Krótka historia Solidarności ~ wizyta w ECS

Czas leci bardzo szybko, a ja wciąż gdzieś w tyle za nim gonię i jak na razie nie zanosi się na to, bym miała go dorwać. Nie wiem, czy to ze mną coś nie tak, czy to ten czas jakiś taki pośpieszny się zrobił. Nie ważne. W każdym razie to właśnie czas jest powodem ciszy na blogu oraz zaległości na Waszych blogach. Nie mam pojęcia, kiedy wreszcie uda mi się to wszystko nadrobić. Mam nadzieję, że jeszcze w tym życiu :)


Dzisiaj będzie króciutko, tak żeby przerwać ciszę panującą na tym blogu i nabrać nowych sił na pisanie. A pisać jest o czym, naprawdę. Mam mnóstwo materiału i pomysłów. Brakuje niestety motywacji, żeby usiąść przed komputerem i wreszcie to zrobić. Także tym razem krótka relacja z wycieczki, do której już dawno przygotowałam zdjęcia i teraz tylko muszę coś na ten temat naskrobać. Zapraszam do Europejskiego Centrum Solidarności.




Kojarzycie może taki brzydki pordzewiały budynek, który powstał przy gdańskiej stoczni? Oj, było mnóstwo negatywnych opinii na temat architektury tego nowego muzeum. Nowego jakiś czas temu, bo teraz to już chyba jeden z ważniejszych punktów na turystycznej mapie Gdańska. ECS czyli Europejskie Centrum Solidarności przyciąga turystów nie tylko z Polski, ale tak właściwie z całego świata. A ja udałam się tam w towarzystwie grupy studentów z Niemiec przy okazji udziału w polsko-niemieckim seminarium filmowym dotyczącym ukazania historii około wojennej. O samym seminarium też mogłabym sporo napisać, ale nie dotyczy bezpośrednio tematyki bloga, więc nie będę tutaj mieszać i skupię się na samym muzeum. 



ECS przedstawia wszystko, co związane z historią Solidarności. Jest to muzeum współczesne, więc raczej trudno znaleźć tam gablotkę z jakimś świstkiem zagrodzoną grubym sznurem. W ECS historia staje się rzeczywistością. Aranżacja ekspozycji jest bardzo przyjemna i zachęca, by się z nią zapoznać. Nie ma przesytu informacji. Jest za to żywa historia.



Ja muzeum zwiedzałam samodzielnie i dosyć pośpiesznie, jednak myślę, że warto skorzystać z usług przewodnika, który dokładniej wyjaśni pochodzenie eksponatów, poza tym podpowie na przykład na co zwrócić szczególną uwagę. Ja głównie zachwycałam się samą strukturą muzeum, która przy odrobienie wyobraźni, przeniesie nas w czasie. Z resztą sami zobaczcie.

Kolejne sale upodobniają się do różnych miejsc z epoki. Więzienie. Drukarnia. Okrągły stół.




Na telewizorach wyświetlają się krótkie filmiki. Można też posłuchać relacji uczestników tamtych wydarzeń, poczytać notatki, obejrzeć zdjęcia, plakaty... Jest tego naprawdę sporo i można tam spędzić nawet kilka godzin, żeby wszystko dokładnie zobaczyć. 





Muzeum nie znajduje się daleko od centrum Gdańska, poza tym bardzo łatwo tam dotrzeć komunikacją miejską. Bilety co prawda nie są zbyt tanie (bilet normalny: 20 zł, bilet ulgowy: 15zł) ale chyba warto. Inne informacje praktyczne i nie tylko znajdziecie na oficjalnej stronie muzeum: ecs.gda.pl



Na dzisiaj to tyle. Mam nadzieję, że następnym razem napiszę trochę więcej i może wreszcie poczytam co u Was słychać. Tymczasem kończę pakować walizkę i lecę w poszukiwaniu słońca.

Komentarze

  1. Dzięki za plakat FMW! Moja organizacja, to w ogóle dziwne czasy były, bo w jednej ekipie obok siebie punki, anarchisci, pacyfiści i... oazowcy działali. Potem podzieliły nas, nie ideologia czy przekonania, ale interesy i czyjaś "niewidzialna ręka". Nagle jedni zaczęli dostawać pieniadze z jakis fundacji, ktoś im sponsorował studia, stypendia zagraniczne, innych flekowano, wyszydzano w prasie, szli na bezrobocie (tzw "kuriniówkę").
    I tak to trwa do dziś.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram