Hiszpania dzień 24: życie jak w Madrycie cz. II
Kiedyś lubiłam zwiedzać jak szalona. Miałam długą listę miejsc do zobaczenia i skrupulatnie je odhaczałam. Byle tylko jak najwięcej zobaczyć w jak najkrótszym czasie. Na szczęście już się pożegnałam z tego typu podróżami. Teraz nie jest dla mnie ważna ilość a jakość. Nie denerwuję się, gdy okazuje się, że gdzieś już nie zdążę, że jakieś muzeum jest akurat tego dnia zamknięte. Mogę sobie spokojnie usiąść w parku na ławeczce i po prostu obserwować przechodniów. Nigdzie się nie spieszę. I tak nie jestem w stanie zobaczyć całego świata. Lepiej więc cieszyć się momentem, miejscem, chwilą. Taki też właśnie był nasz kolejny dzień w Madrycie. Powolny. Bez planu. Bez fajerwerków.