Turysty dylematy

Znowu mnie tutaj nie było, a obiecywałam sobie, że będę regularnie pisać, bo i jest o czym. Jednak tym razem przerwa była zaplanowana i nawet o niej wspominałam. Wyjechałam bowiem w dłuższą podróż po krajach Europy północno-wschodniej, a po powrocie miałam zaledwie kilka dni na pranie i przepakowanie i znów byłam w trasie. Wrzesień był więc bardzo aktywnym miesiącem, październik również rozpoczął się z przytupem, a co będzie dalej, to się okaże... Na razie wypadałoby te wszystkie przygody opisać.

Od czego by tu zacząć? Pewnie od początku. Jak już wiecie, wraz z końcem czerwca, skończył mi się kontrakt aupair na Majorce. Chociaż miałam taką możliwość, nie chciałam go przedłużać. Potrzebowałam odpoczynku i przede wszystkim jakiejś zmiany. Cały lipiec spędziłam jeszcze na Balearach wraz z moją majorkańską rodziną. Nie mam pojęcia, kiedy zleciał się tamten wakacyjny miesiąc. A na początku sierpnia miałam lot do Polski; powrót do ojczyzny po całym roku nieobecności. Z jednej strony się cieszyłam, że znów zobaczę moich bliskich i przyjaciół, z drugiej strony potwornie się bałam, bo nie wiedziałam, co ze mną będzie... Na Majorce zaczęłam zapuszczać korzenie i nagle musiałam stamtąd wyjechać. No, dobra, nie tak nagle, ale i tak był to dla mnie niemały szok. Do tego stopnia, że przez długi czas nie potrafiłam się w Polsce odnaleźć. Walizek nie rozpakowywałam jeszcze przez kilka dni po powrocie, jakbym miała zamiar lecieć dalej. A gdy je już rozpakowałam, po kolejnych kilku dniach, znów pakowałam, bo zdecydowałam zrobić remont w moim starym pokoju, który w tamtym momencie mnie przytłaczał. Poza tym musiałam mieć jakieś zajęcie, żeby się wreszcie ogarnąć. Mimo to, powoli usychałam. Pogoda w sierpniu była pod psem, brak słońca wpływał na mnie negatywnie. W dodatku ten brak przygody... 

I wtedy odezwała się do mnie koleżanka, z którą poznałyśmy się na Majorce, jeszcze przed pandemią. Zaproponowała wspólną miesięczną podróż po krajach Europy północno-wschodniej. Nie musiałam się długo zastanawiać, choć finansowo raczej czarno to widziałam, ale wiedziałam, że to będzie niskobudżetowa podróż. W międzyczasie pojawiła się też propozycja wycieczki do Sandomierza z rodzicami. Jakżebym mogła przepuścić taką okazję? Wrzesień zapowiadał się fantastycznie, a ja wreszcie zaczynałam odzyskiwać siły witalne. I tak w przeciągu miesiąca zwiedziłam cztery kraje i nowe miejsca w Polsce, a także wróciłam do tych już mi znanych, na Kaszubach. Rozjaśniły mi się też pewne kwestie dotyczące rodzaju turystyki, jaki preferuje, bowiem nasza koleżeńska zagraniczna wycieczka objazdowa, była zgoła inna od wycieczki objazdowej po województwie świętokrzyskim. Niby to samo a jednak nie.

Nasza trzytygodniowa wyprawa po Finlandii, Estonii, Łotwie i Litwie była spontaniczna, bez większego planu. Kiedy wylatywałyśmy do Turku, miałyśmy zarezerwowany tylko nocleg na dwie kolejne noce. Reszta była planowana stopniowo. Nie potrafiłam wówczas powiedzieć, kiedy znów będę w Polsce. Ten element niepewności sprawiał, że podróż była jeszcze fajniejsza. Niekiedy zaczynałyśmy szukać noclegu na daną noc, gdy już zaczynało zmierzchać. Jestem świadoma, że niektórzy wolą mieć wszystko dopięte na ostatni guzik; do pewnego czasu sądziłam, że ja też tak lubię, jednak ta podróż uświadomiła mi, że adrenalina związana z niepewnością wpływa na mnie raczej pozytywnie. Wiadomo, podróż nie była perfekcyjna. Czasami trzeba było spędzić pół dnia w autobusie, albo czekać na dworcu, bo nie było sensu jechać na godzinkę do centrum. Czasami biegałyśmy i pozostawał niedosyt, że gdzieś byłyśmy za krótko. Ale z drugiej strony zdarzało się, że siedziałyśmy bezczynnie gapiąc się w horyzont i rozkoszując się chwilą...

Co innego, jeśli wybierasz się na wycieczkę zorganizowaną. Fajnie, nie trzeba o niczym myśleć. Wsiadasz do autobusu i o nic się nie martwisz. Zawiozą cię, gdzie trzeba, pokażą, co najważniejsze i jeszcze dadzą jeść i to wszystko w cenie, która była z góry ustalona i zmienić się nie powinna. Żyć, nie umierać. Też tak myślałam. Sądziłam, że odpocznę, no bo w końcu nie musiałam o niczym myśleć. Niestety nie odpoczęłam. Cogodzinne postoje na MOPach, bo komuś sikać się zachciało, doprowadzały mnie do szału. Ciągle trzeba było na kogoś czekać. Wciąż gdzieś się spieszyć, bo przewodnik już jest, bo autokar nie może dłużej tamować miejsca na parkingu, bo tamto, bo siamto... A ja bym tak chciała posiedzieć na ławeczce, popatrzeć. Albo iść jeszcze tam, zerknąć w tamten zaułek, zrobić zdjęcie pod różnymi kątami. No i się nie dało. 

Próbowałam jakoś to wszystko obrócić na moją korzyść i na przykład na chwilę przestałam się spieszyć, niech czekają, ja też zawsze musiałam czekać na innych, ale wtedy mówię sobie, że ja nie lubię czekać, więc nie chcę, żeby inni czekać musieli na mnie, no i takie się z tego zrobiło błędne koło... I w sumie podobało mi się na tej wycieczce, bo nieważne dokąd jadę, zawsze mi się podoba. Tylko te moje nerwy były niepotrzebne, ale jakoś nie potrafiłam nad tym zapanować, a przecież ja już jestem bardzo cierpliwą osobą. 

Jakie więc są moje wnioski? Każda podróż, nieważne w jakiej formie, zawsze jest fajnym doświadczeniem. Osobiście będę raczej sama sobie wyjazdy organizować, bo nawet jeśli jest przy tym jakiś stres, że coś się może nie udać, albo nawet już w trakcie podróży nie można się całkiem zrelaksować, sama sobie dyktuję tempo zwiedzania i w każdym momencie mogę pierwotny plan zmienić, jeśli będę miała na to ochotę. Jednocześnie jestem niemalże pewna, że również w takich zorganizowanych wyjazdach od czasu do czasu wezmę udział, bo ulgą jest czasem się tak nie martwić o trasę czy nocleg i jedzonko. Poza tym bardzo też doceniam pracę organizatorów takich wycieczek. Wiem, że nie jest łatwym zadaniem dogodzić wszystkim i wiem, ile przeszkód może stanąć na drodze.

Natomiast druga kwestia, którą chciałabym się podzielić, to temat czasu podróży. Standardowe 10 dni urlopu, podczas którego wyjeżdżamy na wakacje roku, to zdecydowanie za mało. A tydzień? Kiedy po raz pierwszy wyjechałam na tygodniowy urlop na Majorkę, miałam wrażenie, że wszystko tam widziałam i byłam z tego bardzo zadowolona. No a potem to już wiecie, zamieszkałam na tej wyspie i się okazało, że praktycznie nic tam jeszcze nie widziałam i nawet po dwóch latach, podczas których każdy weekend przeznaczałam na jakąś wycieczkę, wciąż mam długą listę miejsc do zobaczenia. A przecież Majorka wcale nie jest taka duża. Świat jest ogromny, a my mamy za mało czasu, by wszędzie być. Niestety nic się nie da z tym zrobić. Masz wybór: albo każdy weekend spędzasz w innym mieście i stopniowo odhaczasz miejsca na mapie; albo odpuszczasz sobie tę pogoń i zostajesz dłużej w jednym miejscu, by je lepiej poznać. 

Gdybym miała takie możliwości, to zawsze wybierałabym tę drugą opcję. Majorka udowodniła mi, że naprawdę warto. W Finlandii byłam 5 dni, nie widziałam pewnie nawet 1% tego, czym Finlandia słynie. W Estonii cały tydzień i wiem, że mogłabym tam spędzić jeszcze co najmniej dwa tygodnie, a i tak nie byłabym usatysfakcjonowana. Łotwie nie udało się na mnie wywrzeć pozytywnego wrażenia w ciągu tych kilku dni, więc tym bardziej chciałabym tam zostać dłużej, żeby dać jej drugą, a właściwie to już trzecią szansę. Natomiast jeden dzień w Wilnie minął niczym pstryknięcie palcami. Jak więc mogę wyrazić moją opinię na temat Kielc czy Sandomierza, skoro spędziłam tam zaledwie kilka godzin? 

Mimo wszystko zrobię to, napiszę o tych wszystkich miejscach i pokażę zdjęcia, bo świetnie się bawiłam podczas tych wyjazdów i chcę się tą radością dzielić. Chcę po raz kolejny potwierdzić, że...

podróżowanie to jedyna rzecz, na którą wydajemy pieniądze a stajemy się bogatsi. 

Nie zależy mi na zarabianiu kokosów, czy byciu w centrum uwagi. Zależy mi na zbieraniu doświadczeń i kolekcjonowaniu pięknych wspomnień. Tego nikt mi nie odbierze.

Komentarze

  1. Przecudne zdjęcia dodałaś do swojej kolekcji wspomnień! I pięknie napisałaś o zbieraniu podróżniczych doświadczeń. W ogóle ładnie piszesz!
    Ja od samego początku wiedziałam, że mój blog będzie rodzajem pamiętnika, w którym będę przechowywała swoje wspomnienia, bo w moim wieku szybciej się zapomina, a poza tym nie mam umiejętności internetowych do przebicia. I jeśli dodatkowo ktoś to przeczyta to super! A podróże jakiekolwiek - byle były (najlepiej najtańsze)- tak jak wspominasz. I wiesz co? Podróżniczo jestem już baaardzo bogata, choć np. nie umiem odblokować fb, który stwierdził, że spamuję. Mam to gdzieś!
    Cieszę się, że zyskałaś wiele nowych wrażeń. Czekam na podzielenie się nimi. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa. Lubię pisać, więc tym bardziej się cieszę, że komuś się to podoba ;) Do Ciebie za chwileczkę zajrzę, to zobaczę, jakie ciekawe miejsca ostatnio odwiedziłaś. Poza tym, że dla Ciebie Twój blog jest pamiętnikiem, dla innych może się też okazać źródłem inspiracji, więc pisz i zdobywaj wspomnienia, nawet jeśli blog to tylko mały kącik w czeluściach internetu :)
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wizytę na blogu.

      Usuń
  2. Witaj po przerwie :). Pierwsze co mi się nasuwa na myśl po przeczytaniu tekstu to... chyba z tej podróży wróciłaś dojrzalsza :). Nie żebym wcześniej myślała, że jesteś infantylna tylko ten tekst jest taki dojrzały i pełen mądrych słów, z którymi notabene się zgadzam i często też identyfikuję. A może to też kwestia tematyki i dużej zawartości Twoich osobistych przemyśleń. Jeśli o mnie chodzi to takie teksty mogłyby pojawiać się tutaj regularnie :).
    Z krajów, które obejmowała Twoja super podróż byłam w trzech ale jeśli chodzi o Finlandię to byłam tylko jeden dzień w Helsinkach, na Łotwie w Rydze i w Jurmala i tylko Litwę znam w miarę dobrze, chociaż jeszcze dużo przede mną. Szkoda, że w Wilnie spędziłaś tylko jeden dzień bo to miasto jest przeobłędne i szalenie klimatyczne i nadaje się do delektowania się a nie jednodniowej wycieczki. Koniecznie musisz wrócić, dobrze, że masz niedaleko. Uwielbiam Wilno i już niecierpliwie przebieram nóżkami czekając na Twoje kadry i wrażenia z litewskiej stolicy.
    I jeszcze zdjęcia jakieś takie ładniejsze mi się wydają ale może to kwestia lepszego światła. Sama nie wiem ale zdjęcia sztos!
    W kwestii planowania wyjazdów wszelakich to jestem Zosia Samosia, chociaż mam pomocnika :). Wyjazdy zorganizowane to nie dla mnie bo mam wrażenie, że opierają się na zaliczaniu a ja jestem zbyt ciekawa świata żeby tak dać się przegonić. Ja lubię po swojemu i w swoim tempie i bardzo często trasą, którą nie prowadzą przewodniki. W zorganizowanej jednodniowej wycieczce wzięłam udział w Kambodży i to było zwykłe naciągactwo. Jak leciałam pierwszy raz to Malezji i Tajlandii z koleżanką to miałyśmy tylko bilet w jedną stronę. Do Kuala Lumpur przyleciałyśmy wieczorem, prosto z lotniska poleciałyśmy zobaczyć Petronas Twin Towers a noclegu szukałyśmy już w nocy. I trafiłyśmy do super hostelu gdzie poznałyśmy fajowych ludzi a nasz pokój był zamykany na taką kłódkę od pamiętnika :).
    Czekam na wpisy z ostatniej podróży, nie każ mi długo czekać.
    Zostajesz już w Polsce na stałe?
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, witaj.
      Każda podróż nas w jakimś stopniu zmienia, więc może masz rację, że wróciłam dojrzalsza. Choć mam wrażenie, że najbardziej zmieniła mnie Majorka, na którą mam nadzieję niedługo wrócić. Na razie zostaję w Polsce, ale na jak długo, to zależy od wielu czynników, także trudno mi cokolwiek pewnego powiedzieć.
      Finlandia jest zdecydowanie warta powrotów. Helsinki mnie osobiście nie zachwyciły, ale z przyjemnością odkryłabym inne regiony tego kraju. Na Łotwie też już wcześniej byłam, w Rydze właśnie, a teraz miałam okazję odkryć nieco więcej. O Litwie trudno mi się wypowiedzieć, bo spędziłam tam za mało czasu. W ogóle to właśnie od tej strony miałyśmy rozpocząć podróż i wówczas Litwa pewnie byłaby przez nas najlepiej odkryta, ale wyszło inaczej i właściwie to nie żałuję, że tak się stało, ale o tym jeszcze będę pisać.
      Samodzielne organizowanie podróży bywa męczące, ale mamy wówczas dwa razy więcej wspomnień, bo dochodzą jeszcze te wszystkie organizacyjne perypetie ;) A o noclegach w podróży, to by można osobną książkę napisać :D
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Julcia cudowny wpis z oblany mnóstwem emocji :) Majorka sporo Cie nauczyła, to jest pewne i było to świetne doświadczenie, które zapewne na długo zostanie w twojej pamięci. Świetnie że udal3o Ci się być gdzieś jeszcze w tym roku. Nie byłam w żadnym z krajów które wymieniłaś, tym bardziej z chęcią poczytam co tam widziałaś i co polecasz. My urlopowaliśmy tylko w Polsce i też bylo fajnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Was w Norwegii jest tak fajnie, że nie musicie nigdzie wyjeżdżać, żeby poczuć się, że naprawdę jesteście w podróży. Chociaż Estonię naprawdę polecam. Majorkę też :D
      Myślałam, że ten rok będzie raczej ubogi w podróżnicze doświadczenia, ale miło się zaskoczyłam i mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec. W końcu to dopiero październik ;)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  4. Zazdroszczę Ci tych podróży. Ja strasznie ubolewam, że przedkładam wszystko inne nad podróżowanie. Ale jestem zdania, że co się odwlecze to nie uciecze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, w końcu nadejdzie ten moment, ale pamiętaj, że marzenia same się nie spełniają, trzeba im trochę pomóc ;)
      Cieszę się, że wpadłaś na mojego bloga. Mam nadzieję gościć Cię tu częściej :)
      Pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz po sobie ślad w postaci komentarza wyrażającego Twoją opinię.
Dziękuję za wizytę na blogu. I zapraszam częściej ;)

instagram