Hiszpania dzień 25: Ávila

Rano, jak zwykle, bez pośpiechu, bo i żadnego konkretnego planu nie miałyśmy. Dopiero przy śniadaniu krystalizuje nam się jakaś idea i postanawiamy pojechać do Ávili. Dla mnie miasto to było znane głównie za sprawą św. Teresy, o której dużo mówiło się na lekcjach języka polskiego. Nie miałam natomiast bladego pojęcia, że Ávila jest jednym z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych miasteczek obronnych Hiszpanii, no a starówka jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. I generalnie wszystko by mi się tam bardzo podobało, gdyby nie jeden mały szczegół. Jaki? Dowiecie się, jak tylko wysiądziemy z pociągu...

Najbliższe połączenie jest o 11:00, więc szybko się zbieramy i lecimy na dworzec, gdzie docieramy sporo przed czasem, toteż na spokojnie możemy kupić bilety, ale tylko w teorii, bo okazuje się, że w automacie na tę konkretną godzinę biletów już się nie da kupić. Natomiast do kasy jest tak długa kolejka, że nawet z tym niewielkim zapasem czasu byśmy nie zdążyły. Kupujemy więc bilety na następny pociąg o 12. I aby nie stać jak te słupy w oczekiwaniu na nasz pociąg, idziemy do pobliskiego centrum handlowego i tam siadamy sobie w kawiarence i zjadamy drugie śniadanie na wzmocnienie, bo przed nami dość długa podróż - Ávila jest oddalona od Madrytu o ponad 100 km. Niemniej, mimo tak dużej odległości od stolicy, pociąg dociera tam w lekko ponad 1,5 godziny.

To był mój pierwszy przejazd przez Hiszpanię centralną w świetle dnia i powiem Wam, że absolutnie nie spodziewałam się, że będzie tak zielono. Nie wzięłyśmy też pod uwagę, że pogoda może się tak drastycznie zmienić. W Madrycie świeciło słonko, a im bliżej Ávili, tym niebo robiło się ciemniejsze. Jednak największego szoku doznałyśmy zaraz po wyjściu z pociągu. Powiało niezłym chłodem. Po przejściu z dworca na starówkę, uświadomiłyśmy sobie, że nie jesteśmy przygotowane na tak niską temperaturę. Niby 5 stopni, a miało się wrażenie, że to już prawdziwa mroźna zima. Zakładamy na siebie wszystko, co mamy i idziemy dalej. Jednak chłód jest na tyle przeszywający, że jedyne o czym marzymy, to skryć się gdzieś w murach jakiegoś budynku. 

Niestety była to sobota i większość sklepików, muzeów i kościołów była pozamykana. Na szczęście katedra stała dla nas otworem i tam się skrywamy przed zimnem. 

Katedra Chrystusa Zbawiciela (Catedral del Cristo Salvador de Ávila)

O Ávili mówi się, że jest miastem świętych ze względu na ilość kościołów. Jednak to katedra jest tą najbardziej monumentalną budowlą sakralną. Co więcej jest to jednocześnie najstarsza katedra gotycka w Hiszpanii. Jest imponująca. Dla mnie osobiście nie tyle z zewnątrz, co właśnie wewnątrz. 

Zwiedzanie katedry w Ávili jest płatne. Koszt to 7 euro. Normalnie pewnie byśmy się nie zdecydowały na wejście, ale w tamtym momencie byłyśmy nieco zdesperowane, że tak to ujmę. W cenie biletu był audioprzewodnik, więc przy okazji jeszcze czegoś się dowiedziałyśmy. Choć muszę przyznać, że tutaj przewodnik nie był tak wciągający jak w toledańskiej katedrze. Niemniej sam budynek podobał mi się chyba bardziej właśnie w Ávili. Było tutaj jakoś bardziej tajemniczo. 

W tamtym momencie największym minusem katedry był brak ogrzewania. Pomimo tego, że udało nam się ukryć przed mroźnym wiatrem, nadal nie byłyśmy w stanie się rozgrzać. Jedynym rozwiązaniem tego stanu była wizyta w restauracji. Oczywiście większość restauracji i barów w Hiszpanii nie jest ogrzewane, ale my miałyśmy szczęście i trafiłyśmy do bardzo ciekawego miejsca, które emanowało ciepłą rodzinną atmosferą. Co więcej restauracja oferowała menu del día za 15 euro i jeśli ktoś jeszcze nie wie, jest to zawsze najlepsza opcja obiadowa. Dlaczego? Bo cena takiego menu jest zazwyczaj niewielka, a jedzenia jest w brut: przystawka, danie główne, deser i do tego napój. Najczęściej można stworzyć swoją własną wersję takiego obiadu z opcji, które proponuje restauracja. Ja tym razem skusiłam się na sałatkę warzywną na przystawkę, na główne wołowinka z warzywami i frytkami, a na deser arroz con leche. A do tego dostałyśmy całą butelkę wina. Już dawno się tak nie objadłyśmy jak w tamtej restauracji. Gdyby ktoś był ciekawy, jadłyśmy w Restaurante Posada. 

 

Mury miejskie 

Nie wiem ile czasu tam spędziłyśmy, ale było tam tak smacznie i przyjemnie ciepło, że nigdzie nam się nie spieszyło. Mimo wszystko warto by było coś zobaczyć, skoro już tam przyjechałyśmy. Poszłyśmy więc na obrzeża starówki, żeby obejrzeć mury miejskie, które są chyba największą atrakcją miasteczka. 

Jest to oczywiście konstrukcja średniowieczna. Otaczają całe górne miasto i rozciągają się na długości 2,5 km. Mają 3 metry szerokości, prawie 90 baszt i aż 9 bram wjazdowych do miasta. Na mury można wejść i przespacerować się jedną z dwóch tras zwiedzania. Nam się niestety to nie udało ze względu na zbyt późną porę. 

Ávila św. Teresy

Na początku wspomniałam, że do tej pory Ávila kojarzyła mi się główne ze św. Teresą. Było to bardzo trafne skojarzenie, bo Ávila bardzo się szczyci tym, że to właśnie w tym miasteczku urodziła się i żyła ta święta. Po pierwsze i chyba najważniejsze, św. Teresa jest patronką miasta. Wiele miejsc i obiektów zostało nazwanych na jej cześć. I nie możemy oczywiście zapominać o klasztorze, który został wybudowany w miejscu domu rodzinnego Teresy. 

Co ciekawe kościół przylegający do klasztoru jest zorientowany na północ, a nie tak jak zwyczajowo na wschód. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że chciano umieścić prezbiterium w miejscu pokoju św. Teresy.

Ávila wieczorową porą

Tam w kościółku znowu udaje nam się skryć przed chłodem. Pomimo tego, że kościółek jest niewielki, musiałyśmy tam spędzić całkiem sporo czasu, bo gdy wyszłyśmy, na zewnątrz już się ściemniało. 

Wychodzimy sobie jeszcze raz na obrzeża miasta, by zobaczyć mury miejskie w świetle latarni - są przepięknie oświetlone i wyeksponowane, nic dziwnego, że to właśnie nimi szczyci się Ávila. A potem niespiesznym krokiem jeszcze raz przechodzimy sobie przez główny plan, a tam iście średniowieczna atmosfera (przynajmniej mnie to się tak skojarzyło). Na niewielkim podwyższeniu stał bard z gitarą i śpiewał ballady opowiadające o życiu ludzkim. A po występie na to samo podwyższenie wstąpił jakiś gość, niby z tłumu i zaczął przemawiać niczym herold. Wokół zbierali się ludzie i bacznie się mu przysłuchiwali. I my chwilkę postałyśmy, ale czas nie przystanął, więc wkrótce musiałyśmy iść na dworzec, żeby nie przegapić pociągu powrotnego do Madrytu. 

Komentarze

  1. Oglądałam niedawno film o tym, jak budowano katedrę w Avila. Robi ona ogromne wrażenie! A miasto jest piękne, szczególnie po zmroku, co widać na załączonych zdjęciach.
    Pozdrawiam Julka i życzę pięknego nadchodzącego roku:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula, przede wszystkim dziękuję, że wciąż tutaj zaglądasz. Ostatnio było mnie mniej, nie zaglądam też regularnie na Wasze blogi, a to zawsze pewne ryzyko, że w końcu o mnie zapomnicie, więc jest mi niezmiernie miło, że pomimo wszystko pamiętasz i wpadasz. Obiecuję, że niedługo wpadnę też do Ciebie, ale najpierw muszę sobie uporządkować kilka spraw.

      Ja osobiście Avilę zapamiętałam jako bardzo zimne miasteczko, ale niezwykle urokliwe. Nie miałabym nic przeciwko, żeby jeszcze kiedyś tam wrócić. Pamiętasz może tytuł tego filmu?

      Wszystkiego dobrego. Ściskam :)

      Usuń
    2. Nie ma pośpiechu Julka! Ja chętnie do ciebie wracam i będę dalej z tobą, bo lubię twoje wpisy, twoje nieoczywiste podróżowanie. A film oglądałam na jakimś podróżniczym kanale, ale nie pamiętam na jakim i nie pamiętam tytułu. Może kiedyś powtórzą.
      Trzymaj się:)))

      Usuń
    3. Bardzo mi miło :) Ja telewizji nie mam, więc pewnie i tak nie obejrzę, ale dobrze wiedzieć, że powstają filmy o takich mniej znanych miejscach.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Piękne, ale czy do życia takie idealne, to nie wiem... Ale generalnie Hiszpania jest ciekawym miejscem, żeby sobie tam pomieszkać.

      Usuń
  3. Lubię taki klimacik, a już wieczorem szczególnie. W Hiszpanii byłam niestety tylko w Barcelonie i okolicach, no i na Majorce ostatnio. Gdyby człowiek miał tylko więcej urlopu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Barcelona to taki turystyczny must see w Hiszpanii, ale myślę, że po Majorce zauważyłaś, że Hiszpania jest bardzo różnorodna i warto odwiedzać różne miejsca. Ja chyba nigdy się nie nasycę tym krajem, choć na razie jeszcze niewiele widziałam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram