Trekking szlakiem rajskich plaż

Są takie miejsca, o których piszą wszystkie przewodniki, dokąd w sezonie przybywają tłumy... A w ich sąsiedztwie znajdują się inne piękne miejsca, o których wiedzą tylko tubylcy. I dzisiaj właśnie zabiorę Was do takiej pary miejsc i sami zdecydujecie, które jest ładniejsze. Ale ostrzegam, to nie będzie lekki spacer. 

Zastanawiam się, po co ja w ogóle robię jakiekolwiek plany? Efekt zawsze jest taki sam: w ostatniej chwili robię coś spontanicznego. Odnosi się to i do postów na blogu i w ogóle blogowania, jak i do moich wycieczek po Majorce. Praktycznie do ostatniego momentu wszystko było przygotowane, żeby się wybrać na trekking w okolicach Cala Pi. Ta trasa już od zeszłego roku chodzi mi po głowie. Lecz w sobotę wieczorem, sprawdzając prognozy pogody, plan uległ zmianie i w sumie nie wiem, czy to coś zmieniło, bo na obu trasach słońce tak samo mocno grzeje. Dobre w tym wszystkim to, że dzisiaj mogę Wam pokazać jedne z piękniejszych plaż na Majorce.

Caló des Moro

Caló des Moro jest takim must see na Majorce. Każdy, kto tutaj przylatuje, szczególnie w sezonie letnim, powinien dotrzeć nad tę zatoczkę. Niestety mam wrażenie, że przewodniki niezbyt trafnie opisują to miejsce, bo większość turystów nie ma pojęcia jak wygląda dojście do plaży. To nie jest Playa de Muro, gdzie można z hotelu przebiec przez ulicę w klapeczkach i już się jest nad wodą. Mimo to, jakieś 90% wszystkich przybywających nad caló des Moro plażowiczów jest w japonkach... Zdarzają się i tacy, którzy niosą ze sobą cały plażowy ekwipunek, w tym dmuchane zabawki. Gdy byłam tam pod koniec sezonu z rodzicami, to mieliśmy nie mały ubaw widząc grupę młodych chłopaków z ogromną dmuchaną kaczką, która falowała nad ich głowami, gdy próbowali się dostać wąską ścieżką na plażę. Naprawdę nie wiem, czy w tym przypadku jest to lekkomyślność turystów, czy rzeczywiście brak rzetelnych informacji na temat Caló des Moro. 

No ale dlaczego nie powinno się tam iść w klapeczkach, skoro to tak bardzo turystyczna plaża? Ano dlatego, że dojście może nam zająć nawet do pół godziny, w zależności od naszego tempa. Samochód obowiązkowo należy zostawić na dużym darmowym parkingu tuż przy wjeździe do Cala Llombards. Stamtąd czeka nas spacerek uliczkami zachodniej części miasteczka, a potem zejście klifem. Od zeszłego roku ścieżka jest nieco lepiej przygotowana, tzn. postawiono tam drewniane barierki uniemożliwiające podejście na skraj klifu, a w miejscu, w którym niegdyś trzeba było wspiąć się po pochyłej wyślizganej skale pokrytej drobinkami piasku, obecnie znajdują się wyżłobione schodki. Generalnie jest łatwiej niż było, ale wciąż jest to wąska kamienna ścieżka na klifie, gdzie np. dziecięcy wózek nie ma szans, żeby przejechać. Podobnież samo zejście na plażę właściwą jest skaliste i strome. Za każdym razem, gdy tam jestem, widzę kogoś, kto się potyka i ląduje na tyłku. Turysto! jeśli wpadłeś na tego bloga, żeby dowiedzieć się czegoś o Caló des Moro, apeluję, wybierając się tam na wycieczkę, ubierz porządne buty, najlepiej z grubą podeszwą. 

Dochodząc nad zatoczkę, można w tym miejscu zakończyć swoją wycieczkę i zostać na plaży, o ile znajdzie się na niej jakieś wolne miejsce. Nie jest to zbyt komfortowe miejsce do wypoczynku, ale zdecydowanie bardzo fotogeniczne. A Ci, którzy nie przyszli tam tylko i wyłącznie, żeby sobie popływać w pięknie turkusowej wodzie, proponuję się udać na drugą stronę zatoczki, skąd rozpościerają się równie piękne widoki. Można stamtąd dostrzec morskie jaskinie, do których dostęp jest tylko od strony wody. Fajnie też sobie popatrzeć na dochodzących turystów, którzy nie zdawali sobie sprawy z tego, jak wygląda szlak na tę niesamowitą plażę :D

Cala s'Almunia

W niedalekim sąsiedztwie znajduje się kolejna malownicza zatoczka, ale już o zupełnie innym klimacie. Cala s'Almunia była niegdyś niewielkim portem, a właściwie osadą rybaków. Jest to naturalna zatoczka, nad którą wybudowano domki rybackie wraz z charakterystycznymi garażami dla łodzi. Nie wiem, na ile są one dzisiaj wykorzystywane, ale rybackie znaczenie tego miejsca znacznie straciło na aktualności. Domki są zamieszkane, a podjazdy dla łodzi służą jako plaża i zejście do wody. W porównaniu z Caló des Moro, s'Almunia jest jeszcze mniej komfortowa, ale tutaj już częściej spotyka się rodziny z dziećmi, gdyż samo dojście jest znacznie łatwiejsze. 

Można iść trasą najpierw nad Caló des Moro, a potem przejść na drugą stronę niewielkiego cypelka lub z parkingu cały czas osiedlowymi uliczkami i na końcu czekają nas dość wysokie schody prowadzące prosto nad zatoczkę. Pod drugiej stronie tej maciupciej rybackiej zatoczki jest też inne piaszczyste dojście do wody, ale i tutaj nie ma zbyt dużo miejsca na rozłożenie kocyka na plaży. 

Obie te plaże są ładne i mają przyjemny klimat, ale plażować to ja bym tam nie chciała. Mimo wszystko warto się tam wybrać chociażby dla widoków. A dla tych, którym dłuższe spacery są niestraszne, mam propozycję trekkingu nad dziewiczą zatoczkę Cala Marmols. 

Cala Marmols

Teoretycznie szlak z Caló des Moro do Cala Marmols jest prosty, bo należy iść cały czas wzdłuż wybrzeża, po klifie, w stronę południowo-zachodnią. W rzeczywistości rzecz jest trochę bardziej skomplikowana. Wszystko za sprawą mnogości ścieżek i ścieżynek. My same choć miałyśmy mapę, nie raz musiałyśmy się cofnąć lub szłyśmy trochę okrężną drogę. Dlatego też cieszę się podwójnie, że udało mi się całą naszą trasę zapisać i mogę ją Wam udostępnić. Same z niej skorzystałyśmy w drodze powrotnej. 

Na całej tej trasie, widoki, jak to na południową część Majorki przystało, są bardzo rozległe: granatowe wody Morza Śródziemnego, klifowe wybrzeże wyspy, a w części lądowej niska roślinność i pomarańczowa sucha ziemia. 

Wysokość klifu w niektórych miejscach robi ogromne wrażenie. W dole widać odłamane ogromne skały, który niegdyś stanowiły część klifu. W niektórych miejscach widać też skutki podmywania dna przez fale, klif tam jest pochylony ku morzu. Pomimo tych siedmiu kilometrów po płaskim terenie, nudzić się raczej nie można, bo widoki zapierają dech. Szkoda tylko, że na całej trasie nie ma praktycznie w ogóle miejsc zacienionych. Wycieczka w 30-stopniowym upale może nie jest najprzyjemniejszą opcją, ale wizja orzeźwiającej kąpieli w wodach zatoczki Marmols pomagała iść cały czas do przodu. Najgorsze, że woda była tak zimna, że ja i tak nie byłam w stanie cała się zamoczyć. 

Cala Marmols ma piękną lazurową wodę i biały piasek niczym marmur, stąd też jej nazwa. Nawet w sezonie bywa, że jest pustawa, wszystko dlatego, że dojście do niej wymaga wysiłku. Nie można tam podjechać samochodem. Ewentualnie da się podpłynąć łodzią, na co wielu się decyduje, ale i tak jest to raczej spokojne miejsce. Przy odrobinie szczęścia można nawet znaleźć troszkę cienia, który po długiej wędrówce w słońcu jest zbawienny. Oczywiście można też się orzeźwić w wodzie i faktycznie wielu skorzystało z tej opcji. Jednak w moim odczuciu woda była lodowata. W zatoczkach zawsze jest nieco chłodniejsza. Ale nawet popatrzeć na nią jest miło, bo jej kolor jest przepiękny. Prawdopodobnie jest to jedna z najczystszych zatoczek na Majorce.

Chociaż plażą dziewiczą nazywa się Caló des Moro, moim zdaniem dużo bardziej na to miano zasługuje Cala Marmols, gdzie docierają naprawdę nieliczni, tylko najwytrwalsi. Trekking nie jest łatwy, a tym bardziej w sezonie, gdy słońce grzeje a cienia nigdzie nie ma. Trzeba się odpowiednio przygotować: dobre buty, krem z filtrem, dużo wody i coś do zjedzenia bo po drodze nie ma nic, tylko przyroda. Ale miejsce zdecydowanie jest warte zachodu. Jeśli kiedyś będę tworzyć jakieś Top 10 najpiękniejszych plaż na Majorce, to ta na pewno znajdzie się na tej liście. Byłam tam o dwóch porach roku, zimą i latem i za każdym razem piasek był tak samo biały a woda krystalicznie czysta.   

Po krótkim pobycie na plaży, ruszyłyśmy w drogę powrotną tą samą trasą, którą nad zatoczkę dotarłyśmy. Jednak tym razem cały czas starałyśmy się trzymać ścieżki jak najbliżej wybrzeża. Mimo to, kilka razy nieco się zapętliłyśmy. Teoretycznie można ten szlak przejść bez mapy, ale mnogość ścieżek nieco nam ten trekking utrudnia. Najważniejsze, by nie odejść za daleko w głąb lądu. Tym bardziej, że jest to teren prywatny największej posiadłości w regionie Migjorn. Z tego powodu większość aplikacji pokazywało nam okrężną drogę, kiedy próbowałyśmy wyznaczyć trasę wycieczki. Na szczęście w rzeczywistości na szlaku nie napotykamy na żadne przeszkody i spokojnie możecie iść moimi śladami. 

Powered by Wikiloc

Komentarze

  1. Jak dla mnie wszystkie piękne i w te tropikalne upały chętnie przeniosłabym się na jedną z tych plaż :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynym minusem jest fakt, że podczas tropikalnych upałów wszyscy przenoszą się na plażę i robi się tłumnie i już nie tak pięknie :D
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. ten moment kiedy planujesz rodzinne wakacje nad morzem i nagle widzisz wpis o rajskiej plaży, nie ma to jak wyczucie czasu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie wakacje tuż tuż, to takie rajskie klimaty są na topie :)
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Wskoczyłabym na tej turkusowej wody! Obojętnie na której plaży, bo u nas upał niesamowity. Bardzo interesująco są wpisane w majorkańskie wybrzeże. Dlatego widoki takie bajeczne!
      Dzięki na spacer, całusy:)))

      Usuń
    3. Całe to południowe wybrzeże jest pełne takich uroczych zatoczek, ale te, które przedstawiłam są chyba najładniejsze.

      Usuń
  3. Jula! Cudowne kadry! Zaproponowałaś absolutnie bajeczne zatoki, pełne naturalnego piękna! Z przyjemnością odbyłam z Tobą ten wirtualny trekking ;-)) Krajobrazy do złudzenia przypominają mi te, które podziwiałam podczas urlopu na Minorce.
    Ślę słoneczne pozdrowienia z upalnej Polski!
    Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majorka i Minorka to wyspy sąsiadki, więc i klimat nieco podobny, a pewnie także i widoki.
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  4. Piękne zdjecia! A te kolory wody są zachwycające! Idealne miejsca na odpoczynek, gwarantowana dobra pogoda i wspaniałe widoki a także piękne plaże.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram