Na Majorce też czasami pada deszcz
Ostatnio było słonecznie, cieplutko i wakacyjnie, a że życie nie może być ciągle kolorowe, dzisiaj zaprezentuję Wam smutną, zimną i deszczową stolicę Majorki.
Prawdopodobnie już gdzieś wspominałam, że Palma de Mallorca nie skradła mojego serca, być może właśnie przez kapryśną pogodę. Niemniej jednak jadąc na największą wyspę na Balearach, po prostu nie da się nie być w Palmie, bo właśnie tam znajduje się lotnisko przyjmujące wszystkich turystów. Samo lotnisko jest ogromne w porównaniu z Modlinem, z którego wylatywałyśmy, ale jednocześnie, moim zdaniem, dobrze oznakowane i raczej nie można się tam zgubić. Ale nie o lotnisku chciałam lecz o samym mieście.
Na pierwszy plan wysuwa się monumentalna katedra La Seu. Jest tak ogromna, że trudno ją objąć wzrokiem, dlatego też ilość zdjęć, jakie jej zrobiłam, jest znikoma. Z historii warto wspomnieć, że świątynia została wzniesiona w miejscu, gdzie wcześniej stał meczet. Z powstaniem katedry wiąże się legenda z udziałem Jakuba I Zdobywcy, który podczas rejsu na Majorkę, musiał zmierzyć się ze sztormem. Postanowił wówczas, że jeśli przeżyję tę straszną burzę, wybuduje dużą świątynię ku czci Matki Boskiej i tak też zrobił - po do płynięciu do wyspy, rozpoczęto budowę katedry. Trwała ona jakieś 400 lat.
Zanim jednak dotarłyśmy pod katedrę, zrobiłyśmy spacer po porcie, w którym cumują najróżniejsze jednostki pływające. Jest co podziwiać, tylko pogoda niekoniecznie na to pozwala. Ale wtedy i tak jeszcze nie było tak źle. Dopiero później tak się rozpadało, że zwiedzałyśmy halę targową pod głównym placem, a potem posiedziałyśmy w kawiarence zajadając się empanadami i ensaimadą.
Na szczęście udało nam się też coś zwiedzić - łaźnie arabskie. Bardzo ładna architektura muzułmańska. U nas nie znajdziecie takich zabytków, więc warto wydać te 5 euro, żeby na chwilę przenieść się w czasie i dostrzec niesamowitość tamtych czasów. Niestety nie udało mi się oddać tego wrażenia na fotografiach, które, krótko mówiąc, są beznadziejne.
Tak właściwie w Palmie nie pobyłyśmy zbyt długo i nie zobaczyłyśmy zbyt wiele, ale po prostu nie było nastroju do spacerowania w ulewie. Ma to też jakiś plus - będzie trzeba do Palmy jeszcze wrócić :) Może następnym razem mnie do siebie przekona.
Na zakończenie wyjaśnienie dlaczego tak mnie mało w sieci. Otóż w ostatnim czasie odbyłam jedną podróż, o której będę wkrótce pisać; poza tym cały ten tydzień poświęciłam na seminarium filmowe, może kiedyś o nim wspomnę nieco szerzej. I niestety teraz mam zaległości nie tylko w blogosferze, ale również na uniwersytecie, więc nawet nie chcę się zastanawiać, jak ja to wszystko ogarnę, a sesja tuż tuż...
Urocze miasteczko, ale fakt w deszczu, to jakos tak nie do konca fajnie sie spaceruje. Ja bynajmniej wole slonko do podrozowania. Ale coz - pogody sie nie wybiera! ;)
OdpowiedzUsuńW deszczu też można spędzić całkiem ciekawie czas i zobaczyć miasto z innej perspektywy, ale tym razem trochę za dużo było tego deszczu. I masz rację, pogody się nie wybiera, a ja jestem taką osobą, że jak już gdzieś jadę, to chcę zobaczyć jak najwięcej i raczej nie mam czasu, żeby siedzieć w mieszkaniu, bo pada deszcz :)
UsuńPozdrawiam
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń