Znajdź w sobie dziecięcą radość
Do napisania tego tekstu skłoniła mnie nie tylko data (oprócz tego, że dzisiaj Dzień Dziecka, to na dodatek blog obchodzi swoje szóste urodziny), ale też mój dzisiejszy udział w lokalnym festynie rodzinnym. Chciałam Wam trochę napisać o tym, co teraz w życiu robię i jak się do tego ustosunkowuję.
Zazwyczaj na Dzień Dziecka i urodziny bloga przygotowywałam jakiś podróżniczy wpis, zazwyczaj o jeziorze lub innym miejscu związanym z wodą. Tym razem, z racji tego, że w ostatnim czasie nie bardzo miałam okazje do podróży, napiszę kilka słów o Dniu Rodziny, który odbywa się w jednej z kaszubskich szkół. Szkoła, z którą była związana moja babcia, teraz mama, a w tym roku i ja miałam swój wkład, od kilku wspomaga organizację festynu rodzinnego z okazji Dnia Dziecka. Tym razem oprócz tradycyjnego ogniska i dmuchanych zamków dla dzieci, padł pomysł, by przybliżyć nieco tradycje i kulturę innych narodów. Polska, Wielka Brytania, Francja, Rosja, Chiny i Hiszpania. Z racji mojego zamiłowania do języka hiszpańskiego i kultury iberyjskiej, poproszono mnie o pomoc w przygotowaniach. Nie wahałam się długo. Uwielbiam zarażać swoją pasją innych. Ale od początku.
Wiedzieliście, że chciałam być kiedyś architektem? Jako dziecko uwielbiałam budować z klocków i wkurzałam się, jak na święta mój brat dostawał Lego, a ja nie. Na szczęście pozwalał mi się nimi bawić :D W końcu poszłam na studia, na budownictwo, ale w tamtym momencie już pasjonowałam się językiem hiszpańskim i jak się okazało, że zamiast budownictwa, projektów itp. musiałam uczyć się fizyki i matematyki, rzuciłam tamte studia i spróbowałam swoich sił na iberystyce. To była jedna z lepszych decyzji w moim życiu, chociaż wiele osób mi wmawiało, że zrobiłam błąd, no bo co ja niby będę robić po takiej iberystyce. W tym samym czasie studiowałam też krajoznawstwo, ale to zawsze był tylko dodatek do tych ulubionych studiów.
W międzyczasie byłam na Erasmusie w Czechach, gdzie spędziłam niezapomniane pół roku (post na ten temat pisze się już od miesięcy :D) i wbrew pozorom, po tym wyjeździe bardzo podniósł się mój poziom hiszpańskiego akademickiego. Po Erasmusie pojechałam na krótkie wakacje na Majorkę, w której się zakochałam od pierwszego wejrzenia i wciąż z przyjemnością tam wracam i odkrywam nowe miejsce. Potem się obroniłam i zaczęłam szukać pracy.
Zależało mi na tym, abym w mojej nowej pracy mogła wykorzystać język hiszpański. Ofert było sporo, niestety nigdzie w okolicy. Większość to Polska centralna i południowa. Na północy chodliwe są rosyjski i niemiecki. A hiszpański wydaje się niepotrzebną ekstrawagancją. Kiedy ukończyłam drugie studia a pracy nadal nie było, zwątpiłam i już nawet się nie łudziłam, że ktokolwiek do mnie zadzwoni. Aż pewnego dnia wysłałam CV do szkoły, gdzie szukali nauczyciela języka hiszpańskiego na zastępstwo, zaledwie na tydzień. Zadzwonili po 15 minutach. W piątek poszłam na rozmowę, w poniedziałek już pracowałam. Los tak chciał, że pracuję tam już trzeci miesiąc.
W międzyczasie inna szkoła, o której już wspomniałam na początku, rozpoczęła przygotowania do festynu rodzinnego. Pomogłam przy Hiszpanii. Był to dla mnie dosyć intensywny okres. Poza tym, że przygotowywałam się do lekcji z maluchami, to potem w domu przygotowywałam mapy, herby, prezentacje, ciekawostki o Hiszpanii, a głowa pulsowała od nawału pomysłów, dlatego też było mnie mniej tutaj na blogu.
Dzisiaj był wielki dzień. Przed szkołą rozstawiły się dmuchane zjeżdżalnie, a w klasach udekorowanych narodowymi barwami wybranych państw, można było przekąsić tradycyjne smakołyki i zapoznać się z różnymi ciekawostkami, a nawet pobawić się w budowniczego. Wszystko się udało. A ja jestem szczęśliwa, że mogłam podzielić się z innymi swoją wiedzą i pokazać, że Hiszpania to nie tylko corrida.
Praca nauczyciela nie jest łatwa i kto nigdy nie próbował swoich sił w tym zawodzie, nie jest w stanie sobie wyobrazić ile czasu i energii to wszystko kosztuje. A nagrodą za ten trud jest satysfakcja i uśmiechy dzieciaków. Nie jest to praca dla każdego. Widzę po sobie, że choć uwielbiam pracę z dziećmi, nie mogłabym być nauczycielem całe życie. Także ja jeszcze szukam, a właściwie to idę już małymi kroczkami do mojego celu. A w międzyczasie, jak widzicie, robię to co lubię. Gadam sobie po hiszpańsku. Czasami wydaje mi się, że jest to bez sensu, bo dzieci na mnie patrzą, jakbym była z innej planety, ale w końcu łapią i wtedy cieszę się ja i one. A jak nie gadam, to chociaż dzielę się swoją pasją po polsku. I któż by pomyślał sześć lat temu, że ten blog przetrwa tyle czasu a ja znajdę się w takim miejscu?
Na blogu jest w tym roku mniejszy ruch, ale ja się tym nie martwię. Cały czas tutaj jestem i jak mam czas i materiał, to piszę; piszę z przyjemnością, a to chyba najważniejsze. Mam nadzieję, że już niedługo pojawi się więcej postów, bo za kilka tygodni wracam na Majorkę i mam zamiar odwiedzić tam kolejne mniej znane miejsca. A może i uda mi się przekonać do Palmy?
Już na zakończenie, życzę Wam wszystkiego dobre, dużo uśmiechu i radości, takiej dziecięcej szczerej radości. I nigdy nie pozbywajcie się tej cząsteczki dziecka, którą w sobie macie. Dzień Dziecka to dzień nas wszystkich.
PS. Zamierzałam jeszcze zrobić blogowi prezent urodzinowy i stworzyć nowy szablon, ale zabrakło czasu i zapału. Mam nadzieję, że wyrobię się do kolejnych urodzin :D
PS. Zamierzałam jeszcze zrobić blogowi prezent urodzinowy i stworzyć nowy szablon, ale zabrakło czasu i zapału. Mam nadzieję, że wyrobię się do kolejnych urodzin :D
Powodzenia w realizacji9 dalszych planów:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńI fajnie...
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i interesujący blog a może warto czasem opisać ciekawe miejsca dla dzieci. Co można ciekawego zwiedzić z dzieckiem na Kaszubach?
OdpowiedzUsuńOczywiście mogę podrzucić kilka pomysłów, ale trudno mi zweryfikować czy dzieciom te miejsca spodobają się tak samo jak mnie, bo niestety z dziećmi nie podróżuję i bardzo często z atrakcji przeznaczonych typowo dla dzieci muszę zrezygnować.
UsuńPierwsze co przychodzi mi na myśl to park dinozaurów w Łebie oraz parki miniatur i gigantów w Stryszej Budzie w samym centrum Kaszub (https://idayvuelta-jula.blogspot.com/search/label/Strysza%20Buda). A np. w Gdańsku w muzeum II wojny światowej jest wystawa przeznaczona dla dzieci, ale raczej dla trochę starszych. W razie pytań, wątpliwości, zachęcam do kontaktu mailowego (tampowrotem@gmail.com).
Poza tym dziękuję za sugestię, może kiedyś uda mi się zebrać materiał na taki post o atrakcjach dla dzieci ;)
Pozdrawiam