Raixa ~ kolejna perełka Majorki

Moje odkrywanie Majorki nieco zwolniło na skutek licznych obowiązków, a lista miejsc, do których chciałabym jeszcze dotrzeć stale rośnie. Odwiedziny mojej koleżanki były idealnym momentem, żeby oderwać się od codzienności i znowu wyruszyć na podbój Majorki. Bo w końcu nie samą pracą człowiek żyje. I po wielu wielu latach wreszcie udało mi się odwiedzić posiadłość Raixa położoną na skraju Tramuntany.

 

Na sam początek przyznam się Wam, że nawet z sobie niewiadomych powodów wciąż odkładałam wizytę w tym miejscu. Lata mijały a ja ciągle marzyłam o wycieczce do Raixy. Spodziewałam się, że będzie to piękne miejsce, które skradnie moje serce. Spodziewałam się też wielu zachwytów. Ale ich ilość zdecydowanie przerosłam moje najśmielsze oczekiwania. Niemalże na każdym kroku jedyne co byłam w stanie z siebie wydusić to "wow". I po kilku takich bardzo miłych zaskoczeniach, stwierdziłam, że już nic więcej tutaj mnie na kolana nie powali. A tam za rogiem, za drzwiami, za krzaczkiem kolejne ogromne zaskoczenie...

Raixa jest to wiejska posiadłość niezwykle malowniczo położona na skraju gór Tramuntana. Obecnie obiekt należy do władz Majorki i jest udostępniony wszystkim zwiedzającym zupełnie za darmo. I wydawałoby się, że jak coś jest za darmo, to jest nic niewarte. Nic bardziej mylnego. Raixa w swoich murach skrywa niezwykle interesującą ekspozycję. Poza tym posiadłość sama w sobie jest prawdziwą perełką architektury. 

Raixa pierwotnie była arabskim gospodarstwem. Po rekonkwiście posiadłość zaczęłam przechodzić z rąk do rąk i stopniowo zmieniała swój kształt. Największe zmiany zaszły pod koniec XVIII wieku, kiedy to ówczesny właściciel biskup Antonio Despuig nadał budynkowi włoski charakter. Despuig przez długi czas przebywał we Włoszech, gdzie zakupił kolejną nieruchomość a na jej terenie znalazł całą kolekcję rzeźb, które zostały przewiezione na Majorkę w celu utworzenia muzeum w murach dawnej arabskiej posiadłości. Ponadto pobyt we Włoszech zainspirował właściciela również do zmian w architekturze (między innymi dodano loggię, która obecnie pięknie zdobi fasadę budynku) oraz zagospodarowaniu terenu, czego efekty możemy podziwiać do dzisiaj. 

W 1906 roku posiadłość zmieniła właściciela. Wywieziono wówczas stamtąd zdobyte przez Despuiga rzymskie rzeźby - obecnie można je podziwiać w oddziale Muzeum Majorki w zamku Bellver. Rozpoczęto również kolejne remonty. Pod koniec ubiegłego wieku Raixa została wpisana na narodową listę zabytków. Obecnie opiekę nad posiadłością sprawuje Consell de Mallorca (Rada Majorki). Obiekt jest już w większej części odrestaurowany, ale wciąż odbywają się tam prace konserwatorskie i nie całość terenu jest udostępniona zwiedzającym, co mnie nieco zasmuciło, bo liczyłam, że będzie można się wspiąć na szczyt wzgórza, skąd prawdopodobnie musiał się rozciągać niesamowity widok. Niemniej i tak Raixa zrobiła na mnie ogromne wrażenie. 

Dojazd do Raixy jest zupełnie bezproblemowy i nawet na ostatnim odcinku bardzo dobrze oznakowany. Ostatnia prosta to droga szutrowa dość wąska, ale mam wrażenie, że dzięki temu, że nie ma tam asfaltu pod samą bramę, miejsce wydaje się być na uboczu i nie docierają tam tłumy, a to (jak dla mnie) jest ogromnym plusem. Przed posiadłością jest dość sporych rozmiarów bardzo ładny parking, ale przed parkingiem stoi mylny znak zakazu wjazdu a obok niego od razu znak zakazu parkowania i strzałka, że parking jest na końcu tej drogi z zakazem wjazdu właśnie. Zaczęłyśmy się zastanawiać, co w takim razie zrobić z autem, skoro wjechać dalej nie można a zaparkować przed wjazdem też nie, a innej drogi nigdzie nie było. Ale zamknęłyśmy oczy, zakazu wjazdu nie widziałyśmy i pojechałyśmy za strzałką na parking. Dobrze zrobiłyśmy, bo na końcu tej drogi czekał na nas prawie pusty duży utwardzony parking. Potem przy wyjeździe zauważyłyśmy, że więcej osób miało podobny dylemat, no i niektórzy zakaz wjazdu wzięli sobie do serca i stanęli na zakazie parkowania.

Wracając do wizyty w posiadłości, po ogrodach i wewnątrz idziemy wyznaczoną trasą. Na początek oglądamy wystawę dotyczącą gór Serra de Tramuntana. Bardzo ciekawa ekspozycja. Powiem Wam, że jeszcze nigdy nie byłam aż tak bardzo zachwycona żadnym muzeum. Jedyny minus jest taki, że większość informacji była tylko po katalońsku i hiszpańsku, ale akurat dla mnie to nie problem. Obejrzenie tej części wystawy poskutkowało nowymi planami odkrywania Majorki, które, mam nadzieję, dojdą do skutku w niedalekiej przyszłości. 

W kolejnych salach mogłyśmy też zobaczyć umeblowanie i różnorakie utensylia wykorzystywane przez dawnych mieszkańców posiadłości i jednocześnie dowiedzieć się, jak niegdyś wyglądało życie wiejskie na Majorce. Również sama architektura miejsca zachwyca. Łuki, okna, podłogi, kafelki, zlewy, stoły... Zachwytom nie było końca. Już nawet wiem, jaką sobie kiedyś zrobię podłogę, jak już dorobię się własnej posiadłości :D

A potem wychodzimy do ogrodów. Pogodę miałyśmy idealną. Było bardzo ciepłą jak na tę porę roku, ale lepszej aury do spacerów z takimi widokami nie mogłyśmy sobie wyobrazić. Nie miałabym nic przeciwko kilku chmurkom, żeby zdjęcia były przyjemniejsze, ale co ja tam będę narzekać... Przy tylu ochach i achach pogoda schodziła na drugi plan. 

Dotarłyśmy do dużych rozmiarów stawu, który równie dobrze mógłby posłużyć jako basen. Pływały w nim ogromne, wręcz spasione, ryby. Woda była zielona, ale niezwykle przejrzysta i bardzo spokojna, więc w tafli przepięknie odbijały się góry. A na niewielkim tarasie przy stawie stał stolik i krzesełka. Cóż to by było za przeżycie zjeść tam jakiś deser... Miałam wrażenie, że piękniej już być nie może. Lecz wystarczyło tylko wspiąć się kilka schodków wyżej i z nowej perspektywy to miejsce jeszcze bardziej zachwycało. 

Wspinałyśmy się ogrodowo-górskimi ścieżkami coraz wyżej. Ogród jest częściowo położony na zboczu wzniesienia. Im wyżej, tym piękniejsze widoki. Po drodze zaglądamy do niewielkiej jamy, gdzie stał kamienny tron. Można było wejść do środka, trochę się ochłodzić i nawet sobie tam usiąść i poczuć się jak myśliciel. 

Idziemy dalej. Przed nami, mniej więcej w połowie góry, stoi niewielka budowla zwana samotnią. Przyciągała wzrok już samą architekturą, więc zanim podeszłyśmy pod drzwi, obfotografowałyśmy budynek z różnych perspektyw. Wchodzę po kilku stopniach, zaglądam do środka i znowu z moich ust wydobywa się jęk zachwytu. No tego, co zobaczyłam, absolutnie się nie spodziewałam. Do środka przez kolorowe witraże wpadało światło i stworzyło wewnątrz niemalże mistyczną atmosferę. Nie było tam nic. Kamienne ściany i zimna posadzka. Na środku jakiś ławko-podobny twór. Ale najpiękniejsze było to światło.

Na szczycie góry stoi jeszcze kapliczka. Widziałyśmy ją już z parkingu. Miałam ogromną nadzieję, że będzie można tam wejść. Niestety na terenie posiadłości wszystkie drogi na górę zabarykadowane. Obstawiam, że kapliczka nie doczekała się jeszcze remontu, a dojście do niej nie jest najbezpieczniejsze i może dlatego szlak został zamknięty. Wielka szkoda. Ale ja wiem, że do Raixy jeszcze wrócę i to nie raz i myślę, że w końcu również do kapliczki na szczycie uda mi się dotrzeć. Tym razem jednak musiałyśmy obejść się smakiem. Zostawiamy za sobą magiczną samotnię i wracamy po własnych śladach w niższe partie ogrodu. 

Wydawałoby się, że to już koniec naszego zwiedzania i teraz tylko czeka nas droga powrotna na parking. I tutaj pojawia się kolejne zaskoczenie. Bo doszłyśmy pod taką starą wieżę, a właściwie jej ruinę i wiecie jaki stamtąd był ładny widok na wzgórze? Kolejne "wow", nie zliczę, które to już z kolei. 

Wracamy pod posiadłość, ale nie wchodzimy już do środka, tylko przechodzimy przez dziedziniec do mniejszego ogrodu frontalnego. Malutki ze żwirowanymi alejkami i krzesełkami poustawianymi w cieniu palm. Siadamy sobie na chwilę i cieszymy się ostatnimi chwilami w tym uroczym miejscu. Potem przez sad cytrusowy idziemy prosto do samochodu, gdzie czekały na nas przepyszne kanapeczki z szynką serrano.

Nie mam pojęcia jak to się stało, że dotarłam do tego miejsca tak późno, ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale. Warto było czekać na ten moment. Raixa zaspokoiła moje oczekiwania i nawet więcej. Aż mi teraz trudno jakoś sensownie podsumować ten wpis, aby jednym słowem wyrazić mój zachwyt tą posiadłością. Niezwykłe miejsce.  

Komentarze

  1. I niby wyspa nie tak duża, a ile można znaleźć perełek. Jeszcze nie raz nas zaskoczysz. O widokach już nie wspominam, bo ileż można, ale o tym z tarasu muszę, bo jest ba-je-czny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko Was zaskoczę, ale i samą siebie. Majorka jest cudowna.

      Usuń
  2. Faktycznie przecudnie! To właśnie w temacie takiej Majorki czuję niedosyt i jak wrócę na wyspę to ułożysz mi plan wycieczki złożony z tych mniej oczywistych dla turystów miejsc. Możemy się tak umówić? 🙂 To fajnie, że Majorka potrafi cię mile zaskoczyć bo wydawać by się mogło, że znasz już wyspę doskonale. Myślę, że takie perełki cieszą dużo bardziej jeśli dotyczą miejsca w którym się mieszka. Życzę Ci żeby Majorka była dla Ciebie niewyczerpanym źródłem nie tylko podróżniczych inspiracji. Miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Mo. Jesteś świadoma tego, że jak zacznę układać Ci taki plan, to nie wiem, czy się wyrobisz ze wszystkim w tydzień? Hahaha Raixa jest mało popularna wśród turystów, a ja, po odwiedzeniu tego miejsca, uważam, że powinno to być takie miejsce must see dla wszystkich, bo tam można zobaczyć i doświadczyć taką zwyczajną, nieturystyczną stronę wyspy. Minus jest taki, że wystawa muzealna nie jest przygotowana pod kątem turystów zagranicznych.

      Usuń
  3. Julcia to miejsce brzmi i wygląda niesamowicie! Zachwyciłaś się nim tak bardzo, że czuję się, jakbym tam była razem z Tobą. Ileż to pięknych zakątków ukrywa Majorka! A te opisy i zdjęcia – czuję, że zaczynam marzyć o podróży jeszcze raz na to urokliwe miejsce :) zresztą obiecuję sobie ze wrócę na Majorkę już jakiś czas, ale jest tyle miejsc ,które chce się zobaczyć... lista ciągle się wydłuża...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrócisz na Majorkę prędzej niż Ci się wydaje. Jak ktoś raz się tą wyspą zauroczy, to potem nie przestaje o niej myśleć i w końcu wraca. Tym bardziej, że jest na Majorce tyle wspaniałych miejsc do odkrycia. Przy okazji planowania kolejnego podróży na Majorkę, nie zapomnij właśnie o posiadłości Raixa, będziesz zachwycona.

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram