzwania rodzą najsilniejsze więzi.
Pewnie. Masz rację. Nie ma co trzymać dzieci zamkniętych w domu. Tym bardziej teraz, w dobie komputerów, powinno się im zapewniać niecodzienne rozrywki. Ale wszystko z rozwagą.
Usuń