Wieżyca - najwyższy szczyt na Kaszubach

Mówi się cudze chwalicie, swego nie znacie. Pisałam tutaj o moich wielodniowych wyprawach po różnych zakątkach Europy. Odkrywałam skrupulatnie perełki Majorki. Ale Kaszuby, z których pochodzę, jakoś zeszły na drugi a nawet i dalszy plan na tym blogu. Jednak w tym przypadku to nie dlatego, że nie znam i nie zwiedzam najbliższej okolicy, ale dlatego, że w wielu miejscach byłam już tyle razy, że zapomniałam, że mogą to być miejsca ciekawe dla turysty z innych regionów Polski. Więc, żeby nieco wyrwać te Kaszuby z otchłani zapomnienia, dzisiaj pokażę Wam jedno z najważniejszych miejsc na mapie regionu.

Ludzie lubią miejsca, które są pod jakimś względem naj. Dzisiaj właśnie o jednym z nich, bo o najwyższym szczycie nie tylko na Kaszubach, ale na całej Nizinie Środkowoeuropejskiej, a więc teoretycznie miejsce o światowej sławie. Wbrew temu, że jest to jedno z ważniejszych miejsc na Kaszubach, na Wieżycę raczej nie zjeżdżają się tłumy, no chyba że w sezonie letnim pogoda dopisuje, wówczas może się okazać, że na szlaku jest spory ruch. 

W zeszłą sobotę zapowiadali ładną słoneczną pogodę, więc uznałam, że prawdopodobnie jest to ostatni dzwonek na sfotografowanie pięknej złotej polskiej jesieni. Wymyśliłam sobie, że wieża widokowa na szczycie Wieżyca będzie najlepszym miejscem na podziwianie kolorowych lasów. Bo Kaszuby to w większości właśnie rozległe lasy, mnóstwo dolin i pagórków i wszędobylskich jezior. Żeby nie było mi smutno, zadzwoniłam do koleżanki, czy nie chciałaby się ze mną wybrać na niedługi spacer. Ona na to jak na lato, bo na Wieżycy nie była już x lat, więc z przyjemnością by sobie odświeżyła wspomnienia. Tak więc w sobotę przed południem spakowałyśmy plecaki i wyruszyłyśmy na podbój najwyższego szczytu w regionie.

Już sama jazda kaszubskimi drogami to nie lada atrakcja. Uwielbiam widoki z drogi. Tutaj chciałoby się zatrzymywać niemalże na każdym kroku i fotografować te wszystkie piękne pejzaże. Naszym pierwszym postojem była Złota Góra, gdzie mamy piękny taras widokowy nad jeziorem. Z rodzinnych opowieści wynika, że ponoć właśnie tam stawiałam jedne ze swoich pierwszych kroków i gdzieś tam zbiegałam z tej dość stromej górki. U podnóża mamy scenę, która swoją formą przypomina odwróconą do góry nogami łódź. Pamiętam czasy, kiedy takiej zadaszonej sceny tam jeszcze nie było, a i tak było to dość popularne miejsce koncertów. Zbocze góry tworzy nam naturalny amfiteatr. Dzisiaj to miejsce jest już bardziej zagospodarowane, bo i niedaleko sceny, nad jeziorem mamy niewielką przystań. Z tarasu widokowego powolutku schodami sobie schodzimy na sam dół i idziemy właśnie do mariny. Swoją siedzibę ma tam Centrum Sportów Wodnych, więc w okresie letnim sporo się tam dzieje. Nawet teraz jesienią było tam dużo ludzi (a przynajmniej znacznie więcej niżbym się spodziewała), ale na samym jeziorze nie dostrzegłyśmy żadnej jednostki pływającej. Niemniej widoki z pomostów i tak zachwycały. Tylko że słońce coś się nie chciało pokazać. A zapowiadali bezchmurne niebo. Cóż, na Kaszubach trochę jak na Majorce, jest to taka pogodowa wyspa, gdzie nigdy dokładnie aury nie przewidzimy. W ogóle u mnie w domu mówi się, że jeśli chodzi o pogodę Kaszuby to nie Polska, bo wielokrotnie jak gdzieś tam w mediach mówią, że w całej Polsce np. świecie słońce, to na Kaszubach tego słońca nie ma. Kaszuby to bardzo specyficzny region, ale jak najbardziej warty odkrycia.

Ze Złotej Góry jedziemy już bezpośrednio do Wieżycy, a dokładniej pod sam szczyt. Może warto zaznaczyć, że w regionie mamy niewielką wioskę o nazwie Wieżyca, w jej okolicy znajduje się szczyt Wieżyca, o którym dzisiaj mowa i jeszcze niedaleko płynie sobie rzeka Wierzyca, która jest jednym z dopływów Wisły. A jak zimą ktoś mówi, że jedzie na Wieżycę, to prawdopodobnie ma na myśli stok narciarski w tejże okolicy (tak, na Kaszubach mamy stoki narciarskie). Jednak w tym wpisie skupię się tylko na tej jednej Wieżycy, którą wieńczy wieża widokowa.

Na szczyt prowadzą dwa szlaki. Krótszy 15-minutowy jest tym głównym. Nie jest on wymagający, bo Wieżyca liczy sobie niecałe 329 m n.p.m. U podnóża góry jest niewielki parking i stamtąd bezpośrednio idziemy powolutku w górę. To stamtąd najczęściej wspinałam się na górę, więc tym razem padło na nieco dłuższą i jednocześnie rzadziej uczęszczaną trasę.

Samochód zostawiamy na parkingu leśnym, skąd kierują nas drogowskazy, którędy dojść do początku szlaku. Ważne, żeby nie wychodzić od razu na ulicę, tylko kierować się wskazaniami, bo dzięki temu nie musimy iść wzdłuż ulicy, tylko wychodzimy do miejsca, gdzie po prostu przechodzimy na drugą stronę i dalej idziemy leśną ścieżką na sam szczyt. Na jednym z pierwszych drogowskazów ktoś przyczepił ręcznie pisaną notatkę, że wieża jest zamknięta. Troszkę się tego spodziewałam, ale nic to, zdobędziemy chociaż szczyt. Na szlaku spotkałyśmy kilku piechurów, którzy już wracali z góry i też nas informowali o tym, że na wieżę dzisiaj nie wejdziemy. Trochę szkoda, bo zakładam, że widoki mogłyby być naprawdę piękne. Niestety tych jesiennych Wam nie pokażę, ale mam kilka zdjęć z późno letniego wypadu kilka lat temu, kiedy wieża była otwarta, więc chociaż tyle sobie zobaczycie.

Kaszubska Wieża Widokowa im. Jana Pawła II jest stalową konstrukcją z trzema tarasami widokowymi. Najwyższy znajduje się na wysokości 350 m n.p.m. i rozciągają się stamtąd widoki na całej Kaszuby. Szczyt jest porośnięty lasem bukowym, więc z biegiem czasu widoki są coraz bardziej przysłonięte przez korony drzew, ale nadal robią ogromne wrażenie. Za dzieciaka pamiętam, że wierzchołek wieży był widoczny z balkonu mojego pokoju, z odległości 20 km. Teraz lasy otaczające moją wioskę tak wyrosły, że wieży z takiej odległości już nie widać. Ale np. ze Złotej Góry jeszcze jesteśmy w stanie wypatrzeć ten najwyższy punkt Kaszub.

Zanim na Wieżycy wzniesiono metalową wieżę, stała tam drewniana konstrukcja, która jednak nie przetrwała próby czasu i trzeba było ją zastąpić bardziej trwałym zamiennikiem. Co ciekawe, ta pierwsza drewniana wieża z czasów PRL została wybudowana na faktycznym szczycie i do dzisiaj możemy jeszcze oglądać jej betonowe fundamenty. Natomiast obecna metalowa wieża została wybudowana kilka metrów poniżej najwyższego punktu.

Kiedy docieramy na szczyt, przekonujemy się na własne oczy, że wieża naprawdę jest zamknięta. Byli śmiałkowie, którzy przeskakiwali barierkę, by mimo wszystko wejść na górę, my jednak postanowiłyśmy nie łamać zakazów. Kiedy wieża jest dostępna dla zwiedzających, wejście na nią jest biletowane, koszt na ten moment to 15 złotych. A jeszcze kilka lat temu można tam było wejść za piątaka.

Skoro wieża zamknięta, szczyt zdobyty, a przejście szlaku zajęło nam może pół godziny, postanawiamy zejść drugą stronę (właśnie tym łatwiejszym głównym szlakiem), by po dotarciu na parking jeszcze raz wejść na szczyt i zejść tą samą trasą, którą wspinałyśmy się na samym początku, a więc możemy uznać, że Wieżycę tego dnia zdobyłyśmy dwa razy. Naprawdę spacer na wzgórze nie jest wymagający i każdy sobie tam poradzi, a warto. Przede wszystkim jeśli wieża jest otwarta, bo niestety z samego szczytu nic nie zobaczymy, bo widoki są przysłonięte drzewami. Ja i tak byłam zadowolona z tej wycieczki, bo spacer w takich okolicznościach przyrody jest naprawdę przyjemny. Oczywiście było zimno, ale odpowiednio się ubrałam i chłodniejszy wiatr nie był dla mnie wielką przeszkodą.

Komentarze

  1. Jula! jak pięknie! Kaszuby jesienią zachwycają. Ten las tonie w złotych barwach i zaprasza na romantyczny spacer, który koi zmysły i pozwala zatrzymać czas. To idealne miejsce, by poczuć magię jesieni w sercu wielkiego lasu. Chociaż za jesienią nie przepadam to taka jak na Twoich zdjęciach zawsze mnie zachwyca.
    Życzę Ci pięknego listopada. Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaszuby zachwycają o każdej porze roku. Naprawdę miałam szczęście, że udało mi się złapać takie złote jesienne kadry, bo teraz drzewa są już prawie całe golusieńskie. Też nie jestem fanką jesieni, no chyba że właśnie w takim kolorowym wydaniu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. No i super, że są Kaszuby, szczególnie o tej porze! Widoki przepiękne, miejsca również. Ze Złotej Góry widoki też podziwiałam kiedy w wakacje je zwiedzaliśmy, a na wieżę nie wchodziliśmy, bo nawet w sierpniu była zamknięta. Ale spacerek na pewno był cudny, skoro nawet dwa razy. Pozdrawiam cię Julka cieplutko:)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram