Portugalia dzień 20: na krańcu Europy

Kolejny dzień zaczynamy bardzo pozytywnie, bo ciemne chmury się rozstąpiły i wyszło nawet jakieś słońce, ale dość mocny wiatr potęgował odczuwalność dość niskiej temperatury. Opuszczamy nasz uroczy pokoik punkt 11. i wyruszamy na koniec Europy kontynentalne, czyli na Cabo da Roca - najbardziej na zachód wysunięty punkt Portugalii kontynentalnej.

 

Cabo da Roca

Cabo da Roca nazywane niegdyś Skałą Lizbony (Roca de Lisboa) jest 140-metrowym klifem, o który rozbijają się ogromne fale Atlantyku. Do XIV wieku wierzono, że miejsce to wyznaczało koniec ówczesnego świata. I choć dzisiaj jesteśmy świadomi, że tam za oceanem rozciągają się kolejne lądy, na Cabo da Roca nadal panuje taka mistyczna atmosfera niejakiego odosobnienia.  

Z racji swojego strategicznego położenia, na szczycie wybudowano latarnię morską i to właśnie przy niej zostawiamy auto. Z rana nie było tam aż tak wielu ludzi. Zaczęli się tłumniej zjeżdżać dopiero gdy my powoli opuszczałyśmy już to miejsce, więc nawet udało nam się na spokojnie pospacerować po najbliższym terenie i zrobić zdjęcia bez niechcianych modeli. 

Moim marzeniem był również jakiś dłuższy trekking po tym urokliwym klifowym wybrzeżu, niestety tym razem musiałyśmy sobie odpuścić. Tak więc na plażę, na którą można właśnie dojść takim szlakiem pieszym, dojechałyśmy już autem. 

Praia da Adraga

Plaża ta jest niewielką zatoczką. Charakteryzuje się tym, że jedna ze skał tworzy niesamowity łuk. Prawdopodobnie w szczycie sezonu zjeżdża się tam mnóstwo turystów i tylko mogę sobie wyobrazić, że nieduży parking przy restauracji raczej nie mieści wszystkich, którzy chcieliby skorzystać z uroków tej plaży. W listopadzie byłyśmy tam praktycznie same. Swoje zrobiła również pogoda, dość wietrzna i chłodna. Fale były ogromne, ale podejrzewam, że na plażach przy oceanie wszędzie wygląda to podobnie.

My absolutnie nie byłyśmy nastawione na plażowanie. Chciałyśmy po prostu zobaczyć chociaż jedną z tych osławionych portugalskich zatoczek. Nie zawiodłam się. Naprawdę piękne miejsce. 

Azenhas do Mar

Następnym postojem miał być punkt widokowy na miasteczko Azenhas do Mar, ale po drodze zatrzymywałyśmy się jeszcze kilkakrotnie z racji na niesamowite widoki. I to wszystko pomimo mało sprzyjającej pogody. Nawet udało nam się znaleźć ciekawe miejsce na piknik z widokiem, ale było wietrznie i zimno, więc był to ekspresowy przystanek. 

Również na samym punkcie widokowym nie zabawiłyśmy zbyt długo, gdyż zaczynało właśnie padać. Szkoda, bo dzień zapowiadał się naprawdę przyjemny, a potem pogoda tak się popsuła. Koniec końców był to dla nas dość spokojny i może nawet leniwy dzień.

Ericeira - mekka surferów

Na miejsce naszego zakwaterowania w miasteczku surferów dojechałyśmy na tyle wcześnie, że miałyśmy jeszcze całe popołudnie, żeby pospacerować sobie również po okolicy. Zostawiłyśmy nasze plecaki w hostelowym pokoju i wyruszyłyśmy najpierw do punktu informacji turystycznej. Ku naszemu zaskoczeniu również tam było co robić, poza pozyskaniem informacji, gdyż na piętrze znajdowała się darmowa ekspozycja dotycząca surfingu. 

Pomimo tego, że Ericeira pierwotnie była tylko niewielkim miasteczkiem rybackim, obecnie jest jednym z najważniejszych miejsc na mapie surferów. W 2012 roku została wpisana na listę światowych rezerwatów surferskich, głównie za sprawą fal, które występują właśnie w tej okolicy. Nic więc dziwnego, że większość odwiedzających to miasto, parała się głównie surfingiem. Same nawet zatrzymałyśmy się w hostelu, który był nastawiony głównie na surferów, więc towarzyszy miałyśmy tam nietypowych. Nietypowych głównie ze względu na ich zainteresowania. Wszyscy, poza nami, przyjechali do Ericeiry właśnie dla sportu. Nas też próbowali namawiać, ale mnie sporty wodne w ogóle nie pociągają. Również w samym miasteczku dało się odczuć ten nietypowy surferski klimat. Nic więc dziwnego, że również informacja turystyczna przerodziła się w centrum informacji o surfingu. Dla osoby zupełnie niezaznajomionej z surfingiem, obejrzenie wystawy było naprawdę interesujące. 

Gdy już pogłębiłyśmy nieco naszą wiedzę na temat surfingu, przeszłyśmy się promenadą wzdłuż wybrzeża wypatrując surferów łapiących fale. Choć z tego czego już się dowiedziałyśmy, wynikało, że nie każda pora była dobra na pływanie, a my akurat się nie wstrzeliłyśmy w moment najlepszych fal.. Mimo to nasz spacer był całkiem przyjemny, bo i miasteczko okazało się bardzo ładne. Niska, barwna zabudowa, brukowane uliczki i kameralna atmosfera. Tylko słonka brakowało. 

No i tego słońca dalej mi brakuje. Przyleciałam do Polski a tu ciągle pada. Plus jest taki, że zakończyłam sezon i wreszcie mogę odpocząć. I mam czas, żeby nadrobić blogowe zaległości. Dzisiaj nareszcie udało mi się dokończyć przedostatni wpis z Portugalii. Już od dawna czekał na publikację, ale po prostu nie miałam czasu, aby do niego przysiąść i wprowadzić poprawki. Sierpień i wrzesień nieźle dały mi w kość. Ale teraz będzie już tylko lepiej. Mam nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie przez te minione tygodnie i nadal będziecie tutaj zaglądać. Bo będzie się działo. Mam mnóstwo materiału i pomysłów na nowe wpisy. Tymczasem życzę nam wszystkim radosnego tygodnia i pięknej złotej jesieni. 

Komentarze

  1. Dziś pięknych widoków dostatek. Niezwykły ten koniec świata mamy! Do zakochania się w jego cudnej naturze i architekturze. I powiem jeszcze, że pięknie ci w niebieskim. Szczęście bije od ciebie, mam nadzieję, że jest tak dalej. Przyjemnego odpoczynku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za miłe słowa. Rzeczywiście widoki były tam przepiękne, nawet pomimo deszczu i chłodu.

      Usuń
  2. Droga Julo!
    Nie zapomniałam o Tobie. Byłam pewna, że zauważyłaś moją obecność w statystykach. Twoje piękne zdjęcia i jak zawsze wspaniałe teksy wprawiały mnie zawsze w zachwyt. Potwierdzam to co pisze Ula, ślicznie wyglądasz w kolorze szafirowym.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Bardzo dobrze wiem, że czasami po prostu brakuje czasu na wszystko, żeby przeczytać i jeszcze skomentować, także rozumiem. Ale wiadomo, czytanie Waszych komentarzy, zawsze wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram