Trekking do Betlem

Mogłoby się wydawać, że na takiej niewielkiej wyspie tydzień wakacji zupełnie wystarczy, by zobaczyć wszystkie must see i właściwie przy dłuższym pobycie nie ma tam co robić. Jakież to mylne myślenie. Już przestałam liczyć czas spędzony na Majorce, a wciąż udaje mi się odkrywać nowe niesamowite miejsca. Dzisiaj zapraszam Was na kolejny spacer po wybrzeżu nad zatoką Alcudii, tym razem w stronę Betlem.


W stronę Betlem chadzałam na spacery już kilkakrotnie, ale nigdy nie szłam ścieżką wzdłuż brzegu morza, gdyż przeważnie wiało od strony wody i wolałam iść spokojniejszą drogą. Nigdy też pieszo nie dotarłam do samego Betlem, aż wreszcie się udało i przy okazji odkryłam bardzo ciekawe miejsca, które można zobaczyć po drodze.




Początkowo idę szosą, ale tuż nad samym brzegiem. Droga ta nie jest zbyt często uczęszczania, bo prowadzi jedynie do pojedynczych domów. Kiedy szosa nieco się oddala od wybrzeża, skręcam na skalistą ścieżkę, dostępną jedynie dla ruchu pieszych i wyćwiczonych rowerzystów, która ciągnie się wzdłuż brzegu niemalże do samego Betlem. Nawet w piękne sobotnie południe nie ma tam zbyt wielu ludzi, więc w ciszy można się rozkoszować kontaktem z naturą. Trasa jest naprawdę malownicza.








CALA CAMPS VELLS
Szlak nie jest w żaden sposób oznakowana, jak to było w przypadku szlaku do Son Serra de Marina, ale nie sposób się zgubić. Można nieco pobłądzić w gąszczu wąskich ścieżek, kiedy z Cala Camps Vells chcemy iść w stronę Caló d'en Sureda, bowiem w tamtym miejscu musimy nieco oddalić się od brzegu, by móc kontynuować spacer do Betlem. Ale nieważne, którą ścieżkę wybierzemy, wszystkie doprowadzą nas do Caló d'en Sureda. Jedne pozwolą dłużej cieszyć się widokiem morskich fal, inne natomiast są skryte w cieniu drzew.








CALÓ D'EN SUREDA
Kiedy po raz pierwszy doszłam nad zatoczkę Camps Vells byłam zachwycona. Plaża może niezbyt porywająca, ale samo usytuowanie cudne. A tym razem dotarłam też do Caló d'en Sureda i ponownie zakochałam się w Majorce. Przepiękny brzeg zupełnie odbiega od tych, które widziałam na wyspie do tej pory. Ten krajobraz przenosi nas w orientalne klimaty. Przynajmniej takie skojarzenia miałam ja. Do plażowania może zatoczka nie zachęca, ale warto tam posiedzieć i być może zjeść lunch i napawać się widokami aż do bólu...







DOLMEN DE S'AIGUA DOLÇA
Wielu jest tak zapatrzonych w morze, że przechodzi obojętnie obok jednego z najstarszych zabytków na Majorce. Tuż w pobliżu zatoczki znajduje się wykopalisko archeologiczne - Dolmen de s'Aigua Dolça. Jest to dolmen - megalityczny  grobowiec zbiorowy, który prawdopodobnie powstał ok. roku 2000 p.n.e. i jest to jedyny tego typu zabytek na Majorce. Pozostałości wskazują, że na grobowiec składały się kolista komora główna i korytarzyk, który prowadził do jej wnętrza. Złożono tam szczątki ok. 20 osób, które wcześniej były pochowane w innym miejscu. Odnaleziono tam również pozostałości darów grobowych (ceramika, narzędzia z kości, norze czy sztylety wykonane z brązu). Wykopalisko jest częściowo ogrodzone niską siatką, ale zupełnie nie przeszkadza ona by je dobrze obejrzeć z bliska. Stoi tam też tabliczka informacyjna w kilku językach, z której wyczytamy, z czym tak właściwie się zetknęliśmy.





BETLEM DE MARINA
Stamtąd już idę prosto do Betlem lub oficjalnie Betlem de Marina. Jest to niewielka miejscowość, gdzie większość budynków to letnie rezydencje. Znacznie różni się od zwyczajnych majorkańskich pueblos. Domy tutaj są kolorowe niczym w Villajoyosie, ale jednocześnie proste i chyba wszystkie z widokiem na morze. Poza sezonem nie ma tam tłumów i myślę, że w sezonie też może być tam całkiem spokojnie, bo jest to trochę takie miasteczko na końcu świata. Nie ma tam pięciogwiazdkowych hoteli ani drogich restauracji. Taka zwyczajna spokojna mieścina na letnie wakacje. Ale nie ma tam też szerokiej piaszczystej plaży, jak było w przypadku Son Serra de Marina. Jest to raczej miejsce dla tych, którzy po prostu chcą odpocząć i spacerować malowniczymi ścieżkami wzdłuż brzegu morza. Wybrzeże jest skaliste, w niektórych miejscach nawet niebezpieczne z wysokimi klifami. Ale to właśnie dla tego niesamowitego wybrzeża warto się wybrać na tę pieszą wycieczkę z Colonii de Sant Pere do Betlem.






Spacer w jedną stronę trwa jakąś godzinę. Niestety nie spojrzałam na zegarek, kiedy dotarłam do Betlem, poza tym zatrzymywałam się wiele razy, żeby robić zdjęcia. I szczerze mówiąc trudno się nie zatrzymywać, bo widoki są zapierające dech w piersiach i nie da się przejść obok nich obojętnie. Woda, skały, zieleń... Słońce i powiew morskiej bryzy. Najlepiej po prostu zegarek zostawić w domu i dać się ponieść.




Co za tydzień... Od poniedziałku wchodzę na bloggera i piszę, przygotowuję zdjęcia a potem zmieniam całą koncepcję i wszystko od nowa. Zaplanowałam sobie pewien post już bardzo dawno, ale w trakcie jego tworzenia dowiedziałam się o jeszcze jednym ciekawym miejscu w okolicy i najpierw postanowiłam je odwiedzić zanim opublikuję post. W tym czasie powstał kolejny, który miał zastąpić ten pierwszy i właściwie nie opublikowałam go tylko dlatego, że nie miałam pomysłu na tytuł a zabrakło mi czasu, żeby trochę dłużej się nad nim zastanowić. No i wczoraj pogoda dopisała, więc wybrałam się na kolejną pieszą wycieczkę i dzisiaj mogliście przeczytać relację. A tamte dwa poprzednie posty też się pojawią, ale pewnie dopiero po Nowym Roku. Natomiast ten rok zaplanowałam jeszcze tylko jeden post, który opublikuję przed przed świętami.




Komentarze

  1. Lugares tanquilos y preciosos
    Te deseo una Feliz Navidad 🎄🕊🕯 Jula Que lo pases muy bien con tu familia.
    Un abrazo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sí, ahora en invierno muy tranquilos.
      Muchas gracias Laura, y a ti y tu familia os deseo felices fiestas ;)
      Saludos

      Usuń
  2. Jak tam pięknie. Julo, krajobrazy, błękit nieba, wspaniała pogoda to jest to co bardzo lubię.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest się czym zachwycać. A najlepsze w tym wszystkim to, że te widoki nigdy się nie nudzą.

      Usuń
  3. Że tereny piękne to jedno
    Że ciekawe historycznie i archeologicznie to drugie.
    Ale te platformy abrazyjne to już niesamowite. Musi się nałożyć kilka czynników by powstawały, a tu mamy cały proces na wyciągnięcie palców - paleontolodzy i geolodzy tam nie myszkują? Choć pewnie dla paleontologów to stosunkowo młode skały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikogo tam nie widziałam. Może już mają te tereny zbadane ;)

      Usuń
    2. W Krakowie dłubią w skałach cały czas.

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram