Gwiazdkowe Gwiżdże
Na ten czas czekało się cały rok. Potem był Adwent. Nastąpiło jeszcze większe napięcie. Rozpoczęły się przygotowania do świąt. Porządki, dekoracje i pachnące wypieki. Wszystko po to, by po zaledwie kilku dniach stwierdzić: Święta, święta i po świętach. Ale przecież wcale tak nie musi być. Dzięki zdjęciom i miłym wspomnieniom możemy sprawić, że ten magiczny czas potrwa znacznie dłużej. Może nawet przez cały rok oczekiwania na kolejne święta...
Choć pogoda była iście egzotyczna jak na polskie Boże Narodzenie i nadszedł już czas powrócić do codziennych obowiązków, w moim otoczeniu wciąż pachnie świętami. Może to przez te pierniczki na stole? Tak więc dzisiaj jeszcze trochę świąteczny post. Ale nie będzie o choince, czy innych ozdobach. Tym razem opowiem, a właściwie pokażę pewną tutejszą tradycję. Może już wiecie co mam na myśli?
Choć pogoda była iście egzotyczna jak na polskie Boże Narodzenie i nadszedł już czas powrócić do codziennych obowiązków, w moim otoczeniu wciąż pachnie świętami. Może to przez te pierniczki na stole? Tak więc dzisiaj jeszcze trochę świąteczny post. Ale nie będzie o choince, czy innych ozdobach. Tym razem opowiem, a właściwie pokażę pewną tutejszą tradycję. Może już wiecie co mam na myśli?
Gwiżdże to dawna tradycja kaszubska, gdzieniegdzie nadal kultywowana. Grupa kolędników przebranych między innymi za Babę i Dziada, Gwiazdora, diabła, bociana, czy Śmierć chodzi po domach w wieczór wigilijny.
Jako przedszkolak nie lubiłam wigilii właśnie ze względu na owych przebierańców. Przed kolacją cała spięta czekałam, aż zadzwoni dzwonek. Dopiero po wizycie Gwiazdek mogłam spokojnie odetchnąć. Nie rozumiałam tej tradycji. I szczerze mówiąc nadal nie rozumiem. A szkoda, bo warto wiedzieć co nieco na temat regionu, w którym się mieszka. Ale jakoś nigdy wcześniej nie miałam chęci, by poszerzyć tę swoją wiedzę. Dopiero teraz, pisząc ten post, brak mi informacji, by się nimi podzielić, co mnie trochę irytuje. Cóż, powinnam nadrobić pewne zaległości.
Smuci mnie też fakt, że wciąż jakieś tradycje giną. Także i Gwiżdże powoli odchodzą w niepamięć. Tylko w wioskach, czy małych miasteczkach można spotkać podobnych kolędników. Na szczęście coraz bardziej zaczyna się dbać o kulturę i rozwój regionu. Więc jest nadzieja.
A czy w Waszej okolicy są podobne tradycje?
Ojej, i takie dziwy Cię odwiedziły? ;) Fakt, nigdy o nich nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńW mojej okolicy też dzieci/młodzież, przebrani chodzili po domach, śpiewali, wołali słodyczy lub pieniędzy. Ale nie mieli jakiejś specjalnej nazwy - chyba po prostu kolędnicy. Jak byłam mała to też chodziłam ;) Ale ta tradycja zanika, bardzo rzadko można takich kolędników spotkać...
Szkoda, ze takie tradycje wymierają.... :(
Szczęśliwego Nowego Roku Ci życzę Nika! :))
W tym roku akurat nie. Zdjęcia są z lat wcześniejszych. Bo jak wspomniałam, ta tradycja powoli zanika.
UsuńTobie również dużo szczęścia i wielu ciekawych podróży w Nowym Roku:)
Super tradycja, aż żal,że nie wszędzie jest nadal żywa ! Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńTak to już jest, że jak się o tradycje nie dba, to samoistnie odchodzą w niepamięć.
UsuńPozdrawiam serdecznie ;)
Słyszałam o tej tradycji i tych przebierańcach od koleżanki z pracy:) U nas to są po prostu kolędnicy i oni zazwyczaj w pierwszy dzień świąt zaczynają kolędowanie. Po świętach natomiast chodzą kolędnicy misyjni i w każdym domu robią mini przedstawienie:)
OdpowiedzUsuńFantastyczna tradycja. U mnie kolędnicy już nie chodzą. szkoda. Może to wina, że odgrodziliśmy się od ludzi wysokimi płotami, groźnymi psami...
OdpowiedzUsuńŻyczę Szczęśliwego Nowego Roku!
Pozdrawiam serdecznie:)
Masz rację. Ludzie się teraz boją i nawet jeśli kolędnicy przychodzą, to jak najszybciej chcą się ich pozbyć.
UsuńDziękuję i również wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Pamiętam jak jako dziecko spędzając Święta u cioci koło Kościerzyny uciekałam przed przebierańcami. Do czasu ich wizyty byłam podobno super grzeczna :). Też żałuję że takie tradycje odchodzą w zapomnienie ale jednocześnie mam nadzieję, że są ludzie, ktorzy będą ją kultywować...
OdpowiedzUsuń