Hiszpania dzień 24: życie jak w Madrycie cz. II

Kiedyś lubiłam zwiedzać jak szalona. Miałam długą listę miejsc do zobaczenia i skrupulatnie je odhaczałam. Byle tylko jak najwięcej zobaczyć w jak najkrótszym czasie. Na szczęście już się pożegnałam z tego typu podróżami. Teraz nie jest dla mnie ważna ilość a jakość. Nie denerwuję się, gdy okazuje się, że gdzieś już nie zdążę, że jakieś muzeum jest akurat tego dnia zamknięte. Mogę sobie spokojnie usiąść w parku na ławeczce i po prostu obserwować przechodniów. Nigdzie się nie spieszę. I tak nie jestem w stanie zobaczyć całego świata. Lepiej więc cieszyć się momentem, miejscem, chwilą. Taki też właśnie był nasz kolejny dzień w Madrycie. Powolny. Bez planu. Bez fajerwerków.

Po leniwym poranku wreszcie wychodzimy z hostelu i pierwsze kroki kierujemy do kawiarni, gdzie nie odmawiamy sobie gorącej czekolady i churros. Churros to podczas pobytu w Madrycie obowiązkowe śniadanie/deser/podwieczorek/przekąska (w zależności od pory dnia). Dla nas było to coś na styl drugiego śniadania. 

Zajrzałyśmy do miejsca, gdzie było niewielu turystów, większość klientów wyglądała na lokalsów. Kawiarnia miała taki typowy hiszpański klimat. Głośno, wystrój raczej z innej epoki, ale co to ma za znaczenie, jeśli czekolada jest taka pyszna... Teraz na samą myśl o churros i płynnej czekoladzie aż mi ślinka cieknie. 

Gdy już się trochę wzmocniłyśmy, postanowiłyśmy poprzechadzać się niespiesznie po północnej części Madrytu. Najpierw metrem jedziemy sobie w okolice uniwersytetu, a potem stamtąd już na pieszo idziemy z powrotem w kierunku centrum. 

Tym razem nie pokażę Wam wielu zdjęć, nie będzie też obszernych opisów. Będzie luźno i krótko, bo taki też właśnie był tamten dzień. 

Spacerujemy po jednym parku, potem po kolejnym, wspinamy się na górę do jeszcze innego. Najwięcej czasu spędzamy właśnie na górze przy świątyni Debod. skąd mamy nadzieję zobaczyć ciekawą panoramę Madrytu o zachodzie słońca. Ale zanim nastanie zmierzch opowiem Wam co nieco o tej świątyni, bo to bardzo ciekawe miejsce. 

Templo de Debod jest oryginalną świątynią egipską liczącą ponad 2000 lat. Brzmi dziwnie, prawda? No bo jak to się stało, że starożytna budowla egipska znalazła się w centrum współczesnego Madrytu? Otóż Debod została podarowana Hiszpanii przez Egipt w roku 1968 w ramach podziękowania za pomoc w ocaleniu świątyń, które były narażone na zniszczenie podczas budowy Wysokiej Tamy Asuańskiej na Nilu. Przy tamie miało powstać sztuczne jezioro, a to groziło zalaniem terenów, na których było bardzo wiele starożytnych zabytków. UNESCO ogłosiło akcję mającą na celu ocalenie dobytku kulturowego Egiptu i Hiszpania była jednym z krajów, który tej pomocy udzielił. Większość budowli została po prostu przeniesiona na wyżyny, m.in. słynna świątynia Abu Simbel, natomiast cztery inne obiekty znalazły dom w odległych zakątkach świata. W Europie mamy właśnie świątynię Debod w Madrycie, a także świątynię Ellesiya we Włoszech i świątynię Taffa w Holandii, natomiast ostatnia, świątynia Dendur powędrowała do Stanów Zjednoczonych.

Do świątyni Debod można wejść do środka zupełnie za darmo. Niestety kolejki są tam ogromne przez cały dzień, więc nam się nie udało. Nawet przy okazji moich innych wyjazdów do Madrytu, zawsze trochę było mi szkoda czasu na stanie w kolejce. Ale kiedyś pewnie się pokuszę, bo zobaczenie tego obiektu w środku może być ciekawym doświadczeniem. Już z zewnątrz świątynia przyciąga wzrok. 

Również sam park cieszył się sporą popularnością. Im bliżej zachodu słońca, tym więcej ludzi tam się gromadziło. W kilku miejscach przystanęli nawet uliczni muzycy i przygrywali na swoich instrumentach tworząc niepowtarzalną atmosferę. My do zachodu słońca nie dotrwałyśmy, głównie dlatego, że zaczęła nam doskwierać niska temperatura. Na szczęście złota godzina spełniła nasze oczekiwania i zakończyłyśmy dzień w bardzo dobrych humorach i z pięknymi widokami.

Komentarze

  1. Piękne miasto! Złota godzina naprawdę je wyzłociła. Oglądałam kiedyś film o budowie Wielkiej Tamy Asuańskiej i przenoszeniu zabytkowych budowli, ale jakoś mi umknęło, że przeniesiono je do innych krajów. Ciekawe, choć pewnie teraz Egipt chciałby je z powrotem, tak jak inne zagrabione skarby starożytności:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość została w Egipcie, a tylko te cztery wspomniane przeniesiono w ramach podziękowania za pomoc. Egipt wiele ruchomych zabytków stracił na rzecz światowej sławy muzeów, ale wydaje mi się, że wciąż ma wiele na miejscu. No i kwestia tego, czy gdyby niektóre z tych zabytków zostały w Egipcie, czy przetrwałyby do dzisiaj? Polska też wiele straciła podczas II wojny światowej i tutaj również nasuwa się pytanie, czy gdyby tych obrazów, zabytków nie skradziono, nie wywieziono, czy przetrwałyby naloty itp. itd.?
      A co do Madrytu to jest to bardzo ciekawe miasto. Mogę sobie wyobrazić, że nie każdemu przypadnie do gustu, ale na pewno ma w sobie to coś ;)
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram