Dzień 3: Luostarinmäki - najstarsza dzielnica Turku
Czasami dobrze jest nie mieć żadnych oczekiwań, bo wtedy rzeczywistość potrafi nas bardzo pozytywnie zaskoczyć. Oczekiwania bardzo często są wyidealizowane. A świat nie jest perfekcyjny. Nie znaczy to jednak, że nie jest piękny. O Turku nie wiedziałam nic, a okazało się, że odnalazłam tam prawdziwą perełkę - dwustuletnią drewnianą dzielnicę, która funduje nam podróż w czasie.
Niegdyś standardem dla godziny wykwaterowania była 10:00. Chociaż nie jest to bardzo wczesna pora, czasami trudno się było zorganizować. Od jakiegoś czasu w wielu miejscach ta godzina przesunęła się aż do 12:00. Będąc w Turku dało nam to możliwość odwiedzenia jeszcze jednego miejsca zanim wyruszyłyśmy w dalszą drogę do Helsinek. Udałyśmy się do Luostarinmäki - najstarszej dzielnicy najstarszego miasta Finlandii.
Ponieważ nasz cel nie był daleko od miejsca zakwaterowania, poranek miałyśmy dość spokojny. Nawet zdążyłyśmy się wstępnie zapakować. Plan był bowiem taki, aby po śniadaniu pójść na spacer do najstarszej dzielnicy Turku i wrócić do mieszkania po bagaże tuż przed godziną wykwaterowania, a potem już tylko na dworzec i autobusem do Helsinek.
Kiedy opisywałam samo Turku, wspominałam, że większa część drewnianego wówczas miasta uległa zniszczeniu na skutek Wielkiego Pożaru (1827). Z pożogi ocalały nieliczne kamienne budowle oraz cała dzielnica rzemieślnicza. Jak do tego doszło, że w tamtą część Turku nie dotarły płomienie? Być może wiatr kierował je w przeciwną stronę? Na pewno jest jakieś logiczne wytłumaczenie, ale przecież nie zaszkodzi powiedzieć, że równie dobrze mógł to być cud. Dwustuletnia drewniana dzielnica jest dzisiaj chlubą Turku. Tego miejsca po prostu nie można pominąć podczas zwiedzania pierwszej stolicy Finlandii. Gwarantuję, że nikt się nie zawiedzie.
Wbrew wszelkim pozorom, Luostarinmäki nie jest zamieszkane. Obecnie jest to skansen. Szczerze, nie mam pojęcia, czy jeszcze w jakimkolwiek innym miejscu, istnieje skansen, w którym zabytkowe budynki stoją w swoich dawnych oryginalnych miejscach. To nie jest skansen sztucznie zbudowany na wolnym terenie, nie przetransportowano tych budynków zewsząd. One tam po prostu były, są i będą (mam nadzieję). Gdyby nie to, że na teren dzielnicy można wejść tylko z jednej strony, gdzie znajduje się kasa, naprawdę można by tam się znaleźć zupełnie przypadkowo gubiąc się podczas spaceru po Turku. Miejsce jest naprawdę wyjątkowe.
Skansen prezentuje tradycyjną finlandzką architekturę i jest jednocześnie muzeum rzemiosła dawnego, dzięki czemu podczas wizyty dowiadujemy się także, jak wyglądało zwyczajne życie w XVIII i XIX wieku w Finlandii.
Po Wielkim Pożarze część ludności Turku, która straciła dobytek przeniosła się do Luostarinmäki i wówczas liczba populacji dzielnicy wzrosła z 500 do prawie 900 osób. Jednak gdy miasto powoli się odbudowywało już z uwzględnieniem wszelkich środków ostrożności w razie kolejnego pożaru, wielu twierdziło, że drewniana zabudowa powinna zostać zniszczona, aby nie igrać z losem. Lecz jeszcze do początków XX wieku planów tych nie wprowadzono w życie, a budynki do tego momentu w większości zostały nagryzione zębem czasu. Dopiero w 1908 roku zaczęto się zastanawiać nad możliwościami uratowania tego miejsca. W latach 30-tych XX wieku padł pomysł, aby utworzyć tam muzeum rzemiosła i rękodzieła. W dawnych domach mieszkalnych zaaranżowano warsztaty rzemieślnicze i ostatecznie 29 czerwca 1940 roku oficjalnie otwarto muzeum.
Wstęp kosztuje 8 euro. Mogłoby się wydawać dużo, ale jak na fińskie standardy źle nie jest, tym bardziej, że dostajemy bilet dzienny i możemy w skansenie spędzić tyle czasu ile chcemy, ponadto możemy w każdej chwili wyjść i później wrócić, pod warunkiem, że będzie to jeszcze ten sam dzień. Gdybyśmy miały więcej czasu, na pewno byśmy stamtąd tak szybko nie uciekały. Skansen jest podzielony na 18 zon i nie wiem, ile czasu trzeba by tam spędzić, żeby wszystko na spokojnie zobaczyć. Niestety aktualnie od 1.10.2021r. skansen jest czasowo zamknięty ze względu na prace konserwatorskie. Ponowne otwarcie nastąpi wraz z początkiem sezonu letniego, w czerwcu.
Wchodząc tam, przenosimy się w czasie do XVIII wieku. Pracownicy muzeum noszą stroje z epoki, więc naprawdę można się poczuć jak w dawnych czasach. Wszystko wygląda tak, jakby toczyło się tam zwyczajne życie. Moim ogromnym zaskoczeniem była wizyta na poczcie. Otwierając drzwi zupełnie się nie spodziewałam, że po drugiej stronie naprawdę będzie poczta. Za ladą stała pani w XVIII-wiecznej sukni i sprzedawała pocztówki i znaczki. Późniejsza wizyta w piekarni i cukierni już mnie tak nie zaskoczyła; tam też można było dokonać zakupu jakiegoś wypieku czy innej słodkości. Byłam naprawdę pod wrażeniem tego miejsca. Brama do Luostarinmäki okazała się maszyną czasu i teleportowałyśmy się 200 lat wstecz.
W kasie biletowej dostałyśmy folder z krótką informacją na temat miejsca oraz ze schematyczną mapką skansenu. Wolałyśmy się jednak zgubić w labiryncie uliczek i podwórek i samodzielnie odkrywać co raz to piękniejsze drewniane domy. Najstarszy budynek pochodzi z 1785 roku, natomiast najmłodszy został wybudowany w 1808.
We wnętrzach znajdowały się ekspozycje nawiązujące do poszczególnych rzemiosł. Każde miejsce było opisane, również po angielsku. Mnie jednak suche opisy nudzą. Czytałam tylko tam, gdzie nie potrafiłam odgadnąć, do czyjego warsztatu właśnie trafiłam. Na szczęście nawet bez zagłębiania się w szczególiki historyczne, wizyta w skansenie okazuje się bardzo przyjemną i wartościową zabawą. Poza tym miejsce jest bardzo fotogeniczne. Napstrykałam tam dziesiątki zdjęć, dlatego też w dzisiejszym poście więcej obrazków niż tekstu. Z resztą, myślę, że to miejsce mówi samo za siebie i wcale nie trzeba wiele o nim opowiadać, by poczuć jego niepowtarzalną atmosferę.
Jestem pewna, że gdybym jakimś zrządzeniem losu jeszcze raz znalazła się w Turku, powtórzyłabym wizytę w Luostarinmäki. Jak dobrze, że plany burzenia tejże dzielnicy nie doszły do skutku.
A na zakończenie krótkie wyjaśnienie blogowego zastoju. Kto śledzi mnie na Instagramie, to już pewnie wie, dlaczego na blogu znowu cisza. Po prostu się zaczytałam: dziewięć przeczytanych książek od początku listopada; jest to chyba mój życiowy rekord czytelniczy. Poza tym mam za dużo wolnego czasu i przez to moja organizacja kuleje...
Nie będę obiecywać, że od teraz posty będą się pojawiać regularnie. Brakuje mi odpowiedniej ilości motywacji. Chęci są, tematy są, zdjęć tysiące, tylko nie potrafię się z tym wszystkim zorganizować. Będę wdzięczna za każde słowo wsparcia.
Świetny skansen! Super, że tyle zdjęć wstawiłaś, bo sama też się "trochę" teleportowałam. Ciasteczka w cukierni wyglądają pysznie! Próbowałaś może?
OdpowiedzUsuńA na zachętę powiem, że niecierpliwie czekam na kolejne wpisy, bo miejsca odwiedziłaś rewelacyjne i ciekawie o nich opowiadasz! A ja podróży nie mam nigdy dość, nawet tych wirtualnych.
To dużo siły i samozaparcia:)))
Nie, nie próbowałam. Niestety miałyśmy ograniczony czas, a skansen jest naprawdę sporych rozmiarów, więc pod koniec kluczyłyśmy uliczkami truchtem i nie wchodziłyśmy do wszystkich budynków. Może właśnie też z tego względu chciałabym tam jeszcze wrócić i na spokojniej spędzić tam czas.
UsuńDziękuję. Cieszę się, że się podoba, to co piszę i jak piszę i mam nadzieję, że jednocześnie udaje mi się inspirować do podróży. Będę pisać dalej ;)
Inspiracji masz tam wiele, nie wiem tylko, ile zdążę zrealizować i kiedy! Pozdrawiam:)))
UsuńCudownie i bardzo w moim stylu! Niesamowite jest to, że kiedyś to miejsce tętniło życiem i gwarem. Niektóre zdjęcia wyglądają jakby ktoś najzwyczajniej w świecie wyszedł z domu i wróci do niego niedługo. Patrząc na przedostatnie zdjęcie prawie widzę jak jeszcze buja się fotel bo ktoś z niego wstał i poszedł do kuchni bo się właśnie zagotowała woda na herbatę i trzeba napełnić czekające na stole filiżanki.
OdpowiedzUsuńNiesamowita podróż w czasie. A świat nie jest perfekcyjny ale bywa cudny, no i ma dużo piękna. Tak samo jak my, ludzie :)
Pozdrawiam cieplutko.
Jestem pewna, że by Ci się tam spodobało. Rzeczywiście miejsce robi wrażenie realnego i żywego. Wyobrażam sobie, jak musi tam być fajnie, kiedy organizują jakieś imprezy, typu jarmark, czy chociażby warsztaty dla uczniów. Ale nawet te puste podwórka mają urok. Wystarczy na chwilę usiąść na ganku lub przy ogrodowym stole i można się poczuć, jakby się było w gościnie u jakiejś dalekiej ciotki na wsi.
UsuńPozdrawiam :)
Witaj Jula :) O Matko, zaczytałam się w całej Waszej przygodzie w Finlandii, naprawdę. Nie pamiętam, kiedy czytałam z taką ciekawością ostatnio. Mi, osobie, która nigdy nie była w tamtych stronach świta pokazałaś zupełnie inny świat a fakt, że łączy nas lubość także do miejsc nieturystycznych (nieobleganych aż tak bardzo) sprawiło, że czułam się jak u siebie.
OdpowiedzUsuńI rozumiem blogową zastałość. Miałam tak całe lato a może i wiosnę.. Teraz jakoś chęci wróciły i nadrabiam zaległości lata - ale to chyba normalne, że w pewnym momencie blogowanie jakoś przytłacza: niby chcesz, niby masz o czym pisać, niby masz wszystko co potrzebne - a jakoś nic nie idzie, nie ciągnie do klawiatury.. Ja wtedy odpuszczam i wracam jak poczuję, że chcę wrócić :) Nic na siłę. Pozdrawiam.
Witam Cię w tych skromnych blogowych progach. Cieszę się, że udało mi się Ciebie zainteresować Finlandią. Mnie także w tamte strony nie ciągnęło, ale jakoś tak pojechałam i naprawdę fajnie było. A to dopiero początek, bo tak w ogóle to dopiero Estonia zawróciła mi w głowie :)
UsuńWiem, wiem, nic na siłę, bo jak się do czegoś zmuszamy, to nic dobrego z tego nie wychodzi. Ale ja chcę pisać i jak już zacznę to czuję radość, tylko że najgorzej jest właśnie zacząć :)
Pozdrawiam :)
Ale niesamowite miejsce! W Turku jest oddział mojej firmy, może jak kiedyś mnie tam wyślą to tam zwitam :)
OdpowiedzUsuńJak będziesz miała czas na zwiedzanie, to koniecznie. Uważam, że naprawdę warto.
UsuńPozdrawiam
Jestem zachwycona tym skansenem. Jak pewnie pamiętasz jestem ich wielką fanką.
OdpowiedzUsuńBardzo klimatyczne miejsce i przepiękne są twoje zdjęcia.
Serdecznie pozdrawiam:)
Ten jest inny niż wszystkie, ale na pewno by Ci się tam spodobało :)
UsuńPozdrawiam
Co za klimat! Fantastyczne zdjęcia <3 Wybrałabym się tam z wielką przyjemnością!
OdpowiedzUsuńKlimat niczym z innej epoki :) Bardzo fajne miejsce.
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo piękne miejsce z duszą!
OdpowiedzUsuńA co do czytania, to doskonale Cię rozumiem.
Mam na nie nieustanną fazę.
Serdeczności!
Miejsce z duszą i niesamowitym klimatem.
UsuńMnie zdarzają się niekiedy bardzo długie przerwy w czytaniu, ale jak już zacznę, to nie mogę przerwać :D
Pozdrawiam :)
Lubię takie zaułki, w których czas jakby sięzatrzymał, mają one niesamowity klimat :D
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Tam czas jakby się zatrzymał, ale miejsce wciąż jest żywe.
UsuńPozdrawiam :)
Julcia, rozumiem Cie bardzo dobrze bo mi też ostatnio motywacji brak. Nawet zauważył to mój mąż i trochę się mu to nie podoba... Trzeba coś z tym zrobić bo dobrze to nie wygląda...
OdpowiedzUsuńMoże do bloga nie masz motywacji ale do czytania książek to masz zarabistą :) ja za to nie mam wcale :( po pracy każdą chwilę spędzam nad robieniem swetrów, a że dużo pracuje to nawe na to nie mam za wiele czasu i nim sie obejrzę będzie wiosna 🙈
Julcia kochana czekam na Twoj kolejny wpis, nich blog się rozrsta i żyje pełna piersią :)
Ja też w tym tygodniu postaram się coś zebrać do kupy i jeszcze przed świętami wstawać. A tak apropo to Ty byłaś moja motywacją i dzięki Tobie w tym roku wstawiłam znacznie więcej wpisów 😘
Ania! Nawet nie wiesz, jakie to miłe czytać, że byłam czyjąś motywacją. Aż trudno mi w to uwierzyć, bo sama siebie zmotywować wielokrotnie nie potrafiłam :D Ale i tak się cieszę. Więc skoro ja już opublikowałam nowy post, to teraz Twoja kolej! Czekam :)
UsuńTy zamiast czytać, robisz na drutach, a ja nawet na włóczki nie spojrzałam w tym roku, a w zeszłym tak fajnie się bawiłam. Jak skończysz sweterki, to koniecznie się nimi pochwal. Jestem bardzo ciekawa efektów.
Pozdrawiam serdecznie
Julcia fajnie ze możemy siebie wspierać, po to tu jesteśmy ;) ale to prawda byłaś moja inspiracją...
UsuńJestem w trakcie pisania nowego wpisu ale ostatnio nie mam za wiele siły bo właśnie wychodzimy z choroby i pisze po parę minut dziennie. Myślę że w Nowy Rok się ukarze :)
Sweterek skończyłam i robię drugi :) zima to dobry czas na takie projekty :)