Pamiętacie lekcje geografii, na których musieliśmy nauczyć się nazw i umiejscowienia największych rzek albo jezior, to najgłębsze, to najbardziej rozległe...? Na Majorce młodzież ma ułatwione zadanie, gdyż na wyspie nie ma ani jednego ani drugiego. A co za tym idzie nie ma też słodkiej wody pitnej. Dlatego tak ważne jest magazynowanie każdej kropli, która spada z nieba. Największe pokłady wody wypełniają zbiorniki Gorg Blau i Cúber. Pomimo tego, że zbiorniki mają zastosowanie czysto praktyczne, są też swego rodzaju atrakcją turystyczną. Wielu jadąc krętymi drogami Tramuntany zatrzymuje się nad brzegiem i robi zdjęcia, a potem szybko wsiada w auto i jedzie dalej. Warto jednak zatrzymać się na nieco dłużej przynajmniej nad akwenem Cúber, gdyż jeziorko to można obejść dookoła i gwarantuję Wam, że widoki z drugiego brzegu są jeszcze piękniejsze niż te od ulicy.
Zbiorniki Gorg Blau i Cúber znajdują się na trasie Lluc - Soller. Oba są położone przy samej ulicy, więc nawet bez wysiadania z samochodu mamy spektakularny widok. Ale i bez jeziorek widoki byłyby zacne, bowiem droga wiedzie doliną pomiędzy najwyższymi szczytami Tramuntany. Kilkukrotnie przejeżdżamy przez tunele. Natykamy się na (nie)dzikie kozy. Oczywiście w tej okolicy jest też sporo rowerzystów i wszelkiej maści turystów. Natomiast, tak jak już wspomniałam, większość zatrzymuje się tylko na chwilę i jedzie dalej do Lluc czy do Soller. Dla mnie jednak celem wycieczki był spacer wokół zbiornika Cúber.
Wyjeżdżamy wcześniej niż później z obawy, że nie dostaniemy miejsca parkingowego. Minusem (albo i nie) jest fakt, że przy obu zbiornikach parkingi są bardzo małe, więc jeśli zamierzamy tam rozpocząć jakąś górską wędrówkę, lepiej wyjechać wcześnie rano, albo w godzinie obiadowej, kiedy większość schodzi już ze szlaku.
Po drodze zatrzymujemy się chyba na każdym możliwym punkcie widokowym i koniec końców docieramy nad jeziorko Cúber dużo później niż planowałyśmy i oba pobliskie parkingi były przepełnione do tego stopnia, że samochody stały nawet na zakazie. Miałyśmy jednak jakieś szczęście, bo akurat para z pieskiem wracali ze szlaku i musiałyśmy tylko chwilkę poczekać, żeby zaparkować na ich miejscu.
Do 1976 roku dolina u podnóża najwyższego szczytu Majorki - Puig Major - była terenem wykorzystywanym rolniczo. Uprawiano tam zboża, na łąkach pasły się owce, a okoliczne lasy dostarczały owoców i opału. Posiadłość Cúber przeszła w ręce państwa i wówczas dolinę zagospodarowano pod rezerwuar wody. Oba zbiorniki, Cúber i Gorg Blau, dostarczają wodę do Palmy i okolic i to właśnie gmina stołeczna zarządza obecnie tym terenem.
Na skraju jeziora stoi niewielka kamienna chatynka, która pełni funkcje górskiego schroniska. Trzeba Wam jednak wiedzieć, że nie wszystkie majorkańskie schroniska w górach są zawsze dla wszystkich otwarte. Te mniejsze, jak chociażby właśnie Finca de Cúber, należy wcześniej zarezerwować telefonicznie. Przy samym schronisku jest niewielkie podwórko ze stoliczkiem i ławeczkami, ale takich miejsc piknikowych jest w okolicy kilka. My przysiadamy sobie przy stoliku w cieniu drzewa i stamtąd podziwiamy spokojne wody akwenu.
Mam wrażenie, że dzisiaj piszę jakoś tak bez porządku chronologicznego, ale co tam... Jakoś tak to wszystko samo ze mnie wypływa, że nie będę tutaj na siłę wciskać chronologii, która i tak nie ma większego znaczenia akurat dla tej wycieczki.
Pod koniec lata poziom wody nie jest bardzo imponujący i pierwsza część spaceru wydaje się nudna i nieco brzydka, bo wokół tylko suche trawy i popękana ziemia, ale jak tylko doszłyśmy do schroniska i od tego momentu szłyśmy w stronę z widokiem na Puig Major, akwen Cúber od razu stał się piękniejszy.
Na trasie spotkałyśmy osiołki. Najpierw jednego, który spokojnie pasła się przy brzegu. Obfotografowałyśmy go chyba ze wszystkich stron. A potem nagle pojawił się inny i zaczął nas gonić, prawdopodobnie w poszukiwaniu jakiegoś innego niż trawa jedzenia. Tylko się od niego uwolniłyśmy, a przed nami stanęło całe stado małych i dorosłych osłów. Na szczęście te już w ogóle nie były nami zainteresowane. Jednak po wcześniejszych doświadczeniach podczas wycieczki po Formentorze, nie zamierzałyśmy ryzykować i czym prędzej zeszłyśmy osiołkom z pola widzenia.
Ładna żwirowa ścieżka zamieniła się w beton. Nagle stanęłyśmy na szczycie jednej ze ścian sztucznego jeziora. Kilka kolejnych zdjęć i idziemy dalej do przodu. Nad brzegiem dostrzegłyśmy kilku wędkarzy. Kąpiel w akwenie jest kategorycznie zakazana, natomiast w przypadku wędkowania należy się postarać o pozwolenie. Warto włożyć w to trochę wysiłku, jeśli planujemy wybrać się tam na rekreacyjne wędkowanie, bowiem zdarzają się tam kontrole. Jak schodziłyśmy z parkingu na szlak, to natknęłyśmy się na jeden samochód straży opuszczający właśnie dolinę, a gdy już prawie kończyłyśmy spacer, przyjechali kolejni pracownicy.
Rezerwuar Cúber jest bardzo przyjemnym i przede wszystkim ładnym miejscem. Zachęca latem jak i zimą. Jako że jest to jedno z najwyżej położonych miejsc na Majorce, zdarza się, że pada tam śnieg. Nie miałam jeszcze okazji zobaczyć tego jeziorka w towarzystwie śniegu, ale może kiedyś... Póki co wystarcza mi ta późno letnia wersja. Muszę przyznać, że byłam w szoku, że pomimo zawalonych parkingów, na szlaku było tak spokojnie. Ale pewnie, tak jak mówiłam, większość zatrzymuje się tylko na chwilkę, robi zdjęcie i jedzie dalej. Ze mną to miejsce na pewno zostanie na dłużej, bo widok znad brzegu na Puig Major jest jednym z moich ulubionych krajobrazów na całej Majorce.
Julia, ale jak Ty pięknie opowiadasz, to chyba już mowilam! Czuję się, jakbym tam z Tobą szła tym szlakiem, ganiała się z osiołkami i szukała wolnego miejsca parkingowego (co najwyraźniej tam większym wyczynem niż sam spacer). Totalnie rozumiem, że nie chciałaś się trzymać chronologii – takie teksty właśnie najlepiej się czyta, bo są szczere i żywe. Cúber wskakuje na moją listę „must-see”, tylko chyba najpierw muszę poćwiczyć uciekanie przed głodnym osłem. Dzięki za inspirację! 😀
OdpowiedzUsuńPięknie! Jeszcze więcej niebieskiego i pięknych widoków. Widać, że trasa wygodna i można w spokoju podziwiać te majorkańskie cudności. No, chyba, że towarzystwo osiołków nam popsuje szyki!
OdpowiedzUsuń