W Hamburgu na herbatce
Kiedy zakładałam tego bloga, nie miałam co do niego wielkich planów ani ogromnych nadziei. Chciałam po prostu pisać i pokazywać ciekawe miejsca. Wówczas nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę kiedyś mieszkać na Majorce i że dzięki blogowi poznam tak wspaniałych ludzi. Minęło już ponad dziesięć lat, a ja nadal tu jestem i piszę i dzielę się z Wami moimi przemyśleniami na temat podróży. Co prawda niekiedy trochę mi zajmuje, żeby opublikować coś nowego, ale zawsze wracam.
Dzisiaj (po kolejnej dłuższej przerwie) witam się z Wami wyjątkowym wpisem, bo relacją z Hamburga, który zwiedzałam z najlepszą lokalną przewodniczką, czyli z Moniką z bloga Trzymając się chmur.
Monikę odwiedziłam na początku roku (który już prawie się kończy) i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, dlaczego dopiero teraz o tym piszę. Pewnie chciałam zachować jakąś chronologię na blogu, a że mam spore zaległości w pisaniu, wszystko pojawia się tutaj z ogromnym opóźnieniem. Ja nie wiem, czy kiedykolwiek odkopię się z tej góry zaległych wpisów. Chyba potrzebuję jakiegoś kopa. Ten wpis już dawno powoli zaczęłam sobie pisać, ale dopiero jak Monia się odezwała z propozycją kolejnego spotkania, to wzięłam sobie za punkt honoru zrelacjonowanie naszego ubiegłego spotkania, więc nareszcie jest.
Prawda jest taka, że gdyby nie Mo., to pewnie nigdy Hamburga bym nie zwiedziła, pomimo tego, że i z Gdańska, i z Palmy mam stosunkowo tanie połączenia lotnicze. Także tym razem nie o miejsce chodziło, a o ludzi. Moniu, bardzo, bardzo dziękuję Ci za zaproszenie i gościnę i że zostałaś moją przewodniczką; bez Ciebie to ja bym tam w butach zginęła.
W Polsce spędziłam praktycznie całą jesień i początek zimy, która była jednak bardziej podobna do wspomnianej jesieni, niż do prawdziwej zimy. Dopiero na kilka dni przed moim wyjazdem zaczął padać śnieg. Na dzień przed lotem zaczęło tak walić śniegiem, że bałam się, że odwołają mi lot. Kiedy brat zawoził mnie na lotnisko, jeszcze żadne pługi nie zdążyły przejechać, więc jechało się trochę na oślep, bo drogi były tak zasypane, że nie było wiadomo, gdzie kończy się pas, a gdzie zaczyna pobocze. Normalnie przy takich warunkach pogodowych, to powinno się siedzieć w domu z ciepłą herbatką i książką pod kocykiem i najlepiej jeszcze przed kominkiem. Na lotnisko dotarłam bezpiecznie, brat do domu też. No i zaczęło się nerwowe czekanie na lotnisku. Nie było żadnych informacji o opóźnieniu. Boarding o czasie. Dopiero jak już wszyscy pasażerowie byli w samolocie, pilot poinformował, że jesteśmy gotowi do startu, ale musimy poczekać w kolejce, bo po każdym starcie/lądowaniu pługi muszą odśnieżyć pas startowy. Już dawno nie widziałam takiej śnieżycy jak tamtego dnia. Gdy już wzbiliśmy się ponad chmury, pilot tylko się z nami podzielił spostrzeżeniem, że był to najtrudniejszy start w całej jego karierze. Jeśli nie chcecie mieć przygód podczas lotu, to lepiej nie latajcie w moim towarzystwie, bo od kilku dobrych lat, zawsze coś.
I tak jak w Gdańsku tamtego dnia świata nie było widać za zasłoną gęstego śniegu, tak w Hamburgu przywitało mnie błękitne niebo, piękne słoneczko i oczywiście uśmiechnięta Monia. To było nasze drugie spotkanie, a ja miałam wrażenie, jakbyśmy się znały od lat i takie spotkania były czymś normalnym. Jestem introwertyczką i nawiązywanie nowych znajomości jest dla mnie cholernie trudne, bo przy nieznajomych jestem po prostu spięta i zamknięta. Ale Monika ma taką niesamowitą energię i moc zjednywania sobie ludzi, a do tego mogę chyba powiedzieć, że nadajemy na tych samych falach, że w jej towarzystwie czułam się bardzo swobodnie.
Ponieważ do Hamburga dotarłam jeszcze przed południem, miałyśmy praktycznie cały dzień na pogaduchy i spacer po mieście. Moja przewodniczka pokazała mi Hamburg spoza turystycznego szlaku. Pierwsza uliczka, na którą dotarłyśmy, miałam wrażenie, że była wyrwana z innej rzeczywistości. Tam czas jakby się zatrzymał. Aż trudno mi było uwierzyć, że naprawdę jesteśmy w centrum Hamburga, a pomiędzy tymi ceglanymi kamieniczkami taki spokój, bo przecież Hamburg to drugie co do wielkości populacji miasto w Niemczech.
Hamburg nigdy nie wydawał mi się atrakcyjny turystycznie, no ale niewiele też o tym mieście wiedziałam. Metropolia raczej nowa, niewiele tam wiekowych zabytków, co jest po prostu wynikiem zniszczeń wojennych. Mimo to Hamburg potrafi przyciągnąć wzrok i zachwycić. Monika pokazała mi miejsca, do których sama na pewno bym nie dotarła. Schodziłyśmy z głównych uliczek i tuż za rogiem odkrywałyśmy zupełnie inny świat. W Hamburgu naprawdę można uwierzyć, że teleportacja istnieje, bo tam wystarczy jeden krok i już jesteśmy w innej rzeczywistości.
Gdybym miała odtworzyć trasę naszego spaceru, to poległabym już przy pierwszej próbie. Zdolność nawigacji i orientacji w terenie zupełnie mi się tam wyłączyła, ale tak to już jest jak mamy przy sobie dobrego przewodnika. Zapamiętałam natomiast o czym gadałyśmy jak przechodziłyśmy sobie pod arkadami, a potem przechodząc na drugą stronę kanału... Zapamiętałam, że było zimno, powietrze było mroźne, ale świeciło słońce a spacer po mieście był przyjemnie rozgrzewający. Z Hamburga przywiozłam mnóstwo ciepłych wspomnień i dziesiątki zdjęć, które (wstyd się przyznać) dopiero teraz przejrzałam i jestem nimi zauroczona. Hamburg jest niezwykle fotogeniczny. I nawet dla osoby, która woli fotografować krajobrazy, staje się fotograficzną inspiracją.
Jeśli miałabym wybrać jedno ulubione miejsce w Hamburgu, to nie wiem, czy bardziej mi się podobała dzielnica spichrzy, gdzie ilość cegły mnie wprost oniemiała, czy może jednak żelazna stacja kolei tuż w sąsiedztwie Łaby, albo widok z tarasu przeszklonej filharmonii na portową dzielnicę... Jedno wiem na pewno, Hamburg ma sporo do zaoferowania, tylko trzeba wiedzieć, gdzie szukać.
Jeszcze tam wrócę. Nie tylko, żeby pospacerować po mieście i odkrywać kolejne urokliwe zakątki, ale przede wszystkim, by wypić herbatkę w doborowym towarzystwie i być może, jeśli będę grzeczna, to najlepsza przewodniczka po Hamburgu, zabierze mnie ze sobą również na Malediwy. Moniu, jeszcze raz bardzo dziękuję za zaproszenie i za gościnę i mam nadzieję, że niedługo się ponownie zobaczymy :)
Komentarze
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)