Praga - przedsmak podróży, która do ostatniej chwili stała pod znakiem zapytania
Wstałam dzisiaj o 4:30, bo praca mnie wzywała. Myślałam, że szybko pójdzie, jak zawsze i jeszcze przed siódmą będę z powrotem w domu i trochę odeśpię przed kolejną zmianą. Jednak jak wróciłam do domu, była już prawie ósma i stwierdziłam, że teraz to już nie ma sensu kłaść się do łóżka, więc dokończyłam kilka biurowych spraw, a potem coś mnie tchnęło i weszłam na bloga Moniki nadrobić czytelnicze zaległości. Mo. ma w sobie niesamowitą moc zarażania innych optymizmem i pozytywną energią, toteż po przeczytaniu kilku wpisów, energia tak mnie zaczęła rozpierać, że weszłam na własnego bloga i zaczęłam pisać, choć jeszcze do końca nie wiedziałam o czym tak właściwie chciałabym Wam dzisiaj opowiedzieć. Zaległości z relacjami mam tak ogromne, że aż nie wiem, czego mam się złapać. Dobrze, że prowadzę taki kajecik, gdzie zapisuję wszystkie pomysły na blogowe wpisy. Po przestudiowaniu wszystkich zapisków, stwierdzam, że najwyższy czas, abym opowiedziałam Wam o mojej jesiennej wyprawie do Włoch. Ale zanim to nastąpi, przerwa na krótki przystanek w czeskiej Pradze.