Zapach pergaminu #21 Sposób na podróż

Kiedyś, dawno temu, zrobiłam sobie listę książek podróżniczych, które chciałabym przeczytać. Wybrałam je na podstawie ciekawego tytułu, który przykuwa uwagę i krótkiego opisu, który zachęca do przeczytania. W ten sposób na liście znalazła się książka pt. Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata. Już sam tytuł zachęca byśmy wyruszyli w podróż. A jak wrażenia po przeczytaniu całości?

źródło okładki: zwierciadło.pl

Jak to w przypadku tego typu książek bywa, autor pracował w korporacji i pewnego dnia postanowił rzucić to wszystko i rozpocząć podróż życia. Kacper Godycki-Ćwirko zostawił swoje spokojne życie i oczywiście pracę w korporacji, by wyruszyć w podróż przez cztery kontynenty, którą zakończył z 70 tys. kilometrów na koncie. Pewnie wynik byłby wyższy, gdyby nie śmierć podróżnika. Zmarł w drodze. Jedni by powiedzieli: po co wyjeżdżał? gdyby siedział w domu, pożyłby jeszcze. A ja sobie myślę, że chyba lepiej przeżyć 35 lat i mieć coś z tego życia, niż siedzieć cały ten czas przy biurku...

Książka Kacpra opowiada właśnie o tym, co udało mu się przeżyć i doświadczyć. Opowiada o miejscach poza szlakiem. O ludziach. O życiu. To wszystko jest opisane lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem. A koloru tym opowieściom dodają przepiękne zdjęcia. Sama książka jest też bardzo ładnie wydana. Biały papier, zdjęcia wysokiej jakości, ale uważam, że te szerokie marginesy to zbędny luksus. Bez nich książka byłaby lżejsza i bardziej poręczna, przez co mogłaby towarzyszyć mi w podróży, a tak musiała na mnie grzecznie czekać w domu. Przez te marginesy ledwo co się wyrobiłam, żeby w terminie oddać ją do biblioteki. Mimo wszystko, jak najbardziej zachęcam do sięgnięcia po dzieło Kacpra, bo na pewno umili Wam czas, a nuż da kopa, by wreszcie spakować plecak czy walizkę i ruszyć w świat. 

Po przeczytaniu Sprzedaj lodówkę i jedź dookoła świata co prawda lodówki nie sprzedałam, ale przypomniałam sobie, że tak naprawdę te wszystkie nasze marzenia są możliwe do spełnienia. Wystarczy podnieść tyłek i zacząć działać. Samo nic się nie zrobi, ale jak zrobimy już pierwszy krok, to potem będzie z górki ;) Wystarczy zejść z utartego szlaku, wyjść ze swojej strefy komfortu i świat stoi przed nami otworem. 

Sami zobaczcie: mogłam ponownie lecieć na Majorkę z Warszawy, ale, trochę z lenistwa, a trochę przez pragnienie przygody, lecę do Palmy przez Barcelonę. Barcelona, która razem z Andaluzją była moim hiszpańskim marzeniem, teraz jest pięknym wspomnieniem. Ale i tak trudno mi uwierzyć, że już tam byłam i widziałam to wszystko (no prawie wszystko), co jeszcze przed miesiącem mogłam oglądać tylko na zdjęciach. Niesamowite uczucie. Radość a jednocześnie niedowierzanie. No, ale jak się już zainstaluję na Majorce, to przejrzę zdjęcia z Barcelony i uwierzę. A potem napiszę coś o moich wrażeniach. Mówią, że albo się w Barcelonie zakochasz, albo ją znienawidzisz. A jak było ze mną?

Morał z tego postu taki, że wcale nie trzeba sprzedawać lodówki, żeby spełnić swoje podróżnicze marzenia. W dzisiejszych czasach wystarczy trochę pokombinować z tanimi lotami i noclegami i w ten sposób można zwiedzić fajne miejsca za fajne pieniądze. Ale co trzeba na pewno mieć, to mnóstwo chęci i odrobina odwagi. 

Komentarze

  1. O coś dla mnie. W śmierć w drodze (najlepiej w czasie jakiegoś górskiego trekkingu) to coś na co się piszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadna śmierć nie jest fajna, ale i tak wszyscy umrzemy, więc lepiej chyba mieć coś z tego życia, nawet jeśli miałoby być krótkie.

      Usuń
    2. Ty młodziutka jesteś, ja w swoim wieku już o śmierci myślę i jeśli bym mógł wybrać rodzaj, to był bym wdzięczny Bogu.

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram